Forum Ateista.pl

Pełna wersja: Nie wiesz, że wierzysz? Nie wiesz że nie wierzysz?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Czy możliwa jest sytuacja, w której ktoś wierzy, ale nie wie że wierzy?
Czy możliwa jest sytuacja, w której ktoś nie wierzy, ale mylnie uważa że wierzy?

Czy można jednocześnie wierzyć i nie wierzyć?
Czy można ani wierzyć ani nie wierzyć?
No nie - wiara to czynność świadomego umysłu, logicznie rzecz biorąc, nie można być nieświadomym swej świadomości.
(27.01.2020, 00:55)neuroza napisał(a): [ -> ]Czy możliwa jest sytuacja, w której ktoś wierzy, ale nie wie że wierzy?
Tak. Np. ktoś gra w Lotto i zapytany to, czy wierzy w możliwość wygranej, mówi, że nie wierzy, ale sam fakt, że gra w Lotto świadczy o tym, że jednak wierzy w to, że może wygrać.

Cytat:Czy możliwa jest sytuacja, w której ktoś nie wierzy, ale mylnie uważa że wierzy?


Tak. Np. ktoś twierdzi, ze wierzy, że może wyleczyć jakąś chorobę, ale jednocześnie nie bierze lekarstw, nie chodzi do lekarza, co świadczy o tym, że poddał się już chorobie.

Cytat:Czy można jednocześnie wierzyć i nie wierzyć?
Można być ambiwalentnym w wierze, wewnętrznie rozdwojonym.

Cytat:Czy można ani wierzyć ani nie wierzyć?


Nie da się.
Tak. Interpretacja to nieuświadomiona wiara. Cały czas odbieramy fakty, rzeczywistość przez nieuświadomioną interpretację.
Chory psychicznie który ma urojenia inaczej odbiera to co dostrzega lub słyszy, zdrowy człowiek w zależności od stanu psychicznego oraz od wieku np. 4 lata, 20 lat, 40 lat, 50 lat, 70 lat również inaczej odbiera te same rzeczy.
Rzadko mamy refleksję o własnej ukrytej interpretacji że coś interpretujemy, wtedy myślimy "chyba, chyba chodzi o to, że...", zwykle coś interpretujemy poprzez wiarę, wiarę świecką a czasem nawet religijną nie uświadamiając sobie tego.
Przykład:
Niegramotna babcia wierzy  i rzuca się ( "wolałam ten stary telewizor"), że nowy telewizor płaski jest gorszy od starego ciężkiego o dużych gabarytach bo z pilota od nowego telewizora nie może wyłączyć/"zgasić - słownictwo babci" telewizora jak chce spać i musi wstawać z tapczanu, żeby wyłączyć telewizor z przycisku na telewizorze.
Bo z pilota do starego telewizora mogła telewizor "zgasić" a z tego pilota do nowego telewizora się nie da.
Musiałam jeszcze raz kolejny raz pokazywać pierwszy górny przycisk na pilocie, którym zarówno się telewizor włącza jak i wyłącza.

Problem nieuświadomionej  wiary nie dotyczy tylko babci. Mamy dużą porcję niewiedzy wszystkiego o rzeczy na którą patrzymy. Nieświadomie dopowiadamy sobie coś o tej rzeczy w zakresie w którym mamy niewiedzę o danej rzeczy. To nieświadome dopowiadanie sobie czegoś o rzeczy lub sytuacji to jest ślizg/zjeżdżanie w nieuświadomioną wiarę.
neuroza napisał(a):Czy możliwa jest sytuacja, w której ktoś wierzy, ale nie wie że wierzy?
Tak. Powiem nawet, że jest możliwa taka sytuacja, gdzie ktoś jest w pełni przekonany, że jego poglądy na rzeczywistość wynikają z twardej wiedzy, obserwacji, doświadczenia i zgodne są  z tezami materialistów i nawet nie podejrzewa, że to przekonanie wynika z wiary, a nawet z głębokiej wiary w słuszność własnej interpretacji rzeczywistości !!!

gąska9999 napisał(a):Tak. Interpretacja to nieuświadomiona wiara....
Niegramotna babcia wierzy  i rzuca się ( "wolałam ten stary telewizor")...

Problem nieuświadomionej  wiary nie dotyczy tylko babci. ...
Babcia odczuwa pełny komfort tylko wtedy jak wyłączy telewizor wyłącznikiem na telewizorze (tv). Jeśli wyłączy płaski tv wyłącznikiem na pilocie, to na tym tv pali się jeszcze czerwona lampka, która mówi: „stand by”. Babcia jest przekonana, czyli wie, że jak lampka się pali, to tv jest nadal (kuźwa) włączony i trzeba wstać z tapczanu i wyłączyć tv guzikiem na urządzeniu żeby lampka zgasła. Ponieważ babcia jest w „tyle” za postępującą techniką to nie wie, że jej „wiedza” o wyłączeniu nowoczesnego urządzenia jest oparta na doświadczeniach minionej ery, a w obecnej sytuacji ta wiedza jest faktycznie brakiem wiedzy. Ponieważ babcia tego nie wie i nie może wiedzieć, to „pojawia” się wiara w słuszność rozumienia rzeczywistości obecnej na podstawie doświadczeń z ery  przeszłej - na zasadzie prawa konsekwencji - tylko wyłączenie guzikiem na urządzeniu jest skuteczne. Tak więc babcia jest przekonana, że wypracowana procedura wyłączania urządzenia tv opiera się na twardej wiedzy, tak jak interpretacja rzeczywistości wypracowana przez dziesiątki lat. Nie jest tylko świadoma tego, że ta interpretacja niekoniecznie jest aktualna i właściwa. Nieświadomie jednak wierzy, że jest. Czyli wierzy.

Interpretacja to nieuświadomiona wiara. Gąska!!  - zabiłaś mi ćwieka. Czy moja interpretacja rzeczywistości to nieuświadomiona wiara? Czy „wiara” jest nieodłącznym atrybutem ludzkiej psyche? Pytam, bo naprawdę tego nie wiem.
Wiem tylko, że z biegiem lat coraz bardziej zbliżamy się do tej babci „w sprawach” technicznych.
@gąska9999, @Teista
Gdybyście mogli napisać to trochę prostszym językiem? Nawet po wielokrotnym przeczytaniu tego, mam wątpliwości, czy rozumiem. Wasz polski to piękny polski, ale dla mnie nie do rozumienia (na razie). Oboje połączyliście wiarę, rzeczywistość, świadomość i wiedzę, nawet twarde dowody w jednym logicznym ciągu. Albo mi się tak wydaje? Cholera, zgubiłem się... Ta bariera językowa. Dla nas Skandynawów chyba nie do pokonania... ja nie mam polskich korzeni, więc ... :-) ??? I jeszcze jedno. Jaka jest różnica pomiędzy "ten sam" a "taki sam". Co ma pojęciowe pierwszeństwo? Bestu kveðjur og eigðu góða nótt! :-) (Pozdrawiam i życzę dobrej nocy! :-)
Teista:
Babcia miała gabarytowy stary telewizor z pilotem i z tego pilota umiała wyłączać stary telewizor. Świecąca dioda na starym telewizorze jej nie przeszkadzała.

Ten nowy płaski telewizor ma nowego pilota innego ciut w kształcie i trochę w guzikach. Babcia chyba spanikowała na widok płaskiego telewizora i coś sobie ubzdurała i wierzy, że tak jest jak sobie ubzdura.
Babcia uważa, że ten nowy pilot jest gorszy i nie da się nim wyłączyć telewizora do stanu świecącej diody.

Babcia nie umie sama zrozumieć do czego służy guzik na pilocie na przykład opisany on/off. Trzeba jej to 10 razy wyjaśnić i musi sobie to zapisać na kartce. Ale po jakimś czasie jak sięga po kartkę to nie rozumie tego co sama napisała.

Babcia ma nową automatyczną pralkę od chyba 1,5 roku. Bardzo prosty panel w obsłudze. Ustawione parametry prania obroty wirowania, temperatura prania i numer programu nie zerują się po cyklu prania. Babcia pierze wszystko na jednym programie o numerze 5.
Trzeba tylko nacisnąć w dobrej kolejności 2 przyciski najpierw lewy "on/off"  podłączenie zasilania na pralkę i potem prawy "start" uruchomienie cyklu prania.
Babcia naciska te przyciski w dowolnej kolejności po kilka razy lub tylko jeden mimo, że wielokrotnie zapisywała sobie na kartce co i jak ma nacisnąć, jakoś z problemami idzie jej to pranie w automacie i tu akurat się nie rzuca, że "wolała tą starą pralkę Franię".

My nie spostrzegamy samej rzeczywistości, spostrzegamy rzeczywistość z dodatkiem interpretacji. Chyba, moim zdaniem, w nauce nie ma sensu
sama rzeczywistość bez domieszki wiary czyli interpretacji.

No naprzykład podobno w dawnych czasach ludzie uważali, że gwiazdy które świecą w nocy zawieszone są na niebie na sznurkach bo przecież by spadły jakby nie były na sznurkach.
Oni nie widzieli w tym momencie swojej wiary, tę ich wiarę widzimy dopiero my bo mamy mniejszą niewiedzę o rzeczywistości typu gwiazdy i planety. Duża niewiedza o obiekcie obserwacji, duża domieszka interpretacji wiary, mniejsza niewiedza o obiekcie obserwacji mniejsza domieszka interpretacji wiary.
Ja uważam, że z tą domieszką interpretacji wiary nie możemy zejść do zera, że zawsze jest nie czyste spostrzeganie sytuacji lub obiektu ale zawsze jest ocena spostrzegania sytuacji czyli wiara.
Nie mówimy jednak, "wydaje mi się", "przypuszczam" tylko mówimy "tak jest".


Starsza pani widzi mężczyznę w piżamie idącego o godzinie 14:00 główną ulicą w małym mieście.
"To wariat w piżamie",  twierdzi starsza pani do idącego obok niej męża, " za wcześnie go z Toszka wypuścili".
Tymczasem jest to zgrywus , który założył się z kumplami o piwo lub 200 zł, że przejdzie się w piżamie po głównej ulicy miasta.
W tym co uważa ta pani, jest ocena interpretacja tej piżamy na grzbiecie tego mężczyzny idącego ulicą. Ta pani uważa, że "tak jest" jak ona twierdzi, ta pani nie pomyślała, że ona tylko przypuszcza.
Ta pani nie dostrzega swojej niewiedzy o przyczynie piżamy na grzbiecie mężczyzny.



Sigtryg Żeglarz:
Krawiec uszył 10 takich samych kapeluszy w tym samym rozmiarze, z tego samego materiału i z tej samej szpulki nici.
Jeden taki kapelusz kupił Teista, a jeden taki kapelusz kupił Sigtrygg
 Żeglarz. Krawcowi pozostało 8 kapeluszy :-)))!

Kapelusz Sigtrygga Żeglarza to nie ten sam kapelusz co kapelusz Teisty, to inny egzemplarz kapelusza.
Jednak kapelusz Sigtrygga Żeglarza jest taki sam, czyli wygląda tak samo jak kapelusz Teisty.

Gdyby Sigtrygg Żeglarz i Teista kupili sobie jeden kapelusz do spółki i chodzili w nim na zmianę, na przykład Sigtrygg Żeglarz od poniedziałku - do czwartku, a Teista od piątku - do niedzieli to wtedy byłby to ten sam kapelusz.
@gąska9999
Juz rozumiem i dziękuję za dokładne i cierpliwe wyjaśnienie. Ja się dopiero uczę polskiego od kilku miesiący i nie wszystko łapię jescze. Tereaz jest jasne i proste jak wytłumaczyłaś. Tam jest jeszcze ciekawa zależność - wiara vs. wiedza - , ale nie umiem na razie dobrze sprowokować pytania po polsku. Próbuję, ale mi jakiś bzdury wychodzą, to muszę to dobrze uformować. Jak będę miał jakieś pytania to poproszę jeszcze o wytłumaczanie. OK? Miłego dnia.
Ja powiem tak:
Jeżeli dusza istnieje i wiara jest wpisana w tą duszę to nawet ateista 8-mego stopnia wierzy. Kwestia trzonowego odbioru rzeczywistości... Naukowcy nie potrafią na dziś dzień operować trzonem odbioru rzeczywistości. Mało tego, jak na złość dla nich - trzony mogą być indywidualne dla poszczególnego człowieka i nigdy nierozstrzygalne dla umysłu drugiego. Wtedy nigdy nie da się stwierdzić kto jest na należycie najwyższym szczeblu obcowania z rzeczywistością.

Jeżeli transc. nie istnieje to wierzący nie wierzy, a udaje coś przed samym sobą przez brak dojrzałości co do materii.
gąska9999 napisał(a):Babcia ma nową automatyczną pralkę od chyba 1,5 roku. Bardzo prosty panel w obsłudze. Ustawione parametry prania obroty wirowania, temperatura prania i numer programu nie zerują się po cyklu prania. Babcia pierze wszystko na jednym programie o numerze 5.
Trzeba tylko nacisnąć w dobrej kolejności 2 przyciski najpierw lewy "on/off"  podłączenie zasilania na pralkę i potem prawy "start" uruchomienie cyklu prania.
Babcia naciska te przyciski w dowolnej kolejności po kilka razy lub tylko jeden mimo, że wielokrotnie zapisywała sobie na kartce co i jak ma nacisnąć, jakoś z problemami idzie jej to pranie w automacie i tu akurat się nie rzuca, że "wolała tą starą pralkę Franię".

My nie spostrzegamy samej rzeczywistości, spostrzegamy rzeczywistość z dodatkiem interpretacji. Chyba, moim zdaniem, w nauce nie ma sensu
sama rzeczywistość bez domieszki wiary czyli interpretacji.
Sąsiadka ma dwa współpracujące,  niezależnie zasilane z sieci 240 woltów urządzenia. Jest przekonana o konieczności włączania tych urządzeń we właściwej, przez nią ustalonej kolejności. Wyłączanie realizuje w kolejności odwrotnej– to akurat jest logiczne.  Kolejność operacji chroni urządzenia przed awarią. Tłumaczenie o braku konsekwencji losowego włączania i wyłączania tych urządzeń jest nieskuteczne. Wiara w kolejność jest mocniejsza od wyniku eksperymentu. 
Ta wiara rośnie z wiekiem u każdego i chyba u każdego wszystko od wiary się zaczyna. Kiedyś napisałem na forum, że nauka tak samo jak religia rozpoczyna się od wiary. Oczywiście wszyscy polecieli po mnie jak po burej suce. Zastanówmy się jeszcze raz. Matematyk swoją misternie zbudowaną konstrukcję opiera na wierze w istnienie liczb, bo dowodu brak. Fizyk wierzy, że jego model jest słuszny, tylko jeszcze wszystkiego nie wie, ale wierzy, że się kiedyś dowie, albo wierzy w unifikację. W ogóle to nie wie czy materia istnieje, więc zakłada, że istnieje. Biolog nie potrafi powiedzieć czym jest życie. A jaki problem ma teolog?  Wie, że nic nie wie o Bogu. Ten przynajmniej wychodzi nie z wiary czy założenia, a z wiedzy. No oczywiście musi wierzyć, że Bóg istnieje czyli w tym momencie nie różni się od naukowca. Ale czy rzeczywiście musi wierzyć w Boga? Zajmując się religią nie różni się niczym w początkowej fazie swoich rozważań, w środku i na końcu też. Dlaczego tak jest?? Bo religię trochę odmiennie postrzega niż widzi ją plebs. Dla nas religia to system sformalizowanego wyznawania wiary, a dla teologa to nic innego jak specyficzna socjotechnika. Siedzi za biurkiem i kombinuje, wymyśla przeróżne rzeczy, symbole, obrzędy, sakramenty. Projektuje system pod bieżące potrzeby i oczekiwania gospodarki, polityki, obronności i potrzeby poszczególnych obywateli – intelektualne oraz te typowo plebejskie (chleb i igrzyska).  Z tego wszystkiego śmieją się niewierzący, ale ilu ich było na początku średniowiecza??. Teolog nie wyjaśnia zawiłości Trójcy Świętej, tym zajmują się jego następcy – Ojcowie Kościoła. Teolog obmyśla strategię, która pełni rolę niematerialnego, niewidzialnego  i nieuświadomionego dla wszystkich prócz teologa, kręgosłupa społecznego. Decyduje na ile religia ma być festiwalem obrzędów, a na ile zaawansowaną analizą ludzkiej psychiki i porządku w przyrodzie. Budując system musi wziąć pod uwagę wiele aspektów strukturalnych i czynnościowych, tak by dla każdego, nie człowieka przeciętnego, ale dla każdego człowieka religia była kompletnym, atrakcyjnym i spójnym zbiorem elementów i zbiorem sprzężeń zwrotnych –dodatnich i ujemnych. Dziś obserwujemy sekularyzację Europy nie z powodów, jakby chciały to widzieć niedobitki wierzących - kryzysu wiary. Powód jest boleśnie prozaiczny. Religia w wersji Katolicyzm w obecnych czasach stała się nieatrakcyjna. Ludzie teraz potrzebują innego widowiska, a to widowisko kontynuowane od prawie 1700 lat spowszedniało. Nie ma kryzysu wiary. Ludzie są gotowi na przyjęcie nowego, nowoczesnego kultu. Brakuje tylko teologa/naukowca, który taką religię skonstruuje, tak jak zrobiono to w Europie w początkowej fazie okrzepłego później chrześcijaństwa.
Robota teologa jest niedoceniana, bo nieznana. To oni, mam na myśli Prawdziwych Teologów, stworzyli systemy jednoczące ludzi pierwszych cywilizacji „Żyznego Półksiężyca”, konstruowali Judaizm, Islam, Katolicyzm. To prawdziwi ludzie Nauki przez duże N. To oni odkryli mechanizmy społeczne i podporządkowali sobie wszystkich. Przy ich dokonaniach naukowcy zajmujący się chemią, biologią, astronomią to jeszcze nierozwinięte społecznie dzieci. Bo jak porównać badanie gwiazdy neutronowej z badaniem mechanizmów, zależności, które jak zostaną odkryte i zastosowane sprawią, że ludzie jako zwierzęta myślące podporządkują się przywódcy, który niekoniecznie jest jakiś wybitny i staną się zwierzętami niemyślącymi. Trzeba jednak pamiętać, że teolodzy i pozostali naukowcy nie odkryli prawdy, i nie odkryją. Prawdę odkrył Jezus i podał ją w prostej formie, tyle, że nikt tego do końca nie może zrozumieć, ja też. Może z tego powodu nie rozumiemy, że nie był teologiem czy naukowcem. Pozostaje więc wiara, że miał rację.
(06.02.2020, 20:49)Teista napisał(a): [ -> ]Matematyk swoją misternie zbudowaną konstrukcję opiera na wierze w istnienie liczb, bo dowodu brak.
W przypadku takich obiektów jak ludzie, gwiazdy albo liczby zupełnie wystarczający jest dowód empiryczny. Widziałem liczby, więc istnieją. Istnienie liczb jest znacznie bardziej pewne, niż istnienie Teisty.
(07.02.2020, 09:44)ZaKotem napisał(a): [ -> ]Widziałem liczby, więc istnieją.
Sorry, ale jeśli widziałeś liczby (nie symbole na kartce, czy ekranie, które symbolizują liczby, ale liczby same w sobie i nie coś tam w jakiejś liczbie), to niektórzy mogą chcieć adres Twojego dilera.
(07.02.2020, 14:55)zefciu napisał(a): [ -> ]Sorry, ale jeśli widziałeś liczby (nie symbole na kartce, czy ekranie, które symbolizują liczby, ale liczby same w sobie i nie coś tam w jakiejś liczbie), to niektórzy mogą chcieć adres Twojego dilera.
No wiadomo, że "coś tam w jakiejś liczbie" na przykład pięć palców. I ta własność pięciu palców, że jest ich pięć, jest obiektywna. Nie widziałem też rzeki, w której by nie było wody, ale głupio by było mówić, że nigdy nie widziałem rzeki samej w sobie, a tylko wodę w kształcie rzeki.
(07.02.2020, 16:26)ZaKotem napisał(a): [ -> ]No wiadomo, że "coś tam w jakiejś liczbie" na przykład pięć palców. I ta własność pięciu palców, że jest ich pięć, jest obiektywna. Nie widziałem też rzeki, w której by nie było wody, ale głupio by było mówić, że nigdy nie widziałem rzeki samej w sobie, a tylko wodę w kształcie rzeki.
Analogia jest jednak niedoskonała. Rzeka z definicji jest ciekiem wodnym. Natomiast liczba 5 nigdzie w definicji nie ma, że musi składać się z palców. 5 palców w niczym nie przypomina kondensatora o pojemności 5μF. Pomijam już fakt, że nigdy chyba nie widziałeś, żeby ktoś miał ℵ₀ palców, albo i palców.
Cytat:Istnienie liczb jest znacznie bardziej pewne, niż istnienie Teisty.


Sorki, że może spartole, ale czy takim chyba dziwnym rozumowaniem nie można dochodzić również do wniosków, że sens twojego postu nie istnieje.

Pytam w pełni w pozytywnych emanacjach.

Jak Teista może nie istnieć.. nie czaję...
(07.02.2020, 16:31)zefciu napisał(a): [ -> ]
(07.02.2020, 16:26)ZaKotem napisał(a): [ -> ]No wiadomo, że "coś tam w jakiejś liczbie" na przykład pięć palców. I ta własność pięciu palców, że jest ich pięć, jest obiektywna. Nie widziałem też rzeki, w której by nie było wody, ale głupio by było mówić, że nigdy nie widziałem rzeki samej w sobie, a tylko wodę w kształcie rzeki.
Analogia jest jednak niedoskonała. Rzeka z definicji jest ciekiem wodnym. Natomiast liczba 5 nigdzie w definicji nie ma, że musi składać się z palców. 5 palców w niczym nie przypomina kondensatora o pojemności 5μF. Pomijam już fakt, że nigdy chyba nie widziałeś, żeby ktoś miał ℵ₀ palców, albo i palców.

No właśnie. Samej liczby nie można zobaczyć. Jeśli już coś widzimy to graficzny symbol, znak liczby, czyli cyfrę.
ZaKotem napisał(a):
Teista napisał(a):Matematyk swoją misternie zbudowaną konstrukcję opiera na wierze w istnienie liczb, bo dowodu brak.
W przypadku takich obiektów jak ludzie, gwiazdy albo liczby zupełnie wystarczający jest dowód empiryczny. Widziałem liczby, więc istnieją. Istnienie liczb jest znacznie bardziej pewne, niż istnienie Teisty.
Znałem takiego profesora, który na wykładach czasem wstawiał dygresje. Wtedy opowiadał o matematyce jak o poezji. Raz, przed świętami przeprowadził wykład na temat bożego narodzenia. Stał na środku i gadał. Powiedział wtedy, że istnienia liczb nie można udowodnić, możemy jedynie udowodnić istnienie oddziaływania pomiędzy liczbami. Zapamiętałem to.

Matematyka zajmuje się zagadnieniami  nie związanymi z empirią i równocześnie jako język fizyki  faktycznie jest odzwierciedleniem świata fizycznego. Z tego wychodzi, że konstrukcje matematyczne  nie powstają wyłącznie z kontemplacji odizolowanego rozumu ale również z potrzeby opisania zjawisk. I tak jest rzeczywiście bo wiele z tych konstrukcji zrodziła  inspiracja wywołana obserwacją świata fizycznego.  Z tych rozważań mamy przyziemne korzyści. Baba na placu potrafi bezbłędnie odliczyć 4 jabłka i wyznaczyć cenę na podstawie wagi i ceny za kilogram i jest w tym zakresie ponadprzeciętnie sprawna. Stosuje prosty mechanizm: wrażenia zmysłowe- analiza danych – spójny obraz. Dzięki temu na każdym straganie cena wyznaczana jest tak samo, a pomaga w tym znajomość oddziaływań jakie istnieją pomiędzy liczbami.
A działa to tak: Matematyczni realiści postulują istnienie obiektów. Wprowadzają twór sztuczny, wymyślony, który po czasie wydaje się być już naturalny, i na poziomie zdroworozsądkowym zaczyna istnieć. Na końcu, jeśli teoria działa -zgadza się z doświadczeniem, uznajemy twór. Dzięki temu baba na placu może policzyć jabłka. Na tym etapie zatrzymuje jednak swoje rozważania, bo jej celem zasadniczym nie jest analiza koncepcji matematycznych lecz zarabianie pieniędzy. Inni  wchodzą głębiej w temat i analizują naturę tych obiektów, a nawet mogą je zaobserwować. Nie dziwi mnie więc, że widziałeś liczby. Ktoś mi kiedyś powiedział, albo przeczytałem, nie pamiętam, że oglądanie liczb to nic nadzwyczajnego. Pomaga w tym psylocybina.
(27.01.2020, 00:55)neuroza napisał(a): [ -> ]Czy możliwa jest sytuacja, w której ktoś wierzy, ale nie wie że wierzy?
Czy możliwa jest sytuacja, w której ktoś nie wierzy, ale mylnie uważa że wierzy?

Czy można jednocześnie wierzyć i nie wierzyć?
Czy można ani wierzyć ani nie wierzyć?
Wydaje mi się, że na wszystkie pytania można odpowiedzieć twierdząco, chyba że uznamy, że wiara / niewiara musi być  świadomą deklaracją.