20.06.2022, 13:59
Nasz światopogląd zależy od tego, co uznajemy za prawdę. Ateista ma swój zestaw prawd o świecie, teista ma swój, ale wszyscy jesteśmy skazania na domysły. Czy Jezus to postać historyczna? Apostołowie widzieli cuda na własne oczy - prawda czy fałsz? Czy istnieje jakieś niebo/zaświaty? Musimy wybierać, a gdy już wybierzemy, powstaje spójny światopogląd. Można powiedzieć:
a) "To wszystko folklor i wymyślona religia"
b) "Nie rozumiem, jak to możliwe, ale ufam tradycji i świadkom tych zdarzeń"
c) "Coś jest na rzeczy, więc można się zastanowić"
Ten wątek jest dla chętnych poświęcić się tej trzeciej możliwości. Trzeba więc najpierw przyjąć, że coś jest na rzeczy. A więc choć w minimalnym stopniu dopuścić do siebie myśl, że być może Jezus chodził po świecie 2000 lat temu, apostołowie istnieli i widzieli coś, co ich przekonało, a opowieści o niebie może kryją ziarno prawdy.
Jeżeli któraś z tych rzeczy jest prawdziwa, a może wszystkie, to dlaczego jest to takie nieuchwytne? Nauka i technika mocno się rozwinęły, a my ciągle nie mamy pewności, czy coś się stało ani co się stało. I tu do głowy przychodzi mi myśl: "A może to wszystko nas przerasta?". To znaczy:
- cuda przedstawione w Ewangelii nadal są poza naszym zasięgiem
- zmartwychwstanie nadal nam się nie mieści w głowie
- przedstawiony tam system moralny nadal nas wyprzedza
- opowieści o lepszym świecie nadal są niezrozumiałe
A jeżeli nas to przerasta, to co można myśleć?
a) "Wypieram to, to niemożliwe, nic się nie stało"
b) "To nadprzyrodzone, to niemożliwe, a jednak się stało"
c) "Jeżeli coś się działo, to musi być wytłumaczalne"
Weźmy pod lupę naukę wygłoszoną przez Jezusa. Znamy ją od lat i tak nam spowszedniała, że nie wydaje się czymś niezwykłym. Ale jednak jest niezwykła, to znaczy różni się swoją "łagodnością" od tego, co znamy z życia. Można pomyśleć, że jest dziecinnie naiwna, ale można też dostrzec, że jest logiczna, chociaż trudno ją stosować w świecie, w którym decyduje siła i cwaniactwo. Ale siła, przymus, oszukiwanie, kombinowanie - to nie są cechy, które nam się podobają. A więc jednak nauka przekazana przez Jezusa jest sensowna i to raczej my jesteśmy słabi, że podporządkowaliśmy się sile i cwaniactwu.
Kiedy dopuścimy do siebie myśl, że system moralny przedstawiony przez Jezusa nas przerasta, można zapytać: "Skąd się wziął?"
a) "To filozofia utopijna stworzona przez starożytnych myślicieli"
b) "To nauka natchniona przez Boga"
c) "Ta nauka istnieje i nie wzięła się znikąd"
Należałoby chyba przyjąć, że nauka moralna Jezusa to nie tylko teoria, ale coś, co można zastosować w praktyce. Jezus opowiada o tzw. królestwie/królestwie niebieskim i wydaje się, że to miejsce rządzi się właśnie takimi prawami, o jakich opowiada. Dostajemy więc wskazówki, jak zrealizować coś podobnego. A może chodzi o to, że to co osiągniemy wprowadzając takie zasady w życie, to będzie właśnie to królestwo/niebo?
a) "W przyszłości ludzkość się rozwinie, ale to żadne niebo"
b) "Niebo to niebo, a ziemia to ziemia - nie mieszajmy tego"
c) "Skąd Jezus wiedziałby o tym, co stanie się w przyszłości?"
Musiałaby istnieć możliwość zaglądania w przyszłość. A to już jakieś science fiction. Co prawda, teorie Einsteina mówią nam, że czas nie jest czymś niezmiennym, tylko względnym, ale to za mało. Ale czy wiemy już wszystko? Wciąż pozostają otwarte naukowe pytania i w sumie wciąż nie wiemy, czym jest świat, mimo że poznaliśmy dobrze różne jego składniki. Opowieści i proroctwa Jezusa o tym, że nastąpi koniec pewnej ery (bardziej znany jako tzw. "koniec świata"), to nie odosobnione przypadki. Prorocy i proroctwa to dość powszechne elementy Starego Testamentu. A być może wszystko w ST i NT ma oparcie na tym motywie. A czy nie sama koncepcja Boga ma związek z prorokowaniem, czyli uprzedzaniem przyszłości?
Wymienię tylko kilka przykładów:
- Bóg mówi Mojżeszowi, gdzie ma iść i gdzie jego lud będzie mieszkał
- istoty nazwane aniołami (greckie angelos znaczy zwiastun) zjawiają się u Maryi i zapowiadają narodziny Jezusa
- Jezus przy spotkaniach z ludźmi z góry zna ich imiona i wie czy są mu przychylni, czy nie ("co kryje się w ich sercach")
- z góry wie o swojej śmierci i ją zapowiada
- wie o zaparciu się Piotra i szczegółach temu towarzyszących (słynne trzykrotne pianie koguta)
- i sztandarowa opowieść o końcu ery i lepszym przyszłym świecie, który później nastąpi
Stephen Hawking urządził kiedyś przyjęcie dla podróżników w czasie. W wyznaczonym miejscu i dniu czekał, aż ktoś się zjawi. Oczywiście, nikt nie przyszedł, co uczony uznał za dowód, że podróże w czasie są niemożliwe. W każdym razie przez chwilę dopuścił taką możliwość, ale szybko ją odrzucił z braku dowodów. Albo nawet był to żart na potrzeby programu telewizyjnego. A jeżeli najciemniej jest pod latarnią? Może to nie SF i może takie podróże nie tylko są możliwe, ale mamy dowody tuż przed nosem, ale nas to przerasta? No i w końcu byłoby wiadomo, dlaczego nas przerasta (bo po prostu wyprzedza w rozwoju o lata) i dlaczego prawda jest nieuchwytna (bo ewentualne naukowe wyjaśnienie jest w tym momencie nieprzewidziane przez żadne teorie).
Inny przykład w duchu tej koncepcji. W ewangelii jest Jezus, a w tle Ojciec:
Cyt. "Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego. Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni."
"Nie mówiłem bowiem sam od siebie, ale Ten, który Mnie posłał, Ojciec, On Mi nakazał, co mam powiedzieć i oznajmić."
"Rzekł do Niego Filip: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy. Odpowiedział mu Jezus: Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: Pokaż nam Ojca? Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie?"
Ojciec jest kreatorem słów i działań Jezusa. A gdyby przetłumaczyć: "Ja jestem Ojcem, a Ojciec Mną", to mielibyśmy motyw "zapętlenia". Jak w "Powrocie do przyszłości" Marty przebywa w różnych latach, tak Jezus przebywa i w "niebie" i na ziemi, które są w różnych latach? Jest także instruowany przez starszego samego siebie, co się wydarzy i co ma robić??? Czy autorzy ewangelii świadomie ujęli w niej coś w rodzaju motywu podróży w czasie? Czy to tylko bajka, czy nieuchwytna prawda, do której zrozumienia nie dorośliśmy?
a) "To wszystko folklor i wymyślona religia"
b) "Nie rozumiem, jak to możliwe, ale ufam tradycji i świadkom tych zdarzeń"
c) "Coś jest na rzeczy, więc można się zastanowić"
Ten wątek jest dla chętnych poświęcić się tej trzeciej możliwości. Trzeba więc najpierw przyjąć, że coś jest na rzeczy. A więc choć w minimalnym stopniu dopuścić do siebie myśl, że być może Jezus chodził po świecie 2000 lat temu, apostołowie istnieli i widzieli coś, co ich przekonało, a opowieści o niebie może kryją ziarno prawdy.
Jeżeli któraś z tych rzeczy jest prawdziwa, a może wszystkie, to dlaczego jest to takie nieuchwytne? Nauka i technika mocno się rozwinęły, a my ciągle nie mamy pewności, czy coś się stało ani co się stało. I tu do głowy przychodzi mi myśl: "A może to wszystko nas przerasta?". To znaczy:
- cuda przedstawione w Ewangelii nadal są poza naszym zasięgiem
- zmartwychwstanie nadal nam się nie mieści w głowie
- przedstawiony tam system moralny nadal nas wyprzedza
- opowieści o lepszym świecie nadal są niezrozumiałe
A jeżeli nas to przerasta, to co można myśleć?
a) "Wypieram to, to niemożliwe, nic się nie stało"
b) "To nadprzyrodzone, to niemożliwe, a jednak się stało"
c) "Jeżeli coś się działo, to musi być wytłumaczalne"
Weźmy pod lupę naukę wygłoszoną przez Jezusa. Znamy ją od lat i tak nam spowszedniała, że nie wydaje się czymś niezwykłym. Ale jednak jest niezwykła, to znaczy różni się swoją "łagodnością" od tego, co znamy z życia. Można pomyśleć, że jest dziecinnie naiwna, ale można też dostrzec, że jest logiczna, chociaż trudno ją stosować w świecie, w którym decyduje siła i cwaniactwo. Ale siła, przymus, oszukiwanie, kombinowanie - to nie są cechy, które nam się podobają. A więc jednak nauka przekazana przez Jezusa jest sensowna i to raczej my jesteśmy słabi, że podporządkowaliśmy się sile i cwaniactwu.
Kiedy dopuścimy do siebie myśl, że system moralny przedstawiony przez Jezusa nas przerasta, można zapytać: "Skąd się wziął?"
a) "To filozofia utopijna stworzona przez starożytnych myślicieli"
b) "To nauka natchniona przez Boga"
c) "Ta nauka istnieje i nie wzięła się znikąd"
Należałoby chyba przyjąć, że nauka moralna Jezusa to nie tylko teoria, ale coś, co można zastosować w praktyce. Jezus opowiada o tzw. królestwie/królestwie niebieskim i wydaje się, że to miejsce rządzi się właśnie takimi prawami, o jakich opowiada. Dostajemy więc wskazówki, jak zrealizować coś podobnego. A może chodzi o to, że to co osiągniemy wprowadzając takie zasady w życie, to będzie właśnie to królestwo/niebo?
a) "W przyszłości ludzkość się rozwinie, ale to żadne niebo"
b) "Niebo to niebo, a ziemia to ziemia - nie mieszajmy tego"
c) "Skąd Jezus wiedziałby o tym, co stanie się w przyszłości?"
Musiałaby istnieć możliwość zaglądania w przyszłość. A to już jakieś science fiction. Co prawda, teorie Einsteina mówią nam, że czas nie jest czymś niezmiennym, tylko względnym, ale to za mało. Ale czy wiemy już wszystko? Wciąż pozostają otwarte naukowe pytania i w sumie wciąż nie wiemy, czym jest świat, mimo że poznaliśmy dobrze różne jego składniki. Opowieści i proroctwa Jezusa o tym, że nastąpi koniec pewnej ery (bardziej znany jako tzw. "koniec świata"), to nie odosobnione przypadki. Prorocy i proroctwa to dość powszechne elementy Starego Testamentu. A być może wszystko w ST i NT ma oparcie na tym motywie. A czy nie sama koncepcja Boga ma związek z prorokowaniem, czyli uprzedzaniem przyszłości?
Wymienię tylko kilka przykładów:
- Bóg mówi Mojżeszowi, gdzie ma iść i gdzie jego lud będzie mieszkał
- istoty nazwane aniołami (greckie angelos znaczy zwiastun) zjawiają się u Maryi i zapowiadają narodziny Jezusa
- Jezus przy spotkaniach z ludźmi z góry zna ich imiona i wie czy są mu przychylni, czy nie ("co kryje się w ich sercach")
- z góry wie o swojej śmierci i ją zapowiada
- wie o zaparciu się Piotra i szczegółach temu towarzyszących (słynne trzykrotne pianie koguta)
- i sztandarowa opowieść o końcu ery i lepszym przyszłym świecie, który później nastąpi
Stephen Hawking urządził kiedyś przyjęcie dla podróżników w czasie. W wyznaczonym miejscu i dniu czekał, aż ktoś się zjawi. Oczywiście, nikt nie przyszedł, co uczony uznał za dowód, że podróże w czasie są niemożliwe. W każdym razie przez chwilę dopuścił taką możliwość, ale szybko ją odrzucił z braku dowodów. Albo nawet był to żart na potrzeby programu telewizyjnego. A jeżeli najciemniej jest pod latarnią? Może to nie SF i może takie podróże nie tylko są możliwe, ale mamy dowody tuż przed nosem, ale nas to przerasta? No i w końcu byłoby wiadomo, dlaczego nas przerasta (bo po prostu wyprzedza w rozwoju o lata) i dlaczego prawda jest nieuchwytna (bo ewentualne naukowe wyjaśnienie jest w tym momencie nieprzewidziane przez żadne teorie).
Inny przykład w duchu tej koncepcji. W ewangelii jest Jezus, a w tle Ojciec:
Cyt. "Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego. Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni."
"Nie mówiłem bowiem sam od siebie, ale Ten, który Mnie posłał, Ojciec, On Mi nakazał, co mam powiedzieć i oznajmić."
"Rzekł do Niego Filip: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy. Odpowiedział mu Jezus: Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: Pokaż nam Ojca? Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie?"
Ojciec jest kreatorem słów i działań Jezusa. A gdyby przetłumaczyć: "Ja jestem Ojcem, a Ojciec Mną", to mielibyśmy motyw "zapętlenia". Jak w "Powrocie do przyszłości" Marty przebywa w różnych latach, tak Jezus przebywa i w "niebie" i na ziemi, które są w różnych latach? Jest także instruowany przez starszego samego siebie, co się wydarzy i co ma robić??? Czy autorzy ewangelii świadomie ujęli w niej coś w rodzaju motywu podróży w czasie? Czy to tylko bajka, czy nieuchwytna prawda, do której zrozumienia nie dorośliśmy?
sprzeciw wobec homofobii.