Forum Ateista.pl
Dialekty polonijne [oddzielony ze „Słodycze”] - Wersja do druku

+- Forum Ateista.pl (https://ateista.pl)
+-- Dział: Nauka (https://ateista.pl/forumdisplay.php?fid=5)
+--- Dział: Nauki o czlowieku i związane z człowiekiem (https://ateista.pl/forumdisplay.php?fid=21)
+--- Wątek: Dialekty polonijne [oddzielony ze „Słodycze”] (/showthread.php?tid=14710)

Strony: 1 2 3 4


RE: Dialekty polonijne [oddzielony ze „Słodycze”] - Sofeicz - 31.07.2020

Znalazłem coś takiego - słownik polonijny (wersja USA)

https://slownikpolonijny.com/


RE: Dialekty polonijne [oddzielony ze „Słodycze”] - bert04 - 31.07.2020

kmat napisał(a): Byli do niedawna ci Bułgarzy, ale poszli w ciul. Teraz to tylko taka jebnięta Angielka kłóci się z chłopem, ale to raz na miesiąc. No i gość piętro wyżej jak dupczy swoją babę to w skali Richtera można to liczyć, a ona jęczy jak aktorka porno, ale ja w pokoju prawie cały czas na słuchawkach siedzę.

No dobrze, być może akurat masz najlepszy możliwy układ w tej konstelacji (mieszkanie zbiorowe). Są przecież ludzie, którzy mają wynajęte mieszkanie własne albo nawet wykupione własnościowe, a sąsiedzi żyć nie dają. Ba, nawet mając własny dom z ogródkiem dookoła zdarza się, że sąsiad życie zatruwa. Ty masz tu w miarę dobrze.

ALE

Największą zaletą jest to, że nie jesteś uwiązany i w razie co mógłbyś zapewne szybko się zwinąć lub zmienić pracę. Największą wadą jest to samo, czyli nie da się w takim środowisku zapuścić korzeni. I pamiętaj, że latek nikt nie wróci, dlatego warto wyznaczyć sobie w miarę rozsądną granicę, do kiedy chcesz w ten sposób bytować. Osobna kwestia jest taka, czy mieszkasz w ten sposób, bo a) Ciebie na więcej nie stać, czy też b) odkładasz na boku, czy też c) w jakiś inny sposób inwestujesz w siebie. Po to, żeby w końcu "otrzeć się" o tę klasę średnią, do której chyba docelowo dążysz. Obawiam się, że tak przy a) jak i b) możesz tego celu nigdy nie osiągnąć. No bo kto przyjmie na posadę, powiedzmy, kierownika oddziału kogoś, którego głównym atutem jest tanie mieszkanie i ewentualnie oszczędności na boku? Dlatego po pierwsze primo, inwestuj w siebie, jak już w miejsce życia nie inwestujesz.

I jeszcze jedno. Jak zaprosisz jakąś poznaną dziewczynę, to nie każda będzie gotowa odczuć romantykę w takich warunkach. No chyba że ja się nie znam a ty już wypróbowałeś ten wariant empirycznie. Ale na moje wyczucie ograniczasz tym samym Swoje spektrum możliwości. Oczywiście idealnie byłoby znaleźć partnerkę w podobnych "niestałych" warunkach, wtedy oboje przeskakujecie od razu na wyższy wspólny poziom. No i dwa zarobki, nawet niestałe, to jednak lepsza stabilizacja. Pod warunkiem oczywiście, że związek trwały.


RE: Dialekty polonijne [oddzielony ze „Słodycze”] - Fanuel - 31.07.2020

znaLezczyni napisał(a): Żyć jak się chce można na każdym etapie życia, oczywiście jeśli ma się realistyczne oczekiwania, jest się w miarę pracowitym i nie ma się pecha w postaci np. niepełnosprawności własnej czy kogoś z najbliższej rodziny.

Mnie się wydaje, że nie można żyć jak się chce, na wielu etapach życia, żyje się tylko tak jak można. Owszem można mieć jakiś surogat marzeń czy przedmiotów spełniających okreslone funkcje, ale co innego, żyć na swoim i pracować na siebie a co innego żyć na czynszach i pracować na czynszownika.

Cytat: Odkładania życia na później, kiedy już się dorobię, jest marnowaniem życia.

No ale odkłada się jedynie niektóre przyjemności, nie całe życie jako takie. Marnuje się więc czas, który byłby przeznaczony na coś przyjemnego, lub o wysokich kosztach.


Cytat: "Przetrwalnik"? Chyba w jakichś ekstremalnych sytuacjach, kiedy komuś się życie poplątało bardzo i został np. bezdomny.


Albo sobie ascezuje, aby po okresie wyrzeczeń zrobić sobie w życiu karnawał.

Cytat: Po co przeskakiwać poziomy w sposób rewolucyjny?

Choćby po to, aby nakłady czasu, wysiłku i pieniędzy dawały szybciej większy zwrot. Jeżeli celem jest wejście na setne pietro budynku, to oczywiście, można iść po schodach. Ale można też odłożyć kasę i wynająć dźwig, który nas zaniesie w odpowiednie miejsce. Fakt, to kosztuje i nieco trwa, ale znajdziesz się na miejscu wielokroć szybciej i się mniej zużyjesz.

Cytat:Rozsądna oszczędność, odkładanie (w miarę możliwości) kilku groszy co miesiąc na jakiś cel to bardzo dobre nawyki. Ciułanie kasy, żeby pożyć za kilka lat, to moim zdaniem zły pomysł. Po pierwsze, można tego nie dożyć. Po drugie, można być już wtedy za bardzo zmęczonym/ wypaczonym itp. itd., żeby takie życie cieszyło.

Owszem to są dobre nawyki, jednak kilka lat intensywnej pracy i oszczędnego życia daje możliwości większe niż
życie na wyższym standardzie, a poziom zużycia organizmu podobny.

Cytat:Pewnie człowiekowi takiemu jak ty to wystarcza. Pewnie nie jesteś jedyny taki.
Z mojego osobistego doświadczenia wynika coś innego: człowiek (taki jak ja i ci, których gdzieś tam spotykam) potrzebuje domu, nie miejsca do mieszkania. Dom to nie tylko miejsce gdzie się śpi, je, robi kupę i myje. Dom to teren prywatny, osobiste miejsce. Nawet jeśli to wynajmowane maleńkie mieszkanko.

Dom jest potrzebny jedynie jako miejsce prywatności. Mnie na ten przykład wystarcza kąt do spania i łazienka z kluczem oraz cisza. Jak są spełnione owe wymogi to mam dom.


Cytat:Więcej kasy, ale jeśli kogoś nie stać na prywatny wynajem, może złożyć podanie w councilu o flat, bo samotnie domu nie dostanie. Councilowskie czynsze są trochę niższe, poza tym jeśli się pracuje i ma problem z zapłaceniem rachunków i opłaceniem podstawowych potrzeb, można się ubiegać o Working Tax Credit i Housing Benefit.
Oczywiście, to kwestia priorytetów. Jedni wolą prywatną przestrzeń, inni obcych, z którymi można pogadać. Zastanawiam się tylko, czy jest jakaś (czasowa? wiekowa?) granica, po przekroczeniu której już na pewno ma się dość braku domu.

Granica i owszem jest, ale siedzi ona w pojęciu organizacji życia. Da się fajnie żyć na walizkach a zarabianie kasy pozwala na niezależność większą niż sama organizacja przestrzeni do mieszkania.


Cytat:Nie każdego będzie stać na kupno domu czy mieszkania.

I to nie jest żaden problem. Jak się dba tak się ma.

Cytat: Nie ma nic złego w wynajmowaniu, przy czym powinno istnieć budownictwo socjalne w Polsce, oferujące niewielkie mieszkania na wynajem dla osób o niskich dochodach. Mieszkań tych nie powinno się kupować.


Mam pod nosem widok co się dzieje jak się "usocjalnia" tanie mieszkania. Otóż lokatorzy, którzy mają śmieszne czynsze, mają na nie totalnie wyjebane, podobnie jak na opłaty za śmieci np. Budynki, które były w mocno średnim stanie technicznym są w tej chwili w stanie nieco przed zgruzowaniem a okolica wygląda jak poligon Armii Czerwonej po symulowanym ataku z powietrza na miejskie śmietnisko. Żeby było śmieszniej lokatorzy zgłaszali stan do jakiego doprowadzili budynki do programu "Nasz Nowy Dom" jednak krótki risercz twórców programu doprowadził do zostawienia syfu tak jak jest. Mnie dość długo zajęło zrozumienie dlaczego to tak wygląda, czemu ludzie zamiast stworzyć sobie dom, żyją jak zwierzęta, ale już wiem. Otóż nigdy się nie wysilili aby coś zdobyć, a to co mają jest po prostu efektem dostania za bezdurno. No i jak się zniszczy to dostaną nowe, bo tak. Łątwo przyszło, łatwo pójdzie... Jestem przeciwnikiem rozdawania ludziom "biednym" czegokolwiek. Jeżeli ktoś jest zdrowy niech sobie zapracuje.


Cytat:Znam z Polski kilka rodzin, które budowały domy. Oczywiście, dom w Polsce musi być wielki. Co najmniej dwa poziomy, milion metrów kwadratowych, balkony, drewniane podłogi itp. Życie tych rodzin wyglądało tak, że mężczyzna przez kilkanaście lat był zagranicą, odwiedzając rodzinę co któryś weekend i posyłając pieniądze. Rodzina zaś zaciskała pasa, oszczędzając na dom. Po kilku(nastu) latach powstawał dom wielki jak stodoła, rodzina była pęknięta (nie da się inaczej, jeśli latami para mieszka osobno), dzieci podrosły i zaczęły się usamodzielniać/ wyprowadzać i taka obca sobie para zostawała w dużym, pustym domu. Ale mieli dwieście metrów kwadratowych, włoskie płytki i drewniane podłogi.

No tak się okazuje status społeczny w Polsce, taka tradycja. Może to i głupie i nieekonomiczne, ale już ludzie od tego odchodzą.

Cytat:A mogli mieszkać w niewielkim mieszkaniu, razem spędzać dzień po dniu, wyjeżdżać z dziećmi na wakacje i wycieczki.

No mogli. Strzelam jednak, że byliby już po rozwodzie, bo jak się na towarzysza życia wybiera kogoś, kogo się nie zna i nie rozumie to to tylko szybciej by wyszło na jaw.

Cytat:
Gawain napisał(a):No niektórzy są w stanie srać do wiadra całe życie, folgować swoim zachciankom i mieszkać w melinie. Tyle tylko, że to po prostu patologiczny stan, w którym liczy się jedynie natychmiastowe zaspokajanie potrzeb. Ot, zwierzęta po prostu.


Jak zwykle nie przesadzasz, nie generalizujesz i nie obrażasz.
[/quote]

Nie przesadzam, bo takie widoczki się zdażają i to dość często. Jak po wojnie zostawały puste centra miasteczek, to władze lokowały tam przypadkowych ludzi bez domów. Często straszliwą hołotę i do dzisiaj są enklawy, które unaoczniają, że przez kilka pokoleń jedyne co się zmienia to kartki w kalendarzu. W miejscowościach bardziej atrakcyjnych, z drogimi gruntami to zanika, ale są całe maisteczka powiatowe czy gminne, które nie kojarzą się z niczym innym jak tylko z wszechobecną patologią i obskurnością. W dużych miastach też bywają całe osiedla, słynne nieraz na cały kraj.

bert04 napisał(a): No bo kto przyjmie na posadę, powiedzmy, kierownika oddziału kogoś, którego głównym atutem jest tanie mieszkanie i ewentualnie oszczędności na boku? Dlatego po pierwsze primo, inwestuj w siebie, jak już w miejsce życia nie inwestujesz.

Ej no, hola hola. Piszesz o dwóch trybach inwestowania: w siebie i w lokum. A jest przecież trzeci tryb: inwestowanie w przyszłość, zarobiony hajs winien pracować sam na siebie. Kilka dobrych inwestycji i kilka miesięcy czy lat pracy jest się do przodu a zużycie organizmu niewiele większe. Z tym, że tutaj trzeba byłoby poczynić inwestycje w siebie i się nieco rozeznawać w możliwościach jakie daje technologia np. Dziwi mnie to, ze mało kto się tym zajmuje.