Forum Ateista.pl
ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Wersja do druku

+- Forum Ateista.pl (https://ateista.pl)
+-- Dział: Filozofia i światopogląd (https://ateista.pl/forumdisplay.php?fid=3)
+--- Dział: Pozostałe zagadnienia filozoficzne i światopoglądowe (https://ateista.pl/forumdisplay.php?fid=10)
+--- Wątek: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją (/showthread.php?tid=15025)

Strony: 1 2 3 4 5 6


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Rodica - 08.12.2022

bert04:
Pisałam o ludziach, którzy nie szanują uczuć innych.
Uważaja się za mądrzejszych i mających prawo wchodzić w czyjąs przestrzeń ze swoimi uwagami, komentarzami i ocenami, skądś się bierze to przekonanie, żę są lepsi a ja gorsza, bo jestem uczuciowa. Gardzą tym, pewnie. Uważają za słabość.
Anielskie setki, nie wiem kogo masz na myśli ale ja bardzo szanuje prostych ludzi, z którymi można się dogadać bez zbędnego wysiłku intelektualnego. Nie wiem czy na przyklat kombat ratownik to sebek.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - geranium - 08.12.2022

geranium napisał(a):Myślę, że Rodica opowiada o swoich doświadczeniach w realu.



RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Rodica - 09.12.2022

Piszę o ludziach, którzy nazywają się intelektualistami, a nimi nie są. Intelektualiści to ludzie kultury i powinni potrafić rozmawiać z każdym lub ich kulturalnie ignorować jesli nie pasują do ich poziomu.
Jesli ktoś się wywyższa, bo przeczytał parę książek i czuje się uprawniony do gardzenia innymi, to ma problem z samooceną i czuje się bardzo niepewnie w swojej roli.

A jak ktoś mi bezpodstawnie zarzuca ordynarny antyinelektualizm, czyli niemal zwierzęcy brak mózgu
albo wrzuca wszystkich do wora z sebkami albo mówi, że ktoś ma za duże cyce to nie wiem co to jest.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Osiris - 09.12.2022

Rodica napisał(a): Piszę o ludziach, którzy nazywają się intelektualistami, a nimi nie są. Intelektualiści to ludzie kultury i powinni potrafić rozmawiać z każdym lub ich kulturalnie ignorować jesli nie pasują do ich poziomu.
Niekoniecznie, taki Izaak Newton zachowywał się czasem jak dupek i trudno zarzucić mu kulturalność w stosunku do chociażby niektórych kolegów po fachu ale nie można go nie nazwać intelektualistą.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - geranium - 09.12.2022

Rodica napisał(a): Piszę o ludziach, którzy nazywają się intelektualistami, a nimi nie są. Intelektualiści to ludzie kultury i powinni potrafić rozmawiać z każdym lub ich kulturalnie ignorować jesli nie pasują do ich poziomu.
Jesli ktoś się wywyższa, bo przeczytał parę książek i czuje się uprawniony do gardzenia innymi, to ma problem z samooceną i czuje się bardzo niepewnie w swojej roli.

A jak ktoś mi bezpodstawnie zarzuca ordynarny antyinelektualizm, czyli niemal zwierzęcy brak mózgu
albo wrzuca wszystkich do wora z sebkami albo mówi, że ktoś ma za duże cyce to nie wiem co to jest.
Krótko: nie pomogą  doktoraty kiedy człowiek  chamowaty Nieśmiały Duży uśmiech

Nie pomogą doktoraty  kiedy człowiek chamowaty.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Hill - 09.12.2022

Rodica napisał(a): Piszę o ludziach, którzy nazywają się intelektualistami, a nimi nie są. Intelektualiści to ludzie kultury i powinni potrafić rozmawiać z każdym lub ich kulturalnie ignorować jesli nie pasują do ich poziomu.


Do tego pewnie potrzebna jest jeszcze inteligencja emocjonalna, a różnie z nią bywa u ludzi.



Mnie u intelektualistów najbardziej zraził brak uczciwości intelektualnej w rozmowach, szczególnie to odczułam pisząc na forum katolickim. Nie miałam żadnych pretensji do przeciętnych/prostych katolików, którzy coś tam sobie gadali trzy po trzy, bo od takich nie ma się dużych oczekiwań. Ale poczułam się zawiedziona rozmowami z apologetami, którzy wykazywali uczciwość w rozmowach tam, gdzie to wygodne i zgodne z nauczaniem KK, a tam gdzie niewygodne, lub argumentów brak, pojawiała się agresja i odwracanie kota ogonem. Jako, że sama staram się być raczej zdystansowana i rzadko kiedy daję się sprowokować, to ich wkurzało jeszcze bardziej, spotkałam się z dużą wredotą i chamstwem. Zawód czułam tym większy, że zachowują się tak ludzie deklarujący się jako wierzący, więc tutaj znowu oczekiwania były większe, bo takie deklaracje powinny pociągać za sobą konkretne zachowania. Powiem szczerze, że nikt mnie tak mocno nie zraził do KK, jak intelektualiści/apologeci katoliccy.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Hill - 09.12.2022

Rodica napisał(a): Jesli ktoś się wywyższa, bo przeczytał parę książek i czuje się uprawniony do gardzenia innymi, to ma problem z samooceną i czuje się bardzo niepewnie w swojej roli.


Coś w tym jest, widać to często w rozmowach na różnych portalach społecznościowych, że ludzie lubią wykorzystywać swoją przewagę intelektualną, poziom wiedzy, po to, żeby połechtać swoje ego i dowartościować się. Osobiście bardzo cenię ludzi, którzy mając dużą wiedzę i inteligencję, potrafią być jednocześnie pokorni i dojrzali w rozmowach, rozmawiają ze spokojem, bez wysokiego mniemania o sobie. To dużo mówi o charakterze takiej osoby.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Sofeicz - 09.12.2022

Hill napisał(a): Osobiście bardzo cenię ludzi, którzy mając dużą wiedzę i inteligencję, potrafią być jednocześnie pokorni i dojrzali w rozmowach,
rozmawiają ze spokojem, bez wysokiego mniemania o sobie.
To dużo mówi o charakterze takiej osoby.

Trzymamy cię za słowo.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - geranium - 09.12.2022

Hill napisał(a):
Rodica napisał(a): Piszę o ludziach, którzy nazywają się intelektualistami, a nimi nie są. Intelektualiści to ludzie kultury i powinni potrafić rozmawiać z każdym lub ich kulturalnie ignorować jesli nie pasują do ich poziomu.


Do tego pewnie potrzebna jest jeszcze inteligencja emocjonalna, a różnie z nią bywa u ludzi.



Mnie u intelektualistów najbardziej zraził brak uczciwości intelektualnej w rozmowach, szczególnie to odczułam pisząc na forum katolickim. Nie miałam żadnych pretensji do przeciętnych/prostych katolików, którzy coś tam sobie gadali trzy po trzy, bo od takich nie ma się dużych oczekiwań. Ale poczułam się zawiedziona rozmowami z apologetami, którzy wykazywali uczciwość w rozmowach tam, gdzie to wygodne i zgodne z nauczaniem KK, a tam gdzie niewygodne, lub argumentów brak, pojawiała się agresja i odwracanie kota ogonem. Jako, że sama staram się być raczej zdystansowana i rzadko kiedy daję się sprowokować, to ich wkurzało jeszcze bardziej, spotkałam się z dużą wredotą i chamstwem. Zawód czułam tym większy, że zachowują się tak ludzie deklarujący się jako wierzący, więc tutaj znowu oczekiwania były większe, bo takie deklaracje powinny pociągać za sobą konkretne zachowania. Powiem szczerze, że nikt mnie tak mocno nie zraził do KK, jak intelektualiści/apologeci katoliccy.
Myślę, ze szczególnym przypadkiem był  pewien apologeta z forum wuja zbója.  Mnie też  bardzo zrazili. Od wuja jednak ciagle czegoś oczekuję.  Myślę,że  jest troche mądrzejaszy intelektualnie i emocjonalnie. 
Nawet go chyba kocham. Nieśmiały Zdezorientowany


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Hill - 09.12.2022

Sofeicz napisał(a): Trzymamy cię za słowo.


ale nie powiedziałam, że to cenienie jakoś szczególnie okazuję  Język  Duży uśmiech



geranium napisał(a): Myślę, ze szczególnym przypadkiem był  pewien apologeta z forum wuja zbója.  Mnie też  bardzo zrazili.


To może taki, który jest chyba na każdym forum chrześcijańskim, gdzie by nie zajrzeć, wszędzie on Duży uśmiech


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Rodica - 09.12.2022

Osiris:
Cytat:Niekoniecznie, taki Izaak Newton zachowywał się czasem jak dupek i trudno zarzucić mu kulturalność w stosunku do chociażby niektórych kolegów po fachu ale nie można go nie nazwać intelektualistą.
Byl wybitnym naukowcem, autorytetem w swojej dziedzinie. Jego wiedza była niepodważalna. A jak ktoś nie jest wybitnym naukowcem, a ma aspiracje być opiniotwórczy, to powinien stać po stronie prawdy i sprawiedliwości i posIadać gruntowną wiedzę w tematach w których się wypowiada.
Stronniczość, tolerowanie chamstwa, czyli jego promowanie mu nie przystoi.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - bert04 - 09.12.2022

Hill napisał(a): To może taki, który jest chyba na każdym forum chrześcijańskim, gdzie by nie zajrzeć, wszędzie on Duży uśmiech

[Obrazek: cover4.jpg]


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - żeniec - 12.12.2022

Rodica napisał(a): Intelektualiści to ludzie kultury i powinni potrafić rozmawiać z każdym
Jedno nie musi iść w parze z drugim. Świat jest pełen intelektualistów buców.

Rodica napisał(a): lub ich kulturalnie ignorować jesli nie pasują do ich poziomu.
Czasami człowiek musi, bo inaczej się udusi. Pewnych postaw i pisanych głupot po prostu nie można zostawić bez komentarza.

Rodica napisał(a): Jesli ktoś się wywyższa, bo przeczytał parę książek i czuje się uprawniony do gardzenia innymi, to ma problem z samooceną i czuje się bardzo niepewnie w swojej roli.
A to jakaś projekcja z dupy.

Rodica napisał(a): A jak ktoś mi bezpodstawnie zarzuca ordynarny antyinelektualizm
Bezpodstawnie Wywracanie oczami
Rodica napisał(a): Litek:
Cytat:Im dalej tym więcej wymyśla się absurdów. Może jestem a może mnie nie ma ? Albo wydaje mi się że jestem. Co za błyskotliwość . Jaka mądrość przebija z tych wywodów . Niektórzy się fascynują tego typu bzdurami.
No właśnie żadna, ale tacy ludzie chcą uchodzić za mądrych. Dywagują i rozkladają na części sprawy oczywiste dla każdego, kto ma trochę inteligencji.
Rodica napisał(a): Jak człowiek nie wie, że istnieje to już dawno stracił kontakt z rzeczywistością, pogrążył się w malignie, jak alkoholik czy chory psychicznie. Rozumiem, że intelekt jest po to, żeby się nim bawić, ale gdzieś musi być granica. Niektórzy są uzależnieni od zagwózdek i tak jak inni uzależnieni, powoli zaliczają coraz niższe dolki.
Napisałaś to, czy nie napisałaś? No to nie bezpodstawnie.

Rodica napisał(a): czyli niemal zwierzęcy brak mózgu
Ktoś tu coś takiego napisał?

Rodica napisał(a): albo wrzuca wszystkich do wora z sebkami albo mówi, że ktoś ma za duże cyce to nie wiem co to jest.
J.w.

Rodica napisał(a): Nie lubię ludzi myślących głównie intelektem
Da się myśleć inaczej? W ten sposób nikogo się nie lubi, co się zresztą zgadza z obserwacjami...

Rodica napisał(a): Wszysxy ludzie postrzegają pewne obiektywne rzeczy tak samo, kolor biały jako biały, drewnianych stol jako drewniany stoł,  różnice sa tylko w odbiorze i wrażeniach.  Także one istnieją obiektywnie.
No to postrzegają tak samo, czy różnią się w "odbiorze i wrażeniach"? Jeśli ja widzę czerwony jak Ty zielony, to postrzegamy tak samo, czy inaczej? I jak to sprawdzić? A jeśli inaczej i nie da się sprawdzić, to jak można mówić o obiektywizmie?

A propos tortur, to właśnie mam bolesne flashbacki z wątku o wegetarianizmie, gdzie ktoś coś kiedyś pitolił, że weganie muszą żreć 20 worków ryżu dziennie, bo inaczej umrą z niedożywienia. Także dosłownie współczuję Oczko


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Rodica - 12.12.2022

zeniec:
Cytat:Jedno nie musi iść w parze z drugim. Świat jest pełen intelektualistów buców.
W takim razie w czymś muszą być autorytetami. Natomiast różne chłysie próbują go zdobyć zastraszając innych. Byli już tacy w historii, Hitler, Stalin. Ale są przecież małe hitlerki.

Cytat:Napisałaś to, czy nie napisałaś? No to nie bezpodstawnie.
No napisałam. Jak ktoś rozkmnia sprawy oczywiste dla dziecka, to jest płaskoziemcem. Czym się różni obrońca mentalnego świata od wyznawcy płaskiej ziemii?


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - bert04 - 12.12.2022

Rodica napisał(a): bert04:
Pisałam o ludziach, którzy nie szanują uczuć innych.
Uważaja się za mądrzejszych i mających prawo wchodzić w czyjąs przestrzeń ze swoimi uwagami, komentarzami i ocenami, skądś się bierze to przekonanie, żę są lepsi a ja gorsza, bo jestem uczuciowa. Gardzą tym, pewnie. Uważają za słabość.

No dobra, i w Twoim kręgu doświadczeń to intelektualiści (albo - osoby się za takie uważające) gardziły uczuciami drugich osób (zwłaszcza Twoimi), a "osoby fizyczne" nie. Chyba staniemy na tym, że ja mam inne doświadczenia niż Ty i tyle. Dla mnie to raczej "osoby fizyczne" były zamknięte na kwestie uczuć. Ale być może intelektualiści z Twojego kręgu doświadczeń byli jakimiś autystami czy podobnymi, czyli osobami, u których inteligencja idzie w parze z deficytami socjalnymi. Wtedy to nawet by było logiczne.

Cytat:Anielskie setki, nie wiem kogo masz na myśli ale ja bardzo szanuje prostych ludzi, z którymi można się dogadać bez zbędnego wysiłku intelektualnego. Nie wiem czy na przyklat kombat ratownik to sebek.

W komentarzu do zefcia pozwoliłem sobie na "podkreślenie przez przesadzenie", czyli użyłem pewnego karykaturalnego określenia "sebek". W tym miejscu tylko zauważę, że jeżli powyższa osoba jest ratownikiem medycznym, to według polskiego prawa ma przynajmniej trzy lata studiów licencjackich za sobą. Może nie jest "intelektualistą" jak w Twoich poprzednich wypowiedziach, może ich praca w dużej części jest fizyczna, ale nie jest też po studiach. No chyba że według starych przepisów nie trzeba było, ale ciągle jeszcze jakieś wykształcenie do tego trzeba mieć, choćby zawodowe.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Ayla Mustafa - 12.12.2022

bert04 napisał(a):
Rodica napisał(a): bert04:
Pisałam o ludziach, którzy nie szanują uczuć innych.
Uważaja się za mądrzejszych i mających prawo wchodzić w czyjąs przestrzeń ze swoimi uwagami, komentarzami i ocenami, skądś się bierze to przekonanie, żę są lepsi a ja gorsza, bo jestem uczuciowa. Gardzą tym, pewnie. Uważają za słabość.

No dobra, i w Twoim kręgu doświadczeń to intelektualiści (albo - osoby się za takie uważające) gardziły uczuciami drugich osób (zwłaszcza Twoimi), a "osoby fizyczne" nie. Chyba staniemy na tym, że ja mam inne doświadczenia niż Ty i tyle. Dla mnie to raczej "osoby fizyczne" były zamknięte na kwestie uczuć. Ale być może intelektualiści z Twojego kręgu doświadczeń byli jakimiś autystami czy podobnymi, czyli osobami, u których inteligencja idzie w parze z deficytami socjalnymi. Wtedy to nawet by było logiczne.

Ja bym odseparował kwestię uczuć i emocji. Można mieć mocne uczucia i słabe emocje oraz nierozwiniętą empatię. Spotkałem w życiu sporo takich osób. Jeżeli tacy ludzie mają mocne uczucia, to mogą najwyżej nieświadomie ranić innych przez problemy z inteligencją emocjonalną. Zadaniem takich Rodic jest wtedy po gombrowiczowemu wyjęzyczyć się, czyli tłumaczyć, jak się czują, by Sheldony Coopery tego świata wiedziały, jak Rodice się czują po danych bodźcach. A jeżeli same Rodice nie wiedzą, o co im chodzi i nie potrafią się zagłębić w introspekcję, mimo swojej samozwańczej wielgachnej i anielskiej inteligencji emocjonalnej, to dlaczego się przywalają do tych, którzy wolą indukcję niż dedukcję?
Ja sam jestem bardzo emocjonalny, a jakoś nie czuję się ofiarą intelektualistów. Choć przyznam, że sam źle kiedyś nie do końca dobrze traktowałem ludzi uczuciowych, lecz nieemocjonalnych i z problemami z empatią, bo w mojej głowie uczucia się mocno przeplatały z emocjami (innych osądzałem "po sobie") i nie rozumiałem do końca, że są też "zimniejsze uczucia".

Czas na historyjkę. Nikt nie chciał. Nikt nie potrzebował. Ale lubię opowiadać. Język
Pamiętam, że na pierwszym roku studiów poszedłem na piwo z takim jednym gejem poznanym w necie. Był bardzo "autystyczny". Zachowywał się bez żadnej gracji. Parę razy mnie nieświadomie obraził na spotkaniu. Wyśmiał moje humanistyczne studia, uznając je za zakuwanie i stratę czasu. Sam był na bardzo ścisłym kierunku studiów. Rozmowa się nie kleiła, więc pomyślałem sobie w duchu: "a, walić to, zrobię mu wykład o filozofii, bo spotkanie jest do bani, ale może sobie chociaż pogłoszę moje idee". Zacząłem mu gadać o teorii gier, kalkulacjach etycznych, logicznej opłacalności miłości do każdego i tak dalej (moje teorie). Wybiłem go z poczucia "ścisłem wyższości" i cicho rzekł: "na razie nie potrafię sfalsyfikować twych tez". Zacząłem mu też opowiadać jakieś etyczne historie z mojego życia. Do końca spotkania był zamyślony. Po spotkaniu napisał do mnie dziwną wiadomość. Przyznał się, że jest aktualnie z kimś w relacji "friends with benefits", ale chce to teraz skończyć, bo "pragnie miłości" i "jestem wyjątkowy" i że "choć nie jestem w jego guście cielesnym to to nieważne".
Co zrobił Mustafa Mond? Wybuchł emocjonalnie. Zacząłem mu pisać, że FWB jest okropne i żeby się zastanowił nad swoim życiem i że mnie parę razy obraził i że nie chcę być z kimś takim nigdy. Jakoś spokojnie to przyjął i napisał, bym odezwał się do niego, jeżeli kiedyś będę chciał lub potrzebował.
Morałem historii jest to, że nie byłem wobec niego wcale wyrozumiały i mądry. Nawet jeżeli z różnych powodów nie chciałem rozwijać z nim relacji, to nie powinienem być takim dupkiem, który atakuje kogoś, kto chce się zmienić na lepsze i coś dobrego tworzyć. Powinienem też na spotkaniu po prostu mówić coś w stylu: "Twój tekst X o Y mnie rani, bo Z, więc proszę tak nie robić". Jakoś kilka lat żyłem po tym barowym zdarzeniu z przekonaniem, że w całej tej historii po prostu zgasiłem jakiegoś dupka, ale potem zacząłem zmieniać wnioski i zauważyłem "symetryzm win".
Miałem jeszcze kilka podobnych historii, które mnie doprowadziły do tego morału. Znałem choćby jeszcze jednego chłopaka, który chciał mi pomagać i chciał ze mną być, a zachowywał się jak wspomniany Sheldon Cooper i nawet bardzo lubił o nim seriale. Dużo się mnie pytał i próbował mnie wybadać, choć wkurzał mnie teorią, że staram się pomagać innym, by kogoś trwale usidlić dla siebie, zamiast żeby po prostu pomóc. Miał wobec mnie i ludzi ogółem domniemanie egoizmu. Też mnie nieraz nieświadomie ranił, a potem się pożegnałem na zawsze i nie za bardzo rozumiał, o co mi chodzi.
Teraz już bym ich lepiej rozumiał.
Zatem, Rodico, nie każdy "zimny intelektualista" jest zły. W końcu miłość, największe z czuć, może być absolutnie bezemocjonalna, bo kochanie kogoś to dbanie kogoś jak o siebie, a więc to kwestia perspektywy. Empatia i inteligencja emocjonalna mogą być tu prakseologicznie przydatne, by skuteczniej o kogoś innego dbać, bo psychika ludzka jest bardzo skomplikowana i zwykle lepiej ją rozumieć sherlockową dedukcją (emocjami i intuicją, czyli szukaniem relewantnych powiązań i podobieństw poprzez wychwytywane, dzięki wrażliwości, subtelności) niż intelektualną indukcją (racjonalnością i logiką), ale nie możemy w życiu jechać na samej dedukcji, bo zostaniemy bandą szurów czerpiącą swę wiarą ze snów i przeczuć, która to banda odleci w kosmos emocji, płaczu, sztuki, religii i wróżenia z lotu ptaków, wzajmemnie się nakręcajac w zerwaniu z "okowów logiki". Chcesz "wszechzszurzenia"? Emocje nieskontrowane, niewzbogacone i niekontrolowane logiką mogą doprowadzić do bardzo złych i błędnych wniosków. Zwłaszcza, gdy "siatka skojarzeniowa" takiego "emocjonalisty" jest głęboko i rozlegle zatruta cierpieniem bezpośrednio swoim i cierpieniem współodczuwanym empatią.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Hill - 12.12.2022

bert04 napisał(a): W komentarzu do zefcia pozwoliłem sobie na "podkreślenie przez przesadzenie", czyli użyłem pewnego karykaturalnego określenia "sebek". W tym miejscu tylko zauważę, że jeżli powyższa osoba jest ratownikiem medycznym, to według polskiego prawa ma przynajmniej trzy lata studiów licencjackich za sobą. Może nie jest "intelektualistą" jak w Twoich poprzednich wypowiedziach, może ich praca w dużej części jest fizyczna, ale nie jest też po studiach. No chyba że według starych przepisów nie trzeba było, ale ciągle jeszcze jakieś wykształcenie do tego trzeba mieć, choćby zawodowe.


Myślę, że wykształcenie nie ma znaczenia jeśli chodzi o mądrość życiową (bo tak czytając wypowiedzi, myślę sobie, że chyba o tym mówicie powrównując intelektualistów i pracowników fizycznych). Intelektualista może mieć dużą wiedzę w jakimś konkretnym temacie (albo kilku tematach, które go interesują), ale niekoniecznie musi być osobą wykazującą mądrość życiową, niekoniecznie będzie się nadawał na męża, ojca, kumpla, z którym można konie kraść, śmiać się, żartować, realizować różne zainteresowania, ale w drugą stronę, też działa to samo, bo nie jest powiedziane, że jakiś sportowiec (niezainteresowany zdobywaniem wiedzy), będzie posiadał te powyższe cechy, więc prawdę mówiąc wszystko zależy od konkretnego człowieka i jego charakteru.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Rodica - 12.12.2022

Mustafa Mond
Cytat:Ja bym odseparował kwestię uczuć i emocji. Można mieć mocne uczucia i słabe emocje oraz nierozwiniętą empatię. Spotkałem w życiu sporo takich osób. Jeżeli tacy ludzie mają mocne uczucia, to mogą najwyżej nieświadomie ranić innych przez problemy z inteligencją emocjonalną. Zadaniem takich Rodic jest wtedy po gombrowiczowemu wyjęzyczyć się, czyli tłumaczyć, jak się czują, by Sheldony Coopery tego świata wiedziały, jak Rodice się czują po danych bodźcach. A jeżeli same Rodice nie wiedzą, o co im chodzi i nie potrafią się zagłębić w introspekcję, mimo swojej samozwańczej wielgachnej i anielskiej inteligencji emocjonalnej, to dlaczego się przywalają do tych, którzy wolą indukcję niż dedukcję?
Jesteś jeszcze bardzo naiwny, myśląc, że dorosłemu, narcystycznemu osobnikowi można wyjęzyczyć jego uczucia.  To są ludzie, którzy mają mózgi jak betony i ciężko stwierdzić czy w ogóle mają jakieś uczucia, czy je udają, czy są emocjonalnie zablokowani. Inną kwestią jest to, że taki czlowiek uważa to za dyshobor, żeby jakaś mamusia tłumaczyła mu co on czuje a jeszcze inną psychika mężczyzny,  która nie pozwala mu się otworzyć przed nikim do kogo nie ma dużego zaufania.
Poza tym, ja nie rozumiem męskiej psychiki, męskich problemów z przerostem ego, brakiem męskości to dla mnie czarna magia, ja myślę po swojemu.
Facet potrzebuje dobrych męskich wzorców, potem zamienia się w niereformowalny beton

Poza tym, raczej jestem pewna, że nie każda kobieta pozwol Ci się wyjęzyczyć, tylko wyjątkowa, taka, która kocha twoje żeńskie pierwiastki. Kluczem do stania się mężczyzną jest pokochanie siebie za swoje kobiece pierwiastki i na odwrót, żeby stać się kobietą trzeba się kochać za swoją meskość. Dlatego ludzie potrzebują mamy i taty.

bert04:
Cytat:No dobra, i w Twoim kręgu doświadczeń to intelektualiści (albo - osoby się za takie uważające) gardziły uczuciami drugich osób (zwłaszcza Twoimi), a "osoby fizyczne" nie. Chyba staniemy na tym, że ja mam inne doświadczenia niż Ty i tyle. Dla mnie to raczej "osoby fizyczne" były zamknięte na kwestie uczuć. Ale być może intelektualiści z Twojego kręgu doświadczeń byli jakimiś autystami czy podobnymi, czyli osobami, u których inteligencja idzie w parze z deficytami socjalnymi. Wtedy to nawet by było logiczne.
Być może, ale Ty zapewne nie stykasz się w życiu z ludźmi prostymi w ogóle, A ja zyje w kręgu ludzi po studiach i męczy mnie ich towarzystwo. Może dlatego, że maja za bardzo ściśnięte umysły.
Przechlapane jest być inteligentnym i mieć prostą duszę. To jest dowód na to, że zawód należy dopasowywać do osobowości a nie inteligencji.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Ayla Mustafa - 13.12.2022

@Rodica
Pisałem o czymś innym, ale dobra tam.
Poza tym nie chcę zabrzmieć jak bohater piosenki "Hermaphrodite" Rammsteina, ale ja sam nie czuję, żeby moja dusza miała płeć (płeć to kwestia ciała), więc nie mam zachwianego poczucia męskości, bo takiego poczucia nie mam w ogóle. Jestem po prostu sobą i tyle. Jak Kafka, który mówił, że nie czuje się Czechem, Żydem, czy Austriakiem, bo nawet przywiązania do siebie za mocno nie czuje, a co dopiero mówić o narodowości. Ale to nie temat na jakieś "dżenderowe egzegezy". Język Było nie było, nie mam żadnego deficytu. Nie brakuje mi żadnego rodzica lub nikogo w ten deseń, więc freudyzmy i podobne teorie mnie nie opisują. Daremny trud.

Wracając do tematu wątku, myślę, że "cogito, ergo sum" powinno załatwiać temat istnienia swej świadomości. Reszta może być iluzją, tak. "Mózg w słoiku" i te sprawy. Miałem kiedyś kolegę, który był kompletnym postmodernistą i nihilistą, bo uznawał, że wszystko może być iluzją, więc niczego nie można wiedzieć, więc równie dobrze można się zachowywać losowo. W błędzie był. Mamy takie karty, jakie mamy, a logiczne się wydaje, że najbardziej prawdopodobną rzeczywistością, jaka istnieje, jest ta przez nas widziana. Jak uznamy, że rzeczywistość wokół nas to złudzenie "mózgu w słoiku", to możliwości prawdziwych rzeczywistości jest... nieskończenie wiele, zatem widziana przez nasz rzeczywistość jest pewnie najbardziej prawdopodobną wersją świata i należy w nią wierzyć i "na nią grać". Do tego brzytwa Ockhama tu też działa. Ten kolega rzekł na ten mój argument, że moja logika może też być złudzeniem i może nie być miarodajna w prawdziwym świecie poza moim "słoikiem". Tyle że tok rozumowania tego kolegi sam siebie obala, bo jego tok rozumowania pochodzi z naszego świata, więc w zasadzie i tak naprawdę kolega ten nie powiedział nic i żadnej teorii nigdy nie miał, bo zanim jego teoria w pełni powstała, sama siebie obalała.
Taka "dedukcja", gdzie ostatni wniosek teorii obala samą teorię u podstaw. Fatalista poznawczy zaprzeczał tak bardzo, że aż zaprzeczył swemu zaprzeczaniu. Duży uśmiech


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Rodica - 13.12.2022

Mustafa Mond:
Cytat:Pisałem o czymś innym, ale dobra tam.
Poza tym nie chcę zabrzmieć jak bohater piosenki "Hermaphrodite" Rammsteina, ale ja sam nie czuję, żeby moja dusza miała płeć (płeć to kwestia ciała), więc nie mam zachwianego poczucia męskości, bo takiego poczucia nie mam w ogóle. Jestem po prostu sobą i tyle. Jak Kafka, który mówił, że nie czuje się Czechem, Żydem, czy Austriakiem, bo nawet przywiązania do siebie za mocno nie czuje, a co dopiero mówić o narodowości. Ale to nie temat na jakieś "dżenderowe egzegezy". Język Było nie było, nie mam żadnego deficytu. Nie brakuje mi żadnego rodzica lub nikogo w ten deseń, więc freudyzmy i podobne teorie mnie nie opisują. Daremny trud.
Nie mialam na myśli twojego poczucia męskości, po prostu pisze z doświadczenia. Faceci są zamknięci jak słoiki, nie wiadomo co myślą, oni sami nie wiedzą  co czują. Ja sama siebie analizuje dziesięć lat i dalej nie wiem, co oznaczają jakieś uczucia i emocje, skąd się biorą i jak mam je interpretować czy wyjęzyczyć.
Jeśli chodzi na przyklad o moje poczucie kobiecości, to nigdy nie czułam się kobietą, tak na 100%, cały czas dominuje mnie moja męska strona osobowości i nie wiem, czy to biologia czy brak matki, czy po prostu nie widzę w kobiecości niczego fascynującego. Miałam skłonności lesbijskie  z tego powodu.  Nie wiesz, dlaczego nie masz poczucia męskości w ogóle, nie zastanawia cię to?