Forum Ateista.pl
ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Wersja do druku

+- Forum Ateista.pl (https://ateista.pl)
+-- Dział: Filozofia i światopogląd (https://ateista.pl/forumdisplay.php?fid=3)
+--- Dział: Pozostałe zagadnienia filozoficzne i światopoglądowe (https://ateista.pl/forumdisplay.php?fid=10)
+--- Wątek: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją (/showthread.php?tid=15025)

Strony: 1 2 3 4 5 6


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - geranium - 15.12.2022

facet ma zapewniać poczucie bezpieczeństwa...

Faceci księża dają poczucie bezpieczeństwa?
https://www.youtube.com/watch?v=jTZgRj1D0_4


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - bert04 - 16.12.2022

Hill napisał(a): No nie, nie chodzi o pobłażanie, ja mam wokół siebie 4 facetów - męża, syna, 2 świnki morskie (też chłopy  Duży uśmiech ), a czasami jeszcze charakternego brata, więc muszę ich krótko trzymać, bo by mi na głowę weszli  Język , ale może bardziej wrzucę na luz mając świadomość, że niektóre zachowania mają swoje źródło w biologii, w tym, że po prostu tacy są i niektórych rzeczy nie zmienią.

Niestety faceci dopiero w ostatnich dekadach zaczęli bardziej świadomie dostosowywać się do tej nowej rzeczywistości, w której feminizm stał się faktem*, w której takie rzeczy jak gotowanie w domu czy, o zgrozo, zmiana pieluch, nie prowadziły do wykluczenia z "klubu prawdziwych facetów". Pamiętam czasy, jak w Polsce się śmiano, że w Szwecji faceci pchają wózki z dziećmi. Dziś nad Wisłą można i takie coś spotkać.

ETA: I niestety w trakcie tego dostosowywania doszło zjawisko szeroko pojętego dżenderu i z dwóch płci zrobiło się legion. Kobiety mogły wyrawać się jeszcze z konkretnej roli przypisanej im przez tzw. patriarchat. Faceci nawet nie za bardzo wiedzą, z czego albo do czego się kierować. O ile feminizm walczył z fenomenem "kobiety zniewolonej", to dla facetów obecnie zjawiskiem, z którym próbują sobie radzić, jest fenomen "mężczyzny zagubionego".

(*tak wiem, na wielu polach jeszcze jest dużo do roboty, niemniej przynajmniej co do zasady jest konsens)

Cytat:W oparach czego?  Nieśmiały Niestety nie znam się na tym i nie wiem kto to jest

https://pl.wikipedia.org/wiki/Incel

Nazwisk znać może nie musisz poza wiedzą, że oboje są niejako guru tego ruchu. Przy czym ten pierwszy ma też konotacje z ogólną szurią alt-right-ową, drugi koncentruje się na czystej mizoginii.

Sofeicz napisał(a): Faktycznie, obecnie bycie facetem to kwadratura koła do kwadratu.
Kiedy jesteś typowym testosteronowym macho - fuj, jak tak można!
A kiedy jesteś empatyczny i wrażliwy - "gdzie ci mężczyźni?".

Sam to usłyszałem, oglądając jakieś kobiece nasiadówki w TVN.
Drogie Panie - zdecydujta się!

Dla facetów probleme nie jest nawet to, że kobiety nie mogą się zdecydować, czy wolą macho czy softie czy jakieś coś pomiędzy.

Dla facetów problemem jest już samo to, że to kobiety stawiają te wymagania. Można to porównać do zjawiska odwrócenia rynku pracy z rynku pracodawcy na rynek pracownika. Wielu Januszów Biznesu ciągle traktuje świat, jakby przed bramą stała kolejka chętnych chcących pracować za połowę stawki. A to dziś - przynajmniej w wielu branżach - to pracownik stawia wymagania. Podobnie, czy też, porównywalnie jest w stosunkach płci. Kiedyś facet wiedział co do niego należy (mieć dom i pracę, przykładowo) i to on szukał żony. Dziś tak tylko robią rolnicy w programach w TV, gdyż w coraz większym stopniu to kobieta szuka faceta i porównuje go ze swoimi wymaganiami.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - zefciu - 16.12.2022

bert04 napisał(a): I niestety w trakcie tego dostosowywania doszło zjawisko szeroko pojętego dżenderu
Czemu niestety?

Cytat:O ile feminizm walczył z fenomenem "kobiety zniewolonej", to dla facetów obecnie zjawiskiem, z którym próbują sobie radzić, jest fenomen "mężczyzny zagubionego".
A najgorsze jest to, że szukać sensownego rozwiązania mogą jedynie w feminizmie.

Cytat:Dla facetów problemem jest już samo to, że to kobiety stawiają te wymagania.
Bo ja wiem? Koncepcja „faceta starającego się o kobietę”, zabijającego jakieś smoki i wykradającego inne silmarile jest stara jak świat. Raczej chodzi rzeczywiście o to, że wymagania się drastycznie zmieniły.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - żeniec - 16.12.2022

zefciu napisał(a): Czemu niestety?
Bo być może generuje jeszcze więcej zagubienia, jeśli ktoś kwestię swojej tożsamości bierze zbyt poważnie. W kwestii, w której brakuje ścisłych kryteriów, może to być dodatkowo frustrujące.

zefciu napisał(a): A najgorsze jest to, że szukać sensownego rozwiązania mogą jedynie w feminizmie.
Jaką rolę/model zachowań przewiduje feminizm dla mężczyzn?


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - zefciu - 17.12.2022

żeniec napisał(a): Bo być może generuje jeszcze więcej zagubienia, jeśli ktoś kwestię swojej tożsamości bierze zbyt poważnie. W kwestii, w której brakuje ścisłych kryteriów, może to być dodatkowo frustrujące.
No ale dlaczego takie „odnajdowanie się” ma być dokonywane kosztem innych?
Cytat:Jaką rolę/model zachowań przewiduje feminizm dla mężczyzn?
Żadnego. Ale przynajmniej krytykuje wtłaczanie mężczyzn w takie role, którym nie da się sprostać. I tak — zdaję sobie sprawę, że w naszej skrzeczącej polskiej rzeczywistości mamy Joannę „mężczyźni popełniają samobójstwa bo są słabi” Senyszyn i Annę Marię „istnieją obywatele i Obywatele” Żukowską. Mówię o teorii.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - geranium - 17.12.2022

Rodica napisał(a): Osiris:
Cytat:Niekoniecznie, taki Izaak Newton zachowywał się czasem jak dupek i trudno zarzucić mu kulturalność w stosunku do chociażby niektórych kolegów po fachu ale nie można go nie nazwać intelektualistą.
Byl wybitnym naukowcem, autorytetem w swojej dziedzinie. Jego wiedza była niepodważalna. A jak ktoś nie jest wybitnym naukowcem, a ma aspiracje być opiniotwórczy, to powinien stać po stronie prawdy i sprawiedliwości i posIadać gruntowną wiedzę w tematach w których się wypowiada.
Stronniczość, tolerowanie chamstwa, czyli jego promowanie  mu nie przystoi.
No taki profesor Legutko gdy wypowiada się  o ewolucjonizmie.
W tym pytaniu, które  zadałam pominęłam pewien aspekt.  Mam wrażenie, że  teiści uważają iż mają  lepsze podstawy aby być  pewni, że  istnieją.Nie rozumiem z czego to wynika. Płacz


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - żeniec - 18.12.2022

zefciu napisał(a): No ale dlaczego takie „odnajdowanie się” ma być dokonywane kosztem innych?
A ktoś mówi, że to ma się odbywać kosztem innych? Chodzi o to, że nawet, jeśli proces jest ograniczony do osobnika, to i tak społeczeństwo takich "zagubionych" i "szukających" się funkcjonuje inaczej. Siłą rzeczy pośrednio odbywa się to kosztem innych.

zefciu napisał(a): Żadnego.
Cwaniak To czego mają szukać jedynie w feminizmie?

zefciu napisał(a): Ale przynajmniej krytykuje wtłaczanie mężczyzn w takie role, którym nie da się sprostać.
I stawia sprzeczne/niejasne wymagania, o ile w ogóle ma jakieś pozytywne wskazówki. To jest zresztą główną przyczyną, dlaczego skądinąd normalni młodzi mężczyźni wchodzą w jakieś manosphery i inne redipille, bo tam, choć chujowe i nieprzystające do obecnego świata, to jednak dają jasne wytyczne. Na "byciu sobą" i podobnych bon motach daleko się nie zajedzie.

zefciu napisał(a): I tak — zdaję sobie sprawę, że w naszej skrzeczącej polskiej rzeczywistości mamy Joannę „mężczyźni popełniają samobójstwa bo są słabi” Senyszyn i Annę Marię „istnieją obywatele i Obywatele” Żukowską. Mówię o teorii.
No właśnie. Teoria teorią, ale gdy się jedno z drugim rozjeżdża do tego stopnia, to przypomina to sytuację z Marksem, który widząc postępowanie swoich zwolenników stwierdził, że jedyne, co może w tej sprawie powiedzieć, to że nie jest marksistą.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - bert04 - 19.12.2022

@zefciu + żeniec

Dyskutowaliście dalej przez weekend, spróbuję się wbić:

żeniec napisał(a):
zefciu napisał(a): Czemu niestety?
Bo być może generuje jeszcze więcej zagubienia, jeśli ktoś kwestię swojej tożsamości bierze zbyt poważnie. W kwestii, w której brakuje ścisłych kryteriów, może to być dodatkowo frustrujące.

@zefciu
Po kolei, "niestety" właśnie dlatego, jak napisał żeniec, mężczyźni jeszcze nie przedefiniowali własnej tożsamości na XXI wiek, a już ta definicja została spłukana przez powiew historii. I dobrze wiesz, że feminizm też miał swoje problemy i tarcia na tej linii, ba, wręcz do dziś straszą publikacje jakichś feministek, które nie mogą się pogodzić z tym, że od niedawna płeć już nie tylko jest określana przez biologię, że transdżenderowe kobiety mogą korzystać z damskich toalet, damskich więzień* a transdżenderowi faceci mogą nawet zachodzić w ciążę. Jeżeli więc ruch, który ma tradycje, organizacje i dosyć ukształtowaną ideologię ma z tym problemy to co mówić o ruchu, który praktycznie nie istnieje w zorganizowanej formie?

(*wiem, "korzystać" jest tuaj nie do końca adekwatne)


żeniec napisał(a):
zefciu napisał(a): No ale dlaczego takie „odnajdowanie się” ma być dokonywane kosztem innych?
A ktoś mówi, że to ma się odbywać kosztem innych? Chodzi o to, że nawet, jeśli proces jest ograniczony do osobnika, to i tak społeczeństwo takich "zagubionych" i "szukających" się funkcjonuje inaczej. Siłą rzeczy pośrednio odbywa się to kosztem innych.

Nie wiem czy "kosztem innych". Na razie jasne jest, że feminizm odbywa się kosztem pewnej części męskich przywilejów. Dżenderyzm odbywa się kosztem kolejnych przywilejów, tym razem obu grup. O ile feminizm musi się zdecydować między obroną praw wywalczonych a solidarnością z inną uciskaną grupą, "maskulinizm" łatwo może zejść w syndrom oblężonej twierdzy, gdzie wczorajsze ustępstwa są pretekstem do eskalacji żądań.




zefciu napisał(a): A najgorsze jest to, że szukać sensownego rozwiązania mogą jedynie w feminizmie.
żeniec napisał(a): Jaką rolę/model zachowań przewiduje feminizm dla mężczyzn?

zefciu napisał(a): Żadnego.

Oj tu pozwolę się nie zgodzić. Feminizm przykładowo w rodzinie oczekuje równego / adekwatnego podziału obowiązków oraz uznania, że ta część, której nie da się podzielić (hint: ciąża i macierzyństwo) powinna być honorowana dodatkowo. Feminizm pozytywny dodatkowo oczekuje od kobiet dzielenia się obowiązkami w sferach zarezerwowanych dla mężczyzn, więc żądania o dostęp do służby wojskowej dla kobiet to przykładowo sfera wychodząca ponad jakieś wołania o równe przywileje.

Zresztą przypomnijmy, że jednym z głównych źródeł powstania feminizmu było moment, w którym właśnie kobiety zostały włączone do obowiązków "męskich". Była to praca w fabrykach, raz podczas wczesnej industrializacji, drugi raz podczas wojen, kiedy faceci byli posyłani na front. Ale to dygresja.


żeniec napisał(a): Cwaniak To czego mają szukać jedynie w feminizmie?

@żeniec

To get out of the box. Porównam to do konfrontacji kapitalizmu i socjalizmu, na którego bazie ukształtowała się ideologia "społecznej gospodarki rynkowej". Przy czym "społeczna" w innych językach jest określana jako "socjalna", co wskazuje na pewne wspólne źródła. Kapitalizm nie mógł się zreformować nie dopuszczając tak istnienia związków zawodowych jak i zasady solidaryzmu społecznego ponad zasadę egoizmu jednostki. A to zasady, których genezę można upatrywać raczej wśród wczesnych socjalistów niż u Smitha czy Friedmana.



zefciu napisał(a): Ale przynajmniej krytykuje wtłaczanie mężczyzn w takie role, którym nie da się sprostać.
żeniec napisał(a): I stawia sprzeczne/niejasne wymagania, o ile w ogóle ma jakieś pozytywne wskazówki. To jest zresztą główną przyczyną, dlaczego skądinąd normalni młodzi mężczyźni wchodzą w jakieś manosphery i inne redipille, bo tam, choć chujowe i nieprzystające do obecnego świata, to jednak dają jasne wytyczne. Na "byciu sobą" i podobnych bon motach daleko się nie zajedzie.
zefciu napisał(a): I tak — zdaję sobie sprawę, że w naszej skrzeczącej polskiej rzeczywistości mamy Joannę „mężczyźni popełniają samobójstwa bo są słabi” Senyszyn i Annę Marię „istnieją obywatele i Obywatele” Żukowską. Mówię o teorii.
żeniec napisał(a): No właśnie. Teoria teorią, ale gdy się jedno z drugim rozjeżdża do tego stopnia, to przypomina to sytuację z Marksem, który widząc postępowanie swoich zwolenników stwierdził, że jedyne, co może w tej sprawie powiedzieć, to że nie jest marksistą.

No właśnie, skrzecząca polska rzeczywistość, która już rewolucję seksualną zaliczała 20 lat po reszcie zachodniego świata i to z bagażem "pokolenia JP2", którego w innych demoludach nie było (były inne, ale bardziej gospodarcze niż społeczne). Dlatego mniej bym się skupił na polskiej egzotyce co na światowym rozwoju. A na świecie faktem jest istnienie fenomenu incelizmu. Który krystalizował się równolegle w różnych kanałach i który ma sprzężenia zwrotne z innymi źródłami konserwatyzmu politycznego i społecznego. I to jest smutne. Istnieje coś takiego, jak antyfeminizm wśród kobiet, ale ten zazwyczaj kręcił się wokół jakichś grup modlitewnych czy kółek wsparcia partii konserwatywnych. Natomiast antyfeminizm męski opuścił już pola tradycyjnego patriarchatu (kościoły i partie) i wytworzył sobie nowe formy wzajemnego wsparcia. I nie widać na horyzoncie żadnego zalążka ruchu "zreformowanego maskulinizmu". Czy czegoś w tym stylu. Zawsze to odpryski przy partiach lewicowych lub mężczyźni w organizacjach feministycznych, nic co by było źródłem identyfikacji ponad tradycyjne podziały i okopy. I to smutne.

PS: Mam nadzieję, że mimo przeróbek w cytowaniu można przyporządkować wypowiedzi odpowiednio do osób.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Ayla Mustafa - 19.12.2022

bert04 napisał(a): A na świecie faktem jest istnienie fenomenu incelizmu. Który krystalizował się równolegle w różnych kanałach i który ma sprzężenia zwrotne z innymi źródłami konserwatyzmu politycznego i społecznego. I to jest smutne. Istnieje coś takiego, jak antyfeminizm wśród kobiet, ale ten zazwyczaj kręcił się wokół jakichś grup modlitewnych czy kółek wsparcia partii konserwatywnych. Natomiast antyfeminizm męski opuścił już pola tradycyjnego patriarchatu (kościoły i partie) i wytworzył sobie nowe formy wzajemnego wsparcia. I nie widać na horyzoncie żadnego zalążka ruchu "zreformowanego maskulinizmu". Czy czegoś w tym stylu. Zawsze to odpryski przy partiach lewicowych lub mężczyźni w organizacjach feministycznych, nic co by było źródłem identyfikacji ponad tradycyjne podziały i okopy. I to smutne.

To ważna kwestia. Mężczyźni zwykle mają w sobie ten pęd do rywalizacji i walki. Tyle że ten pęd jest w naszym świecie często tłamszony, zwłaszcza w szkołach, gdyż coraz bardziej w relacjach społecznych opłaca się łagodne koegzystowanie. Stąd mężczyźni ten pęd często kumulują w stronę zajęć zastępczych. Głównie w gry i sport, bo one się wydają dużo ciekawsze i bardziej stymulujące niż życie wokół. Choć gry i sport czegoś tam człowieka uczą, to jednak nie są to najlepsze rozwiązania. Sam poświęciłem ogrom dni na gry i sport. Tak samo moi koledzy i mój brat (zwykle lubią strategiczne gry wojenne od Paradoxa lub te w stylu Total War).

[Obrazek: 05efbc2e86666.jpg]

Nie sądzę, że ten pęd należy rugować i tłamsić. Trzeba go po prostu dobrze skanalizować. To nie jest tak, że chęć walki musi się wiązać automatycznie z czymś złym. Znam masę facetów, którzy chcieliby powalczyć o coś dobrego, większego od siebie. Stąd uważam, że "zreformowany maskulinizm" powinien polegać na tym, żeby faceci się wzajemnie wspierali w jakichś dobrych, wymagających wyzwaniach w realu, a nie zapadać się w "życiach zastępczych" typu sport lub gry. Nie oznacza to, że musimy wzniecać jakieś wojny i walki jak w "Fight Clubie", bo to zły trop. Powinniśmy raczej tworzyć rycerskie otoczki wokół dobrych projektów. Ktoś może walczyć z nałogiem. Ktoś inny może mieć na utrzymaniu rodzinę. Ktoś inny może próbować odkryć jakieś wielkie rzeczy. Do każdej dobrej aktywności można stworzyć rycerską narrację. W sumie podobne rzeczy gadał Peterson, zanim stał się niezbyt dobry. On sławił odpowiedzialność, dobry porządek i ambicję.
Sama rywalizacja nie musi być czymś złym, bo ją także można dobrze skoncentrować. Coś jak muzułmański "dżihad", który może być też rozumiany jako "walka wewnętrzna". Lepiej nie rywalizować i nie walczyć ze wszystkimi wokół, lecz ze swoimi słabościami i z jakimś oczywistym złem zewnętrznym (typu państwo rosyjskie dzisiaj). Z facetami wokół lepiej współpracować. Na takiej zasadzie i faceci mogą tworzyć ze sobą nietoksyczne grupy faktycznego wsparcia, nie tłamsząc wcale pędu do walki i rywalizacji. W sumie tak wyglądały zawsze moje dobre bliskie przyjacielskie i koleżeńskie relacje z facetami. Raz przyjaciel mi rzekł, że "naszą największą walką jest walka wewnętrzna" i ja się z tym ochoczo zgodziłem. Nigdy nie rywalizowałem z moim przyjacielem. Cieszymy się wzajemnie z naszych sukcesów. Ale nie tłamsimy wcale pędu do rywalizacji i walki. Dużo zajmuje nas analiza polityki, wojny w Ukrainie i wspieramy się w walce z naszymi problemami wewnętrznymi.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - zefciu - 19.12.2022

żeniec napisał(a): A ktoś mówi, że to ma się odbywać kosztem innych?
No ten co mówi, że „za dużo dżendera się zrobiło niestety”.

Cytat:Chodzi o to, że nawet, jeśli proces jest ograniczony do osobnika, to i tak społeczeństwo takich "zagubionych" i "szukających" się funkcjonuje inaczej. Siłą rzeczy pośrednio odbywa się to kosztem innych.
No tak. Tylko czy lekarstwem jest ograniczanie wolności jednych osób, bo inne osoby czują się tą wolnością zagubione?

Cytat:To czego mają szukać jedynie w feminizmie?
Akceptacji dla niespełniania patriarchalnych norm.

Cytat:Na "byciu sobą" i podobnych bon motach daleko się nie zajedzie.
No dobra — ale jaką jasną odpowiedź na „jaka powinna być rola mężczyzny” należy dać, która by przystawała do dzisiejszych czasów?

Cytat:Teoria teorią, ale gdy się jedno z drugim rozjeżdża do tego stopnia
No ale to nie jest tak, że takie zachowania nie budzą sprzeciwu. Choć tak — ten sprzeciw powinien być silniejszy.

bert04 napisał(a): Po kolei, "niestety" właśnie dlatego, jak napisał żeniec, mężczyźni jeszcze nie przedefiniowali własnej tożsamości na XXI wiek, a już ta definicja została spłukana przez powiew historii. I dobrze wiesz, że feminizm też miał swoje problemy i tarcia na tej linii, ba, wręcz do dziś straszą publikacje jakichś feministek, które nie mogą się pogodzić z tym, że od niedawna płeć już nie tylko jest określana przez biologię, że transdżenderowe kobiety mogą korzystać z damskich toalet, damskich więzień* a transdżenderowi faceci mogą nawet zachodzić w ciążę. Jeżeli więc ruch, który ma tradycje, organizacje i dosyć ukształtowaną ideologię ma z tym problemy to co mówić o ruchu, który praktycznie nie istnieje w zorganizowanej formie?
Tylko jakoś dziwnie tym „feministkom” jest zawsze bardzo blisko do redpilli i innych nazioli, niż do większości feministek.

Cytat:Nie wiem czy "kosztem innych". Na razie jasne jest, że feminizm odbywa się kosztem pewnej części męskich przywilejów. Dżenderyzm odbywa się kosztem kolejnych przywilejów, tym razem obu grup.
No ale „kosztem przywilejów” to jakaś dziwna retoryka jest.
Cytat:O ile feminizm musi się zdecydować między obroną praw wywalczonych a solidarnością z inną uciskaną grupą
W zasadzie nie ma tutaj wyboru. Albo będziesz intersekcjonalistą, albo hipokrytą, który oczekuje „równego traktowania” dla swojej grupy.

Cytat:Oj tu pozwolę się nie zgodzić. Feminizm przykładowo w rodzinie oczekuje równego / adekwatnego podziału obowiązków oraz uznania, że ta część, której nie da się podzielić (hint: ciąża i macierzyństwo) powinna być honorowana dodatkowo. Feminizm pozytywny dodatkowo oczekuje od kobiet dzielenia się obowiązkami w sferach zarezerwowanych dla mężczyzn, więc żądania o dostęp do służby wojskowej dla kobiet to przykładowo sfera wychodząca ponad jakieś wołania o równe przywileje.
No i spoko. Ale to jest raczej znoszenie sztywnych ról, niż ich nakładanie.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - bert04 - 19.12.2022

zefciu napisał(a): No ten co mówi, że „za dużo dżendera się zrobiło niestety”.

Ten ktoś już napisał, że "niestety" dotyczyło korelacji w czasie, a nie samego dżendera jako takiego. Nie każ mi powtarzać się, wiesz że tego nie lubię.

Cytat:Tylko jakoś dziwnie tym „feministkom” jest zawsze bardzo blisko do redpilli i innych nazioli, niż do większości feministek.

Dziwnym trafem taka JK Rowling była uważana za ikonę feminizmu, zanim nie zaczęła produkować się na temat dżenderyzmu. Ale niech będzie, że to głośna mniejszość w ruchu, który tradycje ma wyrobione na walce z patriarchatem i różnymi formami ucisku. Jak na to i tak dziwne, że jeszcze tego tyle się ostało. "Zreformowany maskulinizm" jako taki nie istnieje, nie ma ani ideologii ani organizacji ani specjalnych grup wsparcia, poza pewnymi grupami o profilu mocno lewicowym. Istniał tylko jako reakcja na postępy feminizmu, nigdy jako proaktywna akcja na rzecz równości płci. Tak więc sama przewaga tego typu stanowisk po męskiej stronie nie jest niczym dziwnym.

Dziwne jest co najwyżej, że te zwjawiska oderwały się od mateczników kościelnych i partyjnych i organizują się na nowo w redpilerstwo. Nie jestem w stanie przewidzieć ani nawet spekulować, jak to świadczy o przyszłości tego ruchu, czy może organizacje tradycyjnie konserwatywne przez to pozbędą się tego historycznego balastu czy przeciwnie, sam mizoginizm na powrót trafi na salony. Ale to dygresja.

Cytat:No ale „kosztem przywilejów” to jakaś dziwna retoryka jest.

Nie wiem, co dziwnego w uznaniu, że coś odbywa się kosztem przywilejów. Przecież nigdzie nie napisałem, że te przywileje są dobre, słuszne i zbawienne. Ba, należy chyba uznać, że część tego, co uznajemy jako "prawa" jest po prostu przywilejami. I niektóre są słuszne (urlopy macierzyńskie a ostatnio też tacierzyńskie) inne już nie (nierówności przy zatrudnianiu).


Cytat:W zasadzie nie ma tutaj wyboru. Albo będziesz intersekcjonalistą, albo hipokrytą, który oczekuje „równego traktowania” dla swojej grupy.

Hipokryzja istniała już przed dżenderem. Jakaś część feminizmu była tak skoncentrowana na uzaskaniu równości w przywilejach męskich że zaniedbywała przy tym kwestię równości jako nadrzędną. Pamiętam w latach 90-tych, że kwestia służby wojskowej dla kobiet dzieliła szeregi, gdyż to byłby dodatkowy obowiązek. Także dziś wśród "polskiej egzotyki" spotyka się tego typu nastawienia, w których feminizm ma się szerzyć, ale "facet ma być facetem" spełniającym wszelkie patriarchalne stereotypy. Tylko żeby dziecko niańczył. Hipokryzja jest bardzo ludzkim odruchem, nie ma co negować jej istnienia w grupach, z którymi się sympatyzuje.

Cytat:No i spoko. Ale to jest raczej znoszenie sztywnych ról, niż ich nakładanie.

No ale jak napisałem oprócz "feminizmu pozytywnego" istniał też "feminizm roszczeniowy", który koncentrował się tylko na walce o swoje. A właśnie przekroczenie tej granicy było kluczem do dalszego postępu, patrz przykładowo poniżej:

https://en.wikipedia.org/wiki/Moritz_v._Commissioner


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Rodica - 15.01.2023

geranium:
Cytat:W tym pytaniu, które  zadałam pominęłam pewien aspekt.  Mam wrażenie, że  teiści uważają iż mają  lepsze podstawy aby być  pewni, że  istnieją.Nie rozumiem z czego to wynika.
Może to wynikać z faktu, że teiści wierzą, że śmierc nie oznacza końca życia. Dla ateisty zycie jest tymczasowe i niestety musi zyc że świadomością że zapadnie się w nicość. Nie wiem, czy sami są tego świadomi, bo życie z taką świadomością jest bardzo trudne.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Osiris - 15.01.2023

Rodica napisał(a): Może to wynikać z faktu, że teiści wierzą, że śmierc nie oznacza końca życia. Dla ateisty zycie jest tymczasowe i niestety musi zyc że świadomością że zapadnie się w nicość. Nie wiem, czy sami są tego świadomi, bo życie z taką świadomością jest bardzo trudne.
Zastanawiające jest to, że wszyscy teiści jakich znam, i w ogóle większość ludzi jakich można obserwować dookoła żyje właśnie tak, jakby mieli tylko jedno życie i pędzą w niekończącym się, kapitalistycznym wyścigu szczurów. Może właśnie w głębi duszy wiedzą, że to jest ich jedyna szansa i jedno życie.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - freeman - 15.01.2023

Osiris napisał(a): Zastanawiające jest to, że wszyscy teiści jakich znam, i w ogóle większość ludzi jakich można obserwować dookoła 

Czy dobrze zgaduję, że akurat Ty należysz do tej nielicznej mniejszości, którą nawet trudno dostrzec i która prezentuje zupełnie odmienną postawę?


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Osiris - 15.01.2023

freeman napisał(a):
Osiris napisał(a): Zastanawiające jest to, że wszyscy teiści jakich znam, i w ogóle większość ludzi jakich można obserwować dookoła 

Czy dobrze zgaduję, że akurat Ty należysz do tej nielicznej mniejszości, którą nawet trudno dostrzec i która prezentuje zupełnie odmienną postawę?
No nie, też żyję jakbym miał przed sobą tylko jedno życie ale nie mam tak materialistycznego podejścia jak większość wierzących.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Rodica - 15.01.2023

Osiris:
Cytat:Zastanawiające jest to, że wszyscy teiści jakich znam, i w ogóle większość ludzi jakich można obserwować dookoła żyje właśnie tak, jakby mieli tylko jedno życie i pędzą w niekończącym się, kapitalistycznym wyścigu szczurów. Może właśnie w głębi duszy wiedzą, że to jest ich jedyna szansa i jedno życie.
Może właśnie nie wiedzą, lub nie są pewni, w przeciwnym razie nie trwoniliby życia na uganianie się za zbytkami, które prawdziwego szczęścia nie dają.  Albo ulegli zbiorowej halucynacji życia jak w reklamie.
A może obawiają się pomysłów Klausa Schwaba? Chociaż wydaje mi się, że na Zachodzie, jak na razie  życie jest dużo spokojniejsze.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - geranium - 15.01.2023

Rodica napisał(a): geranium:
Cytat:W tym pytaniu, które  zadałam pominęłam pewien aspekt.  Mam wrażenie, że  teiści uważają iż mają  lepsze podstawy aby być  pewni, że  istnieją.Nie rozumiem z czego to wynika.
Może to wynikać z faktu, że teiści wierzą, że śmierc nie oznacza końca życia. Dla ateisty zycie jest tymczasowe i niestety musi zyc że świadomością że zapadnie się w nicość. Nie wiem, czy sami są tego świadomi, bo życie z taką świadomością jest bardzo trudne.
Tak. Zgadzam się  z Tobą  Czuję  ten trud. Ale to jest dobre


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Hill - 16.01.2023

Osiris napisał(a): Zastanawiające jest to, że wszyscy teiści jakich znam, i w ogóle większość ludzi jakich można obserwować dookoła żyje właśnie tak, jakby mieli tylko jedno życie i pędzą w niekończącym się, kapitalistycznym wyścigu szczurów. Może właśnie w głębi duszy wiedzą, że to jest ich jedyna szansa i jedno życie.


Tutaj chyba poruszasz dwa oddzielne tematy, bo nadzieja na dalsze życie po śmierci to jedno, a kwestia rozwoju duchowego to drugie. Ludzie, o których piszesz mogą mieć jak najbardziej wiarę i nadzieję na to, że po śmierci przetrwają, ale niekoniecznie mają na tyle wysoką świadomość duchową, by rozwijać się zgodnie z tym co mówi przesłanie ewangeliczne i stawać wolnym np. od materializmu czy chęci życia na pokaz.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Rodica - 16.01.2023

Może po prostu nie maja duszy. Nie można aż tak zagłuszyć potrzeb duchowych, jeśli się takie posiada, to sprzeczne z logiką.
Nie mogli zostać stworzeni na podobieństwo Boga, który jest niematerialnaą istota duchową.
Kolejny przykład na to, że Bóg wcale nie.musi nia być. Nie zdarzyło mi się spotkać również człowieka, który posiadałby jakieś boskie cechy.
Może faktycznie, jak twierdzą panteiści, świat zrodził  się z substancji, która jest wieczna, tworzy materię i życie a każda najmniejsza czasteczka zawiera ułamek świadomości. To by też oznaczalo, że można się odrodzićw innym życiu lub wszechświecie, niekoniecznie na warunkach nam odpowiadających, bo nikt nas nie będzie pytał o zdanie czy chcemy istnieć. Może to być dowolna forma istnienia pod postacią zwierzęcia na przykład.
Przerażająca perspektywa.


RE: ateista ani teista nie wiedzą, że istnieją - Ayla Mustafa - 17.01.2023

Osiris napisał(a):
Rodica napisał(a): Może to wynikać z faktu, że teiści wierzą, że śmierc nie oznacza końca życia. Dla ateisty zycie jest tymczasowe i niestety musi zyc że świadomością że zapadnie się w nicość. Nie wiem, czy sami są tego świadomi, bo życie z taką świadomością jest bardzo trudne.
Zastanawiające jest to, że wszyscy teiści jakich znam, i w ogóle większość ludzi jakich można obserwować dookoła żyje właśnie tak, jakby mieli tylko jedno życie i pędzą w niekończącym się, kapitalistycznym wyścigu szczurów. Może właśnie w głębi duszy wiedzą, że to jest ich jedyna szansa i jedno życie.

Świat wokół nas otacza i osacza codziennością. Wszystkim walczy o uwagę człowieka. Kusi i kusi z natarczywością zdesperowanego komiwojażera. Presja społeczna przymusza do przedsięwzięć do bólu doczesnych. Trudno mieć ciągle zerową preferencję czasową. Poza tym ewolucja nakierowała ludzkie ciała tak, by były dogłębnie nastawione na doczesność. Duch musi przemagać tu wiele i mocno. Ale tli się tęskne marzenie za czymś lepszym.