Forum Ateista.pl
Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - Wersja do druku

+- Forum Ateista.pl (https://ateista.pl)
+-- Dział: Tematy społeczne (https://ateista.pl/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Dział: Kultura i sztuka (https://ateista.pl/forumdisplay.php?fid=14)
+--- Wątek: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film (/showthread.php?tid=2890)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47


RE: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - bert04 - 18.12.2017

lumberjack napisał(a): Ghost in the Shell

Super film. Pamiętam, że gdy byłem gówniorzem uwielbiałem grać w Syndicate Wars - zarówno w tę pierwszą wersję jak i w tę po lifcie (chodzi mi o obie wersje z rzutem izometrycznym, a nie o tę najnowszą strzelankę FPP czy tam TPP). No i kurde GITS ma w sobie właśnie ten klimat. No... bardzo przyjemnie mi się to oglądało. Fabuła prosta(cka) - całkiem łatwo udaje się przewidzieć rozwój wydarzeń, ale chuj tam z tym. To co naprawdę się liczy to fajnie ukazany świat, w którym standardem staje się cyborgizacja i totalne zespolenie człowieka z technologią.

Film spodoba się każdemu entuzjaście transhumanizmu. Polecam. Pod względem estetycznym - pięknie wykonany.

Fajnie, że porównujesz GITS do jakiejś-tam izometrycznej gierki. Ale są na tym forum ludzie, którzy oglądali częściowo (ja) lub w pełni (Soul33) oryginalną serię anime i oryginalne filmy anime. I reguła jest taka, że im więcej ktoś oglądał GITS-anime, tym większym rozczarowaniem jest dla niego GITS-real.

I nie, nie spodoba się każdemu entuzjaście transhumanizmu. Tutaj od roku 1982 poprzeczkę postawił Blade Runner. I rzadko która produkcja potrafi dosięgnąć tego pułapu. GITS-real miejscami próbuje, ale bez przekonania.

EDIT:

I komentowałem już poniżej:

https://ateista.pl/showthread.php?tid=2890&pid=672201#pid672201

... a raczej cytowałem komentarz kolegi


RE: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - Soul33 - 18.12.2017

O, właśnie przymierzałem się do edycji i wklejenia. No więc już po edycji:

Ocena Ghost In The Shell zapewne jest kwestią podejścia. Dla mnie ten film to była, po prostu, wielka porażka.

Nie zgadzam się z oceną, że to był dobry film. To był film niezły wizualnie, ale poza tym całkiem przeciętny i niezbyt ciekawy. Przeciętna fabuła, płytkie dialogi, przeciętna gra aktorska (choć ciężko byłoby zrobić więcej z takim materiałem) i fatalne zdjęcia. Na ekranie jest chaos, bardzo słabe kadry, ogólnie zbyt mało widać z tego, co się dzieje. Może to zanadto nie przeszkadza, gdy jest się bardziej spostrzegawczym, ale dla mnie takie zdjęcia nie nadają się do oglądania. Przypominają mi jakością 007 Quantum of Solace, który był za ten aspekt wyraźnie krytykowany. Chyba wynika to z jakiegoś podejścia na zasadzie "machaj kamerą, to widz będzie miał większe poczucie dynamizmu". W filmie najlepiej zrealizowane jest miasto. Niestety nie ma możliwości dobrze mu się przyjrzeć, bo nikt nie postanowił zaprezentować spokojnych ujęć panoramy miasta ani innych widoków. I wydaje się to zupełnie niezrozumiałe biorąc pod uwagę duże nakłady finansowe, jakie były potrzebne do realizacji takiego projektu miasta.

Moim zdaniem nie jest trudno zrobić dobre (czyt. zwyczajne) sceny akcji, a tutaj nawet to udało im się spartolić. Z powodu zdjęć nic dobrze nie widać i sceny te nie robią żadnego wrażenia. Pierwszy z brzegu film akcji robi to lepiej.

Podobnie jest z fabułą i dialogami. Generalnie wszystko w tym filmie robi wrażenie spłyconego. Postacie są słabo zarysowane, wiele z nich jest pozbawionych wyrazu, szczególnie w porównaniu z anime. Na przykład w filmie z 1995, nawet pomimo, iż szef Aramaki pojawiał się na krótko, od razu było widać, że jest to człowiek o określonym wyraźnie zarysowanym charakterze. Z kolei dzieło z 2017 pokazuje go mniej więcej tyle samo czasu, ale osobowości to on ma jedną dziesiątą tego, co w pierwszej ekranizacji. Częściowo dlatego, bo w ogóle niewiele konkretnego mówi. Ogólnie dialogi w całym filmie są krótkie, nierozbudowane i mało ciekawe.

Z kolei wszelkie wątki filozoficzne i technologiczne związane z cyborgizacją są niemal nieobecne. Nie są nawet omawiane kilkoma zdaniami, które w innych filmach nieraz wystarczają, aby dać widzowi coś do myślenia. Tutaj natomiast widz chyba wcale nie miał myśleć. Niestety w zamian nie otrzymuje nawet dobrej zabawy. Żadne motywy związane z duszą, czy duchem nie są rozwijane. Najwyżej zasygnalizowane. Istnieją tylko jako niejasna idea. Nie ma mowy o żadnym motywie "ghost". Może to zaskakujące przez wzgląd na tytuł ale w ogóle nie było w założeniach filmu, aby poruszać tę tematykę. Jej obecność wynika jedynie z konieczności, bo fabularnie nie dałoby się tego całkiem ominąć. I choć możliwe, że przeoczyłem coś we wszechobecnym chaosie i strzępach treści ale pewne jest to, że nie byłoby sensu dokonywać porównań do takiego filmu, jak Blade Runner. I już nawet nie dlatego, że filmy te należą do innej ligi. To w ogóle nie jest ta sama dyscyplina. Razem wypadają, jak, nie przymierzając, wrestling w zestawieniu z kick-boxingiem.

Innym problemem fabuły jest też sam świat, w którym pełna cyborgizacja jest dopiero w powijakach. Są tylko eksperymenty i pierwszym względnie udanym jest właśnie główna bohaterka. Ludzie nie mają jeszcze implantów w mózgach pozwalających na bezpośredni kontakt z siecią komputerową ani powszechnych gniazd na karku do podłączania przewodów. Właściwie mają tylko gadżety, takie jak wszczepy z nową wiedzą, czy choćby sztuczne oczy. Które to oczy jednak, niespodziewanie dla fanów GitS, stanowią tylko protezę, a nie świadomie wybrane ulepszenie. Tak, właśnie tak, otóż Batou ma... protezę. Żadne wojskowe implanty nie wchodzą w grę. Zatem bohaterowie nie mogą choćby porozmawiać na temat żadnych konsekwencji cyborgizacji społeczeństwa, ponieważ takiego tematu w ogóle nie ma. Nie ma nawet miejsca, aby go przedstawić. Jest to ledwo zasygnalizowane. Innymi słowy, aspekt "shell" również jest ograniczony do minimum.

Z pewnością mogło mi w tym filmie coś umknąć. Może było tam coś więcej. Ale fakt, że nic więcej nie zapadło mi w pamięć również o czymś świadczy. Oglądając pomyślałem, że w tym chaosie, krótkich strzępach fabuły i w dialogach po dwa zdania, to może, z natury bardziej spostrzegawcze, kobiety będą mogły coś z tego wyłowić. Ale ja nie. Przykładem może być scena spotkania z matką, której powiedziano, że jej córka nie żyje. Dla mnie był to kolejny zmarnowany potencjał i wręcz zaskakująca płytkość. Nie było w tym rozwiniętych aspektów emocjonalnych i w ogóle nic przekonującego. Ale podobno nie jest to wrażenie powszechnie podzielane przez kobiety, z którymi rozmawiałem, a które uważały tę scenę za jedną z ciekawszych.

Jeszcze inny minus filmu to brak spokojniejszych fragmentów na refleksję i odetchnięcie. Tempo akcji jedynie trochę się waha ale nigdy naprawdę nie wyhamowuje . Aspekty te nie zostały wyważone tak, jak powinny w dobrym filmie akcji. Tym bardziej nie pasują do filmu o jakimkolwiek wątku filozoficznym. Jest to zrobione zupełnie inaczej niż np. w Terminatorze 2, który, jak na film akcji, w którym obecny w tle jest wątek filozoficzny, pod tym względem był wyważony niemal doskonale. Innym przykładem mogą być też stare Gwiezdne Wojny, gdzie sceny akcji były przeplatane chwilami poważniejszej refleksji razem tworząc świetny kinowy hitu, w którym niemal każdy mógł znaleźć coś dla siebie.

Generalnie najbardziej odczuwalną słabą stroną filmu, w moim mniemaniu, był cały ogrom zmarnowanego potencjału. Bo film sam w sobie nie jest zły. Raczej przeciętny i bez wyrazu. Można obejrzeć. Ale, po prostu, nie był to Ghost In The Shell.

Podsumowując, w filmie zabrakło "ghost" i zabrakło "shell". Pozostało tylko "in the".


RE: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - Dragula - 18.12.2017

No ja mimo tego, że jestem zagorzałym fanem pierwotnych produkcji i nawet zmusiłem się do obejrzenia stand alone complex, to na filmie z Johanson nie wytrzymałem nawet 60 minut. A to, że wiele ujęć zostało zerżniętych z pierwowzoru i wypełnionych tanim bełkotem o tym, że ona się nie czuje już człowiekiem fundowało jeden, wielki, nieustanny cringe. Btw Scarlett nawet robota potrafi zagrać sztucznie. Za to Malinę powinna dostać


RE: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - lumberjack - 18.12.2017

Wiem, już wszystko wiem. Wy się po prostu nie potraficie cieszyć małymi rzeczami Język Ja żem to wrzucił do letkich i mało ambitnych filmów, a wy tutej zjebujecie bidną Scarletę jak i cały film jakby aspirował do dzieł wykurwiście ambitnych i głębokich niczym gardło takiej jednej pani z pewnego amerykańskiego filmu.

bert04 napisał(a): Fajnie, że porównujesz GITS do jakiejś-tam izometrycznej gierki.

Ooo nie, panie, proszę mi tu nie lekceważyć ani nie bagatelizować Syndicate Wars. To jest naprawdę bardzo dobra giera.

bert04 napisał(a): Ale są na tym forum ludzie, którzy oglądali częściowo (ja) lub w pełni (Soul33) oryginalną serię anime i oryginalne filmy anime.

No i co? Oczekujesz, że półtoragodzinny film odwzoruje wszystko to, co zostało zawarte w iluś tam odcinkach serialu?

bert04 napisał(a): I reguła jest taka, że im więcej ktoś oglądał GITS-anime, tym większym rozczarowaniem jest dla niego GITS-real.

Bo to trochę tak jakby oczekiwać od ściągi Grega o Krzyżakach, że będzie ona przekazywała wszystko tak jak to przekazywała sama książka.

Jeśli się bierzesz za wersję skróconą, to powinieneś mieć "skrócone" oczekiwania.

Roan Shiran napisał(a): lumberjack napisał(a):
Film spodoba się każdemu entuzjaście transhumanizmu. Polecam. Pod względem estetycznym - pięknie wykonany.

(Wczoraj, 23:36)magicvortex napisał(a):
Która wersja? Anime czy to coś z Johansson?

*Czeka z pistoletem na kolanach na, miejmy nadzieję, prawidłową odpowiedź lumberjacka*

Ta z Johansson Uśmiech

*Chowa się za kanapę i czeka na ostrzał*

A wersji anime w ogóle nie oglądałem i chyba nie obejrzę. Kiedyś lepiej znosiłem produkcje anime (zwłaszcza Dragonball Z), ale teraz po prostu nie potrafię zdzierżyć tych pierdolonych piskliwych głosików. Nie i chuj. Jak przestaną piszczeć, to zacznę oglądać.


RE: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - Żarłak - 18.12.2017

Ja filmu nie widziałem. Wystarczył mi zwiastun, po którym wiedziałem, że to będzie szrot, więc nie musiałem tego potwierdzać.

lumberjack napisał(a): A wersji anime w ogóle nie oglądałem i chyba nie obejrzę. Kiedyś lepiej znosiłem produkcje anime (zwłaszcza Dragonball Z), ale teraz po prostu nie potrafię zdzierżyć tych pierdolonych piskliwych głosików. Nie i chuj. Jak przestaną piszczeć, to zacznę oglądać.

Ale to nie jest anime dla uczniaków gdzie piszczą głosikami. Możesz obejrzeć. A nawet jeśli nie chcesz to odpal dla samej sceny otwierającej. Bardzo dobra i jeśli napisy początkowe, Drwalu, nie skuszą Cię, to przynajmniej obejrzysz kilka autentycznie ładnych minut dopieszczonych artystycznie.


RE: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - Soul33 - 18.12.2017

To chyba najbardziej dojrzały film anime. Bez pisków i głupkowatych scen. Jest na cda. Warto sprawdzić.

lumberjack napisał(a): No i co? Oczekujesz, że półtoragodzinny film odwzoruje wszystko to, co zostało zawarte w iluś tam odcinkach serialu?
Oryginalny film GITS był ciekawym i dość ambitnym kinem. Zubożyli to aż do bólu.


RE: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - Żarłak - 18.12.2017

Wyciągnijcie kija z tyłka. ; )


RE: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - Dragula - 19.12.2017

No warto też lumbera uświadomić, że oryginał nie był tasiemcem pokroju Dragonballa czy pokemonów, tylko pojedynczym filmem


RE: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - Battlecruiser - 19.12.2017

Widzę, że lemingrad Ostatniego Jedi oglądał: https://www.salon24.pl/u/smocze-opary/830345,ostatni-jedi-spoilery

Niestety rzecz idzie w złą stronę  [Spoiler. Ciach]


RE: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - bert04 - 19.12.2017

lumberjack napisał(a): Wiem, już wszystko wiem. Wy się po prostu nie potraficie cieszyć małymi rzeczami Język Ja żem to wrzucił do letkich i mało ambitnych filmów, a wy tutej zjebujecie bidną Scarletę jak i cały film jakby aspirował do dzieł wykurwiście ambitnych i głębokich niczym gardło takiej jednej pani z pewnego amerykańskiego filmu.
Pani Johansson była jednym z powodów, dla których szedłem na film bez większych obaw. W końcu potrafiła grać Black Widow (bosko), potrafiła grać Lucy (nie mogę ocenić, mam jeszcze w nagraniach) to wydawało się, że rolę jej pisali na (piękne, skądinąd) ciało. Ten, na miarę. No niestety, nie wiem, co się stało, ale grała - dla mnie - absolutnie poniżej swoich możliwości. Być może kładła za bardzo nacisk na to, żeby się prezentować, niż na to, żeby grać pewną rolę? Rolę robota, który przypomina sobie, że był człowiekiem? A nie człowieka, który udaje robota (i to niekonsekwentnie)?

Cytat:Ooo nie, panie, proszę mi tu nie lekceważyć ani nie bagatelizować Syndicate Wars. To jest naprawdę bardzo dobra giera.
Być może, nie chcę jej umniejszać, jednak daleko jej od paru bardziej kultowych tytułów. Są gry, które albo zostały sfilmowane albo przynajmniej są w jakiejś fazie produkcji. Są gry, w które nigdy nie grałem, a słyszałem lub znam nawet treść, gdyż jest przedmiotem blogów, dyskusji, piosenek nawet. Cóż, przykro mi, ale SW do tej ligi nie należy.

(Choć być może zasługuje, nie wiem, nie znam)

Poza tym GITS to jednak legenda sama w sobie, Manga powstała w 1989 roku, więc - jeżeli już - to inspiracja biegła w drugą stronę. Twój tekst brzmiał tak, jakbyś oceniał Władcę Pierścieni, bo spodobał Ci się serial (brr...) o Wiedźminie.

Cytat:No i co? Oczekujesz, że półtoragodzinny film odwzoruje wszystko to, co zostało zawarte w iluś tam odcinkach serialu?

Oczekuję filmu, który dokonuje swoistego szpagatu i satysfakcjonuje
a) fanów dotychczasowych GITS
b) ludzi, którzy z GITS się dotychczas nie spotkali

Film ma dla mnie jedną jedyną zaletę: można go oglądać nie znając przedtem ani jednego odcinka, filmu czy komiksu GITS. Z tej strony - dobre popcornowe kino, lekkie i przyjemne, jak znalazł na ten wątek. Jednak dla fanów film jest jedną wielką wydmuszką, spłyceniem do bólu, whitewashingiem na maksa, zredukowaniem całej głębi oryginału do paru zdawkowych zdań, bez kontynuacji.

I, co jest największym grzechem przy produkcjach ogólnie pojętej fantastyki, balans prawdopodobieństwa nie dopina się. Po prostu nie wierzę protagonistom, nawet przyjmując fantastyczne założenia fabuły. Nie wszystkim po równo, ale tym paru ważniejszym, niestety.

Cytat:Bo to trochę tak jakby oczekiwać od ściągi Grega o Krzyżakach, że będzie ona przekazywała wszystko tak jak to przekazywała sama książka.

No przepraszam, akurat w kinie popcornowym nastąpił w ostatniej dobrej dekadzie znaczny skok do przodu. Jeżeli porównasz "Batmana" Burtona i "Batmana" Nolana to ten drugi nie pasuje już do tematu, w którym dyskutujemy. Serie MCU, choć nierównomierna, to miejscami potrafi i zachwycić i wzruszyć. I rozśmieszyć, ale bez slapsticku. Podobnie X-Men, choć też nie wszystkie części po równo. Dlatego owszem, jeżeli już wydaję pieniądze na kartę do kina, dopłacam do 3D i współ-finansuję jakąś markę, to mam większe oczekiwania, niż, nie wiem, użytkownicy torrentów czy XBMC/Kodi.

Cytat:Jeśli się bierzesz za wersję skróconą, to powinieneś mieć "skrócone" oczekiwania.

Nie zwalaj na "wersję skróconą". Transformersy były płyciutką serią przeznaczoną do sprzedaży zabawek, ale na ich podstawie wyprodukowano całkiem przyzwoite - choć popcornowe - kino.  I było na tyle dobrze zrobione, że już piąty film z tej serii wyprodukowano. Można, kuffa? Można? Można!

A o GITS 2 po finansowej klapie "jedynki" to nikt nie myśli. I to chyba wkurza Soula najbardziej, że utopiono tyle szmalu, że szansa na jakąś poprawkę, jakąś ulepszoną wersję, jest poniżej zera.

Cytat:A wersji anime w ogóle nie oglądałem i chyba nie obejrzę. Kiedyś lepiej znosiłem produkcje anime (zwłaszcza Dragonball Z), ale teraz po prostu nie potrafię zdzierżyć tych pierdolonych piskliwych głosików. Nie i chuj. Jak przestaną piszczeć, to zacznę oglądać.

Dżizas, znasz tylko pipsztolnięte Dragonball? Może jeszcze Pokemon, lub Yu-Gi-Oh? Dobrze, że nie porównujesz do Przygód Sindbada. Albo Pszczółki Maji. Dragonball (Z) to tylko wycinek gatunku.

Akirę byś sobie ściągnął. Lub, przynajmniej, jakieś produkcje studia Ghibli. Ba, nawet Sailor Moon jest lepsze (choć pewnie z oczywistych powodów - nie dla Ciebie).


RE: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - magicvortex - 19.12.2017

Oj, lumber, lumber.

Oczywiście nie da się kogoś przymusić do jakiegoś gustu ale podyskutować można. GITS z Johanson dla mnie był straszną szmirą, jednym z powodów było to że próbował mieszać w sobie fabułę filmów i serialu jednocześnie bez zrozumienia materiału źródłowego.

Ja mam mieszane uczucia co do anime, drażni mnie często japońskie myślenie, ciągłe krzyczenie na siebie, kult małych dziewczynek albo białych majteczek i krwi z nosa. Często nie łapie ich humorów oraz motywacji. Ale GITS to nie jest anime tego rodzaju, to dojrzałe kino, tyle że japońskie. Ale rozumiem jak ktoś nie lubi, to specyficzne kino.


RE: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - lumberjack - 19.12.2017

Żarłak napisał(a): Ja filmu nie widziałem. Wystarczył mi zwiastun, po którym wiedziałem, że to będzie szrot, więc nie musiałem tego potwierdzać.

Nie oceniaj książki po okładce, a filmu po zwiastunie Język

Żarłak napisał(a): Ale to nie jest anime dla uczniaków gdzie piszczą głosikami. Możesz obejrzeć. A nawet jeśli nie chcesz to odpal dla samej sceny otwierającej. Bardzo dobra i jeśli napisy początkowe, Drwalu, nie skuszą Cię, to przynajmniej obejrzysz kilka autentycznie ładnych minut dopieszczonych artystycznie.

Obejrzę se.

Soul33 napisał(a): Oryginalny film GITS był ciekawym i dość ambitnym kinem. Zubożyli to aż do bólu.

Toteż dałem go do kina lekkiego i przyjemnego i rzeczywiście dla mnie taki był ten film - lekki, dający rozrywkę i relaks. Fajny film. Nic więcej, nic mniej.

Czy pierwotnym założeniem jego twórców było stworzenie kina głębokiego i ambitnego? Nie sądzę.

bert04 napisał(a): Być może, nie chcę jej umniejszać, jednak daleko jej od paru bardziej kultowych tytułów.

Nie, bo nie Uśmiech

bert04 napisał(a): Są gry, które albo zostały sfilmowane albo przynajmniej są w jakiejś fazie produkcji.

No i co z tego? Czyli taki np. Starcraft jest chujową grą i na pewno niekultową, bo go nie sfilmowano (w przeciwieństwie do Warcrafta)?

bert04 napisał(a): Są gry, w które nigdy nie grałem, a słyszałem lub znam nawet treść, gdyż jest przedmiotem blogów, dyskusji, piosenek nawet.

Ale to nie świadczy o grze tylko o tobie. O tym czy jesteś na tyle w temacie gier, że wiesz co to X-COM, Syndicate czy Dungeon Keeper.

bert04 napisał(a): Cóż, przykro mi, ale SW do tej ligi nie należy.

Srależy

bert04 napisał(a): (Choć być może zasługuje, nie wiem, nie znam)

No właśnie. "Nie znam się, więc się wypowiem".

bert04 napisał(a): Poza tym GITS to jednak legenda sama w sobie, Manga powstała w 1989 roku, więc - jeżeli już - to inspiracja biegła w drugą stronę.

Tak chyba najprawdopodobniej było:

Syndicate Wars was developed as the third video game title in the Syndicate series, created by Bullfrog Productions. The game was created using a modified version of the engine used in Magic Carpet. It included in game advertising, for instance ads for Manga Entertainment's Ghost in The Shell and Judge Dredd from 2000 AD.

https://en.wikipedia.org/wiki/Syndicate_Wars#Development

bert04 napisał(a): Oczekuję filmu, który dokonuje swoistego szpagatu i satysfakcjonuje
a) fanów dotychczasowych GITS
b) ludzi, którzy z GITS się dotychczas nie spotkali

A ja oczekuję książki o elektrotechnice dla inżynierów głęboko siedzących w temacie oraz dla ludzi z podstawówki, którzy jeszcze się z tą dziedziną nauki i techniki nie spotkali.

Może oczekujesz rzeczy niemożliwych i stąd twoje rozczarowanie?

bert04 napisał(a): Dlatego owszem, jeżeli już wydaję pieniądze na kartę do kina, dopłacam do 3D i współ-finansuję jakąś markę, to mam większe oczekiwania, niż, nie wiem, użytkownicy torrentów czy XBMC/Kodi.

Jak idę na film 3D to mam oczekiwania odnośnie fajnych efektów i tyle.

bert04 napisał(a): Jeżeli porównasz "Batmana" Burtona i "Batmana" Nolana to ten drugi nie pasuje już do tematu, w którym dyskutujemy. Serie MCU, choć nierównomierna, to miejscami potrafi i zachwycić i wzruszyć. I rozśmieszyć, ale bez slapsticku. Podobnie X-Men, choć też nie wszystkie części po równo.

bert04 napisał(a): Nie zwalaj na "wersję skróconą". Transformersy były płyciutką serią przeznaczoną do sprzedaży zabawek, ale na ich podstawie wyprodukowano całkiem przyzwoite - choć popcornowe - kino. I było na tyle dobrze zrobione, że już piąty film z tej serii wyprodukowano. Można, kuffa? Można? Można!

Jak dla mnie wszystkie te filmy (może poza Batmanem) są proste jak cep i przede wszystkim mają fajne efekty. Nic więcej od tego typu filmów nie oczekuję.

bert04 napisał(a): Dżizas, znasz tylko pipsztolnięte Dragonball?

magicvortex napisał(a): GITS z Johanson dla mnie był straszną szmirą

Nienawidzę was.

Oczko

A Dragonball był zajebisty. I to jest właśnie kurde legenda, a nie jakiś GITS srits Język


RE: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - Soul33 - 19.12.2017

lumberjack napisał(a): Czyli taki np. Starcraft jest chujową grą i na pewno niekultową, bo go nie sfilmowano?
Nie sfilmowano gry, która garściami czerpała motywy z filmu?

Zaiste dziwne Uśmiech


RE: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - Żarłak - 20.12.2017

lumberjack napisał(a): Nie oceniaj książki po okładce, a filmu po zwiastunie

Książki zasadniczo tak, ale zwiastun jest już pewnym wyrazicielem charakteru filmu. Powinien nakłonić jak najwięcej widzów do obejrzenia, ale też ukazana w nim atmosfera i sposób jego wykonania zdradza nieco na temat filmu, więc może służyć do oceny, jeśli ktoś wie co chce obejrzeć., ponieważ różne klisze są powielane w filmach i ich zwiastunach.


RE: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - Dragula - 20.12.2017

lumber - cały warcraft jest chujowy, bo konwencja zerżnięta z Warhammera Język Którego uniwersum doczekało się chyba większej ilości książek, gadzetow no i gier pc. Lore jest o wiele większy.
Poważnie obejrzyj GiTS. Jest pięknie zrealizowany, wizja przyszłości dość klasyczna (jeśli porównywać do cyberpunkowej literatury na przykład) ale mimo to film jest wyjątkowy. I nie jest głupi. Jedyny równie dobry w moim odczuciu SyF, to Ergo Proxy ale to odcinkowiec (ograniczając się do anime)


RE: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - magicvortex - 20.12.2017

lumberjack napisał(a): A Dragonball był zajebisty. I to jest właśnie kurde legenda, a nie jakiś GITS srits Język

Jeszcze powiedz że fabularny Dragon Ball Ci się podobał Oczko

Kiedyś lubiłem Dragon Ball ale tak od turniejów do Frezera, bo potem to absurdalnie się robi, mało sensownej walki, dużo krzyczenia i zbierania energii, kiepski dowcip itp Język

A co do oryginału GITS to obejrzyj nawet jakbyś miał nie polubić, warto wiedzieć co to za film. Podobnie z Akirą jest.


RE: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - Soul33 - 20.12.2017

Coś się rozjaśnia w kwestii produkcji The Last Jedi. Oświadczenie reżysera, Riana Johnsona:

Wiem też, że w podobny, bardzo osobisty sposób do oryginalnej trylogii podszedł Lucas. Lucas nigdy nie kręcił Gwiezdnych wojen, siadając i myśląc: „Co fani chcą zobaczyć?”. Wiedziałem, że gdybym napisał film, zastanawiając się, czego chcieliby fani, to by nie zadziałało, ponieważ ludzie wciąż krzyczeliby na mnie: „Pi… się, zrujnowałeś Gwiezdne wojny!” i w efekcie zrobiłbym zły film. Ostatecznie, jest to rozwiązanie, którego nie chciałby nikt.

Johnson jest upośledzony umysłowo.

W końcu zdrowy dorosły człowiek nie może zrobić infantylnego filmu atrakcyjnego dla dzieci, który jednocześnie wcale nie był z myślą o dzieciach tworzony.


RE: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - bert04 - 20.12.2017

lumberjack napisał(a):
bert04 napisał(a): Są gry, które albo zostały sfilmowane albo przynajmniej są w jakiejś fazie produkcji.

No i co z tego? Czyli taki np. Starcraft jest chujową grą i na pewno niekultową, bo go nie sfilmowano (w przeciwieństwie do Warcrafta)?

Nie twierdziłem, że lista kryteriów "kultowości" jest kompletna. Można na przykład dorzucić to:

http://cybersport.pl/112664/startuja-mistrzostwa-swiata-w-starcraft-2-z-dwoma-polakami/

Cytuję: "Łączna pula nagród turnieju wyniesie rekordowe dla SC2 700 000 dolarów, z czego 280 000 trafi na konto zwycięzcy.".

Teraz Ty.


Cytat:
bert04 napisał(a): Są gry, w które nigdy nie grałem, a słyszałem lub znam nawet treść, gdyż jest przedmiotem blogów, dyskusji, piosenek nawet.

Ale to nie świadczy o grze tylko o tobie. O tym czy jesteś na tyle w temacie gier, że wiesz co to X-COM, Syndicate czy Dungeon Keeper.
Pierwsze i ostatnie znam, grałem (choć nie we wszystkie części). Ze środkowej tylko tytuł mi się obił o uszy.

Cytat:No właśnie. "Nie znam się, więc się wypowiem".

Sorki, ale rozmawiamy w temacie, w którym "stopień znania" jakiejś gry jest skorelowany z popularnością, kultowością, jakością. Jeżeli oglądałem film i słuchałem piosenkę osadzoną w świecie Halo, to, chociaż ani sekundy nie grałem, mogę ocenić popularność i kultowość tego cyklu.

Teraz Ty.

Cytat:
bert04 napisał(a): Oczekuję filmu, który dokonuje swoistego szpagatu i satysfakcjonuje
a) fanów dotychczasowych GITS
b) ludzi, którzy z GITS się dotychczas nie spotkali

A ja oczekuję książki o elektrotechnice dla inżynierów głęboko siedzących w temacie oraz dla ludzi z podstawówki, którzy jeszcze się z tą dziedziną nauki i techniki nie spotkali.  

Może oczekujesz rzeczy niemożliwych i stąd twoje rozczarowanie?

Zbyt wiele przykładów w ostatnich latach powstało na to, że jest to jak najbardziej możliwe. W różnym stopniu, czasem bardziej dla jednych ("Władca Pierścieni"), czasem bardziej dla drugich ("Hobbit"), ale nawet w tym drugim przypadku stopień irytacji fanów nie przekroczył jakiegoś punktu krytycznego. Dało się zjeść (choć nadmuchali ponad miarę).

Cytat:
bert04 napisał(a): Dlatego owszem, jeżeli już wydaję pieniądze na kartę do kina, dopłacam do 3D i współ-finansuję jakąś markę, to mam większe oczekiwania, niż, nie wiem, użytkownicy torrentów czy XBMC/Kodi.

Jak idę na film 3D to mam oczekiwania odnośnie fajnych efektów i tyle.

No widzisz, może ja chodzę zbyt rzadko do kina, że stawiam pewne wymagania. Nawet nie o cenę chodzi, a o czas, którego mam zawsze za mało na tego typu proste rozrywki. Zredukujesz bywanie w kinie do 2-3 razy w roku (z tego con. jeden film dziecięcy, oglądany razem z potomstwem), to też zaczniesz stawiać wymagania.

Cytat:
bert04 napisał(a): Nie zwalaj na "wersję skróconą". Transformersy były płyciutką serią przeznaczoną do sprzedaży zabawek, ale na ich podstawie wyprodukowano całkiem przyzwoite - choć popcornowe - kino.  I było na tyle dobrze zrobione, że już piąty film z tej serii wyprodukowano. Można, kuffa? Można? Można!

Jak dla mnie wszystkie te filmy (może poza Batmanem) są proste jak cep i przede wszystkim mają fajne efekty. Nic więcej od tego typu filmów nie oczekuję.

"Błogosławieni ci, którzy niewiele oczekują, gdyż rozczarowani nie zostaną"...

Dodam do powyższego, że w dzisiejszych czasach jest spory wylew produkcji fantastycznych. Dlatego owszem, nawiązanie do pewnego kultowego anime jest tym, co ma odróżnić tę produkcję od rzeszy innych. I, niestety, wolę Avengersów, lub nawet najsłabszą część X-Menów. Też 3D, też efekty, ale... właśnie. Ale i też "coś więcej". W Transformerach owszem, inny poziom oczekiwań, ale i ten zaspokojony z małą nawiązką.

A o GITS już chyba wszystko powiedziane zostało. Nie trzeba było brać sobie wysokiej poprzeczki, jak nie potrafili sprostać oczekiwaniom.

Cytat:A Dragonball był zajebisty. I to jest właśnie kurde legenda, a nie jakiś GITS srits Język

Dobra, też kiedyś oglądałem, miał swój urok i swój klimat. Tylko od pewnego momentu "epickie walki" rozciągnięte na 50 odcinków stały się nieco monotonne. No i sam wyżej twierdziłeś, że dla Ciebie Dragonball jest punktem odniesienia dla anime, i że Ci się... przejadło? "Przepiskliło"? Nieważene, bo to tylko wycinek anime, i to bardzo specyficzny.

PS: A One Piece Ci się podobał? Wiesz, że jeszcze to dalej kręcą?


RE: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - Quinque - 21.12.2017

lumberjack napisał(a): Ghost in the Shell

Super film. Pamiętam, że gdy byłem gówniorzem uwielbiałem grać w Syndicate Wars - zarówno w tę pierwszą wersję jak i w tę po lifcie (chodzi mi o obie wersje z rzutem izometrycznym, a nie o tę najnowszą strzelankę FPP czy tam TPP). No i kurde GITS ma w sobie właśnie ten klimat. No... bardzo przyjemnie mi się to oglądało. Fabuła prosta(cka) - całkiem łatwo udaje się przewidzieć rozwój wydarzeń, ale chuj tam z tym. To co naprawdę się liczy to fajnie ukazany świat, w którym standardem staje się cyborgizacja i totalne zespolenie człowieka z technologią.

Film spodoba się każdemu entuzjaście transhumanizmu. Polecam. Pod względem estetycznym - pięknie wykonany.

Gits to anime(serial i wersja filmowa). Bo raczej nie mówisz o tym z tego roku

Jeżeli ktoś lubi klimaty podobne do Gits, to polecam Psycho-pass(1 sezon zwłaszcza, drugi wedle uznania)


RE: Kino lekkie i przyjemne, czyli mniej ambitny film - lumberjack - 21.12.2017

Dragula napisał(a): lumber - cały warcraft jest chujowy, bo konwencja zerżnięta z Warhammera Język

Dla mnie i Warhammer i Warcraft są zajebiste.

Dragula napisał(a): Poważnie obejrzyj GiTS. Jest pięknie zrealizowany, wizja przyszłości dość klasyczna (jeśli porównywać do cyberpunkowej literatury na przykład) ale mimo to film jest wyjątkowy. I nie jest głupi.

Już obejrzałem. Fajny film. Bardziej zaawansowany pod względem merytorycznym. No... taki bardziej dokładny. W tym z Johansson wszystko było bardziej po łebkach przekazane.

magicvortex napisał(a): Jeszcze powiedz że fabularny Dragon Ball Ci się podobał Oczko

Nie oglądałem. Oglądałem tylko ten, który był puszczany na RTL7.

bert04 napisał(a): Pierwsze i ostatnie znam, grałem (choć nie we wszystkie części). Ze środkowej tylko tytuł mi się obił o uszy.

No widzisz. Dla mnie to tak jakbyś powiedział, że nigdy "Misia" nie oglądałeś i że tylko sama nazwa filmu ci się o uszy obiła Oczko

bert04 napisał(a): Zredukujesz bywanie w kinie do 2-3 razy w roku (z tego con. jeden film dziecięcy, oglądany razem z potomstwem), to też zaczniesz stawiać wymagania.

Bywam tak z 5 razy w roku, nie więcej. Ja chyba po prostu nie jestem wymagający. Od kina oczekuję prostej, odmóżdżającej rozrywki, a jeśli trafi się coś ambitniejszego to jestem mile zaskoczony i tyle Uśmiech

bert04 napisał(a): Teraz Ty.

Przepraszam, ale z powodu ograniczeń czasowych nie odpiszę na wszystko.

bert04 napisał(a): Dobra, też kiedyś oglądałem, miał swój urok i swój klimat. Tylko od pewnego momentu "epickie walki" rozciągnięte na 50 odcinków stały się nieco monotonne.

Przed Dragonballem podobnie było w tym serialu o piłce nożnej. Pamiętam, że głównym bohaterem był tam Tsubasa Ozora i że przebiegnięcie całego boiska zajmowało piłkarzom kilka odcinków Duży uśmiech

bert04 napisał(a): PS: A One Piece Ci się podobał? Wiesz, że jeszcze to dalej kręcą?

Nie wiem, nie znam tego w ogóle Oczko

magicvortex napisał(a): Kiedyś lubiłem Dragon Ball ale tak od turniejów do Frezera, bo potem to absurdalnie się robi, mało sensownej walki, dużo krzyczenia i zbierania energii, kiepski dowcip itp Język

Nom, z czasem serial się zepsuł.