Forum Ateista.pl
Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - Wersja do druku

+- Forum Ateista.pl (https://ateista.pl)
+-- Dział: Tematy społeczne (https://ateista.pl/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Dział: Historia (https://ateista.pl/forumdisplay.php?fid=15)
+--- Wątek: Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? (/showthread.php?tid=5042)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26


Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - Metallhard - 14.05.2009

Xenomorph napisał(a):DR: Witaj Mart! Walczył pan w Waffen SS?
M: Tylko za Ojczyznę. Moją Ojczyzną jest Estonia.
DR: Jak pan wspomina wkroczenie Sowietów do Estonii w czerwcu 1940 r.?

M: Piekło, moi rodzice, dobrze sytuowani mieszczanie z miejscowości Paida, trafili na Sybir- już nie powrócili. Ja wtedy ukrywałem się z bratem. Jakoś daliśmy radę.
DR: Dużo było kapusiów wśród Estończyków?
M: W swej masie są zbyt małomówni, jak bracia- Finowie, by być kapusiami. Ale szmat trochę było. Takie czasy. Kurewstwo znosi narodowość. Inna sprawa, że podobnie jest z bohaterstwem.
DR: Jest lato 1941, wkraczają Niemcy, co pan wtedy czuł, jak zachowywała się ulica?
M: Trudno zapomnieć, kwiaty na czołgach, to byli rycerze z wyśnionej bajki, ładnie wyglądali, odpowiadali estońskiemu poczuciu porządku. Niemieccy pancerniacy mówili nam, że teraz mamy wolność. Byłem sceptyczny, ale to było wytchnienie. Azja poszła precz. Zresztą w czasie odbijania Estonii z rąk sowieckich- Niemców wspierało 12-15 tysięcy moich rodaków.
DR: Mówi pan o „leśnej braci”
M: W rzeczy samej.
DR: Czy podczas wkraczania wojsk niemieckich do Estonii pana rodacy, wzorem Litwy i Łotwy, dopuścili się gwałtów lub morderstw na Żydach ?
M: W Estonii Żydów praktycznie nie było- najwyżej 4 tysiące ( podczas rządów niemieckich zginęło ok. 900-DR). To jest w ogóle wielkie nieporozumienie. Nas, Estończyków, wtłacza się w formułę „narody bałtyckie” tudzież „Bałtowie”. Tymczasem my jesteśmy Ugrofinami, taką południową flanką Skandynawii. W gruncie rzeczy nawet dzisiejszy Sankt Petersburg to nasza ziemia, konkretnie braci Ingrelów, których pozostało pewnie z 1.000 ( słownie: tysiąc-DR). Podkreślam to, bo moja mama była Ingrelką ( polski termin: Inżorka-DR).

Nie wiem, jak tam było w Litwie i Łotwie, gdzie społeczność żydowska była o niebo liczniejsza, jednak wiem i to, że Łotysze są świetnymi żołnierzami .Koledze odstrzelono prawą rękę, to pruł do „iwanów” z lewej. Potem go Sowieci zarąbali saperkami. To był mój kolega, Łotysz. Strasznie dzielny naród. Kolega… Przyjaciel. Już nie poznam jego grobu. Zawsze się za niego modlę. Biblię miał w jednym palcu i powtarzał, że walcząc teraz-zmazuje hańbę zbyt wielu swoich rodaków angażujących się w 1917 r. w rewolucję bolszewicką.
DR; Walczył pan nad Narwą, historycy wojskowości ( zresztą nieliczni) piszą, że to było piekło. Jak pan wspomina tamte czasy?
M: Nie piekło, ale piekło piekieł. Szatański koncert. Broniliśmy Ojczyzny. Proszę sobie wyobrazić, że pod koniec 1944 r. 100 tysięcy Estończyków aktywnie broniło Ojczyzny przed Sowietami. 100 tysięcy rozsianych w różnych formacjach, w tym 10 tysięcy w estońskiej dywizji SS.
Generalnie „iwany” dostały straszliwie w dupę. Wczesną wiosną 1944 siedem dywizji naszych i niemieckich wybiło 120 tysięcy „krasnoarmiejców”, przy stratach własnych: 20 tysięcy. Po twardych walkach ewakuowałem się z Estonii dopiero wczesną jesienią tego samego roku, czyli wtedy, gdy Rosjanie już byli nad Wisłą, jak mi pan podpowiada. Nie mieliśmy szans, dysproporcje sił były tragiczne: 10:1. Widzi pan, to jest tak: grzejesz lufę, nawet na ramieniu kolegi, robisz co możesz, a Sowieci idą i idą. Istna szarańcza. Tamci Rosjanie to dzisiejsi Chińczycy. Strasznie cierpieliśmy, ale to słodkie cierpienie, zwłaszcza za Ojczyznę, która jest taka mała, że się zna niemal każdą mieścinę.
DR: Cierpiały narody Europy… Przez was…
M: Szczerze mówiąc, miałem wtedy i mam teraz w dupie narody Europy, szczególnie za ich wcześniejszą postawę wobec sowieckiej agresji na Estonię z 1940 r. Czy ktoś wtedy pomógł mojemu Krajowi? Ja tylko myślałem o Estonii, no i o tym, aby zachować tyłek w całości. Nie byłem nigdy agresorem, lecz ofiarą. Ofiara ma prawo do obrony.
DR: Braliście jeńców?
M: Garściami, poza tym było wielu dezerterów, nawet po przełamaniu frontu. Jeden taki trafił do mojego plutonu. Gnojek przeżył wojnę, podobno mieszka w Kanadzie i robi za ukraińskiego patriotę. Sowieci jeńców nie brali, przynajmniej u wrót Estonii.
DR: Jakie były stosunki między wami, Estończykami , Łotyszami et cetera a Niemcami?
W: Różnie bywało. Ideologicznie to był gnój, pamiętam taką pogadankę o nacjonal-socjalistycznej kobiecie. Debilizm, rechotaliśmy przez dwa dni. Z wojskowego punktu widzenia Niemcy byli bardzo profesjonalni.
DR: Ale jednak traktowali was inaczej?
M: No w końcu jestem Estończykiem, a nie Niemcem. Ale poważnie… Ten hitlerowski chłam to zawsze miałem w czterech literach. A na froncie, jak na froncie… U Niemców zawsze uderzało mnie to, że nie pozostawiają kolegów w potrzebie. Sam tego doświadczyłem. Przez gapiostwo, tak to teraz oceniam, znalazłem się w strefie niczyjej, takim „no man’s land”. Walą Sowieci, walą Niemcy. Myślę- koniec. Aż tu nagle pełznie do mnie Berlińczyk w takich komicznych okularach a’ la butelka i wyciąga mnie z tego „szajsu”. I częstuje herbatą. Herbatą! W Sowietach- nie do pomyślenia. Kolega z Wehrmachtu, Heinz, opowiadał mi taką historię… Otóż w lipcu 1944 r. bronił Wilna przed Sowietami . Teraz, od pana wiem, że miasto atakowali również polscy patrioci, bo to w końcu wasze miasto ( czasowo litewskie). No więc Heinz siedzi w tym Wilnie, a z nieba ( zrzuty- DR) dostaje żarcie na co najmniej tydzień. Ja myślę, że to była taka zwykła niemiecka solidność, już bez względu na to, czy ktoś jest hitlerowcem, czy też chłopem od pługa.
DR: A propos Polaków: czy miał pan „przyjemność” na froncie z moimi rodakami?
M: Nie, w żadnym przypadku. Wiem tylko z opowiadań kolegów, że to byli dobrzy żołnierze, brali jeńców i palili papierosy w takich dziwnych ”lufkach”. Już nawet nie pamiętam, kto mi to powiedział. Ogólnie, Polacy są w porządku. Dla mnie Polska to w zestawieniu z Estonią niemal kontynent. No i chyba wspólnie mamy coś do powiedzenia „iwanom”.
DR: Rosjanom, znaczy się?
M: „Iwanom”!
DR: A, dajmy na to, co pan sądzi o Francuzach?
M: Mówię po żołniersku, opierając się na przekazach kolegów: gnojki i tchórze. Nawet ta ich operetkowa Legia Cudzoziemska. Byle facet z Wehrmachtu dałby sobie radę z tymi „Rambo”, czyli kmiotami z odzysku. Ja już nie wspominam o Waffen-SS.
DR: Ale wojnę wygrali…
M: Francuzi przegrali I wojnę światową, bo się do cna pozbyli młodych mężczyzn. A potem nastąpiła kompromitacja: II wojna światowa. To społeczność dekadentów. Wino, marskość wątroby i armia kolorowych piłkarzy.
DR: Nie mogę nie zadać tego pytania: dlaczego właśnie estońskie Waffen-SS.? Przecież nawet nad Narwą mógł pan wybrać „Schutzmannschaft”, policję polową…, no, co tam pan chce…?
M: Kompletny przypadek. Równie dobrze mogłem być w Wehrmachcie lub jakiejś estońskiej samoobronie. Nie myślałem wtedy o takich sprawach.
DR: Z wojskowego punktu widzenia, jakby pan ocenił „bitność” poszczególnych armii podczas II wojny światowej?
M: „Iwany” były niezłe, ale to dzicz i hołota, Azja. Żołnierz-niewolnik. Oczywiście najlepsza była armia niemiecka. No ale siła „dobrego na złego”. Tak, Szkopi są dobrzy…, to znaczy byli, bo to teraz, jak wszędzie, fajtłapy. Oni chyba dopiero teraz przegrywają ostatecznie swoją wojnę. Ja tylko czekam, jak Turek zostanie kanclerzem Niemiec.
DR: Czy w pana oddziale była posługa kapłańska?
M: Tak, był pastor, ale Sowieci odstrzelili mu pół głowy. Bez względu na narodowość i rasę każdy żołnierz, wierzący lub niewierzący, i w każdym czasie, modli się. Tak było i będzie, bo Bóg istnieje. Inna sprawa, że w obliczu śmierci nawet niepalący zaciągnie się skrętem. Iluż takich gości widziałem.
DR: Wygrał pan swoje życie?
M: Moje życie po 1945 r. to cholerna, jałowa amerykańska emigracja. Długa jak reformy damskie z XIX wieku. A jednak wróciłem. Estonia jest wolna. I tylko o to chodzi.
DR: Jak Pan ocenia przyszłość Estonii?
M: Myślę, że za 20 lat poziom życia Estończyków będzie wyższy niż w Finlandii.
DR: Ambitny plan.
M: Realny, zawsze byliśmy lepiej zorganizowani i bardziej pracowici od naszych braci z północy. Poza tym, na mój gust, oni za dużo piją wódki i stali się wygodniccy.
DR: Dziękuję za rozmowę.


DARIUSZ RATAJCZAK


Estońscy żołnierze walczyli w hitlerowskiej armii o niepodległość Estonii. Po wojnie „reżimowi sowieckiego okupanta nie udało się złamać ducha tych mężczyzn i wielu z nich dożyło 24 lutego 1989 roku, gdy estońska niebiesko-czarno-biała flaga zawisła ponownie na Wieży Długiego Hermana w Tallinie. Duch walki estońskich żołnierzy był przez cały czas przedmiotem uznania i podziwu”, przekonuje główny autor i wydawca ważącej 2,5 kg księgi – albumu „Estoński Legion w słowach i zdjęciach”. Jest nim Mart Laar, autor tzw. estońskiego cudu gospodarczego, laureat nagrody im. Miltona Friedmana za udaną transformację, dwukrotny premier Estonii, obecnie przywódca wchodzącej w skład rządzącej koalicji partii Ojczyzna, parlamentarzysta, doradca prezydenta Gruzji, Micheila Saakaszwilego, doktor historii, założyciel Towarzystwa Dziedzictwa Narodowego Estonii, autor wielu prac historycznych – m.in. wydanej w tym roku w Polsce książki „Wojna w lesie. Walka Estończyków o przetrwanie 1944-1956”. W czasie, gdy sąd w Dreźnie decyduje, czy skonfiskowane na polsko-niemieckiej granicy egzemplarze „Estońskiego Legionu” nie są przypadkiem karalną propagandą faszyzmu, w tallińskich księgarniach ta pozycja jest wystawiana na półkach dla bestsellerów. Nabywcy tego dzieła mogą kupić do kompletu wydany także wysiłkiem Laara kalendarz na 2009 r. z plakatami sławiącymi estońskich żołnierzy Hitlera, którzy prowadzili słuszną i sprawiedliwą walkę ze Związkiem Radzieckim. Księga Laara poraża setkami zdjęć ludzi w faszystowskich mundurach, z faszystowskimi orderami, trzymających wyciągnięte w hitlerowskim geście ręce. Nie tylko usprawiedliwia służbę po stronie Hitlera, lecz także uznaje ją za czyn chwalebny, w najwyższym stopniu patriotyczny. „Dedykujemy ten album estońskim żołnierzom, którzy w czasie bitew II wojny światowej z poświęceniem i odwagą walczyli przeciwko komunizmowi i o odzyskanie niepodległości przez Estonię, nawet jeśli musieli walczyć w niemieckim mundurze”, czytamy w wydanej po estońsku i angielsku książce. Laar wyraża ubolewanie, że „Badacze historii Estońskiego Legionu nawet dzisiaj oskarżani są o propagowanie »faszyzmu« lub promowanie »Waffen-SS, które zostało potępione jako organizacja zbrodnicza w Norymberdze«”. Tłumaczy znaczenie walki estońskich żołnierzy Hitlera: „[...] Mężczyźni, którzy walczyli o wolność Estonii w czasie II wojny światowej, okazali się zwycięzcami. Ich walka i poświęcenie stały się legendą, która podtrzymywała ducha oporu następnych pokoleń. Bo jak inaczej młodzi ludzie, którzy nie znali wolnej i niezależnej Estonii, mogliby wiedzieć, że to jest coś, o co warto walczyć i w razie potrzeby umrzeć. Mówi się, że naród, który nigdy nie walczył o swoją wolność, nigdy nie będzie wolny. Estonia walczyła o swoją wolność. I właśnie dzięki tej walce można było przywrócić niepodległość w 1991 roku po pięćdziesięcioletniej okupacji”. W ksiązce poświęconej historii jednostek hitlerowskich złożonych z Estończyków są także momenty bliskie Polakom. Jeden z bogato ilustrowanych rozdziałów nazywa się „Szkolenie w Polsce” i traktuje o przygotowywaniu estońskich żołnierzy Hitlera do walki z Armią Radziecką na terenie Truppenübungsplatz Heidelager w okolicach Dębicy, który określono jako dawny „poligon polskiej armii”. W tekście nie wspomniano, że w owym czasie Polska była okupowana przez hitlerowców, Polacy zaś walczyli z Hitlerem, a nie razem z nim. W księdze nie ma informacji, że Truppenübungsplatz Heidelager przekazano formacjom SS i trenowała tu m.in. złożona z Ukraińców Dywizja SS „Galizien”. Tu znajdowały się również obozy dla jeńców belgijskich i radzieckich oraz Polaków i Żydów. Zginęło w nich 15 tys. osób, w tym 7 tys. Żydów, 5 tys. jeńców radzieckich i 3 tys. Polaków. Zwłoki zagłodzonych, zmaltretowanych, rozstrzelanych i powieszonych palono na stosie w miejscu, które dziś nosi nazwę Góry Śmierci. W walkach o Pustków w sierpniu 1944 r. zginęło ponad tysiąc żołnierzy radzieckich. Ciekawa z polskiego punktu widzenia jest zawarta w księdze informacja o przybyciu 20. Estońskiej Dywizji Grenadierów SS nad Odrę. Dowiadujemy się, że „23 stycznia 1945 roku, niezwłocznie po przybyciu na front, Estończycy przystąpili do walki, oczyszczając miasto Briege (Brzeg) z wrogów”. Polscy czytelnicy nie pozostaną obojętni, czytając, że w 1943 r. 3. Estońska Brygada SS brała udział w wielkiej operacji przeciwko radzieckiej partyzantce, którą dowodził Erich von dem Bach-Żelewski, pomysłodawca obozu koncentracyjnego Auschwitz i kat powstania warszawskiego. Dla tych dzielnych bojowników – podkreślają autorzy książki – „II wojna światowa mogła się zakończyć dopiero po odzyskaniu przez Estonię niepodległości”. Autor krótkiego wstępu, przewodniczący Związku Weteranów 20. Dywizji Grenadierów Heino Kerde, ubolewając, że historia estońskiego legionu nie jest jeszcze kompletna, podkreśla z satysfakcją, że księga album „Estoński Legion w słowach i zdjęciach” jest krokiem we właściwym kierunku. Kolejnym będzie budowany w centrum Tallina (około pół kilometra od miejsca, w którym stał pomnik Brązowego Żołnierza upamiętniający żołnierzy radzieckich) Pomnik Wolności – wielki, stojący na wysokim fundamencie szklany krzyż (przypominający hitlerowski). W jego środku znajdzie się historyczny emblemat wykorzystywany dziś przez estońską armię, w czasie wojny zaś – przez Estoński Legion.


Krzysztof Pilawski - Korespondencja z Tallina (Tygodnik Przegląd nr 51)


Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - Uczy - 14.05.2009

Metall napisał(a):„Dedykujemy ten album estońskim żołnierzom, którzy w czasie bitew II wojny światowej z poświęceniem i odwagą walczyli przeciwko komunizmowi i o odzyskanie niepodległości przez Estonię, nawet jeśli musieli walczyć w niemieckim mundurze”

Mieli wybór? To mały kraj. Czytałeś też "Inny świat" G. Herlinga-Grudzińskiego? Z chwilą wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej nowy duch wstąpił w "żywe trupy" z łagrów. Autor zresztą dodaje: "później się dowiedzieliśmy, jak absurdalna była ta cała sytuacja - po jednej stronie granicy więźniowie łagrów marzą o niemieckim wyzwolicielu z ich piekła, po drugiej więźniowie lagrów podobnie o żołnierzach radzieckich..." (cytat z pamięci)
Pomyślmy też: czy mieli wybór Polacy, którzy nie dostali się do armii Sikorskiego-Andersa i zostało im tylko tzw. LWP? Wybór pomiędzy służbą w quasi-polskim wojsku kontrolowanym przez WROGA, a gniciem w Kraju Szczęśliwości Wszelakiej, gdzie diabeł boi się powiedzieć "dzień dobry" (znowu, polecam chociaż "Inny świat" Grudzińskiego).

Metall napisał(a):...W tekście nie wspomniano, że w owym czasie Polska była okupowana przez hitlerowców, Polacy zaś walczyli z Hitlerem, a nie razem z nim. W księdze nie ma informacji, że Truppenübungsplatz Heidelager przekazano formacjom SS i trenowała tu m.in. złożona z Ukraińców Dywizja SS „Galizien”. Tu znajdowały się również obozy dla jeńców belgijskich i radzieckich oraz Polaków i Żydów. Zginęło w nich 15 tys. osób, w tym 7 tys. Żydów, 5 tys. jeńców radzieckich i 3 tys. Polaków. Zwłoki zagłodzonych, zmaltretowanych, rozstrzelanych i powieszonych palono na stosie w miejscu, które dziś nosi nazwę Góry Śmierci...

Bardzo źle, że nie wspomina. Tak to jest: niewygodna prawda.

Metall napisał(a):Ciekawa z polskiego punktu widzenia jest zawarta w księdze informacja o przybyciu 20. Estońskiej Dywizji Grenadierów SS nad Odrę. Dowiadujemy się, że „23 stycznia 1945 roku, niezwłocznie po przybyciu na front, Estończycy przystąpili do walki, oczyszczając miasto Briege (Brzeg) z wrogów”...

Rozumiem, z radzieckich jednostek?

Metall napisał(a):Polscy czytelnicy nie pozostaną obojętni, czytając, że w 1943 r. 3. Estońska Brygada SS brała udział w wielkiej operacji przeciwko radzieckiej partyzantce, którą dowodził Erich von dem Bach-Żelewski, pomysłodawca obozu koncentracyjnego Auschwitz i kat powstania warszawskiego.

Tak, tego zbrodniarza pamiętamy. ZAPAMIĘTAJCIE GO SOBIE, POLACY: TO BYŁ RDZENNY POLAK, KTÓRY WYRZEKŁ SIĘ POLSKI I NIE TYLKO: WYRZEKŁ SIĘ CZŁOWIECZEŃSTWA, A NAWET ZWIERZĘCOŚCI (mówienie tutaj o "zezwierzęceniu" to obrażanie zwierząt)

Metall napisał(a):Kolejnym będzie budowany w centrum Tallina (około pół kilometra od miejsca, w którym stał pomnik Brązowego Żołnierza upamiętniający żołnierzy radzieckich) Pomnik Wolności – wielki, stojący na wysokim fundamencie szklany krzyż (przypominający hitlerowski).

Zobaczymy projekt, czy faktycznie i na ile go przypomina.


Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - xeno - 15.05.2009

Uczy napisał(a):Mieli wybór? .

Pewnie że nie mieli. Tak jak nie mieli innego wyjścia ukraińcy tworzący SS Galizien


Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - Metallhard - 15.05.2009

Skoro ci i tamci nie mieli wyboru, to dlaczego potępiać "czerwonoarmiejców"? Czy oni mieli jakiś wybór?
Czy w ogóle w czasie wojny można mówić o jakiejkolwiek możliwości wyboru będącego przejawem wolnej woli?


Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - Darayavahus - 15.05.2009

Jedni warci drugich. Ale gdybym miał wybór - "między diabłem a belzebubem" - to wolałbym wstąpić do Waffen SS.


Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - Uczy - 15.05.2009

Metall napisał(a):Skoro ci i tamci nie mieli wyboru, to dlaczego potępiać "czerwonoarmiejców"? Czy oni mieli jakiś wybór?

Trafna uwaga. Tylko Estończycy rozumiem nie mieli wyboru w tym sensie, że jeśli chcieli bronić ojczyzny, to siłą rzeczy musieli stanąć po stronie Niemców. Czego bronili żołnierze radzieccy? Ich jedyny motyw dobrze oddał bodajże Błok w "Szosie Wołokołamskiej": "jeśli wy nie będziecie strzelać, to was zastrzelą" [NKWD z tyłu, ale tego nie mógł oczywiście napisać w tamtych czasach]. Moje porównanie do LWP jest tylko częściową analogią, ale coś w tym wspólnego jest.

Metall napisał(a):Czy w ogóle w czasie wojny można mówić o jakiejkolwiek możliwości wyboru będącego przejawem wolnej woli?

Na pierwszy rzut oka nie, ale... to właśnie w tych ekstremalnych warunkach czasem nieoczekiwanie przejawiała się właśnie owa wolność woli, na którą tak podejrzanie patrzą dziś filozofowie... psychiatra Victor Frankl pisze, że właśnie lager był dla niego najlepszym dowodem jej istnienia.
Czy Kolbe miał wybór - oddać życie za kolegę lub nie? Miał.
Czy ten oficer hitlerowski zastrzelony za niewykonanie rozkazu rozstrzelania ludzi, beatyfikowany przez papieża, miał wybór? Miał.
Elkaemista opisany przez Wańkowicza (nie mam teraz przy sobie książki, nie pamiętam nazwiska), który podniósł się i strzelał wprost we wzierniki bunkrów, stąd na chwilę skierował na siebie ogień, rozszarpany na strzępy, ale ta chwila wystarczyła, by koledzy poderwali się i podskoczyli pod ściany i przez wzierniki wrzucili granaty fosforowe, musiał to zrobić? Nie, nie musiał. Ale wybrał tak.

Wojna... dziwna rzecz. Straszna plaga. A jednak w jej czasie zdarzają się rzeczy niewiarygodne. (trochę oftopa, wybaczcie).
Pamiętacie przysłowie "prowadził ślepy kulawego".
Pod Monte Cassino tak było, i nikomu nie było do śmiechu.
Czołgista, jeden z wielu, którzy próbowali sforsować gęsto zaminowaną tzw. gardziel. Czołg trafiony - czy to wjechał na minę, czy to rąbnięty z offenrohra. Uratował się, ale stracił oczy. Ze spaloną twarzą błąkał się, w każdej chwili mógł go zabić byle Niemiec. Spotkał czołgającego się żołnierza, który miał przestrzelone ze spandaua nogi. Wziął go na plecy - widzący mówił dźwigającemu go niewidomemu, gdzie ma iść...

Albo historia słynnego sierżanta Tereszczuka, "zabijanego na raty"... Albo tych kilkoro w wieży szkieletów w Piedimonte...


Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - idiota - 16.05.2009

Uczy napisał(a):Neverley'a,
ty ty...
no słów brak!!!!!
Neverleyego!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!11
toż to Polak!!!!!
się mi z ojcem razem w piasku bawili...


Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - Uczy - 16.05.2009

idiota napisał(a):ty ty...
no słów brak!!!!!
Neverleyego!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!11
toż to Polak!!!!!
się mi z ojcem razem w piasku bawili...

Tak, purysto! Pomyliłem się w odmianie, doskonale wiem, że Polak!
Gratulacje z racji znajomości.


Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - Darayavahus - 30.05.2009

Właśnie zacząłem czytać "Zakon trupiej czaszki" Heinza Hoehne. Książka sprawia wrażenie dość rzetelnego opracowania tematu SS. Jak skończę, wypowiem się czy warto - trochę to potrwa, bo tomisko dość opasłe...


Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - Darayavahus - 06.08.2009

No, dotarłem do końca... nie miałem ostatnio zbyt wiele czasu na czytanie.
Książkę polecam wszystkim zainteresowanym historią SS, rzeczowe, obiektywne opracowanie, co rzadko spotyka się w tym temacie.
Waffen SS poświęcony jest wprawdzie tylko jeden, ale dość obszerny, rozdział.
Najważniejszy wniosek: SS nie było monolitem, byli tam zarówno idealiści zwiedzeni przez propagandę, jak i zwykłe szumowiny. Fanatycy, jak Himmler, pragnący stworzyć aryjski "zakon" i wyrachowani pragmatycy, jak Haydrich.
W nazwiskach, jak zwykle, się pogubiłem, ale np. interesującymi postaciami wydają mi się generał [SIZE="1"](chyba Oberstgruppenfuhrer Waffen SS) [/SIZE]Felix Steiner, oraz Arthur Nebe, jak również Walter Schellenberg.
Skorzenym interesowałem się już wcześniej; niewiele jest o nim w książce.
Bohaterstwo Waffen SS byłoby godne podziwu, gdyby nie wynikało z wpojonej im pogardy dla życia - zarówno wrogów, jak i własnego. Imponujące zwycięstwa były często okupione stratami wielokrotnie większymi, niż ponosił Wehrmaht. Niestety, miało miejsce również mordowanie jeńców i cywilów...

A na pytanie w tytule postu: "bohaterowie czy zbrodniarze?" - odpowiem:
zarówno jedno, jak i drugie.
Dla mnie - każdy, kto walczył z bolszewikami, to bohater; niestety, cel nie uświęca środków... A przede wszystkim - byli ofiarami totalitarnej propagandy: gdybym żył w tamtych czasach, w III Reich, być może sam byłbym jednym z nich...


Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - Palmer - 26.08.2009

Darayavahus napisał(a):A na pytanie w tytule postu: "bohaterowie czy zbrodniarze?" - odpowiem:
zarówno jedno, jak i drugie.
Dla mnie - każdy, kto walczył z bolszewikami, to bohater; niestety, cel nie uświęca środków... A przede wszystkim - byli ofiarami totalitarnej propagandy: gdybym żył w tamtych czasach, w III Reich, być może sam byłbym jednym z nich...

Rok temu rozmawiałem ze starszym panem, który w '44 miał 12 lat i mieszkał na Woli.
Widział jak jeden z tych bohaterów wyrwał kobiecie z objęć malutkie dziecko i rąbnął jego główką o ścianę kamienicy. Potem zastrzelił spazmującą matkę.
Ach, gdyby tak dało się za to zemścić... Trzeba by ich zabijać po 1000 razy! Oczywiście nie w głowie mi mszczenie się na dzisiejszych Niemcach, na szczęście to dość przyzwoici ludzie.
Sowieci to też zbrodniarze, skundlili nam kraj, ale większości pozwolili żyć. Gdyby to Niemcy wygrali, nie byłoby nawet tego forum.


Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - Darayavahus - 06.09.2009

http://secondwar.prv.pl/strona/ss.htm

Cytuję fragmenty linkowanej strony, uzasadniając w ten sposób moją opinię z poprzedniego postu:
Cytat:już w pierwszych dniach Kampanii Zachodniej żołnierze SS dali się poznać jako doskonałe, działające niekonwencjonalnie wojsko. 10 maja jako pierwsi do walki weszli SS-mani z LSSAH. Jednostka ta o godz. 5:30 przekroczyła granicę holenderską i atakując z maksymalną prędkością pokonała do godzin południowych ok. 100 km! Pomimo wysadzenia w powietrze przez Holendrów dwóch mostów na rzece Ijssel, SS-mani sforsowali ciężką przeszkodę wodną i zdobyli Hoven (...)
I gdyby nie przypadki zbrodni wojennych dokonywanych przez nadgorliwych, fanatycznych SS-manów, można by uznać tę formację za doskonałe wojsko. (...)
6 kwietnia Hitler chcąc zabezpieczyć swoje flanki nakazał uderzenie na Grecję i Jugosławię. SS-Division "Reich" stanowiła awangardę wojsk niemieckich. 13 IV niewielki oddział tej dywizji dowodzony przez SS-Hauptsturmführera Fritza Klingenberga dokonał śmiałego wyczynu. On i jego ludzie motorówkami przemknęli się do oblężonego Belgradu, w którym pochwycili burmistrza. Zastraszony urzędnik zarządził natychmiastową kapitulację stolicy. W Grecji duży sukces odniósł baon rozpoznawczy LSSAH dowodzony przez SS-Sturmbannführera Kurta Meyera. Zdołał on opanować przełęcz Klissura mającą niezwykłe znaczenie strategiczne. Niemcy wzięli do niewoli ok. 11.000 jeńców z Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego. Po raz kolejny - ku wielkiemu zadowoleniu Hitlera - jego "Czarna Gwardia" wykazała się błyskotliwością i niekonwencjonalnymi działaniami. Po zwycięskiej kampanii bałkańskiej dowódcom SS nie szczędzono pochwał i najwyższych odznaczeń.

22 VI 1941 trzy niemieckie armie przystąpiły do realizacji planu "Barbarossa". I tutaj wojska SS pokazały swoje wysokie walory. W ataku na Rosję brały udział wszystkie jednostki SS, których postawa i dokonania zaczęły wzbudzać respekt i szacunek nawet wśród wysokiej kadry Wehrmachtu - wcześniej nie przekonanej co do sensu powoływania nowego rodzaju siły zbrojnej. (...)

Niemieckie jednostki, które zapędziły się na Kaukaz znalazły się w krytycznym położeniu i dopiero śmiałe posunięcie von Mansteina zdołało je wyrwać z zaciskających się kleszczy. Niemcy wykonali zaskakujący Rosjan kontratak. Jego głównym celem był Charków. Trzon sił prowadzących atak stanowił II Korpus Pancerny SS w składzie: LSSAH, "Das Reich" oraz "Totenkopf" pod wspólnym dowództwem Paula Haussera. Po raz pierwszy wojska SS działały w tak wielkim zgrupowaniu. Charków zdobyto opłacając to wysokimi stratami (ok. 12.000 żołnierzy SS). Rozgromiono 1 Armię Gwardyjską i szereg mniejszych jednostek sowieckich. (...)

6 VI 1944 na plażach Normandii wylądowali alianci rozpoczynając operację "Overlord". Pierwszą jednostką Waffen-SS, która starała się z ich oddziałami była dywizja "Hitlerjugend". Gwałtowne uderzenie tej dywizji zaszokowało alianckich dowódców. Anglicy i Amerykanie zdołali powstrzymać dzikie ataki formacji SS tylko dzięki absolutnemu panowaniu w powietrzu. Wkrótce dywizje LSSAH i "Hitlerjugend" połączono w I Korpus Pancerny SS, który zajął pozycje obronne w rejonie Caen. Ataki alianckiego lotnictwa znacznie opóźniły sformowanie II Korpusu Pancernego SS. Utworzono go dopiero w drugiej połowie czerwca z dywizji "Frundsberg", "Hohenstaufen" i "Das Reich". Przez cały czerwiec sześć dywizji SS toczyło niezwykle ciężkie boje mające na celu powstrzymanie anglo-amerykańskich czołówek pancernych i opóźnienie ich marszu w głąb Francji. W tych starciach niemieccy czołgiści górowali nad przeciwnikiem zarówno swoim dużym doświadczeniem jak i sprzętem, którym dysponowali. Do legendy przeszły starcia "Tygrysów" Michaela Wittmanna z angielskimi kolumnami pancernymi. Pomimo, że niemieccy czołgiści dokonywali cudów - szali zwycięstwa nie mogli już przechylić na swoją stronę. (...)

Szacuje się, że w czasie II wojny światowej zginęło ok. 180.000 żołnierzy z frontowych jednostek Waffen-SS, około 400.000 zostało rannych a 70.000 uznano za zaginionych.

Zachęcam do przeczytania całości.


Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - Palmer - 08.09.2009

Darayavahus napisał(a):http://secondwar.prv.pl/strona/ss.htm
Cytuję fragmenty linkowanej strony, uzasadniając w ten sposób moją opinię z poprzedniego postu:
Zachęcam do przeczytania całości.

Najlepsze jest to:
Führer i Himmler w otoczeniu generalicji Wehrmachtu i SS podziwiają "cenną zdobycz": płomień-proporczyk z trąbki sygnalisty 8. pułku Strzelców Konnych. Sztandaru tego pułku Niemcom nie udało się zdobyć.
W czasie kampanii wrześniowej Niemcy nie zdobyli żadnego polskiego sztandaru!
Musieli więc zadowalać swoją propagandę proporczykami z polskich... trąbek.

Wrzesień 1939 to epopeja absolutnego heroizmu naszych żołnierzy i bezdennej głupoty władz państwa i armii.


Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - Dreilinden - 08.09.2009

Hovno prawda, że tak powiem. Nie mamy się czego wstydzić na tle takiej potęgi jak Francja, czy choćby Holandii albo Danii. Po prostu byliśmy zaatakowani z dwóch stron przez przeciwników, których jedynym celem od kilkunastu lat było zwycięstwo w wojnie. Chyba tylko interwencja z przyszłości mogłaby nas wtedy ocalić.


Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - lumberjack - 08.09.2009

W dodatku Francja była atakowana tylko z jednej strony a mimo to wytrzymała niewiele dłużej (o tydzień) niż Polska.


Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - Gladiator - 08.10.2009

Znalazłem coś jeszcze o SS - Gefolge, trudno mi to przełknąć, może za mało postępowy jestem i myśle stereotypami, ale .... Bicze Hitlera.


Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - Gladiator - 16.10.2009

Poprzedni link nie nastroił jak widać nikogo do dyskusji.

Coś jeszcze z historii o muzułmańskich dywizjach SS. (chyba nie było)
http://pl.wikipedia.org/wiki/13_Dywizja_G%C3%B3rska_SS_(1_chorwacka)_Handschar

http://pl.wikipedia.org/wiki/23_Dywizja_G%C3%B3rska_SS_(2_chorwacka)_Kama


Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - TripleSix - 16.10.2009

Nie wiem, jak normalnego człowieka może nie wzruszać cierpienie ludzkie. Trzeba być chorym psychicznie lub totalnie zakompleksionym, żeby czynić tak potworne rzeczy.


Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - Darayavahus - 16.10.2009

Niektórzy na tym forum nie odróżniają żołnierzy od zwykłych SADYSTÓW - tych ostatnich nawet wewnętrzne sądy SS skazywały, jako kryminalistów.
[SIZE="1"](odsyłam do książki, o której pisałem kilka postów wcześniej)[/SIZE]
A porównywanie Waffen SS z katami z obozów albo mordercami Ante Pavelića, zajeżdża mi bolszewicką propagandą :evil:


Waffen SS - Bohaterowie czy zbrodniarze ? - TripleSix - 17.10.2009

Zgadzam się, wojna to nie jest bajka, ale sadyzm w obozach koncentracyjnych to była chyba raczej normalka. Jakoś w głowie mi się nie mieści, że SS skazywało za sadyzm w obozie. Grzesiuk jakoś o tym nie pisze, żeby sadystyczni strażnicy byli odsuwani od swoich obowiązków. Może nie byli w SS, ale SS widziało, co się dzieje i nie reagowało. Elita wydająca sadystyczne rozkazy też była winna.