To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wolność od czy wolność do?
#1
Artykuł przeniesiony z likwidowanej strony głównej naszego portalu; data publikacji: 02.05.2007

Autor: Adrian Krysiak


Artykuł jest polemiką z publikacją Łukasza Nyslera O wolności słowa i myśli.

Przyznam, iż niechętnie wypowiadam się na temat tak zwanych "wartości". Źle się czuję w skórze moralisty. Dlatego też chcę ograniczyć się do wypowiedzenia luźnych uwag związanych z tekstem p. Łukasza Nyslera (dalej ŁN), jak to zaznaczyłem w tytule. Nie uda mi się zapewne uniknąć wątków "osobistych", jednak i ŁN zawarł je w swej wypowiedzi, więc nie wydaje mi się to, przynajmniej w tej sytuacji, wielkim przewinieniem.

Zgadzam się ze zdaniem powinnościowym: Należy ją (wolność słowa - przyp. AK) cenić i chronić1. Po tym następuje jednak uzupełnienie: Należy jednak też pamiętać, że wolność słowa nie jest wartością jedyną ani najwyższą. Pierwsze stwierdzenie (że wolność słowa - dalej WS - nie jest wartością jedyną) możemy uznać za zdanie faktualne. Co się zaś tyczy drugiego (że WS nie jest wartością najwyższą), to jego uprawomocnienie wymaga uprzedniego założenia istnienia zbioru uniwersalnych wartości. Przez zbiór uniwersalnych wartości rozumiem kanon zawierający tzw. wartości autentyczne (wg Nyslera) czy po prostu wartości (Bronisław Wildstein, jeszcze jako prezes telewizji publicznej mówił o wartościach i antywartościach i zaznaczył, iż tylko te pierwsze winny być w telewizji publicznej pokazywane). Ja uważam, iż taki kanon nie hańbi się bytem. Jeśli ŁN jest innego zdania, to powinien przedstawić argumenty, jako że to na nim spoczywa onus probandi. Dodam, iż na niewiele się zdadzą odwołania do prawa natury, bo i jego status ontyczny jest kwestią sporną. Bystry adwersarz może mi oczywiście zarzucić, iż ŁN ani słowem nie wspomniał o zbiorze uniwersalnych wartości, a ja wyciągam zbyt daleko idące wnioski. Przypominam zdanie: Należy jednak też pamiętać, że wolność słowa nie jest wartością (i) jedyną ani (ii) najwyższą (oznaczenia moje - AK). Jak tedy uzasadnić (ii)? Albo odwołując się do mglistych znaczeniowo uniwersalnych wartości albo (ewentualnie) możemy uznać, iż chodzi tu o hierarchię wartości samego ŁN. Nic na to jednak nie wskazuje, bo nie jest to zdanie de se. Wygląda raczej na dyrektywę (z racji tego należy pamiętać, że…). Inaczej mówiąc, dlaczego nie miałbym uznać wolności słowa za najważniejszą z wartości? Nie wystarczy mi zapewnienie, że są inne, ważniejsze, bo gdy zapytam o racje, usłyszę w odpowiedzi, iż albo (i) takie jest (autorytatywne) stanowisko ŁN albo (ii) jest to w zgodne z kanonem uniwersalnych wartości. Obie odpowiedzi są arbitralne, więc mogę je potraktować, jakby ich nie było. Z kolejnymi zdaniami tego akapitu (biorę je literalnie) zgadzam się w pełni bądź niemal w pełni.

Nie do końca rozumiem, co chce powiedzieć ŁN pisząc: Nakaz "Nie kłam!" należy do kanonu uniwersalnych norm moralnych i trudno sobie wyobrazić społeczeństwo, w którym nakaz ten nie byłby przez większość jego członków w większości sytuacji życiowych respektowany. Mamy tu arbitralne zaliczenie nakazu Nie kłam do grona powszechnie obowiązujących. Wydaje mi się, iż jest to nie tyle kanon uniwersalnych norm moralnych, co kanon tychże wg ŁN, ale oczywiście mogę się mylić. Nie to jest wszakże najważniejsze. Norma Nie kłam (nazwijmy ją normą w wersji świeckiej) ma swego odpowiednika w wersji religijnej, mianowicie: Jako świadek nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa (Pwt 5, 20; Biblia Tysiąclecia, wyd. trzecie poprawione, Wydawnictwo Pallotinum, Poznań - Warszawa 1990). Pozostańmy przy pierwszej. Norma Nie kłam nie ma charakteru kategorycznego, co zresztą podkreśla i ŁN tymi słowy: Rozpowszechnianie informacji, nawet prawdziwych, jest niedopuszczalne, jeśli narusza czyjekolwiek prawo do intymności czy prywatności, nie służąc przy tym dobru publicznemu. Tak więc, nasza norma przyjmuje postać: Nie kłam, chyba że x2. Ustalenia te mają znaczenie w odniesieniu do tekstu ŁN, ponieważ pokazują, iż trudno jest mówić o wartościach absolutnych, rozumianych jako obowiązujące semper et ubique. To rodzi też problem z uniwersalnością wartości, ponieważ, skoro my dopuszczamy wyjątki od norm moralnych, to inni mogą zrobić to samo. Dlaczego to, co my podstawiamy za x, miałoby być lepsze od tego, co inni chcą podstawić (co sprowadza się do konkretnych wyjątków, np. Nie kłam, chyba że możesz uratować komuś życie). To z kolei świadczyłoby przeciwko uniwersalności wartości, którą to uniwersalność ŁN zdaje się ciągle sugerować (nie tylko zresztą w tym tekście, por. Jak być ateistą we współczesnej Polsce? ŁN). Znów więc pojawia się zarzut arbitralności, któremu nie sposób chyba sprostać (w razie czego chętnie się przekonam, że jednak można).

Z tym, co ŁN pisze o WS, jej mierze etc., raczej się zgadzam. Wprawia mnie w zdumienie natomiast następujący passus: Wzorem może być dla nas inicjatywa grupy wybitnych katolickich bądź sympatyzujących z Kościołem katolickim intelektualistów (m.in. o. prof. Mieczysława Alberta Marii Krąpca OP oraz p. prof. Bogusława Wolniewicza), polegająca na powołaniu Społecznego Niezależnego Zespołu do Spraw Etyki Mediów. Ten dłuższy cytat wymaga dłuższego komentarza. Zacznę od samego Społecznego Niezależnego Zespołu do Spraw Etyki Mediów (dalej będę go nazywał po prostu Zespołem), bo kontekst jest tutaj bardzo ważny. Sam Bogusław Wolniewicz (dalej BW - AK) powiedział o Zespole na antenie Radia Maryja (2006-04-11): (…Oczko zrodził się z potrzeby chwili, z faktu, że chce się nałożyć Polsce kaganiec na swobodę publicznej dyskusji. Chce się wprowadzić skrytą cenzurę (…Oczko Właśnie widzimy jak idzie wielki bezpardonowy atak na Radio Maryja. (…Oczko Odczekano równo rok od śmierci Ojca Świętego Jana Pawła II, który nad tym Radiem trzymał opiekuńczą dłoń i przystąpiono teraz do akcji na całego i to zaraz następnego dnia po rocznicy śmierci Ojca Świętego (…Oczko zaczęła się akcja. Za pretekst posłużył felieton pana redaktora Michalkiewicza. (…Oczko. Rzeczywiście felieton Stanisława Michalkiewicza był tylko pretekstem, jako że łatwiej jest znaleźć inne, bardziej czytelne przykłady antysemityzmu i ksenofobii na antenie Radia Maryja (tutaj nie ma miejsca na ich przytaczanie, jednak łatwo to sprawdzić). Mnie osobiście cieszy fakt, że BW odróżnia Matkę Boską Fatimską od np. Matki Boskiej z Guadelupy (to tuż nad zdjęciem ojca Dyrektora pochylonego w studio zaraz obok figury Matki Boskiej Fatimskiej, chyba dobrze Ją rozpoznaję), co w przypadku ateisty nie jest takie oczywiste. Z drugiej strony, jest to postawa nazwana przez Barbarę Stanosz3 mimetyzmem umysłowym ateistów (nota bene, Stanosz stosuje tę nazwę jako określenie dla postawy ŁN wyrażonej w tekście Jak być ateistą we współczesnej Polsce). A tak całkiem serio, to nie rozumiem, dlaczego za wzór miałbym wziąć człowieka, który, jeśli idzie o wypowiadanie głupot, wzbił się na wyżyny, na które niewielu potrafi się wznieść - może z wyjątkiem J. R. Nowaka (ot, choćby wypowiedź, w której BW nazywa transplantację współczesnym kanibalizmem). Zaznaczam, że doceniam np. translatorską pracę BW (korzystam z jego przekładu Traktatu… Wittgensteina i bardzo sobie chwalę), jednak, jak pisał Bohdan Chwedeńczuk4 : Każdy zawód (…Oczko ma miejsca, do których wykonujący go człowiek nie zbliża się, dopóki go wykonuje. Gdy się zbliży, już go nie wykonuje! Naukowiec, na przykład, może być koniunkturalistą, karierowiczem (…Oczko. Nie może natomiast mówić bredni. Gdy je mówi, bo nie wie, co mówi - ma skazę na umyśle; gdy je mówi, choć wie, co mówi - ma skazę na charakterze. Każda z tych skaz pozbawia obywatelstwa w nauce. Tak też sądzę, dlatego mogę jednocześnie cenić BW jako tłumacza i w taki, a nie inny sposób oceniać jego działalność pozanaukową. Bądź co bądź, nie rozumiem, dlaczego miałbym za wzór sobie stawiać wybitnego intelektualistę (to odnosi się zarówno do BW, jak i o. Mieczysława Krąpca; kwalifikacja ŁN), który broni rozgłośni propagującej treści jawnie antysemickie (to tylko jeden zarzut z dużej puli możliwych, jednak na potrzeby tego tekstu wystarczy). Przyjrzyjmy się jeszcze raz zdaniu ŁN: Rozpowszechnianie informacji, nawet prawdziwych, jest niedopuszczalne, jeśli narusza czyjekolwiek prawo do intymności czy prywatności, nie służąc przy tym dobru publicznemu. Abstrahując od prawdziwości czy fałszywości antysemickich treści, pytam, czy służą one dobru publicznemu? Czy nie naruszają prawa do intymności czy prywatności? ŁN sam powinien odpowiedzieć sobie na to pytanie. Zaznaczam przy tym, że, oczywiście, nie sprowadzam całej działalności Radia do głoszenia takich treści, jednak faktem jest, że pojawiają się tam one i zarówno te treści, jak i samo Radio podlegają ocenie. Tak więc, uważam że inicjatywa BW, Mieczysława Krąpca i innych wybitnych intelektualistów nie ma wiele wspólnego z dobrymi obyczajami, a i o dezaprobatę wcześniej wspomnianych wypowiedzi trudno, gdy obaj profesorowie są częstymi gośćmi Radia.

W świetle wypowiedzi o BW, nie dziwi krytyczny stosunek ŁN do Bertranda Russella, którego wypowiedź z eseju Czy religia wniosła pożyteczny wkład do cywilizacji? została zakwalifikowana jako przejaw antyklerykalnej i antyreligijnej głupoty5. W O wolności słowa i myśli wybitny znawca i krytyk Russella ŁN pisze: Bertrand Russell zdefiniował wolność myśli jako wolność "od ciężaru tradycji i własnych upodobań". Rzeczywiście źle by świadczyło o współautorze Principiów, gdyby tak zdefiniował wolność myśli (dalej - WM). Jednak uważam, że, kto jak kto, ale właśnie Russell, koryfeusz filozofii analitycznej, wielki umysł i wybitny logik (pozwalam sobie na wyrażenie własnej opinii) wiedział, czym jest definicja i co oznacza definiowanie. Dlatego nie mogę uznać zacytowanej wypowiedzi Russella za definicję (przynajmniej sensu stricto), tylko za opis. Arcyciekawy jest następujący passus: Tak zdefiniowana wolność myśli wydaje się być jednak nierealistycznym, a nawet szkodliwym ideałem, domaga się on bowiem, abyśmy stali się tabula rasa i dopiero wtedy - wyzbywszy się wszelkich nabytych przesądów czy osobistych skłonności - wyrokowali w jakiejkolwiek sprawie. ŁN rozumuje jakoś tak: Jeśli jakiś ideał x domaga się, abyśmy stali się tabula rasa i dopiero wtedy, wyzbywszy się wszelkich nabytych przesądów czy osobistych skłonności, wyrokowali w jakiejś sprawie y, to ideał x jest nierealistyczny, a nawet szkodliwy (pomijam możliwości, by nierealistyczny, a nawet szkodliwy rozbić na nierealistyczny i szkodliwy6 ). Przyznam, iż ciężko mi przejść od ideału x domagającego się tego-a-tego do jego nierealności, czy wręcz szkodliwości, ponieważ nie widzę racji dla takiego rozumowania. Dalej ŁN pisze: Zwłaszcza nasze wypowiedzi o charakterze wartościującym zawsze osadzone są w ramach pewnej tradycji i (lub) stanowią wyraz naszych osobistych upodobań. Ludwig Wittgenstein7 pisał: Słowa, które zwykliśmy nazywać "wyrażeniami estetycznej oceny" odgrywają skomplikowaną, acz wyraźną rolę w tym, co nazywamy kulturą pewnego okresu. Opisać ich użycie lub określić, co rozumiesz przez smak w odniesieniu do kultury, to opisać całą kulturę. To o czym mówimy - ten smak - być może nie istniał w Wiekach Średnich. O zupełnie innej grze mowa, gdy idzie o różne epoki. Tym, co przynależy do gry językowej, jest cała kultura. W tym samym tekście dokonane zostaje rozróżnienie na osobę, która wie o czym mówi i taką, która tego nie wie (Jeśli ktoś jest wielbicielem angielskiej poezji, musi znać język angielski - nawias pochodzi ode mnie - AK). Sadzę, iż, poza własnymi upodobaniami, od których, jak słusznie zauważył ŁN, nie sposób się uwolnić, ważną rolę pełni właśnie kompetencja wypowiadającego sąd wartościujący (zwłaszcza, jeśli dotyczy estetyki sensu largo, ale też etyki w jakiejś mierze). Inaczej mówiąc, posiłkując się słowami Wittgensteina, jeśli sądy wartościujące są grami (językowymi), to przynależą do kultury i jako takie nie są niezależne od osoby wypowiadającej dany sąd (przynależą do kultury). To może tłumaczyć osadzenie wypowiedzi o charakterze wartościującym w ramach (pewnej?) tradycji. Jest to jednak eksplanacja odbiegająca od tej przeprowadzonej przez ŁN. I jeszcze drobna uwaga. ŁN stwierdza: Domaganie się, abyśmy w imię wolności myśli zrezygnowali z tych dwóch źródeł inspiracji, doprowadzić nas może jedynie do sytuacji, w której nadal będziemy ulegali wpływom jakiejś tradycji (…Oczko. Otóż samo domaganie się nie może doprowadzić do sytuacji przedstawionej w powyższym zdaniu. Dopiero realizacja postulatu (abyśmy w imię wolności myśli…) mogłaby wygenerować nowy stan rzeczy (ściślej: sytuację, w której nadal…).

Co do Oriany Fallaci, to nie chcę oceniać jej pracy dziennikarskiej, ale pragnę wspomnieć i odnieść się do niektórych jej wypowiedzi, zwłaszcza na temat religii. Przeciwna antysemityzmowi (czując obrzydzenie do antysemityzmu wielu Włochów, wielu Europejczyków, wstydzę się tej hańby, która ogarnia mój kraj i Europę) stosowała, zdaje się, inne kryteria dla oceny np. muzułmanów i ich religii (Europa nie jest już Europą, ale Eurabią, która z powodu uległości wobec wroga, islamskiego nazizmu, kopie swój własny grób). Dziwi mnie kwalifikacja wszystkich muzułmanów jako wrogów cywilizacji Zachodu i islamu jako religii zła, przy jednoczesnej chęci obrony chrześcijaństwa: kiedy stwierdzam, że jestem ateistką, muszę dodać, że jestem ateistką-chrześcijanką, muszę bronić chrześcijaństwa… Inna zaś wypowiedź: To jest wojna. Obudźcie się! Czy nie widzicie, że tacy ludzie jak Osama bin Laden chcą nas zniszczyć? Że czują się uprawnieni do tego, żeby zabijać was i wasze dzieci tylko dlatego, że pijecie wino lub piwo, chodzicie do teatru lub kina, nosicie minispódniczki albo krótkie skarpetki, kochacie się, kiedy chcecie, gdzie chcecie i z kim chcecie? brzmi zabawnie w świetle poczynań prezydenta USA George'a W. Busha jr. Tak więc, Fallaci z jednej strony nader krytycznie odnosiła się do świata islamu, z drugiej zaś nie dostrzegała niczego złego w kulturze Zachodu, dlatego jej radykalizm mnie razi. To samo zresztą zauważa ŁN, gdy pisze: zawsze oceniała wszystko z perspektywy swojej ukochanej Europy, Italii, Toskanii, Florencji. Jeśli przyjąć, za Russellem, iż racjonalność to zwyczaj uwzględniania całego materiału dowodowego przy wydawaniu sądów8 lub też za Marianem Przełęckim, który tak formułuje kryterium racjonalności logicznej: Przyjęcie danego przekonania jest logicznie racjonalne wtedy, gdy stopień przeświadczenia o tym, że jest tak, jak głosi to przekonanie, jest równy stopniowi uzasadnienia owego przekonania9 , to trudno nazwać poglądy Fallaci (przynajmniej te, do których się odnoszę) racjonalnymi. Wracając zaś do cytatu, w którym dziennikarka stwierdziła, że jest ateistką-chrześcijanką, to jest to kolejny przykład wcześniej wspomnianego mimetyzmu umysłowego ateisty. Swoją drogą, być może dlatego zasłużyła sobie na miano postaci, której wg ŁN udało się zbliżyć do autentycznego ideału wolności myśli i słowa.

Oto ostatni interesujący mnie fragment artykułu: nie można odmówić jej (Orianie Fallaci - AK) wielkiej pasji, z jaką broniła autentycznych wartości związanych z naszą, europejską tradycją kulturową. Obyśmy sami potrafili zdobyć się na tyle odwagi i zaangażowania w obronie najcenniejszych dokonań naszej kultury, dając tym samym wyraz prawdziwej wolności myśli i słowa… Czy naprawdę pasja wystarczy, by pozytywnie ocenić czyjkolwiek dorobek? Cóż to za autentyczne wartości związane z naszą tradycją kulturową? Jakież to najcenniejsze dokonania naszej kultury ma na myśli ŁN? I czym jest prawdziwa wolność myśli i słowa? Widzę tu sporo autorytatywności i arbitralności (zdaje się, że nadużywam tych terminów w artykule). Zwłaszcza, że we fragmentach cytowanych przez ŁN Fallaci mówi tylko o obronie chrześcijaństwa, chociaż na myśli może mieć również tzw. wartości chrześcijańskie. ŁK jako ateista katolicki może oczywiście uznawać tzw. wartości chrześcijańskie za autentyczne czy uniwersalne, jednak ja się z taką kwalifikacją zgodzić nie mogę. W imię wolności do wyrażania własnych poglądów i szacunku dla Bertranda Russella. W imię wolności od ciężaru tradycji i własnych upodobań, wolności od indoktrynacji, dogmatyzmu, religianctwa, Bogusława Wolniewicza, Mieczysława Krąpca, Tadeusza Rydzyka i ateizmu katolickiego tudzież chrześcijańskiego.


Adrian Krysiak

Przypisy:
1. Wszystkie cytaty, jeśli nie wskazuję na inne źródło, pochodzą z Ł. Nysler O wolności słowa i myśli.

2. Por. B. Chwedeńczuk Dlaczego eutanazja i tegoż autora Moralność a religia.

3. Ateizm katolicki; Bez Dogmatu nr 71.

4. Wojtyła i klakierzy.

5. Ł. Nysler Jak być ateistą we współczesnej Polsce?

6. Wtedy implikacja mogłaby przyjąć taką postać: (i) Jeśli jakiś ideał x domaga się, abyśmy stali się tabula rasa i dopiero wtedy, wyzbywszy się wszelkich nabytych przesądów czy osobistych skłonności, wyrokowali w jakiejś sprawie y, to ideał x jest nierealistyczny; lub taką: (ii) Jeśli jakiś ideał x domaga się, abyśmy stali się tabula rasa i dopiero wtedy, wyzbywszy się wszelkich nabytych przesądów czy osobistych skłonności, wyrokowali w jakiejś sprawie y, to ideał x jest szkodliwy.

7. Właściwie to mówił, jako że What is Aesthetics, skąd pochodzi cytat, stanowi zapis wykładów austriackiego filozofa. Tłumaczenie AK.

8. Cyt. za A. Dominiczak Czy Polacy mogą rządzić się rozumem? Por. też B. Russell Czy ludzie mogą rządzić się rozumem w: Szkice sceptyczne, Książka i Wiedza, Warszawa 1967 roku.

9. M. Przełęcki Problem racjonalności wierzeń religijnych w: Z punktu widzenia humanizmu, Wydawnictwo Książka i Prasa, Warszawa 1995.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: