Liczba postów: 2,501
Liczba wątków: 33
Dołączył: 06.2009
Reputacja:
9
Cytat:nigdy.
jak się zjorgałem co to znaczy to się okazało, że nie jestem.
ale co to ma do rzeczy?
Według mnie sporo. Wątek ma bowiem pokazać sposób myślenia i genezę wiary w człowieku wierzącym. Spędziłam sporo czasu, żeby rozgryźć jak można w ogóle być osobą wierzącą, bo przez długi okres czasu wydawało mi się że naturalną konsekwencją rozwoju człowieka jest ateizm a co najmniej agnostycyzm, tak jak naturalną konsekwencją dorastania jest utrata wiary w Świętego Mikołaja i wielkanocnego Zajączka. Ateizm wydawał mi się zawsze skutkiem konsekwencji myślenia i bez mrugnięcia okiem obcinałam go sobie beztrosko brzytwą Okhama. Do pełnego szczęścia brakowało mi tylko jednego: jakoś zdarzały się osoby, zarówno inteligentniejsze jak i posiadające większą ode mnie wiedzę, które wierzyły. Co więcej coraz częściej zauważałam, że u wielu osób ateizm jest w podobnym stopniu fanatyczny co teizm wśród wierzących. Z mentalnego punktu widzenia pomiędzy przeciętnym ateistą a przeciętnym teistą nie widziałam różnicy, przestawiciele obydwu opcji byli tak samo zaślepieni swoją intuicją, swoimi emocjami i tak samo nie rozumieli przeciwnej opcji. Podobnie ty Idioto nie rozumiesz pierwszego posta i wcale mnie to nie dziwi. Ale zauważyłeś już ważną rzecz:
Cytat:zinterpretowałem pierwszy wpis jak umiałem i nie znalazłem tam niczego co by prowokowało do jakiś głębszych wniosków filozoficznych poza tym, że Jorge ma dość mgliste rozumienie pojęć "wierzyć", "wątpić", "wiedzieć"i podobnych.
Otóż mgliste pojęcie to i tak więcej niż żadne! Czy mgliste nie byłabym taka pewna, bowiem autor sam przyznaje się do bycia teistą, przynajmniej w przeszłości, więc jako ateitka, która jedynie z wielkim trudem otarła się o emocjonalny agnostycyzm muszę przyznać, że autor wie znacznie więcej o teizmie niż ja prawdopodobnie kiedykolwiek będę wiedziała.
Ścieżki intelektualne teistów i ateistów są różne. Wszyscy się kierujemy emocją, ale różnica jest taka, że teiści mają coś takiego jak emocję wiary i jest to uczucie pierwotne, które było niezbędne do powstania jakiejkolwiek religii, ateiści nie mają tej emocji. Czy jest to wynik wolnego zamknięcia się na tą emocję, zamknięcia bezwolnego, czy też wrodzonych właściwości, tego nie wiem. Wiem natomiast, że jestem w stanie wywołać w sobie tą emocję w jakimś stopniu i dziś mogę świadomie wybrać, czy chcę tą emocję rozwijać, czy ją w sobie stłamsić, jak na razie wygrywa opcja druga. Każdy zaś stara się swoją opcję podeprzeć intelektualnie i udaje się to w podobnym stopniu teistom jak i ateistom. Oba stanowiska są tak samo intuicyjne i niepewne przy obecnej naszej wiedzy o świecie. Tak to widzę. Nie wiem, czy jestem podobnie niezrozumiała, starałam się pisać przystępnie.
Liczba postów: 18
Liczba wątków: 0
Dołączył: 12.2009
Reputacja:
0
Mam watpliwości czy mój wpis bedzie na temat, ale niech leci
Streszczę się najbardziej jak potrafię:
Ew. Marka 7,6 (słowa Jezusa do współczesnej mu elity teologicznej, kapłanów, uczonych w piśmie): "Dobrze Izajasz prorokował o was, obłudnikach, jak napisano: Lud ten czci mnie wargami, ale serce ich daleko jest ode mnie."
To co jest pogrubione i my dostrzegamy współcześnie i to nas (mnie) zniechęca do KrK
Czy powinnismy odrzucić całe chrześcijaństwo (Boga) czy tylko doktrynę kościoła Rzym-Kat. (poprzez doktrynę rozumiem to co człowiek dołożył do chrześcijaństwa, a Bóg wcale tego nie wymaga).
Ja tylko pytam, czasami opowiem jakąś bajkę.
Liczba postów: 65
Liczba wątków: 0
Dołączył: 11.2009
Reputacja:
0
Nie używałbym oddzielnego pojęcia "emocja wiary". No chyba, że jako zbiorcze nazwanie różnych uczuć, które trzymają przy wierze ludzi inteligentnych i mądrych. Na pewno jest wśród nich strach przed nieznanym, przywiązanie (sentyment) do znanego, upór, tęsknota za tym, co wiara obiecuje. Uważam też, że ta "emocja wiary" jest efektem wtórnym istnienia religii, a nie pierwotną jej przyczyną. Trzeba przyznać, że większość z tych emocji może równie dobrze towarzyszyć ateistom. Nie wiem czym jest to, co odczuwasz, ale pasuje mi tutaj tęsknota sensu istnienia, chęć przynależenia do wspólnoty wierzących itp.
Liczba postów: 432
Liczba wątków: 2
Dołączył: 12.2009
Reputacja:
0
Bajeczka napisał(a):Mam watpliwości czy mój wpis bedzie na temat, ale niech leci
Nie jest na temat, ale może jakiś mod zrobi z tym porządek.
Bajeczka napisał(a):Ew. Marka 7,6 (słowa Jezusa do współczesnej mu elity teologicznej, kapłanów, uczonych w piśmie): "Dobrze Izajasz prorokował o was, obłudnikach, jak napisano: Lud ten czci mnie wargami, ale serce ich daleko jest ode mnie."
To co jest pogrubione i my dostrzegamy współcześnie i to nas (mnie) zniechęca do KrK
Czy powinnismy odrzucić całe chrześcijaństwo (Boga) czy tylko doktrynę kościoła Rzym-Kat. (poprzez doktrynę rozumiem to co człowiek dołożył do chrześcijaństwa, a Bóg wcale tego nie wymaga).
Szkoda, że nie napisałaś, kogo rozumiesz przez "my" w pytaniu o odrzucanie. Czytałem tylko kilkanaście Twoich krótkich postów i nie jestem w stanie wiele powiedzieć o Twoich poglądach. Typowy ateista (a do takich nie należysz) z definicji odrzuca Boga, nie przejmując się, co w tym temacie mówi Pismo Święte i problemu nie ma.
Oczywiście, wiele osób "czci Boga wargami, lecz sercem jest daleko". Nie da się tego uniknąć w religii, która z założenia jest dla każdego. Albo decyduje się na organizację elitarną, która przez to będzie darzona szacunkiem, albo na organizację otwartą także dla zwykłych ludzi, a nawet marginesu społecznego. Chrześcijanie wierzą, że w tym wypadku decyzję podjął Bóg, nic się zmienić nie da.
Jeżeli dobrze rozumiem, to Twoim zdaniem przyczyna obecnego stanu rzeczy tkwi w zasadach chrześcijaństwa, pierwotnych lub wtórnych. Nie mogę się z tym zgodzić. Uważam, że w ramach religii chrześcijańskiej jest możliwe życie bez obłudy. Jeżeli możesz, spróbuj inaczej sformułować pytanie, bo teraz trudno mi coś napisać  .
|