Zwykło się używać i odnosić do samego siebie pojęcie, tyleż szerokie co niejednoznaczne, jakim jest człowiek. Przywykliśmy do tego pojęcia, przesiąkliśmy nim. Nadaliśmy mu bardzo wiele znaczeń, w większości jednak pozytywnych. Naczelna religia Europy za heretyckie uważała te sądy, które istotę człowieka traktowały jako złą. Dla współczesnych nadanie tej własności - człowieka właśnie - czemuś czy komuś gwarantuje chronienie tego czegoś przed zabójstwem. Jeśli zaś ktoś zło uczyni przekraczające wyobrażenie wielu, zastanawiają się czy aby na pewno był on człowiekiem (exemplum Hitler).
Zastanówmy się zatem jaki jest zakres stosowania tego pojęcia i czy jest jeszcze sens używania go do opisu świata.
1. Czyli o pojęciu człowiek
Zakresie stosowania , za czasów animizmów, człowiek i homo sapiens
Człowiek archaiczny pojęcia człowiek w dzisiejszym sensie znać nie mógł. Były to czasy, kiedy z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że inne bardziej rozwinięte plemiona były postrzegane jako półbogowie. My rozciągnęliśmy człowieka ponad rozsądną miarę z punktu widzenia archaicznych ludzi.
Warto też zauważyć, że homo sapiens i człowiek to choć w praktyce jest to samo, to faktycznie pojęcia te mają znaczenia o innym zakresie stosowania. I tak więc homo sapiens to po prostu naczelny na Ziemi, człowiekiem zaś możemy nazwać także istotę z poza Ziemi. Inaczej to ujmując – homo sapiens to pojęcie bardzo konkretne, człowiek zaś to pojęcie metafizyczne. I choć stosujemy je tylko do samych siebie, to szybko dostrzeżemy że Obcy z poza Ziemi też jest człowiekiem, kiedy rozpoczniemy dyskusję czy wolno nam ich zniszczyć czy też nie. Pozostawię ten problem do wyjaśnienia dopiero wtedy, gdyby któryś z forumowiczy nie chciał się tu ze mną zgodzić, różnorodność znaczeniowa pojęć człowiek i homo sapiens zdaje mi się bowiem oczywistą.
To na co chcę tu zwrócić szczególną uwagę jest, że człowiek to pojęcie mające swój zakres stosowania w (metafizycznej) przestrzeni światopoglądów, kiedyś się rozpoczął.
Podejrzewam, że niedługo się skończy.
2. Konsekwencje nie bycia człowiekiem
Indianie, Raki, płody, lęk przed Obcymi
Czy są zaś jakieś konsekwencje praktyczne bycia lub niebycia człowiekiem? Zapewne pamiętamy, że podobny choć inny problem był w Atenach i Rzymie, każdy był człowiekiem, nie każdy obywatelem, a tylko obywatele mogli głosować. W tym zaś temacie ten kto nie jest człowiekiem może być zgładzony. Pamiętamy bowiem, że skoro ktoś nie jest człowiekiem to jest zwierzęciem (lub ewentualnie czymś pośrednim). Nie wolno więc może się nadto nad nim znęcać, ale też organy ścigania nie staną na głowie by dopaść mordercę. Więc kiedy ginęli Indianie, w Europie trwała dyskusja nad ich człowieczeństwem.
Tu chciałbym zwrócić uwagę na coś do czego możecie nie być przyzwyczajeni. Żyjemy w świecie, który po prostu już przyjął, że jesteśmy ludźmi i dyskusja o tym jest niemal niemoralna. Ale jak widzicie musiał być historyczny moment kiedy do tej refleksji doszło, więc też nie ma co się dziwić, że był czas pozbawiony tego dogmatu.
Przyjęliśmy więc, że wszyscy jesteśmy w sensie metafizycznym równi. Koncepcja ta powstała w warunkach kiedy istniał mem równości wszystkich Dzieci Bożych (wszyscy byli równi w oczach bożych). Ale gołym okiem widać, że nie jesteśmy równi. Więc czemu się dziwić, że ktoś miał wątpliwości nad człowieczeństwem Indian.
Praktyczne konsekwencje bycia lub niebycia człowiekiem to także bycie lub niebycie obdarzonym empatią ze strony ludzi. I im mniej jest ktoś człowiekiem, tym mniejsza empatia. Bracia Raki gotujemy więc żywe we wrzątku. A to jak kuriozalnym wydaje się to przykład, najlepszym jest potwierdzeniem do jakiego braku empatii jesteśmy zdolni. Nie jadłem raków.
A w drugą stronę – ludzkie płody, o których dopiero teraz (jak o Indianach dawniej) się dyskutuje. Coś tak pozbawionego normalnych cech ludzkich obdarzone tytułem człowieka. Nie zabiłem płodu, w ogóle nie miałem takiego problemu (mimo braku edukacji seksualnej w szkole), ale nie odebrałbym tego jak zabicie kogoś dorosłego.
Ostatnia praktyczna konsekwencja to lęk. To co jest pozbawione człowieczeństwa może wzbudzać lęk. Może dlatego, że spodziewamy się bestii w tym kto człowiekiem nie jest. Dzikiego zwierzęcia, które nas zaatakuje. Dlatego też Obcy z poza Ziemi po pierwsze wzbudziłby lęk.
3. Warunki w których wymyślono człowieka
Teizm, moralność religijna, trójpodział na świat zwierząt-ludzi-bogów
Historycznie rzecz biorąc pojęcie człowieka pojawiło się w okresie dominacji teizmu. Teizmu i trójpodziału na zwierzęta-ludzi-bogów. Jak sądzę wolno przypuszczać, że podział na zwierzęta i ludzi mógłby nie wystąpić, gdyby było więcej form przejściowych między nimi. Ale nie było. Do tego doczłapał się jeszcze teizm ze swą sferą nadprzyrodzoną. Bez bogów jednak trudno by było przypuszczać, by pojęcie człowiek przybrało tak metafizyczną formę. Wystarczyłaby przecież nazwa gatunku, bez tej całej wyczuwalnej sfery z pozytywnymi cechami.
Reasumując mogłoby nie być człowieka, gdyby homo sapiens potrafił dostrzec formy przejściowe między sobą a zwierzętami i gdyby nie było bogów. A na pewno byłby inny.
4. To co przypuszcza się o homo sapiens
Świadomość jako konsekwencja sztucznej inteligencji, świadomość w wyładowaniach elektrycznych z mózgu, odmienność tego stanowiska do punktu 3
Rozważmy co się przypuszcza o nas i skupmy się na tym co nie jest uważane za kontrowersyjne.
Mamy więc siebie za twory pozbawione metafizycznego wymiaru, tkwiące w materii, z mózgami funkcjonującymi na zasadzie podobnej jak sztuczna inteligencja, ze świadomością będącą jakimiś wyładowaniami elektrycznymi (choć twierdzę w innym wątku co innego, to jednak skupiamy się teraz na sądach powszechnych, niekontrowersyjnych).
Zauważmy więc, jak bardzo takie stanowisko jest odmienne od warunków w których wymyślono człowieka, opisanych w punkcie 3. Widzimy więc łatwo, że teoretyczne fundamenty prawomocności stosowania pojęcia człowiek odeszły w niebyt.
I nawet gdyby cokolwiek w opisanym tu koncepcie homo sapiensa było bardziej niezwykłe, niż ten surowy, przedstawiony redukcjonizm, to jednak samo to, że pojęcie człowiek jest wynikiem omyłki spowodowanej brakiem widocznych form przejściowych, każe to pojęcie podważyć.
5. Konsekwencje
Nonsensowność dylematów politycznych, nonsensowność pozytywnego wartościowania w etyce tego co „ludzkie”, bezcelowość postrzegania siebie jako człowieka, konieczność przewartościowania swego stosunku do siebie, bliźnich i zwierząt
Konsekwencje tego stanu rzeczy są takie, że mamy społeczeństwo homo sapiensów, z umysłami nader wyraźnie utkwionymi w mechanizmach materii (a nie duszami danymi przez wszechmocnego i dobrego Ojca), które jednakowoż ma się nie za to czym jest, i ma się za człowieka. To zdanie wydaje się kontrowersyjne właśnie dlatego, że umysły nasze tkwią w opisanym trójpodziale. Przecież nikt nie mówi, że jesteśmy zwierzętami. Po prostu podział na świat zwierząt i świat ludzi jest nieporozumieniem.
Tak więc czy uznamy za przejaw inteligencji spory polityczne o tym czy wolno zabijać zapłodnione zarodki, bo przecież są bądź nie są ludźmi? Czy uznamy za rozsądny jakikolwiek spór etyczny uzależniający cokolwiek od tego czy ktoś jest człowiekiem?
Czy jest coś rozsądnego w poszukiwaniu w tym co „ludzkie”, tego co „dobre”? A to co „kocie” to już złe? I to nie jest śmieszne, tylko uwidacznia paradoks. No i ilu z nas w tzw. życiu codziennym rozpatruje siebie jako człowieka?
6. Perspektywy
Współczesność uznała za dogmat, że wszyscy jesteśmy równi, bo wszyscy jesteśmy ludźmi (człowiekami). Współczesność będzie broniła tej aksjologii rękami i nogami. Na niej zbudowane są bowiem wszystkie konstytucje, demokracja i prawa człowieka. I demokracja i prawa człowieka mogą przetrwać bez człowieka, ale dyskusja o tym jest już niebezpieczna nieco. Tam gdzie jest dyskusja, pojawią się bowiem zawsze głosy przeciwne. Najprawdopodobniej jednak w wyniku rozwoju nauki koncepcja człowieka zostanie zarzucona.
Przewidzenie nowej aksjologii, zbudowanej na poczłowieczeństwie (lub po poczłowieczeńska) jest wg mnie niemożliwe. To tak jakby ktoś chciał 50 lat przed Chrystusem przewidywać, że za lat kilkaset narzędzie śmierci będzie symbolem miłości. Dobrze jest jednak być świadomym zmian.
Zastanówmy się zatem jaki jest zakres stosowania tego pojęcia i czy jest jeszcze sens używania go do opisu świata.
1. Czyli o pojęciu człowiek
Zakresie stosowania , za czasów animizmów, człowiek i homo sapiens
Człowiek archaiczny pojęcia człowiek w dzisiejszym sensie znać nie mógł. Były to czasy, kiedy z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że inne bardziej rozwinięte plemiona były postrzegane jako półbogowie. My rozciągnęliśmy człowieka ponad rozsądną miarę z punktu widzenia archaicznych ludzi.
Warto też zauważyć, że homo sapiens i człowiek to choć w praktyce jest to samo, to faktycznie pojęcia te mają znaczenia o innym zakresie stosowania. I tak więc homo sapiens to po prostu naczelny na Ziemi, człowiekiem zaś możemy nazwać także istotę z poza Ziemi. Inaczej to ujmując – homo sapiens to pojęcie bardzo konkretne, człowiek zaś to pojęcie metafizyczne. I choć stosujemy je tylko do samych siebie, to szybko dostrzeżemy że Obcy z poza Ziemi też jest człowiekiem, kiedy rozpoczniemy dyskusję czy wolno nam ich zniszczyć czy też nie. Pozostawię ten problem do wyjaśnienia dopiero wtedy, gdyby któryś z forumowiczy nie chciał się tu ze mną zgodzić, różnorodność znaczeniowa pojęć człowiek i homo sapiens zdaje mi się bowiem oczywistą.
To na co chcę tu zwrócić szczególną uwagę jest, że człowiek to pojęcie mające swój zakres stosowania w (metafizycznej) przestrzeni światopoglądów, kiedyś się rozpoczął.
Podejrzewam, że niedługo się skończy.
2. Konsekwencje nie bycia człowiekiem
Indianie, Raki, płody, lęk przed Obcymi
Czy są zaś jakieś konsekwencje praktyczne bycia lub niebycia człowiekiem? Zapewne pamiętamy, że podobny choć inny problem był w Atenach i Rzymie, każdy był człowiekiem, nie każdy obywatelem, a tylko obywatele mogli głosować. W tym zaś temacie ten kto nie jest człowiekiem może być zgładzony. Pamiętamy bowiem, że skoro ktoś nie jest człowiekiem to jest zwierzęciem (lub ewentualnie czymś pośrednim). Nie wolno więc może się nadto nad nim znęcać, ale też organy ścigania nie staną na głowie by dopaść mordercę. Więc kiedy ginęli Indianie, w Europie trwała dyskusja nad ich człowieczeństwem.
Tu chciałbym zwrócić uwagę na coś do czego możecie nie być przyzwyczajeni. Żyjemy w świecie, który po prostu już przyjął, że jesteśmy ludźmi i dyskusja o tym jest niemal niemoralna. Ale jak widzicie musiał być historyczny moment kiedy do tej refleksji doszło, więc też nie ma co się dziwić, że był czas pozbawiony tego dogmatu.
Przyjęliśmy więc, że wszyscy jesteśmy w sensie metafizycznym równi. Koncepcja ta powstała w warunkach kiedy istniał mem równości wszystkich Dzieci Bożych (wszyscy byli równi w oczach bożych). Ale gołym okiem widać, że nie jesteśmy równi. Więc czemu się dziwić, że ktoś miał wątpliwości nad człowieczeństwem Indian.
Praktyczne konsekwencje bycia lub niebycia człowiekiem to także bycie lub niebycie obdarzonym empatią ze strony ludzi. I im mniej jest ktoś człowiekiem, tym mniejsza empatia. Bracia Raki gotujemy więc żywe we wrzątku. A to jak kuriozalnym wydaje się to przykład, najlepszym jest potwierdzeniem do jakiego braku empatii jesteśmy zdolni. Nie jadłem raków.
A w drugą stronę – ludzkie płody, o których dopiero teraz (jak o Indianach dawniej) się dyskutuje. Coś tak pozbawionego normalnych cech ludzkich obdarzone tytułem człowieka. Nie zabiłem płodu, w ogóle nie miałem takiego problemu (mimo braku edukacji seksualnej w szkole), ale nie odebrałbym tego jak zabicie kogoś dorosłego.
Ostatnia praktyczna konsekwencja to lęk. To co jest pozbawione człowieczeństwa może wzbudzać lęk. Może dlatego, że spodziewamy się bestii w tym kto człowiekiem nie jest. Dzikiego zwierzęcia, które nas zaatakuje. Dlatego też Obcy z poza Ziemi po pierwsze wzbudziłby lęk.
3. Warunki w których wymyślono człowieka
Teizm, moralność religijna, trójpodział na świat zwierząt-ludzi-bogów
Historycznie rzecz biorąc pojęcie człowieka pojawiło się w okresie dominacji teizmu. Teizmu i trójpodziału na zwierzęta-ludzi-bogów. Jak sądzę wolno przypuszczać, że podział na zwierzęta i ludzi mógłby nie wystąpić, gdyby było więcej form przejściowych między nimi. Ale nie było. Do tego doczłapał się jeszcze teizm ze swą sferą nadprzyrodzoną. Bez bogów jednak trudno by było przypuszczać, by pojęcie człowiek przybrało tak metafizyczną formę. Wystarczyłaby przecież nazwa gatunku, bez tej całej wyczuwalnej sfery z pozytywnymi cechami.
Reasumując mogłoby nie być człowieka, gdyby homo sapiens potrafił dostrzec formy przejściowe między sobą a zwierzętami i gdyby nie było bogów. A na pewno byłby inny.
4. To co przypuszcza się o homo sapiens
Świadomość jako konsekwencja sztucznej inteligencji, świadomość w wyładowaniach elektrycznych z mózgu, odmienność tego stanowiska do punktu 3
Rozważmy co się przypuszcza o nas i skupmy się na tym co nie jest uważane za kontrowersyjne.
Mamy więc siebie za twory pozbawione metafizycznego wymiaru, tkwiące w materii, z mózgami funkcjonującymi na zasadzie podobnej jak sztuczna inteligencja, ze świadomością będącą jakimiś wyładowaniami elektrycznymi (choć twierdzę w innym wątku co innego, to jednak skupiamy się teraz na sądach powszechnych, niekontrowersyjnych).
Zauważmy więc, jak bardzo takie stanowisko jest odmienne od warunków w których wymyślono człowieka, opisanych w punkcie 3. Widzimy więc łatwo, że teoretyczne fundamenty prawomocności stosowania pojęcia człowiek odeszły w niebyt.
I nawet gdyby cokolwiek w opisanym tu koncepcie homo sapiensa było bardziej niezwykłe, niż ten surowy, przedstawiony redukcjonizm, to jednak samo to, że pojęcie człowiek jest wynikiem omyłki spowodowanej brakiem widocznych form przejściowych, każe to pojęcie podważyć.
5. Konsekwencje
Nonsensowność dylematów politycznych, nonsensowność pozytywnego wartościowania w etyce tego co „ludzkie”, bezcelowość postrzegania siebie jako człowieka, konieczność przewartościowania swego stosunku do siebie, bliźnich i zwierząt
Konsekwencje tego stanu rzeczy są takie, że mamy społeczeństwo homo sapiensów, z umysłami nader wyraźnie utkwionymi w mechanizmach materii (a nie duszami danymi przez wszechmocnego i dobrego Ojca), które jednakowoż ma się nie za to czym jest, i ma się za człowieka. To zdanie wydaje się kontrowersyjne właśnie dlatego, że umysły nasze tkwią w opisanym trójpodziale. Przecież nikt nie mówi, że jesteśmy zwierzętami. Po prostu podział na świat zwierząt i świat ludzi jest nieporozumieniem.
Tak więc czy uznamy za przejaw inteligencji spory polityczne o tym czy wolno zabijać zapłodnione zarodki, bo przecież są bądź nie są ludźmi? Czy uznamy za rozsądny jakikolwiek spór etyczny uzależniający cokolwiek od tego czy ktoś jest człowiekiem?
Czy jest coś rozsądnego w poszukiwaniu w tym co „ludzkie”, tego co „dobre”? A to co „kocie” to już złe? I to nie jest śmieszne, tylko uwidacznia paradoks. No i ilu z nas w tzw. życiu codziennym rozpatruje siebie jako człowieka?
6. Perspektywy
Współczesność uznała za dogmat, że wszyscy jesteśmy równi, bo wszyscy jesteśmy ludźmi (człowiekami). Współczesność będzie broniła tej aksjologii rękami i nogami. Na niej zbudowane są bowiem wszystkie konstytucje, demokracja i prawa człowieka. I demokracja i prawa człowieka mogą przetrwać bez człowieka, ale dyskusja o tym jest już niebezpieczna nieco. Tam gdzie jest dyskusja, pojawią się bowiem zawsze głosy przeciwne. Najprawdopodobniej jednak w wyniku rozwoju nauki koncepcja człowieka zostanie zarzucona.
Przewidzenie nowej aksjologii, zbudowanej na poczłowieczeństwie (lub po poczłowieczeńska) jest wg mnie niemożliwe. To tak jakby ktoś chciał 50 lat przed Chrystusem przewidywać, że za lat kilkaset narzędzie śmierci będzie symbolem miłości. Dobrze jest jednak być świadomym zmian.
"Do jasnych dążąc głębin – nie mógł trafić w sedno śledź pewien obdarzony naturą wybredną. Dokądkolwiek wędrował, zawsze nadaremno. Tu jasno, ale płytko, tam głębia, ale ciemno."


Myślę, że rozwój AI i rewolucja biologiczna*** w przyszłości doprowadzą do tego, iż wszelkie cechy, których tak trudno doszukać się u innych zwierząt niż my, Homo sapiens, przestaniemy postrzegać w odniesieniu do duchowości czy transcendencji. Pewnie większość ludzi przeraża wizja świata, w którym metafizyczne pojęcie "człowieka" w zasadzie nie funkcjonuje, a w laboratoriach bez żadnych kontrowersji będzie się tworzyło genetycznie modyfikowane istoty rozumne na bazie materiału genetycznego Homo sapiens, ale warto spojrzeć na to w ten sposób: kto chciałby, abyśmy dziś, podobnie jak w starożytnej Grecji, mieli podział społeczeństwa na obywateli (czyli wolnych, dorosłych mężczyzn), ich kobiety i dzieci bez prawa głosu i niewolników, a młodzi chłopcy odbywali za powszechnym przyzwoleniem stosunki analne z dorosłymi mężczyznami.