To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Związek Wyznaniowy Niewierzących
#1
Jestem szczęśliwym tatusiem czwartego pokolenia niewierzących (wolę to określenie od terminu ateista, bo ono kojarzy mi się ze słowami onanista, satanista, sadysta, encyklopedysta lub jeszcze gorzej). Nie dziwota więc, że zła krew mnie zalała, gdy dowiedziałem się o pomyśle naszego kochanego Ministerstwa Edukacji Narodowej, aby od przyszłego roku szkolnego wszystkie dzieci uczęszczały na obowiązkową katechizację, najlepiej jeśli nie uda się im wywinąć, to katolicką, w wersji dla niewierzących i innowierców w celu zmylenia przeciwnika nazywaną etyką. Jest bowiem oczywiste, że nie zależnie od tego czy na planie lekcji napisane jest religia czy teoria równań różniczkowych, tak właśnie nazywa się przedmiot do którego program jest układany przez księży, a który będzie wykładany przez katechetów. Już obecnie sposób traktowania, przez szkołę, uczniów nie uczęszczających na religię, to materiał jeśli nie na nowe podforum, to co najmniej na nowy temat, ale ten pomysł Ministerstwa Edukacji Narodowej zasługuje na Nobla w dziedzinie gnębienia mniejszości religijnych. Wiadomość ta tak mnie nabuzowała, że aż napisałem list (email) protestacyjny do Rzecznika Praw Obywatelskich, Fundacji Helsińskiej, posła okręgu warszawskiego (gdzie mieszkam) Ryszarda Kalisza (z SLD na POPiSów w takich sprawach nie ma co liczyć, na SLD zresztą też), do wiadomości „Gazety Wyborczej”, do wiadomości „Rzeczpospolitej” (na których artykuły powoływałem się w liście) oraz do wiadomości MEN (w końcu to do nich tak naprawdę mam sprawę). Z MEN dostałem nawet potwierdzenie, że otrzymali maila.






























































































Po trzech miesiącach milczenia, wszystkich wyżej wymienionych, w dzienniku „Metro” ukazał się artykuł, że nasze kochane Ministerstwa Edukacji Narodowej chce, aby od przyszłego roku szkolnego wszystkie dzieci uczęszczały na obowiązkową katechizację, najlepiej jeśli nie uda się im wywinąć, to katolicką, w wersji dla niewierzących i innowierców w celu zmylenia przeciwnika nazywaną etyką. Już szykowałem się na ostrą dyskusję na „Temat dnia” forum „Metra”, ale MEN mnie ubiegł. Napisali do „Metra”, że to raczej nie w tym roku bo nie ma pieniędzy, że potrzebne konsultacje, bo rodzice się burzą i jeszcze parę podobnych okrągłych zwrotów.
Mnie ten tekst MEN, to wygląda na typową zasłonę dymną, a to by oznaczało, że MEN chce chwilowo wyciszyć sprawę, po to by wprowadzić stosowne zmiany np. na tydzień, czy dwa przed początkiem nowego roku szkolnego, po to aby nie było czasu na dyskusję, aby szybko przyklepać wprowadzone zmiany i aby nawet najuczciwsi dyrektorzy szkół byli zmuszeni na stanowisko nauczyciela etyki zatrudnić katechetę.


Totalna deprecha?


„Grunt to spokój!”, jak mawiał Karlsson z dachu. O tym, że wszyscy ci posłowie, rzecznicy i fundacje mają nas gdzieś to niby wiedziałem, choć jednak co innego wiedzieć, a co innego wiedzieć na pewno. Ale cóż, jeżeli Państwo będzie nastawać na pranie mózgu moim dzieciom, to będzie miało wojnę.
I tak przez jakiś czas analizowałem możliwe postępowanie w sytuacji, której powstanie jest wysoce prawdopodobne. Rozważyłem różne schematy, od emigracji poprzez obywatelskie nieposłuszeństwo, aż do terroryzmu. W końcu po jakimś tygodniu doznałem olśnienia. Skoro Państwo chce wysłać dzieci niewierzących obywateli na religię, to w myśl zasady mistrza Jigoro Kano - „Jak Cię ciągną to Ty pchaj, jak Cię pchają to Ty ciągnij!”, trzeba je na nią wysłać. Oczywiście nie wydałbym żadnego dziecka, ani cudzego, ani tym bardziej swojego na pastwę byle katechetki, nauczającej programu ułożonego przez byle księdza, to musi być specjalna „katecheza” dla dzieci osób niewierzących, ułożona przez niewierzących „duchownych” i wykładana przez niewierzących „katechetów”. Na takiej religii dzieci powinny dostać wskazówki jak znaleźć odpowiedzi do wielu pytań nurtujących młodych, a zapewne również i wielu starych niewierzących np:
  • Jak powstał świat?
  • Skąd wieli się ludzie?
  • Dlaczego niektórzy ludzie wierzą w Świętego Mikołaja, Pana Boga, krasnoludki i aniołki?
  • Po co wierzący co niedziela męczą się w kościele, zamiast się porządnie wyspać, albo pojechać na wycieczkę do lasu?
  • Czy można obrazić uczucia religijne osoby niewierzącej?
  • Jakie są granice tolerancji dla głupot, które wygadują wierzący na temat niewierzących?
  • Jak bronić się przed indoktrynacją i praniem mózgu?
  • Jak bronić się przed prześladowaniami i szykanami na tle religijnym?
  • Jak wynieść życie swoje i swoich bliskich z pogromu?
  • Czy możemy to na wszelki przypadek przećwiczyć?
Jak widać taki program to oddzielny problem. Oddzielnym problemem jest też, organizacja zajęć, „katechezy” dla niewierzących. Oczywiście żadną miarą nie można się zgodzić, aby nasze (tj. ateistów) dzieci uczyły się swojej religii po lekcjach lub przed lekcjami. To byłaby oczywista dyskryminacja. Z moich zgrubnych obliczeń wynika, że organizacja przedmiotu w wymiarze jednej lekcji tygodniowo dla jednej klasy przez jeden rok kosztuje około 2000 złotych. Z obserwacji poczynionych na dzieciach moich i moich krewnych wynika, że zazwyczaj w klasie jest tylko jedno dziecko niewierzące zetem koszt takiej katechezy (w wymiarze 2 godzin tygodniowo jak u katolików) wyniósłby ok. 4000 zł. (jeżeli pozostałym dzieciom oczekującym, aż ich niewierzący kolega skończy lekcję religii, też trzeba by zapewnić opiekę to może nawet 8000 zł.) na jedno niewierzące dziecko rocznie (dla porównania koszt wszystkich pozostałych 30 godzin zajęć tygodniowo wynosi około 3000 zł. na jedno dziecko na jeden rok). Sytuacji nie poprawi organizowanie zajęć dla dzieci z kilku szkół, dziecko należałoby wówczas przywieźć na lekcję religii i odwieźć po lekcji religii, oczywiście na koszt Państwa. Nie można zorganizować klas wyznaniowych, gdyż to byłaby segregacja. Istnieje jednak sposób, by zmniejszyć koszty ponoszone przez Państwo, o jak sądzę nie mniej niż 75%. Gdyby bowiem na koszt Państwa wysyłać nasze dzieci na np. czterotygodniowe kursy religii dla niewierzących np. do Zakopanego lub do Darłowa, lub do Rucianego, lub na Słowację, lub w inne ekstra miejsce, wówczas i rodzice byliby zadowoleni i dzieci byłyby zadowolone (niezadowoleni byliby księża i katecheci bo duszyczki zaczęłyby im uciekać), a 1000 zł. na dziecko to kwota na tyle duża, że powinna na coś takiego wystarczyć.
Żeby tą kuszącą wizję urzeczywistnić choćby w części potrzebujemy religii dla niewierzących w szkołach wszelkich szczebli. Programy religii dla osób wierzących różnych wyznań układają związki wyznaniowe, one też określają, którzy ludzie mogą być ich katechetami i uczyć ich religii. Stąd jasno widać, że niewierzący jak kania dżdżu potrzebują swojego związku wyznaniowego.
Jeżeli zgadzacie się z moją ideą, to nie zwlekajcie i przekonujcie do niej innych niewierzących, opiszcie ją na innych forach i zastanówcie się jak możecie pomóc w jej urzeczywistnieniu.
A będzie potrzeba Nam:

  1. Armii prawników – aby związek zarejestrować i aby w przyszłości egzekwować od  Państwa prawa Nasze i Naszych dzieci. Jeżeli znacie niewierzących prawników, zwłaszcza takich, których dzieci kuzyni lub wnuki nie uczęszczają na religię poproście ich o pomoc,
  2. Duchownych – najbliżej tej funkcji u ateistów są mistrzowie ceremonii pogrzebowych. Jeżeli znacie niewierzących, którzy się tym zajmują. Ściągnijcie ich do Nas. Być może w przyszłości będą mogli także udzielać ślubów („konkordatowych” tak jak księża). Być może jako duchowni będą płacili niższe składki ZUS. Być może jako „licencjonowani mistrzowie ceremonii” Związku Wyznaniowego Niewierzących wykoszą konkurencję.
  3. Jak najwięcej innych niewierzących – choćby do pomocy przy układaniu podstawy programowej religii dla niewierzących w szczególności pedagogów, instruktorów harcerskich, fizyków, filozofów, biologów, lekarzy, a gdyby chwycił pomysł z obozami, być może także kierowców, pielęgniarek, kucharzy – przydadzą się nam nawet niewierzący kieszonkowcy, włamywacze i informatycy.
W kupie raźniej!
Pozdrawiam JG
Odpowiedz
#2
Nie do końca zczaiłem, o co Ci biega (na religię, czy etykę wszyscy i tak muszą popylać, więc nie wiem co to za nowość). Rzeczywiście podręcznik do etyki napisany przez księdza i etyka na zerówce (czy dziewiątce) to chamstwo, ale co poradzisz? Związek wyznaniowy ateistów to głupota i oksymoron, a petycje i prośby nic nie dają. Dopóki jest konkordat nic nie zmienisz, pozostaje tylko mieć nadzieję, że Twoje dzieci będą miały fajną nauczycielkę etyki (jak na przykład w moim LO).
[Obrazek: 18071.jpg]
Odpowiedz
#3
Z tego co wiem, teraz można chodzić na religię lub na etykę lub nie chodzić na żaden z tych przedmiotów i najlepiej jakby tak zostało. Co do oksymoronu. W czasie spisu powszechnego w części "anonimowej" wielu ludzi w rubryce wyznanie wpisywało niewierzący lub ateista, zatem to jest wyznanie czyli zbiór poglądów lub przekonań religijnych. Jeżeli chcemy, żeby nas szanowano, musimy się czasem powiedzieć nie. Jeżeli nie zrobimy tego razem, nikt nie będzie traktował tego poważnie i efekt będzie w końcu taki, że zamkną nas w dołach kloacznych i będą nam robić na głowę. Jeżeli w Twoim LO zmuszają Cię do chodzenie na religię lub na etykę, to robią to bezprawnie (chyba, że jesteś niepełnoletni i zmuszającymi są rodzice). I w końcu co z Ciebie za OneManRevolution jak boisz się jednego oksymoronu.
Pozdrawiam JG
Odpowiedz
#4
Cytat:zatem to jest wyznanie czyli zbiór poglądów lub przekonań religijnych.
Wg mnie to niewiara w boga/ów, czy inne nadprzyrodzone bzdety. Trudno robić z tego związek wyznaniowy.
Cytat:Z tego co wiem, teraz można chodzić na religię lub na etykę lub nie chodzić na żaden z tych przedmiotów i najlepiej jakby tak zostało.
Z tego co ja wiem, to albo rybki, albo akwarium. Można chodzić na religię lub na etykę (do średniej się przeca liczą), ale jak masz jakieś dowody to z chęcią się zapoznam.
Nie zrozum mnie źle, uważam religię w szkołach państwowych za szczyt chamstwa, ale tak jest w konkordacie i marne są szanse na zmiany. Można wysłać jakiś grupowy list protestu do ombudsmana, albo co, ale czy to coś da?
[Obrazek: 18071.jpg]
Odpowiedz
#5
1. Co to za ogromna przerwa między dwoma akapitami?
2. Co to za kopiowanie tekstu?
Odpowiedz
#6
Bloo napisał(a):1. Co to za ogromna przerwa między dwoma akapitami?
2. Co to za kopiowanie tekstu?
Licentia poetica - nie doczytałem się w regulaminie, aby było to zabronione.
Pozdrawiam JG
Odpowiedz
#7
Ja nie zabraniam.
Pokazuję jedynie jak to może wpłynąć na odbiorców tekstu.
Odpowiedz
#8
Ta przerwa to symbol "trzech miesięcy milczenia" Oczko Luuz, Bloo.
Odpowiedz
#9
[Obrazek: 11444661477.jpg]
Odpowiedz
#10
forge napisał(a):Ta przerwa to symbol "trzech miesięcy milczenia"
i tylko 100 znaków (tj. 50 pustych wierszy).
OneManRevolution napisał(a):Z tego co ja wiem, to albo rybki, albo akwarium. Można chodzić na religię lub na etykę (do średniej się przeca liczą), ale jak masz jakieś dowody to z chęcią się zapoznam.

1. Faktem jest, że w szkole ostatni raz jako uczeń byłem ćwierć wieku temu więc mogę pewnych rzeczy nie łapać (względnie łapię ale nie czaję bazy), a kiedy chodziłem nie było problemu ani religii w szkole, ani średniej, bo i tak o przyjęciu na studia decydował głównie egzamin - (tj. ok. 80% możliwych punktów, ok. 10% za oceny na świadectwie maturalnym, ale i to tylko z przedmiotów objętych egzaminem na studia, i ok. 10% punkty za pochodzenie)
2. Przecież średnia to średnia, jak masz 10 przedmiotów, to sumujesz oceny (skala od 2 do 6) i dzielisz przez 10, a jak do tych 10 dodasz religię lub etykę to dodajesz oceny z 11 przedmiotów i dzielisz przez 11, no chyba, że oceny z religii i etyki są zwyczajowo znacząco wyższe niż z pozostałych przedmiotów, albo ja jestem naiwny sądząc, że średnią liczy się z jej matematycznej definicji.
3. Etyka nie jest obowiązkowa, bo gdyby była to musieliby na nią chodzić również katolicy, zatem jest przedmiotem nieobowiązkowym, co za tym idzie nie ma obowiązku na nią uczęszczać (No wyszła mi taka Mojojojomowa).
Pozdrawiam JG
Odpowiedz
#11
forge napisał(a):Ta przerwa to symbol "trzech miesięcy milczenia" Oczko Luuz, Bloo.

Ależ ja się nie napinam. Już gdzieś pisałem o problemach komunikacyjnych wynikających z wyłączności słowa w internetowej wymianie zdań.
Odpowiedz
#12
Głupi Jaś napisał(a):i tylko 100 znaków (tj. 50 pustych wierszy).

Dokladnie 808 znakow, heh.
Odpowiedz
#13
Moim zdaniem idzie ku lepszemu i z czasem uda nam się wyprowadzić religię ze szkół.
A może Bóg mnie sobie upatrzył na ateistę? ]:->
SJL
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: