Liczba postów: 23,471
Liczba wątków: 241
Dołączył: 08.2005
Reputacja:
1,399
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Schabizm-kaszankizm
Znalazłem bardzo ciekawy tekst autorstwa Władysława Tatarkiewicza.
Tekst jest długi, także będę sukcesywnie załączał nowe fragmenty. Tylko na nie będzie tu miejsce. Jak ktoś chce o nich podyskutować, tu jest stosowny temat.
---
Niewiara w szczęście
Byli pesymiści zawsze i wszędzie: niewiara w osiągalność szczęścia na ziemi miewała różną postać, różne racje i różne przyczyny, ale nigdy nie zanikała w dziejach umysłowości europejskiej. Panowała już w starożytności, a utrzymała się przez wieki średnie i czasy nowe. Występowała nawet w czasach, które wydają się szczęśliwsze od innych i w których niemało było ludzi umiejących używać życia i cieszyć się nim. Przynajmniej od dwu i pół tysiąca lat - nie było epoki bez pesymizmu.
I. Ludzi starożytnych, a w szczególności Greków, zwykliśmy wyobrażać sobie jako szczęśliwych optymistów o niezmąconej pogodzie ducha, zadowolonych z życia i chwalących życie. Ale wyobrażenie takie jest wymysłem nowożytnym; dawne świadectwa zadają temu kłam. Nie tylko mitologia i głosy poetów, ale także fakty historyczne, głosy kronikarzy, historyków, uczonych starożytnych mówią o tym, że Grecy widzieli życie właśnie w barwach czarnych, że mieli wzrok szczególnie wyostrzony na wszystko, co jest wrogie ludzkiemu szczęściu. Nawet o bogach swych nie twierdzili, iż wszyscy są szczęśliwi. Nawet w życiu pośmiertnym, na Polach Elizejskich, nie oczekiwali dla siebie wielkich radości. Już w mitach ich posępnie przedstawiał się los człowieka, później zaś w ujęciu ich filozofów i tragików nabrał barw jeszcze bardziej ponurych. Jeżeli przyznawali, że szczęście jest w ogóle możliwe, to już tylko gdzieś na kresach czasu i przestrzeni, w minionym "Wieku Złotym" lub w niedostępnych "Krajach Hiperborejskich".
Najszczególniejsze było, iż ci pesymiści byli z natury ludźmi wesołymi, zdolnymi używać życia, cieszyć się chwilą, upajać przyrodą, interesować światem. Byli nawet przywiązani do życia. Jednakże przywiązani powierzchownie: powierzchnia życia wydawała im się pogodna i przyjemna, ale treść ponura i wroga. "Rozkoszne w życiu jest - jak pisał jeden z poetów greckich - to, co z natury jest piękne, ziemia, morze, gwiazdy, okrężne biegi słońca i księżyca, ale wszystko inne jest lękiem i cierpieniem, a jeśli kogo nawet szczęście spotka, to je zaraz niweczy Nemezis". Umieli cieszyć się życiem, ale go nie cenili. Nie gardzili jego rozkoszami, ale im nie ufali. Nie ufali im nie tylko filozofowie - ascetyczny Platon, mistyczni pitagorejczycy, obojętni stoicy, sceptyczni pirroniści - lecz również przeciętni Grecy. Wszystko bez mała, co życie przynosi, wydawało im się w gruncie rzeczy złe i stworzone na nieszczęście człowieka. Wieczny niepokój ludzkiego umysłu, słabość ciała, nadmiar nadzei, ciężar pracy, zmienność losów, szybkość upływania czasu, późne dochodzenie do rozumu, przedwczesna śmierć, wszystko to - jak później wyliczał Apulejusz - przyczynia się do nieszczęścia ludzi.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Liczba postów: 23,471
Liczba wątków: 241
Dołączył: 08.2005
Reputacja:
1,399
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Schabizm-kaszankizm
1. Ujemna opinia, jaką Grecy mieli o naturze ludzkiej, była jednym ze źródeł ich pesymizmu. Skrajny wyraz dał jej między innymi Tymon, twierdząc, iż szczęśliwym można być jedynie odsunąwszy się od ludzi. A właśnie Grecy współżycia z ludźmi potrzebowali jak najbardziej: właściwa im ambicja i żądza wybicia się ponad innych nie pozwalała im na odosobnione i kontemplacyjne życie i czyniła zależnymi od opinii tych samych ludzi, którymi pogardzali.
2. Konieczność pracy i wysiłku była dla nich drugim źródłem pesymizmu: uważali wysiłek za zło, a żywi, aktywni, ambitni, nie umieli żyć bez wysiłku.
3. Perspektywa starości z jej cierpieniami i nędzami była trzecim źródłem ich niechęci do życia. Za właściwe życie mieli jedynie młodość, ta zaś trwa krótko, a gdy minie, człowiekowi zostaje tylko najnędzniejsza wegetacja.
4. Widzieli, że cierpienie jest pozytywne, a szczęście wydawało się im wyłącznie negatywne. "Rzeczy, które nas cieszą - powiada pseudoplatoński dialog Axiochos - są powierzchowne i zawsze z domieszką cierpienia, cierpienie zaś przychodzi nie zmieszane, całkowite i trwałe". A Sofokles pisał: "Nikt nie jest bez nieszczęścia, i kto ma go najmniej, ten jest szczęśliwy".
5. Poczucie nicości życia wciąż ukazywało się Grekom pod jego wesołą powierzchnią. "Jeden bezbolesny dzień jest już wielką zdobyczą - pisał Sotades - bo czymże w ogóle jesteśmy i z czegośmy zrobieni? Zastanów się, czym jest życie, z czego powstałeś, kim jesteś i czym się znów staniesz?"
Z filozofów greckich nie tylko ci, co uchodzą za pesymistów, nisko oceniali życie. Już na progu ich filozofii Solon mówił: "Nikt śmiertelny nie jest szczęśliwy, na kogokolwiek słońce spogląda, jest nieszczęśliwy". Nawet Arystoteles, który, zdawałoby się, życzliwie patrzył na życie, i cenił jego zalety, wypowiedział to gorzkie zdanie: "Czymże jest człowiek? jest ucieleśnieniem słabości, pastwą przypadku, obrazem zmienności; skazany jest na zawiśc albo nieszczęście, a reszta w nim jest tylko flegmąi żółcią". W nie mniej ciemnych barwach widzieli życie sofiści, a byli oni związani z szerokimi masami społeczeństwa i odzwierciedlali ich poglądy. Spośród nich Alkidamas, uczeń Gorgiasza, głosił "pochwałę śmierci", a Antyfon powtarzał, że "wszystko jest małe, słabe, nietrwałe, zmieszane z cierpieniem".
Inne świadectwa, zwłaszcza historyków i kronikarzy, są bodaj jeszcze ważniejsze niż filozofów. W szczególności Herodot jest "głównym świadkiem w sprawie bezwartościowego życia". On to przekazał nam sławną rozmowę Krezusa z Solonem o zmienności szczęścia, w której Solon wywodził, że los nie znosi, by człowiek był trwale szczęśliwy. A także zapisał tę inną rozmowę - Kserksesa z Artabanem: Gdy król patrząc na swe wspaniałe wojska ubolewał nad krótkością życia, ten mu rzekł: "Jakkolwiek krótkie jest życie, nie ma człowieka o tyle szczęśliwego, by nieraz w ciągu życia wolał umrzeć dalej niż żyć; jakkolwiek jest krótkie, wydaje się długie z powodu licznych chorób i cierpień, które też czynią, że śmierć wydaje się człowiekowi najbardziej pożądaną ucieczką".
Konsekwencją takiej oceny życia było przekonanie lepiej jest nie żyć niż żyć. "Nie istnieć" - to jeszcze najlepsze z wszystkiego, co może spotkać człowieka. Przekonaniu temu dał wyraz Sofokles w swej wielkiej skardze na życie, w cytowanym już chórze Edypa w Kolonos: "Nie urodzić się, człowieku, to najwyższe, największe słowo. A jeśliś ujrzał światło dzienne, to za najlepsze miej odejść najszybciej tam, skąd przyszedłeś". Nie Sofokles wszakże wymyślił to hasło "nie istnieć" i nie on jeden je głosił; elegicy - jak Teognis - rozwodzili się nad nim nie mniej niż tragicy. Tradycja wkładała je już w usta Homera; na pytanie, co by dla człowieka byłonajlepsze, miał on rzec: "Najlepiej nie urodzić się lub też najprędzej przekroczyć wrota Hadesu".
To tłumaczy, że w śmierci mogli Grecy widzieć łaskę bogów i nagrodę za dobre życie. A nie był to indywidualny pogląd poszczególnych myśłicieli, lecz pogląd ogółu, stały motyw myśłi greckiej. W pewnych momentach dziejów greckich pragnienie śmierci stawało się nagminne. Władze musiały przeciwdziałać naukom Hegezjasza "zachęcającego do śmierci", gdyż pociągały zbyt wielkie masy. W Aleksandrii istniałą akademia "wspólnie umierających", do której mieli także należeć Antoniusz i Kleopatra. Ale wiadomo, że i w innych okresach Grecy zadawali sobie śmierć dlatego, że im dokuczał nie tylko niepomyślny los, lecz sama niepewność losu. Kończyli z życiem doczesnym, choć nie mieli przed sobą perspektyw innego, lepszego życia. Nie chcieli żyć, choć mieli instynktowne przywiązanie do życia, a śmierci lękali się nie mniej niż inne narody.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Liczba postów: 23,471
Liczba wątków: 241
Dołączył: 08.2005
Reputacja:
1,399
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Schabizm-kaszankizm
II. Z natury rzeczy przede wszystkim nieszczęśliwi wytwarzają opinię, że szczęście jest nieosiągalne (życie złe, świat wrogi, a natura ludzka marna) - podobnie jak szczęśliwi, że szczęście jest łatwe (życie dobre, świat piękny, a natura ludzka wspaniała). Jednakże związek ten nie jest prosty i stały. Ludzie miewają poglądy pesymistyczne i optymistyczne także dlatego, że inni są nieszczęśliwi lub szczęśliwi; bo ci inni wytwarzają opinię, a opinie udzielają się łatwo. Łatwiej niż uczucia - obcowanie z nieszczęśliwymi i pesymistami robi człowieka nie tyle nieszczęśliwym, ile pesymistą. W czasach i środowiskach, gdzie jest wielu nieszczęśliwych, nawet ci, którym źle się nie dzieje, ulegają przeważającej opinii i powtarzają za nieszczęśłiwymi, żę życie jest złe i szczęście niemożliwe, a znów w innych czasach i środowiskach chwalą wraz z innymi życie nawet ci, co mieliby powody do skarg. Stąd pochodzi pesymizm niektórych ludzi szczęśliwych i optymizm nieszczęśliwych, a także fakt, że pewne okresy są jednolicie pesymistyczne, choć żyją w nich także ludzie szczęśliwi. Oczywiście, zawsze znajdą się ludzie, którym wiedzie się tak źle lub którzy mają tak gorzkie usposobienie, że nie mogą ich przekonać argumenty optymistów; i znajdą się tacy, których życie układa się tak dobrze i usposobienie jest tak pogodne, że żadne ogólne argumenty za niemożliwością szczęścia nie mogą zachwiać ich optymizmem. Ale wielka masa ludzi ma warunki życia ani specjalnie dobre, ani szczególnie gorzkie, i nie będąc przeto predestynowana ani do optymizmu, ani do pesymizmu, poddaje się każdej opinii, optymistycznej jak pesymistycznej.
A jak uczucia wpływają na opinie, tak też odwrotnie - opinie na uczucia. Wytworzywszy sobie opinię, że świat jest zły, człowiek już przez to samo będzie się czuł mniej szczęśliwy. Ten, który w optymistycznie nastrojonych czasach odczuwałby piękno życia, w pesymistycznych odczuwać będzie jego nędzę. W ten sposób pewne idee, które bezpośrednio wpływają na opinie, pośrednio wpływają też na uczucia ludzi, i w zależności od tego, jakie z nich panują w danym okresie - optymistyczne czy pesymistyczne - życie ludzkie w okresie tym nabiera zabarwienia jasnego czy mrocznego. Takimi ideami były dla Greków ich przekonania o marności natury ludzkiej, o negatywności szczęścia, o przekleństwie pracy, o nicości istnienia.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Liczba postów: 23,471
Liczba wątków: 241
Dołączył: 08.2005
Reputacja:
1,399
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Schabizm-kaszankizm
Era chrześcijańska również przyniosła ze sobą idee, które zdecydowały o jej stosunku do szczęścia, przede wszystkim zaś dwie idee: ideę wieczności i ideę doskonałości, Bardzo były różne od tamtych idei starożytnych, jednakże wobec życia usposabiały również pesymistycznie. Odbierały mu bowiem jego własną wartość, pozostawiając co najwyżej pośrednią wartość jako przygotowanie do wieczności i doskonałości.
1. Wieki średnie negatywnie zapatrywały się na szczęście ziemskie, ponieważ nieustannie porównywały je z szczęściem przyszłym. W zestawieniu z przyszłą egzystencją, która będzie wśród radości "jakich oko nie widziało, ani ucho nie słyszało", egzystencja obecna musiała objawiać się niedoskonałością. Życie obecne było wtedy pojmowane jako próba, a podczas próby każda rzecz stanowi niebezpieczeństwo, choćby najbardziej była pociągająca, a nawet gdy jest pociągająca, to staje się tym niebezpieczniejsza, bo tym łatwiej może być przyczyną nieszczęścia.
Przeto w rozumieniu średniowiecznego chrześcijaństwa źródłem zła i nieszczęścia były nie tylko rzeczy złe, ale także i te, które same przez się są dobre: groźbę grzechu i przeto wiecznego nieszczęścia nosiło w sobie bogactwo tak samo, a nawet więcej jeszcze, niż ubóstwo, zaszczyty więcej niż poniżenia, od starości niebezpieczniejsza była młodość ze swą lekkomyślnością i pokusami, od trudu niebezpieczniejszae było używanie życia, a od cierpień rozkosze.
Życie ziemskie, nie posiadające warunków do szczęścia, nie posiadało ich także do nieszczęścia. Zupełnego nieszczęścia nie ma w życiu obecnym, tak samo jak zupełnego szczęścia, wiecznego i ostatecznego: bo jest w nim zawsze nadzieja, nie dopuszczająca do zupełnego nieszczęścia, tak samo jak niepokój, nie dopuszczający do zupełnego szczęścia. Jak w porównaniu z niebem szczęscie na ziemi, tak w porównaniu z piekłem nieszczęście na ziemi musiało się wydać błahe. Jednakże lęk przed wiecznym nieszczęściem, a także niecierpliwość, aby jak najprędzej ukończyć ziemską próbę, czyniły, że w doczesnej ludzkiej egzystencji punkt ciężkości przesuwał się ku nieszczęściu, że była ona od szczęścia dalsza niż od nieszczęśćia, była "padołem płaczu" raczej niż ogrodem radości. Z punktu widzenia ludzi żyjących pełnią życia chrześcijańskiego byłoby nieporozumieniem domaganie się od doczesności szczęścia: nie po to jest ona, by w niej szczęścia doznawać, lecz po to, by na nie zasługiwać. I istota, która ma przed sobą szczęśćie wieczne, nie potrzebuje szczęscia chwilowego na ziemi. Ale to nie było jeszcze wszystko: bo chrystianizm stworzył też ideę doskonałości moralnej, czystości serca, miłości Boga i ludzi. W porównaniu z ideą tą własne serca nie mogły zadowalać ludzi, tak samo jak świat nie zadowalał, tak samo jak idea wieczności. Idea doskonałości, tak samo jak idea wieczności, przyczyniała sie ostatecznie do pomniejszenia rzeczywistości i obniżenia doczesnego szczęścia.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Liczba postów: 23,471
Liczba wątków: 241
Dołączył: 08.2005
Reputacja:
1,399
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Schabizm-kaszankizm
Jednakże życie to, które jest złe, bo stoi wobec niepewnej przyszłości i jest dalekie od Boga, z drugiej strony jest też dobre, bo jest Jego dziełem i daje możność zbliżenia się do Niego; to była obok tamtej, pesymistycznej, optymistyczna strona chrystianizmu. Odebrał on wartość wielu rzeczom, które ludzie skłonni są cenić, ale za to ukazał wartość innych. Spotęgował lęk ludzi, ale także ich nadzieje. Nie mogą być naprawdę zadowoleni z tego życia, mogą być jednak zadowoleni w tym życiu, jeśli je wypełnią myślą o przyszłym. "Nikt nie jest tak szczęśliwy, jak prawdziwy chrześcijanin" - pisał nawet taki pesymista, jak Pascal.
W pewnych okresach ery chrześcijańskiej optymistyczny stosunek do szczęścia zyskiwał nawet przewagę. Przede wszystkim przeważał w samej Ewangelii: przez perspektywę w wieczność otwierała ona nowe źródło szczęścia. Jednakże pośrednio odebrała szczęściu doczesnemu część jego uroku przez porównanie go z wiecznym. I to był początek pesymizmu. Już Jan Ewangelista pisał, że "świat wszystek w złem leży".
Niebawem pesymizm gnostycki i manichejski dokonał szturmu na chrystianizm. I Ojcowie Kościoła, którzy w swym punkcie wyjścia nie mieli z tymi pesymizmami nic wspólnego, zaczęli, wykładając Ewangelię, kłaść nacisk nie tylko na wieczne szczęście, na jakie człowiek może zasłużyć, ale także na wieczne nieszczęście, jakie może na siebie ściągnąć. Przez to życie doczesne uczynili nie tylko czasem nadziei, ale i lęku. W tym duchu oddziałali np. Grzegorz z Nazjanu na Wschodzie, a Tertulian na Zachodzie. Najwięcej zaś wpłynął na to św. Augustyn. Zwalczył wprawdzie pesymizm w jego gnostyckiej czy manichejskiej postaci, czyli przekonanie, że pierwiastek zła jest w świecie równie potężny, jak pierwiastek dobra; natomiast surowym swym poglądem, że człowiek sam nie może zasłużyć na zbawienie, że potrzebna jest doń łaska, że łaska nie jest udziałem wszystkich, i że tych, których udziałem nie będzie, czeka wielkie nieszczęście - poglądem tym uczynił z życia doczesnego miejsce niepokoju.
Rola scholastyków polegała przeważnie już tylko na tym, by tę chrześcijańską koncepcję szczęścia racjonalnie uzasadnić. Można jednak i w średniowieczu znaleźć objawy optymizmu; głównie w ruchu franciszkańskim. A już w każdym razie znaleźć można różne stopnie pesymizmu. Pesymizm chrystianizmu zachodniego był umiarkowany w porównaniu z tym, jaki cechował chrystianizm wschodni.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Liczba postów: 23,471
Liczba wątków: 241
Dołączył: 08.2005
Reputacja:
1,399
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Schabizm-kaszankizm
2. W dobie nowożytnej chrześcijański pogląd na szczęście przestał wprawdzie być poglądem powszechnym, ale trwał dalej. Z prądów zaś reformacyjnych niektóre nawet spotęgowały swoisty średniowieczny pesymizm; w szczególności uczyniła to nauka Kalwina, która wzmogła jeszcze w ludziach poczucie grzeszności i niepewności zbawienia. A doba kontrreformacji wytworzyła w sprawie szczęścia pogląd jeszcze bardziej skrajny w swoim pesymizmie: pogląd jansenistów, w szczególności Pascala.
Ciało człowieka wystawione na nieustanne niebezpieczeństwa, a myśl na nieustanne błędy, przyjemności puste, a cierpienie realne - oto, według Pascala, obraz życia ludzkiego. Co więcej: "Nie wiem, kto mnie wydał na świat, czym jest świat, czym jestem ja sam, żyję w okropnej niewiedzy wszystkich rzeczy. Widzę przerażające przestrzenie wszechświata, które mnie obejmują, i widzę, że jestem przywiązany do jakiegoś skrawka tych przestrzeni, nie wiedząc, dlaczego właśnie do tego, a nie do innego, ani dlaczego ta odrobina czasu, która mi jest dana do życia, jest mi przeznaczona w tym, a nie w innym punkcie wieczności. Nie widzę nic prócz nieskończoności, które mnie zewsząd obejmują, jestem wśród nich jak atom, jak cień trwający tylko bezpowrotną chwilę. Wszystko co wiem, to tylko, że niebawem muszę umrzeć, a znam najmniej śmierć, której nie zdołam uniknąć". Człowiek doznaje tyle grozy i nędzy, że jest "podziwu godne, iż nie wpada w rozpacz nad tak nędznym stanem".
Pascal był, jak sam pisał, "chrześcijaninem i pirronistą"; łączył średniowieczną wiarę z nowożytnym sceptycyzmem. I na pesymizm jego skłądały się źródła nie tylko średniowieczne, ale ponadto jeszcze i nowożytne; z pesymizmem płynącym z wiary łączył się w jego poglądach jeszcze drugi pesymizm, płynący z braku wiary, ze sceptycyzmu. On i ci, co myśleli tak jak on, byli już ludźmi nowożytnymi, wrażliwymi na uroki doczesności, ale z drugiej strony byli też ludźmi religijnymi, usposobionymi do tych uroków podejrzliwie i wrogo; właśnie przez to, że ich pociągały i były pokusą, stawały się dla nich niebezpieczne i złe. Nic nie było bardziej charakterystyczne dla Pascala i jego epoki, jak jego "zakład", le pari de Pascal. Był to mianowicie wywód, że musimy wybierać między szczęściem doczesnym i wiecznym; i że zważywszy możliwe zyski i straty, warto wybrać szczęście wieczne; jeśliby nawet można było osiągnąć szczęście doczesne, to warto się wyrzec tego krótkiego szczęścia dla niepewnego wprawdzie, ale nieskończonego szczęscia w życiu przyszłym; ryzykujemy, ale zyskać możemy nieskończoność.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Liczba postów: 23,471
Liczba wątków: 241
Dołączył: 08.2005
Reputacja:
1,399
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Schabizm-kaszankizm
Wszakże - rzecz szczególna - jednocześnie z tym najbardziej pesymistycznym ze swych poglądów myśl katolicka w dobie kontrreformacji wydała również swój pogląd najbardziej optymistyczny. Był on dziełem "pobożnego humanizmu", jak go ostatnio nazwał jego historyk (H. Bremond). Dał mu wyraz przede wszystkim św. Franciszek Salezy, a rozwinęli zwłaszcza jezuici. Hasłem jego było, że każda rzecz jest tworem bożym i każda może być dla człowieka źródłem radości. I nie jest wcale rzeczą słuszną odmawiać sobie radości, jakie świat daje; żyjąc szczęśliwie można również zasłużyć na szczęście wieczne. "Jansenizm kierował nieustannie uwagę ludzi na najsmutniejszą dziedzinę życia, nad którą panuje prawo śmierci, hipnotyzował widokiem przyrodzonej naszej nędzy, której nie jesteśmy winni i na którą nie możemy nic poradzić", natomiast humanizm pobożny, przeciwnie, skierowywał myśl na "teraźniejszy świat, który jest naszym królestwem".
Optymizm ten w stosunku do życia doczesnego jest pokrewny ewangelicznemu i temu, który głosił św. Franciszek z Asyżu. Ale jest skrajniejszy. "Nie ma zła na całej przestrzeni natury" - pisał w swej Teologii naturalnej o. Yves, jeden z głównych przedstawicieli tego kierunku. "Dobro ma przewagę nad złem". Cierpienia są w życiu tylko przejściowe, a radości nieprzerwane i jedynie przyzwyczajenie do nich powoduje, że je mniej odczuwamy. "Natura objawia tyle niechęci do cierpienia, że nie może go długo znieść, pozbywa się go przez środki zaradcze albo przez śmierć. Porzućmy więc nikczemne myśli o nędzy ludzkiej i starajmy się widzieć doskonałości natury". Humaniści ci potępiali skrupulantów, którzy niewinne przyjemności życia uważają za przestępstwa. Jezuita Le Moyne gromił tych, którzy "nie mają oczu dla piękna natury i sztuki, dla których róże i tulipany nie posiadają w sobie nic przyjemniejszego niż ciernie i pokrzywy, a dni świąt i przyjemności są dniami żałoby i zmartwienia".
To zmaganie się chrześcijańskiego optymizmu i chrześcijańskiego pesymizmu i dziś trwa dalej. Wśród współczesnych pisarzy katolickich jeden (M. Morawski) twierdzi, że "pesymizm jest to mgła, która tylko na nizinie utrzymać się może", a jednocześnie inny (M. Zdziechowski) pisze o "wielkim dziele asymilacji pesymizmu przez chrześcijaństwo".
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
|