Liczba postów: 9,167
Liczba wątków: 64
Dołączył: 01.2009
Reputacja:
60
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ateista, w przyszłości może buddysta mahajany
Ayla Mustafa napisał(a): Najlepiej udowadniać swą miłość, bezinteresownie cierpiąc dla nieswojego dobra, a wzniosłej duszy szczęście dają kochanie i bycie kochaną. Cierpienie dla samego cierpienia jest bzdurą. Najlepiej uwalniać od cierpienia inne czujące istoty!
"Nic nie jest potężniejsze od wiedzy; królowie władają ludźmi, lecz uczeni są władcami królów".
Liczba postów: 305
Liczba wątków: 2
Dołączył: 11.2022
Płeć: kobieta
Wyznanie: Wolne chrześcijaństwo
Nonkonformista napisał(a): Przeczytałem właśnie krótką książkę "Buddyzm dla początkujących" i mam do was pytanie, które nastąpi po cytacie z tej książki:
"(...) oświecenie to nie coś, co możesz otrzymać lub znaleźć; to coś, co odkrywasz na nowo - stan bycia, który zawsze w sobie miałeś, ale zasłaniały go wymyślone historie i fałszywe koncepcje".
Muszę przyznać, że ja właśnie tak traktowałem oświecenie, jako coś, co można otrzymać od bodhisatwy właśnie lub coś, co można znaleźć. Myślę, że tak - niestety - myśli większość. A wy jak pojmujecie to buddyjskie oświecenie?
Ostatnio się w te tematy zaczęłam wgłębiać, nie tylko od strony buddyzmu, ale tak ogólnie od strony mistycyzmu w różnych religiach, np. advaita vedanta w hinduizmie, i myślę że kluczowa jest tu kwestia naszej ziemskiej tożsamości, czyli tego co rozumiemy przez nasze "ja". Tym wyzwoleniem jest uświadomienie sobie, poparte osobistym doświadczeniem, że nasza ziemska tożsamość to tylko iluzja umysłu, w rzeczywistości nie istnieje, nie jest niczym realnym, jest tylko czymś umownym, co powstało na skutek stworzenia języka i nazywania wszystkiego, a jednak wokół tego naszego ziemskiego, urojonego ego wszystko się kręci i powstaje w głowie cała masa różnych problemów, myśli, pragnień, prób pompowania ego, porównywania się z innymi, zamartwiania się przyszłością, albo myśleniem o przeszłości itp. W momencie, gdy człowiek sobie uświadamia, że to wszystko jest umowne i nie istnieje tak realnie, to właściwie wszystkie te problemy zaczynają stopniowo znikać, bo po cholerę tracić energię i dobre samopoczucie na coś co jest tylko iluzją w głowie? Wtedy pozostaje tylko świadoma obecność doświadczająca życia "tu i teraz", tylko to staje się tak naprawdę rzeczywiste, sam fakty bycia, istnienia, zbieranie doświadczeń, bez zbędnych rozkmin, które też są tylko wytworem naszej głowy.
Liczba postów: 2,761
Liczba wątków: 4
Dołączył: 04.2014
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Droga Miriady Duchów (wierzący niepraktykujący)
Ayla Mustafa napisał(a):Najlepiej udowadniać swą miłość, bezinteresownie cierpiąc dla nieswojego dobra [...] Nie ma czegoś takiego. Tzn. teoretycznie możesz tu osiągnąć bezinteresowność, jeżeli dobro drugiej osoby jest Ci obojętne lub wręcz przynosi przykrość. W innym wypadku dostajesz wypłatę od swojego układu nagrody nakierowanego przez ewolucję na premiowanie altruizmu.
Pocierp bezinteresownie dla dobra Bosaka, to pogadamy.
Nonkonformista napisał(a):Najlepiej uwalniać od cierpienia inne czujące istoty! Zjadając je. Oczywiście w sposób humanitarny, po uprzednim zabiciu. Natomiast żywe mrówki można spokojnie zalewać wrzątkiem.
W ogóle zastanawiam się nad tłumaczeniem buddyjskich terminów na polski. Np. ego jest może dobrze dobrane pod względem moralnym, ale kiedy przechodzi się do mówienia o iluzoryczności własnego istnienia, to faktycznie, trafniejsze jest ja - a to niekoniecznie to samo, chyba. Albo taka dukkha - nie lepsza od cierpienia byłaby tutaj udręka?
Liczba postów: 9,167
Liczba wątków: 64
Dołączył: 01.2009
Reputacja:
60
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ateista, w przyszłości może buddysta mahajany
ErgoProxy - zabicie jest właśnie pogwałceniem zasady ahinsy, czyli niekrzywdzenia innych istot. Ta zasada w ogóle została przejęta z dżinizmu, gdzie medytujący /nadzy lub odziani ludzie w zależności od tego, czy piszemy o śwetambarach czy o digambarach/ mają z sobą miotełki właśnie, by nie nadepnąć na przykład na mrówkę.
A co do tłumaczenia terminów buddyjskich - to faktycznie masz rację, ciężko to chyba jakoś dobrze dopasować do realiów innej kultury.
"Nic nie jest potężniejsze od wiedzy; królowie władają ludźmi, lecz uczeni są władcami królów".
Liczba postów: 2
Liczba wątków: 0
Dołączył: 09.2024
Reputacja:
0
ErgoProxy napisał(a): W ogóle zastanawiam się nad tłumaczeniem buddyjskich terminów na polski. Np. ego jest może dobrze dobrane pod względem moralnym, ale kiedy przechodzi się do mówienia o iluzoryczności własnego istnienia, to faktycznie, trafniejsze jest ja - a to niekoniecznie to samo, chyba. Albo taka dukkha - nie lepsza od cierpienia byłaby tutaj udręka?
Zamiast ego, czy 'ja', można używać bardzo trafnego określenia jaźń. Co do dukkha, to zamiennikiem w suttach jest stres, a moim zadaniem najlepszym tłumaczeniem jest dyssatysfakcja. To pozwala zaadresować całe spektrum doznań, nie tylko ich ektremalne formy jak udręka właśnie.
|