Artykuł przeniesiony z likwidowanej strony głównej naszego portalu; data publikacji: 02.12.2006
Jesteśmy chyba raczej zgodni, co do tego, że człowiek, gdy zaczął myśleć, zaczął też poszukiwać sensu istnienia. Sensem życia, jedzenia, spania nie będziemy zajmować się tutaj w ogóle, chciałbym raczej uchwycić temat sensu od strony socjologicznej i filozoficznej. Pytania, które tutaj zadamy, być może wydadzą się banalne, ale odpowiedzi na nie – chyba już nie.
Czym jest sens?
Na początek, by lepiej nam się porozumiewało powinniśmy zdefiniować sobie zagadnienie tegoż artykułu. Innymi słowy: czym jest sens? Najlepiej by było powiedzieć: sens to cel, ale w takim wypadku musielibyśmy odpowiedzieć na pytanie czym jest cel. Mądrzej jest więc zastanowić się troszkę nad bardziej szczegółową odpowiedzią.
Gdy zapytamy: „jaki jest sens tego że człowiek posiada samochód”, odpowiedzi mogą być bardzo różne, np. „By szybciej i wygodniej dotrzeć do pracy”, „by móc szybko załatwiać swoje sprawy”, albo nawet „by móc pochwalić się przed znajomymi”. W każdej jednak zauważamy poprawę jakości życia. Podobnie ze wszystkim innym – zawsze chodzi nam o poprawę czegoś, ulepszenie, uświetnienie. Moglibyśmy chyba być zgodni, że sens rozumiemy jako potencjalny pozytywny1 skutek czynności (PPSC). Ta definicja nie jest jednak całkowicie pełna. Pytamy bowiem nie tylko o prozaiczne rzeczy, jak sens tego co w danej chwili, ale też chociażby: „jaki sens mają uczucia”? Uczucia w istocie przecież nie są czynnością, są stanem. Więc naszą definicje moglibyśmy raczej odebrać jako potencjalny pozytywny skutek oddziaływań empirycznych. To jest, wydaje mi się, pełniejsze i wyczerpujące sprawę.
Wracając do podstawowej sprawy definicji; chcąc ją sobie ugruntować, zróbmy to na często przerabianym przykładzie: sensie życia. Również tutaj mamy na myśli to, jaki jest skutek tego, że żyjemy, innymi słowy, co będzie po jakimś wyszczególnionym okresie życai. Dla człowieka religijnego może to być Bóg, który nagrodzi nas za dobroć, inny zaś powie, że sami powinniśmy nadać sobie sens w życiu – w domyśle zauważając, że po zrobieniu określonej czynności będziemy spełnieni, więc w istocie ostatecznym sensem życia dla niego jest spełnienie – własna przyjemność.
Rodzaje sensu
Wydaje mi się, że będziemy zgodni co do tego, iż sens możemy podzielić na absolutyczny2 i nieabsolutyczny. Wyobraźmy sobie zdanie „Dlaczego muszę zjeść obiad”, który zadaje dziecko swojej matce. Sens nieabsolutyczny tej czynności można dojrzeć w odpowiedzi „Żebyś rósł!”. Na to dziecko może odpowiedzieć: „Ale po co?”. I tu ujawnia się nieabsolutyczność tej odpowiedzi. Cały czas bowiem możemy zadawać pytania i nigdy nie dostaniemy właściwej odpowiedzi. Mówię „właściwej” dla każdego. Naturalnie, możemy przyjąć, iż niektórych zadowoli odpowiedź tak oczywista. Z tym, że jaką musi ów człek posiadać marną inteligencję, jeśli nie potrafi przewidzieć tak prostego skutku.
Wracając do sprawy: odpowiedź na pytanie jest niewystarczająca w sensie absolutnym. Bo co prawda jako tako wyjaśnia sens jedzenia – dzieci jedzą żeby rosnąć, ale po co rosną idea ta nie mówi, choć kwestia jedzenia bezpośrednio się z nią wiąże3. Łącząc teraz to zagadnienie z naszą definicją sensu, możemy powiedzieć, że pozytywnym skutkiem jedzenia jest zarówno rośnięcie jak i np. moc i chęć do zabawy.
Sens absolutny tej czynności osiągnęlibyśmy przez niemożność zadawania kolejnych pytań. Odpowiedź byłaby satysfakcjonująca tak dalece, że nie musielibyśmy pytać o nic więcej. Nie chodzi mi tutaj o grudki na które można się natknąć przy tworzeniu własnej drabinki (spróbujcie sobie odpowiedzieć np. na pytanie „dlaczego istnieje człowiek?”
, czyli pytania tak trudne że odpowiedź którą da się wymyślić jest absurdalna, ale o odpowiedź satysfakcjonującą, zadawalającą, pełną.
Zgodzimy się chyba, że sensu absolutnego nie ma. Po prostu – cały czas możemy zadawać pytania w rodzaju: „po co?”, „dlaczego?” nigdy nie dochodząc do końca. Jest to więc swoisty regres ad infinitum.
Uważa się, że idea Boga, o której na początku wspomniałem odpowiada na pytanie o sens życia. I owszem, ale nie absolutnie. Daje nam po prostu nową drogę odpowiedzi. Bo zamiast odpowiedzi na pytanie „dlaczego żyjemy?” – „żeby umrzeć” możemy dać odpowiedź „żeby iść do nieba”. Równocześnie, przyjmując hipotetycznie dwie tezy, że istniej niebo i że ono nie istnieje, możemy prowadzić dwie drogi odpowiedzi od tego samego pytania i dalej je rozgałęziać, jeśli na któreś z następnych pytań mamy więcej niż jedną odpowiedź.
Zwróćmy uwagę na to, że gdy mówimy o sensie mamy raczej na myśli sens absolutny, do niego dążymy, choć właściwie nigdy nie dojdziemy. Kolejna sytuacja: dziecko pyta po co ma się uczyć liter. Dostaje odpowiedź najbardziej banalną z możliwych: „żeby umieć czytać”. Dlaczego ono o to zapytało? Nie dlatego, że nie umiało przewidzieć tak prostego skutku. Dlatego, że podświadomie czuło, że uczy się by mieć jakiś bardziej wzniosły cel, nie pomylę się chyba, jeśli nazwę go właśnie tym wyczekiwanym sensem absolutnym.
Dlaczego doszukujemy się sensu?
Tak jak już sobie powiedzieliśmy na wstępie, tradycja doszukiwania się sensu jest długa. Gdy człowiek posiadł (ewolucyjnie rzecz jasna) inteligencję tak dalece posuniętą, że zdawał sobie sprawę z własnego istnienia, począł zastanawiać się nad własnymi czynnościami. Obserwacje prowadziły go do wniosku, że wszystko ma swój sens. Co się dzieje, gdy nie jemy? Jesteśmy coraz słabsi, aż w końcu umieramy. Gdy nie pijemy? Umieramy. Wiedząc o skutkach swoich działań, ówczesny człowiek miał podstawę do tego, by zaspokajać swoje potrzeby, ale też do tego by udoskonalać rzeczy mu w tym pomocne.
Sens więc bardzo motywuje do pracy. Jeśli robimy coś bez celu – bo albo go nie ma, albo o nim nie wiemy – nasza praca wydaje się marnotrawna, nasze siły marnują się, ale korzyści z tego nie ma żadnych. Im więcej, zatem wiemy o tym, dlaczego należy coś zrobić, tym większa szansa, że to zrobimy.
Tutaj zresztą bardzo częsty błąd robią niektórzy rodzice (z reguły ci bardziej konserwatywni), dogmatyzując swoje zakazy i nakazy. U nich „nie wolno, bo ja tak powiedziałam/bo nie” albo w najlepszym przypadku „nie wolno bo jesteś za mały”. Dziecko nie znając przyczyn zakazu, myśli sobie, że rodzice chcą mu zrobić na złość, a jako że mają nad nim przewagę – chociażby fizyczną – boi się złamać zakaz w ich obecności, ale skrzętnie skorzysta z każdej okazji na jego złamanie, gdy rodzicielskie oczy nie będą tego widziały. No a że zakazy dotyczą najczęściej tego, co jest bardzo szkodliwe, stąd wypadki. Gdyby rodzic wytłumaczył dziecku dlaczego danej rzeczy mu zabrania – nie możesz tego robić ponieważ gdybyś to zrobił to (tutaj opis reakcji przyczynowo-skutkowej). Sens zakazu jest zawsze, a jeśli go nie ma – to i zakaz niepotrzebny. Niby prawda banalna, ale często ludzie o tym zapominają.
Następna kwestia godna omówienia to dlaczego ludzie doszukują się sensu absolutycznego – bo taką teorię przyjęliśmy w „Rodzajach sensu”.
Jestem zdania, że ludzkość dąży do doskonałości. Do czegoś, czego nigdy nie zdobędzie. Jeśli mielibyśmy to przyrównać do liczb, doskonała byłaby ta ostatnia. Niemożliwe prawda? Jednak da się zauważyć tutaj pewnego rodzaju prawidłowość. Perfekcjonista nigdy nie osiągnie perfekcji, ale do niej dąży. Dlaczego? Ano dlatego, że i tak zrobi więcej niż nieperfekcjonista. Gdy ten drugi będzie siedział z założonymi rękoma, pierwszy zacznie usprawniać, ulepszać i przegoni nie tylko konkurenta, ale i innych nieperfekcjonistów.
Podobnie jest z sensem. Dziecko chce wiedzieć jak najwięcej – podświadomie, lub może instynktownie „wie”, że jeśli będzie miało motywację do pracy (a sens jak powiedzieliśmy motywuje), to będzie chętniej to robiło.
Podsumowanie
Czy jeśli istnienie świata nie ma celu ostatecznego, to znaczy, że nie ma go wcale? Chyba możemy tak przyjąć. Sens nieabsolutyczny dla każdego jest inny. Nie istnieje obiektywnie, więc możemy go dowolnie interpretować – dokładnie tak jak nam się podoba. Może istnieć dla każdego z nas, ale jednocześnie nie istnieje jako osobna forma (np. prawda). Tak czy inaczej, dla niektórych to smutne, że rodzimy się, cierpimy i giniemy bez tak naprawdę żadnego celu. Ale właściwie, jaki jest sens się tym smucić?
Łukasz Remisiewicz
Przypisy:
1. Dla ułatwienia pozytywność postuluję tutaj odbierać jako wartość domyślną, bo nie widzę potrzeby definiowania czegoś tak oczywistego, w artykule poświęconym zupełnie innemu zagadnieniu.
2. To oczywiście neologizm stworzony na potrzeby tego artykułu. Absolutyczny pochodzi rzecz jasna od słowa „absolutny”, ale oznacza nie tylko pełnię, ale też satysfakcję. Innymi słowy sens absolutyczny byłby wtedy, kiedy nie chcielibyśmy, nie musielibyśmy o nic pytać. Sens nieabsolutyczny to ten codzienny, po którym zawsze może pojawić się jeszcze słowo „dlaczego?”
3. Jemy bowiem nie dlatego by rosnąć, ale dla tego by być w przyszłości silnymi. Następnie możemy to zdanie skreślić i powiedzieć – nie jemy tak naprawdę dlatego by być silnymi ale dlatego by radzić.
Jesteśmy chyba raczej zgodni, co do tego, że człowiek, gdy zaczął myśleć, zaczął też poszukiwać sensu istnienia. Sensem życia, jedzenia, spania nie będziemy zajmować się tutaj w ogóle, chciałbym raczej uchwycić temat sensu od strony socjologicznej i filozoficznej. Pytania, które tutaj zadamy, być może wydadzą się banalne, ale odpowiedzi na nie – chyba już nie.
Czym jest sens?
Na początek, by lepiej nam się porozumiewało powinniśmy zdefiniować sobie zagadnienie tegoż artykułu. Innymi słowy: czym jest sens? Najlepiej by było powiedzieć: sens to cel, ale w takim wypadku musielibyśmy odpowiedzieć na pytanie czym jest cel. Mądrzej jest więc zastanowić się troszkę nad bardziej szczegółową odpowiedzią.
Gdy zapytamy: „jaki jest sens tego że człowiek posiada samochód”, odpowiedzi mogą być bardzo różne, np. „By szybciej i wygodniej dotrzeć do pracy”, „by móc szybko załatwiać swoje sprawy”, albo nawet „by móc pochwalić się przed znajomymi”. W każdej jednak zauważamy poprawę jakości życia. Podobnie ze wszystkim innym – zawsze chodzi nam o poprawę czegoś, ulepszenie, uświetnienie. Moglibyśmy chyba być zgodni, że sens rozumiemy jako potencjalny pozytywny1 skutek czynności (PPSC). Ta definicja nie jest jednak całkowicie pełna. Pytamy bowiem nie tylko o prozaiczne rzeczy, jak sens tego co w danej chwili, ale też chociażby: „jaki sens mają uczucia”? Uczucia w istocie przecież nie są czynnością, są stanem. Więc naszą definicje moglibyśmy raczej odebrać jako potencjalny pozytywny skutek oddziaływań empirycznych. To jest, wydaje mi się, pełniejsze i wyczerpujące sprawę.
Wracając do podstawowej sprawy definicji; chcąc ją sobie ugruntować, zróbmy to na często przerabianym przykładzie: sensie życia. Również tutaj mamy na myśli to, jaki jest skutek tego, że żyjemy, innymi słowy, co będzie po jakimś wyszczególnionym okresie życai. Dla człowieka religijnego może to być Bóg, który nagrodzi nas za dobroć, inny zaś powie, że sami powinniśmy nadać sobie sens w życiu – w domyśle zauważając, że po zrobieniu określonej czynności będziemy spełnieni, więc w istocie ostatecznym sensem życia dla niego jest spełnienie – własna przyjemność.
Rodzaje sensu
Wydaje mi się, że będziemy zgodni co do tego, iż sens możemy podzielić na absolutyczny2 i nieabsolutyczny. Wyobraźmy sobie zdanie „Dlaczego muszę zjeść obiad”, który zadaje dziecko swojej matce. Sens nieabsolutyczny tej czynności można dojrzeć w odpowiedzi „Żebyś rósł!”. Na to dziecko może odpowiedzieć: „Ale po co?”. I tu ujawnia się nieabsolutyczność tej odpowiedzi. Cały czas bowiem możemy zadawać pytania i nigdy nie dostaniemy właściwej odpowiedzi. Mówię „właściwej” dla każdego. Naturalnie, możemy przyjąć, iż niektórych zadowoli odpowiedź tak oczywista. Z tym, że jaką musi ów człek posiadać marną inteligencję, jeśli nie potrafi przewidzieć tak prostego skutku.
Wracając do sprawy: odpowiedź na pytanie jest niewystarczająca w sensie absolutnym. Bo co prawda jako tako wyjaśnia sens jedzenia – dzieci jedzą żeby rosnąć, ale po co rosną idea ta nie mówi, choć kwestia jedzenia bezpośrednio się z nią wiąże3. Łącząc teraz to zagadnienie z naszą definicją sensu, możemy powiedzieć, że pozytywnym skutkiem jedzenia jest zarówno rośnięcie jak i np. moc i chęć do zabawy.
Sens absolutny tej czynności osiągnęlibyśmy przez niemożność zadawania kolejnych pytań. Odpowiedź byłaby satysfakcjonująca tak dalece, że nie musielibyśmy pytać o nic więcej. Nie chodzi mi tutaj o grudki na które można się natknąć przy tworzeniu własnej drabinki (spróbujcie sobie odpowiedzieć np. na pytanie „dlaczego istnieje człowiek?”
, czyli pytania tak trudne że odpowiedź którą da się wymyślić jest absurdalna, ale o odpowiedź satysfakcjonującą, zadawalającą, pełną.Zgodzimy się chyba, że sensu absolutnego nie ma. Po prostu – cały czas możemy zadawać pytania w rodzaju: „po co?”, „dlaczego?” nigdy nie dochodząc do końca. Jest to więc swoisty regres ad infinitum.
Uważa się, że idea Boga, o której na początku wspomniałem odpowiada na pytanie o sens życia. I owszem, ale nie absolutnie. Daje nam po prostu nową drogę odpowiedzi. Bo zamiast odpowiedzi na pytanie „dlaczego żyjemy?” – „żeby umrzeć” możemy dać odpowiedź „żeby iść do nieba”. Równocześnie, przyjmując hipotetycznie dwie tezy, że istniej niebo i że ono nie istnieje, możemy prowadzić dwie drogi odpowiedzi od tego samego pytania i dalej je rozgałęziać, jeśli na któreś z następnych pytań mamy więcej niż jedną odpowiedź.
Zwróćmy uwagę na to, że gdy mówimy o sensie mamy raczej na myśli sens absolutny, do niego dążymy, choć właściwie nigdy nie dojdziemy. Kolejna sytuacja: dziecko pyta po co ma się uczyć liter. Dostaje odpowiedź najbardziej banalną z możliwych: „żeby umieć czytać”. Dlaczego ono o to zapytało? Nie dlatego, że nie umiało przewidzieć tak prostego skutku. Dlatego, że podświadomie czuło, że uczy się by mieć jakiś bardziej wzniosły cel, nie pomylę się chyba, jeśli nazwę go właśnie tym wyczekiwanym sensem absolutnym.
Dlaczego doszukujemy się sensu?
Tak jak już sobie powiedzieliśmy na wstępie, tradycja doszukiwania się sensu jest długa. Gdy człowiek posiadł (ewolucyjnie rzecz jasna) inteligencję tak dalece posuniętą, że zdawał sobie sprawę z własnego istnienia, począł zastanawiać się nad własnymi czynnościami. Obserwacje prowadziły go do wniosku, że wszystko ma swój sens. Co się dzieje, gdy nie jemy? Jesteśmy coraz słabsi, aż w końcu umieramy. Gdy nie pijemy? Umieramy. Wiedząc o skutkach swoich działań, ówczesny człowiek miał podstawę do tego, by zaspokajać swoje potrzeby, ale też do tego by udoskonalać rzeczy mu w tym pomocne.
Sens więc bardzo motywuje do pracy. Jeśli robimy coś bez celu – bo albo go nie ma, albo o nim nie wiemy – nasza praca wydaje się marnotrawna, nasze siły marnują się, ale korzyści z tego nie ma żadnych. Im więcej, zatem wiemy o tym, dlaczego należy coś zrobić, tym większa szansa, że to zrobimy.
Tutaj zresztą bardzo częsty błąd robią niektórzy rodzice (z reguły ci bardziej konserwatywni), dogmatyzując swoje zakazy i nakazy. U nich „nie wolno, bo ja tak powiedziałam/bo nie” albo w najlepszym przypadku „nie wolno bo jesteś za mały”. Dziecko nie znając przyczyn zakazu, myśli sobie, że rodzice chcą mu zrobić na złość, a jako że mają nad nim przewagę – chociażby fizyczną – boi się złamać zakaz w ich obecności, ale skrzętnie skorzysta z każdej okazji na jego złamanie, gdy rodzicielskie oczy nie będą tego widziały. No a że zakazy dotyczą najczęściej tego, co jest bardzo szkodliwe, stąd wypadki. Gdyby rodzic wytłumaczył dziecku dlaczego danej rzeczy mu zabrania – nie możesz tego robić ponieważ gdybyś to zrobił to (tutaj opis reakcji przyczynowo-skutkowej). Sens zakazu jest zawsze, a jeśli go nie ma – to i zakaz niepotrzebny. Niby prawda banalna, ale często ludzie o tym zapominają.
Następna kwestia godna omówienia to dlaczego ludzie doszukują się sensu absolutycznego – bo taką teorię przyjęliśmy w „Rodzajach sensu”.
Jestem zdania, że ludzkość dąży do doskonałości. Do czegoś, czego nigdy nie zdobędzie. Jeśli mielibyśmy to przyrównać do liczb, doskonała byłaby ta ostatnia. Niemożliwe prawda? Jednak da się zauważyć tutaj pewnego rodzaju prawidłowość. Perfekcjonista nigdy nie osiągnie perfekcji, ale do niej dąży. Dlaczego? Ano dlatego, że i tak zrobi więcej niż nieperfekcjonista. Gdy ten drugi będzie siedział z założonymi rękoma, pierwszy zacznie usprawniać, ulepszać i przegoni nie tylko konkurenta, ale i innych nieperfekcjonistów.
Podobnie jest z sensem. Dziecko chce wiedzieć jak najwięcej – podświadomie, lub może instynktownie „wie”, że jeśli będzie miało motywację do pracy (a sens jak powiedzieliśmy motywuje), to będzie chętniej to robiło.
Podsumowanie
Czy jeśli istnienie świata nie ma celu ostatecznego, to znaczy, że nie ma go wcale? Chyba możemy tak przyjąć. Sens nieabsolutyczny dla każdego jest inny. Nie istnieje obiektywnie, więc możemy go dowolnie interpretować – dokładnie tak jak nam się podoba. Może istnieć dla każdego z nas, ale jednocześnie nie istnieje jako osobna forma (np. prawda). Tak czy inaczej, dla niektórych to smutne, że rodzimy się, cierpimy i giniemy bez tak naprawdę żadnego celu. Ale właściwie, jaki jest sens się tym smucić?
Łukasz Remisiewicz
Przypisy:
1. Dla ułatwienia pozytywność postuluję tutaj odbierać jako wartość domyślną, bo nie widzę potrzeby definiowania czegoś tak oczywistego, w artykule poświęconym zupełnie innemu zagadnieniu.
2. To oczywiście neologizm stworzony na potrzeby tego artykułu. Absolutyczny pochodzi rzecz jasna od słowa „absolutny”, ale oznacza nie tylko pełnię, ale też satysfakcję. Innymi słowy sens absolutyczny byłby wtedy, kiedy nie chcielibyśmy, nie musielibyśmy o nic pytać. Sens nieabsolutyczny to ten codzienny, po którym zawsze może pojawić się jeszcze słowo „dlaczego?”
3. Jemy bowiem nie dlatego by rosnąć, ale dla tego by być w przyszłości silnymi. Następnie możemy to zdanie skreślić i powiedzieć – nie jemy tak naprawdę dlatego by być silnymi ale dlatego by radzić.
