Liczba postów: 3,169
Liczba wątków: 13
Dołączył: 02.2016
Reputacja:
215
Płeć: nie wybrano
Wyznanie: ateusz
Ja trzymam za Martina, żeby w ogóle dożył i klepnął ten scenariusz
I hear the roar of big machine
Two worlds and in between
Hot metal and methedrine
I hear empire down
Liczba postów: 12,009
Liczba wątków: 156
Dołączył: 02.2006
Reputacja:
101
Płeć: nie wybrano
Na razie obejrzał pilaster 5 odcinków ostatniego sezonu, ale już widzi, że czepiactwo znów jest w pełnym rozkwicie.
Czepiactwo wynikające głównie z z ignorancji
W rzeczywistości scenariusz uważa pilaster za bardzo głęboko przemyślany, spójny i logiczny.
1. Kwestia sojuszu z Euronem.
Euron w filmie, inaczej niż w książce, nie jest kimś tajemniczym, budzącym lęk i zgrozę. W porównaniu z Ramseyem Boltonem nie jest nawet w połowie tak dobry w byciu złym
Ramsay to był wyrafinowany, nieobliczalny psychopata, wysublimowany sadysta, a jego okrucieństwo miało wymiar artyzmu. Euron (filmowy) to okrutny, ale prymitywny prostak. Rzeźnik, nie artysta.
Nie oznacza to jednak że jest idiotą. Zawiera sojusz z Cersei, bo ta może mu więcej oferować. Niemniej, tak samo jak Cersei jest skazana na Eurona, tak samo i Euron jest skazany na Cersei i jego pozycja negocjacyjna nie jest wcale tak dobra, jak chciałby, żeby była. Ideałem dla niego jest sytuacja, kiedy obie królowe są zmuszone do licytowania się o jego względy. Nie dojdzie jednak do tego, dopóki jedna z nich, (początkowo Daynerys) ma zdecydowaną przewagę. Dlatego Euron musi doprowadzić do wyrównania sił, co też czyni. Nie wie pilaster jeszcze, co będzie w ostatnich dwóch odcinkach, ale spodziewa się ze strony Eurona albo jakiś prób nazwiązania kontaktów z Daynerys, albo po prostu próby jawnego wbicia noża w plecy Cersei. Cersei jest jednak zdecydowanie sprytniejsza od Eurona (patrz dalej) i taką próbę pewnie zneutralizuje
II. Ruchy floty Eurona
Wbrew temu co tu napisano, są one doskonale przejrzyste, logiczne i zgodne z zasadami sztuki żeglarskiej. Nocny atak na okręty Balonidów odbywa się na Wąskim Morzu. Wąskie Morze, jest, no cóż, ...wąskie. Szerokość trasy, którą mogą posuwać się wielkie okręty o dużym zanurzeniu nie jest zbyt duża, zatem bez trudu można przewidzieć, gdzie te okręty się pojawią. Flota Yary jest dodatkowo oświetlona jak choinka, co ma zabezpieczyć ją przed rozproszeniem, ale też jest znakiem, że Yara się Eurona na tym akwenie nie spodziewa, co jest dziwne, bo przecież szpiedzy powinni donieść o jego obecności w Kings Landing - defilował tam przed oczami całej ludności. Yara jest zresztą słaba w dowodzeniu na poziomie strategicznym (doświadczenie ma z rajdów pirackich - szybkich ataków małych grup okrętów i natychmiastowym odwrocie), o czym dalej.
Wystarczy więc, że Euron w nocy zaczai się pod zawietrznym brzegiem, wygasi wszystkie światła i cierpliwie poczeka, a może spaść wtedy na Yarę właśnie jak piorun z jasnego nieba. Dodatkowo ma na pewno Euron wśród Żelaznych służących pod Yarą wielu szpiegów, którzy mu o ruchach jej floty regularnie donoszą.
Po rozgromieniu Yary, Euron może nawet stracić kilka dni, na powrót do KL, odbycie triumfu, a i tak kiedy ruszy w pościg za Robakiem, ma nie więcej niż 10 dni straty. Żelaźni Eurona są lepszymi żeglarzami od Meereńczyków Robaka, zdecydowanie lepiej znają te wody, pływy, prądy i wiatry,, a ich okręty są większe i przez to szybsze (prędkość statku wypornościowego - nie wodolotu, jest wprost proporcjonalna do jego długości). Zatem co najmniej kilka dni mogą na tej trasie nadrobić. Zważywszy, że oblężenie Casterly Rock tez zajmie Robakowi kilka dni, zdążają akurat na czas pokazany w filmie - nie ma w tym nic niemożliwego.
Jedyny zgrzyt w scenariuszu to faktycznie prędkość z jaką Euron wybudował taką wielką flotę na biednych i bezleśnych Żelaznych Wyspach i do tego jeszcze obsadził ją załogami -przecież sporo Żelaznych uciekło z Yarą. Czyżby Lannisterowie (albo kto inny) dostarczyli mu budulca?
III Cersei i Daynerys
Zawsze dziwiło pilastra lekceważenie Cersei uważanie ją za nieudolną okrutną cipę, u której emocje wygrywają z racjonalnym osądem (celował w tym zefciu)
Tymczasem gdyby ona taka była, nie zdołałaby utrzymać się w KL tak długo i po drodze wykończyć wszystkich wrogów i konkurentów, od Roberta i Neda Starka poczynając, na Wierze kończąc.
Teraz też wydawałoby się, że stoi na straconej pozycji, ale mimo to znajduje rozwiązanie, w czym pomagają jej błędy Daynerys. Smocza Królowa jest inteligentna, przebiegła, bezwzględna , a politykę wyczuwa instynktownie. Cierpliwie przez wiele lat budowała bazę, która miała jej posłużyć jako odskocznia do odzyskania Westeros, ale teraz widać że brakuje jej jednak doświadczenia i wykształcenia, które ma Cersei.
Po śmierci Barristana Selmy, wygnaniu Mormonta i pozostawieniu w Zatoce Niewolniczej Dario Naaharisa, nie ma Daynerys nikogo, kogo można by nazwać strategiem z prawdziwego zdarzenia. Elaria i Olenna znają się tylko na knuciu intryg z ukrycia, Varys zna się na zdobywaniu i analizie informacji, ale nie na strategii, Yara, jak wspomniał pilaster, myśli na poziomie pirackim, a nie admiralskim, a Robak jest dobry na poziomie taktycznym, ale tez nie strategicznym. Umie staczać bitwy, ale nie wojny, dokładnie tak samo jak kiedyś Młody Wilk - Rob Stark.
Pozostaje Tyrion, który jednak popełnia koszmarny błąd. W dowolnym podręczniku strategii wyłożone jest, że istotą jest skupienie swoich sił a rozproszenie sił przeciwnika. Tyrion zaś czyni dokładnie odwrotnie. To sprawia, że Cersei niespodziewanie znajduje się w napoleońskim "położeniu środkowym" - co pokazuje genialna scena z Cersei stojącej na mapie i w przeciwieństwie do Daynerys ma dowódców, którzy to potrafią wykorzystać - oddanie przez Jaimiego mało wartościowego Casterly Rock w zamian za okazję do zaatakowania praktycznie bezbronnego, za to obfitującego w złoto i żywność, Wysogrodu to gambit po prostu genialny.
I dowódcy Cersei, Jamie, i Euron, działając właśnie z "położenia środkowego", skupiają swoje siły i leją rozproszonych wrogów Cersei po kolei. Sam pilaster był zdumiony jak bardzo logicznie pokazano błyskawiczny rozpad tak wydawałoby się potężnej koalicji skleconej przez Daynerys. Nic dziwnego, że wściekła Daynerys rzuca nawet oskarżenia wobec Tyriona o potajemne wspieranie swojego rodzeństwa, choćby nawet nieświadomie. I królowa musi osobiście naprawiać błędy swojego Namiestnika. już drugi raz po Meeren. To jednak sprawia, że, wcześniej lekceważony Jon Snow, staje się dla niej ważny. Naprawdę scenariusz jest bardzo mądrze w tej kwestii napisany.
Nie zmienia to faktu, ze mimo, że Cersei wygrywa pierwsza rundę, to nadal jest w gorszym położeniu. Rezerwy Daynerys są dużo większe, zawsze może sprowadzić dodatkowe siły z Essos, a Cersei, wystarczy że przegra jedną dużą bitwę i po niej. Jedynym ratunkiem dla niej jest stanięcie na czele narodowego oporu przeciwko inwazji obcych przybłędów, i barbarzyńskich Dothraków, co też czyni. Dodatkowo Cersei zatroszczyła się o przyszłość i zapewnienie następstwa po sobie, a Daynerys, jak dotąd, nie.
Znów jest jeden zgrzyt - Smocza Skała, w momencie przybycia Daynerys całkowicie bezludna. Nawet jednak, gdyby Stannis ją całkowicie ogołocił z załogi do ostatniego człowieka - co samo w sobie jest nieprawdopodobne - to już dawno tak strategicznie położoną, a chwilowo bezpańską wyspę powinien zająć ktoś inny, któraś ze stron walczących w Westeros.
IV bitwa w odcinku 4
Faktycznie, wszyscy czytaliśmy mądre podręczniki taktyki, w których czarno na białym jest napisane, że w obliczu szarży kawalerii, piechota z tarczami i włóczniami, czy pikami ma stanąć w czworobokach. Jamie i Tarly stawiają natomiast piechotę w linii. Jednakowóż:
a) Jamie ma do obrony tabory i nie chce ich zostawiać na pastwę wroga, bo utrata taborów może oznaczać przegraną wojnę (patrz pkt III)
b) Dothracy nie mają w ogóle broni drzewcowej, lanc, czy kopii, a bez niej sama kawaleria nie jest w stanie rozerwać szyku piechoty, zatem Jamie i Tarly mogą sądzić, że linia wystarczy, zwłaszcza że a)
c) Te same mądre podręczniki taktyki zalecają, że w obliczu ostrzału z artylerii piechota ma właśnie stanąć w linii - tak jak na filmie, bo wtedy skutki ostrzału za znacznie słabsze. Odpowiednikiem artylerii w świecie GOT są smoki. Co więcej, Daynerys, rozczarowana pomysłami Tyriona, sama też pewnie przeczytała podręcznik taktyki i dlatego wypuściła na początek Dothraków. Matka Smoków właśnie spodziewała się że Lannisterowie staną w czworobokach i wtedy atak smoka będzie znacznie bardziej śmiercionośny. Dlatego właśnie smok nadleciał od frontu, a nie z boku i ział ogniem w poprzek linii Lanisterów, czyniąc w niej wyłomy, a nie z boku, gdzie mógłby spalić całą linie na raz.
Tak samo oczywisty jest atak smoka na obsługiwanego przez Bronna skorpiona. Atakując od czoła, smok ma najmniejszy obrys, stanowi najmniejszy cel i najtrudniej wtedy w niego trafić. Dodatkowo przód smoka jest znacznie lepiej "opancerzony", niż brzuch, czy zwłaszcza skrzydła. Daynerys zaryzykowała trafienie od przodu, jak się okazało niegroźne, żeby nie narażać smoka na trafienie w brzuch, czy delikatne skrzydła.
Swoją drogą wyposażanie Jamiego w pojedynczego skorpiona jest z kolei błędem Cersei, bo nie odnosząc żadnego skutku, ostrzegła tym samym przeciwniczkę że w tym kierunku kombinuje. Należało wyprodukować najpierw ze sto skorpionów i dopiero wtedy wprowadzić je na uzbrojenie. Ale Ceresei faktycznie czasami poddaje się emocjom. Po śmierci Tommena, Jamie jest jedynym człowiekiem na całym świecie, na którym jej jakoś zależy i zapewne przeraża ja myśl, że mogłaby go stracić.
Tak czy inaczej, Jamie, mimo że jest swoistą odwrotnością Robaka, czy świętej pamięci Młodego Wilka i przegrywa czasami bitwy, ale nigdy wojny, tę bitwę tez po prostu, niezależnie od jakichkolwiek podjętych przez siebie decyzji (linia, czworoboki, skorpion, etc), przegrać musiał, bo przewaga "ogniowa" Daynerys była zbyt przytłaczająca.
Ale zauważenie okazji na wygranie wojny jednym ciosem, choćby za cenę własnej śmierci i błyskawiczne podjęcie decyzji, aby ją wykorzystać, świadczy po raz kolejny o zaletach strategicznych Jamiego i jego oddaniu swojej siostrze.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj
Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Liczba postów: 2,385
Liczba wątków: 14
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
142
Nie chce mi się komentować wszystkiego, bo nie mam czasu, więc skupię się tylko na ostatnim punkcie, który jest komiczny:
pilaster napisał(a): a) Jamie ma do obrony tabory i nie chce ich zostawiać na pastwę wroga, bo utrata taborów może oznaczać przegraną wojnę (patrz pkt III) 1. obrony - jeżeli nie możesz obronić całego terenu, to bronisz tylko ten, który możesz. Lepiej obronić część taborów, odeprzeć atak i potem ew. odbić pozostały tabory, niż ponieść klęskę w bitwie i z pewnością zaprzepaścić wszystko (w tym swoje życie).
pilaster napisał(a): b) Dothracy nie mają w ogóle broni drzewcowej, lanc, czy kopii, a bez niej sama kawaleria nie jest w stanie rozerwać szyku piechoty, zatem Jamie i Tarly mogą sądzić, że linia wystarczy Spodziewałbym się po pilastrze, że chociaż będzie mógł sobie wyobrazić przybliżoną energię kinetyczną pędzącego konia, jeżeli nawet nie posiada wiedzy o sposobie działania kawalerii, ale najwyraźniej to zbyt trudne zadanie.
pilaster napisał(a): c) Te same mądre podręczniki taktyki zalecają, że w obliczu ostrzału z artylerii piechota ma właśnie stanąć w linii - tak jak na filmie, bo wtedy skutki ostrzału za znacznie słabsze. Odpowiednikiem artylerii w świecie GOT są smoki. Smoki nie są odpowiednikiem artylerii. Pomijając masę innych powodów, takich jak m.in. bliskość do pola walki, smok atakuje podczas przelotu w linii prostej, co powoduje, że ustawienie piechoty w linii jest dobrym sposobem na stracenie jej całej podczas jednego przelotu smoka.
pilaster napisał(a): Matka Smoków właśnie spodziewała się że Lannisterowie staną w czworobokach i wtedy atak smoka będzie znacznie bardziej śmiercionośny. Jednakże jeden z najlepszych dowódców Westeros, z wyprzedzeniem przejrzawszy plan Matki Smoków, zaskoczył ją jednak totalnie, ustawiając swą piechotę w jednej linii, ekstremalnie ją narażając zarówno na atak konnicy jak i smoka.
pilaster napisał(a): Dlatego właśnie smok nadleciał od frontu, a nie z boku i ział ogniem w poprzek linii Lanisterów, czyniąc w niej wyłomy, a nie z boku, gdzie mógłby spalić całą linie na raz. Smok został tak zaprogramowany przed bitwą przez Denerys i dlatego tak leciał, pomimo oczywistej idiotyczności takiej taktyki w trakcie walk.
pilaster napisał(a): Tak samo oczywisty jest atak smoka na obsługiwanego przez Bronna skorpiona. Atakując od czoła, smok ma najmniejszy obrys, stanowi najmniejszy cel i najtrudniej wtedy w niego trafić. To nadaje się do najśmieszniejszych wypowiedzi na forum. Niech sobie pilaster włączy jakąkolwiek grę akcji i może wtedy będzie umiał lepiej ocenić, jak prędkość kątowa celu, przy pocisku o niskiej szybkości, wpływa na celność.
pilaster napisał(a): Tak samo oczywisty jest atak smoka na obsługiwanego przez Bronna skorpiona. Atakując od czoła, smok ma najmniejszy obrys, stanowi najmniejszy cel i najtrudniej wtedy w niego trafić. Dodatkowo przód smoka jest znacznie lepiej "opancerzony", niż brzuch, czy zwłaszcza skrzydła. Daynerys zaryzykowała trafienie od przodu, jak się okazało niegroźne, żeby nie narażać smoka na trafienie w brzuch, czy delikatne skrzydła. Z tym, że brzuch jest opancerzony, a twarz smoka posiada takie nieistotne elementy jak np. oczy lub też nieopancerzone nozdrza. Trafienie w takie elementy nie tyle może spowodować obrażenia, co po prostu smoka zabić. Skrzydła pomijam, bo obrażenia punktowe w nie nie są poważne dla smoka.
"O gustach się nie dyskutuje; a ja twierdzę, że całe życie to kłótnia o gusta." (Nietzsche F.)
05.11.2017, 00:18
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.11.2017, 00:26 przez Hans Żydenstein.)
Liczba postów: 6,486
Liczba wątków: 40
Dołączył: 06.2012
Reputacja:
151
Płeć: nie wybrano
Ciekaw jestem, co napisze pilaster jak pozna top 1 olimpijczyka w rzucie oszczepem
A z tym smokiem, co leci wprost na nas. No ja wolę strzelać do mniejszego celu co leci wprost na mnie, bo to tak jakbym strzelał do nieruchomej, lecz powiększającej się tarczy, niż do celu, który lata gdzieś w bok.
No i rozumiem, że pilaster konsekwentnie krytykuje tę scenę z LOTR, gdyż jeźdźcy Rohanu taranują po prostu orków przy użyciu koni. Rohirrimowie mają oszczepy, ale wyraźnie widać, że nie odgrywają one większej roli.
pilaster napisał(a): Tymczasem gdyby ona taka była, nie zdołałaby utrzymać się w KL tak długo i po drodze wykończyć wszystkich wrogów i konkurentów, od Roberta i Neda Starka poczynając, na Wierze kończąc. Próba wyeliminowania Neda Starka Cersei nie wyszła. Wyraźnie liczyła na to, że uda się go wysłać na Mur. Ktoś jednak (prawdopodobnie Littlefinger) pokrzyżował jej plany.
Wojnę z Robbem wygrał za nią tata. Wojnę ze Stannisem - brat i tata.
Potem mamy rozjazd między Cersei książkową a Cersei filmową. Książkowa jest przez swoją rodzinę potrzegana właśnie jako nieudolna cipa. Stąd też rodzina stara się ją odsunąć od jakiejkolwiek decyzyjności. Filmowa zachowuje władzę, niszczy sojusz, na którym opierała się jej pozycja, doprowadza do śmierci własnych dzieci i w zasadzie armia umarłych spada jej z nieba.
Natomiast masz rację, że jej działania w ostatnim sezonie mają nawet znamiona spójnej strategii (pytanie, czy autorem tych strategii jest ona sama, czy np. Qyburn). Ale to mocny kontrast z jej wcześniejszym serialowym oraz książkowym wizerunkiem.
Cytat:Znów jest jeden zgrzyt - Smocza Skała
Zgrzyt potężny, całkowicie mordujący w widzu suspense of disbelief.
05.11.2017, 20:14
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.11.2017, 20:33 przez pilaster.)
Liczba postów: 12,009
Liczba wątków: 156
Dołączył: 02.2006
Reputacja:
101
Płeć: nie wybrano
He, he. Humaniści nie tylko nie mają pojęcia o fizyce (jak to humaniści), ale i sami nigdy w życiu z niczego nie strzelali, nawet z łuku.
Gdyby to zrobili, to może by zauważyli, że celownik do większości broni (także do łuku) ma nastawy odległości od celu.
Musi mieć dlatego, że lot pocisku balistycznego, czy to będzie strzała z łuku, czy pocisk z działa, odbywa się w ziemskim polu grawitacyjnym. A cokolwiek w nim się znajdzie ...spada z przyśpieszeniem ziemskim ok 10 m/s2 O ile zatem po pierwszej sekundzie lotu tor pocisku obniży się o ...5 metrów, o tyle po dwóch sekundach o ...20 metrów. po trzech sekundach już o 45 metrów. Typowy pocisk karabinowy leci z prędkością ok, 1 km/s, zatem o te 5 metrów opadnie po kilometrze. Ale nie strzała ze skorpiona, ma prędkość wylotową znacznie mniejszą. Zanim doleci do celu oddalonego o 100-200 metrów już minie sekunda czy dwie. Różnica między 1 sekundą, a 2 sekundami oznacza, pilaster przypomina, różnicę ... 15 metrów. Mniej wystarcza, aby całkowicie chybić. Mowa oczywiście o strzale poziomym. W strzale pod kątem, pocisk pod wpływem grawitacji częściowo opada w dół, częściowo ...zwalnia.
Aby zatem celnie strzelić ze skorpiona (z karabinu maszynowego, czy jakiejkolwiek innej broni) do celu w powietrzu, należy dokładnie znać kąt strzału i odległość do celu (smoka). Ale jest jeszcze gorzej. Przy strzałach z broni palnej, prędkość poruszania się celu, atakującej piechoty, czy nawet kawalerii, jest znikoma w porównaniu z prędkością pocisku. Tak jednak nie jest przy strzelaniu ze skorpiona do smoka. smok porusza się z prędkością porównywalną, co do rzędu wielkości ze strzałą.
Zatem do wycelowania potrzebne są trzy parametry - kąt nachylenia broni, odległość od smoka i prędkość jego lotu. Potrzebne są nie tylko specjalne nastawiane celowniki (pod takim kątem strzelamy kiedy smok wypełni pierwszy krąg celownika, pod takim, kiedy wypełni drugi krąg, etc., ale i coś w rodzaju tabel artyleryjskich, oraz oczywiście doskonale wyćwiczona w obsługiwaniu tego wszystkiego obsługa.
Do tego dochodzi efekt psychologiczny. Ciekawe czy nasi humaniści daliby radę w ciągu sekund wszystkie te nastawy poprzeliczać, uwzględniając jeszcze poprawkę na wiatr, etc, widząc nadlatującego na wprost smoka i wiedząc że mają tylko jeden jedyny strzał a w przypadku pudła zostaną spaleni żywcem.
W dodatku, "od przodu" smok ma najmniejszy obrys i najcięższe "opancerzenie" W dodatku widząc moment strzału ma jeszcze sekundę - dwie na zareagowanie, a nawet drobna zmiana parametrów lotu oznacza pudło. Trafienie w cel poruszający się kątowo, ale z zerową prędkością radialną jest łatwiejsze, zwłaszcza, że cel jest wtedy znacznie większy i bardziej podatny na uszkodzenia. Nawet drobna rana skrzydła uziemiłaby smoka w Westeros i uniemożliwiłaby mu powrót na Smoczą Skałę.
Stanowczo nalot na wprost na skorpiona jest najlepszą możliwą taktyką ze strony smoka. Tak zresztą robiły tez samoloty w I i II wojnie światowej.
Co innego, gdyby Jamie miał nie jednego ale ze dwadzieścia skorpionów z wyszkoloną obsługą strzelających z różnych kątów i odległości. Wówczas trafienie w jakieś wrażliwe miejsce smoka, byłoby znacznie bardziej prawdopodobne.
Co do linii, to nalezy zaznaczyć, że Lanisterowie nie stanęli dokładnie w linii, ale w podwójnej linii. Nie są to oczywiście czworoboki, ale coś znacznie lepszego niż linia pojedyncza.
Człowieka można zmotywować, do rzucenia się na wystające groty, ale żaden koń do zostania Winkelriedem namówić się nie da. Zawsze zatrzyma się przed ścianą włóczni, czy pik, albo skręci, albo przynajmniej zwolni. Dlatego też w żadnej historycznej wojnie samej szarżującej kawalerii nie udało się rozerwać żadnego czworoboku piechoty, jeżeli wcześniej nie pojawiły się w nim dziury z innych powodów (np ostrzału artylerii), albo jeżeli jeźdźcy sami byli wyposażeni w kopie, czy lance i mogli nimi dźgać pieszych pikinierów z konia.
I Dothrakom, pozbawionym takiej broni, nie udałoby się rozerwać szyku Lannisterów, gdyby nie artyleria właśnie w postaci smoka.
I owszem, smok został niejako zaprogramowany do określonego kierunku lotu, bo jako latający obiekt o dużej masie i stosunkowo niedużej powierzchni aeorodynamicznej, nie jest w stanie skręcić w miejscu, czy zmienić natychmiastowo kierunek lotu o 180 stopni.
Zanim smok, po pierwszym nalocie zawrócił i przyleciał znowu, Dothracy starli się już z Lannisterami i nie mógł zionąć ogniem na szyki walczących bo raziłby tez swoich. Zamiast tego skupił się na niszczeniu taborów, co właśnie było głównym celem Daynerys. Zarówno ona, jak i Jamie i Tarly zdawali sobie sprawę, że tabory są ważniejsze od całej armii, bo pozbawienie armii zaopatrzenia, jest równoznaczne z jej zniszczeniem i to bez wyciągnięcia nawet miecza z pochwy. A armia Lannisterów nie miała alternatywnego źródła zaopatrzenia. Po utracie taborów Jamie bez ogródek doradzał Cersei rozpoczęcie rozmów o kapitulacji, a sprawa zombiaków spadła jej jak z nieba.
Hans
Cytat:pilaster konsekwentnie krytykuje tę scenę z LOTR, gdyż jeźdźcy Rohanu taranują po prostu orków przy użyciu koni.
Jeszcze gorsza jest scena szarży w Helmowym Jarze. Nie dość że Urukhaje Sarumana mają naprawdę porządne piki, nie to co Morgulczycy, to jeszcze konie zjeżdżają po takiej stromiźnie, że normalnie połamałyby nogi.  No ale tam na czele cwałuje Gandalf, zatem magia, panie, tego magia...
Albo to:
— Baczność! — krzyknęli oficerowie stojący w czworoboku piechoty.
Na to hasło knechtowie pruscy osadzili się silniej na nogach i wytężyli ręce, trzymając dzidy. A wszystkim serca waliły w piersiach gwałtownie, bo straszliwa husaria wynurzyła się już zupełnie i gnała wprost na nich.
— Ognia! — rozległa się znów komenda.
Muszkiety zagrzechotały w drugim i trzecim szeregu czworoboku. Dym owionął ludzi. Chwila jeszcze: huk nadlatującej chorągwi coraz bliżej. Już, już dobiegają!… Nagle, wśród dymu, pierwszy szereg piechurów spostrzega tuż nad sobą, prawie nad głowami, tysiące końskich kopyt, rozwartych chrapów, rozpalonych oczu; słychać trzask łamanych dzid; krzyk okropny rozdziera powietrze; polskie głosy wrzeszczą: „Bij!” — niemieckie zaś „Gott erbarme Dich meiner[url=http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/potop-tom-trzeci.html#footnote-idp37662032][/url]!”
Pułk rozbity, zgnieciony, ale między innymi poczynają grać armaty. Już i inne chorągwie dobiegają; każda za chwilę uderzy się o las dzid, ale być może, że nie każda go przełamie, bo żadna nie ma w sobie tak strasznej jak Wojniłłowiczowa siły. Krzyk wzmaga się na całym pobojowisku. Nie widać nic. Lecz z masy walczącej znów poczynają bezładnie wymykać się kupy żółtych piechurów z jakiegoś innego pułku, który widocznie także został rozbity.
Jeźdźcy w szarej barwie gnają za nimi, sieką i tratują z okrzykiem:
— Lauda! Lauda!
To pan Wołodyjowski uporał się z drugim czworobokiem.
Też czysta licencia poetica.
zefciu napisał(a): Wojnę z Robbem wygrał za nią tata. Wojnę ze Stannisem - brat i tata. No, ale tata ziemie gryzie, Robb Stark ze Stannisem takoż gryzą, a Cersei zasiada na żelaznym tronie...
No to kto był najbardziej cwany?
Cytat:Filmowa zachowuje władzę, niszczy sojusz, na którym opierała się jej pozycja, doprowadza do śmierci własnych dzieci i w zasadzie armia umarłych spada jej z nieba.
Owszem, nie jest bez wad i często daje się ponieść żądzy. Seksualnej, lub zemsty. Np na potraktowanie Elarii Sand w ten sposób Machiavelli by się powiesił z rozpaczy...
Albo należało ją po prostu stracić, razem z córką, za zamordowanie Doriana i Tristana Martellów, bunt przeciw Koronie, etc, etc.. albo puścić wolno i przeciągnąć na swoją stronę.
Ale sadystyczne zamęczenie córki na jej oczach i trzymanie jej później w lochu... To bardzo, bardzo ryzykowne...
Cytat:Cytat:Znów jest jeden zgrzyt - Smocza Skała
Zgrzyt potężny, całkowicie mordujący w widzu suspense of disbelief.
A przecież nie byłoby problemem pokazać jakiś szczątkowy, składający się ze starców i kalek garnizon Stannisa otwierający bramy Smoczej Królowej...
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj
Jest inaczej Blog człowieka leniwego
05.11.2017, 21:27
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.11.2017, 21:37 przez DziadBorowy.)
Liczba postów: 10,996
Liczba wątków: 45
Dołączył: 09.2012
Reputacja:
1,122
Płeć: nie wybrano
pilaster napisał(a): Stanowczo nalot na wprost na skorpiona jest najlepszą możliwą taktyką ze strony smoka. Tak zresztą robiły tez samoloty w I i II wojnie światowej.
W pierwszej wojnie światowej taki sposób ataku wynikał ze zwykłej kalkulacji ryzyka. W przypadku wojny pozycyjnej ryzyko odniesienia obrażeń przy zajmowaniu pozycji dogodnej do ataku było większe niż w przypadku zwyczajnego ataku na wprost. Natomiast jeżeli chodzi o II wojnę światową to taka metoda ma głównie tą zaletę, że ładnie to wygląda na filmach wojennych. Nie oznacza to oczywiście, że takie ataki się nie zdarzały, miały one miejsce np. przy przełamywaniu linii obrony. Ale każdy średnio przeszkolony pilot w sytuacji ataku na pojedynczy cel o ograniczonej możliwości zmiany kąta rażenia wybrałby takie podejście w którym obsługa najpierw musi zmienić kąt ostrzału a potem zacząć "liczyć" parametry strzału.
Jedynym sensownym argumentem jest możliwość dostrzeżenia pocisku i zmiany toru lotu. Ale jak sam Pilaster przyznał obiekt typu smok tak łatwo toru lotu w stanie zmienić nie jest. Ponadto pierwsze spojrzenie na umieszczenie oczu smoków z GOT wystarcza aby zrozumieć, że ich kąt widzenia jest znacznie większy niż u naczelnych i teoretyczne nic nie stoi na przeszkodzie aby były w stanie dostrzec pociski nadlatujące nawet pod bardzo niewygodnymi kątami. (chociaż nie aż tak jakby mogły zważywszy na dość bezsensowną osłonę oczu łuską "od tyłu")
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Liczba postów: 2,385
Liczba wątków: 14
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
142
Pilaster napisał(a):He, he. Humaniści nie tylko nie mają pojęcia o fizyce (jak to humaniści), ale i sami nigdy w życiu z niczego nie strzelali, nawet z łuku. Z ust mi to Pilaster wyjął. Brak z jego strony jakiekolwiek podstawowego zdrowego rozsądku jeżeli chodzi o celowanie przy użyciu broni miotającej faktycznie stawia pod znakiem zapytania to, czy humanista Pilaster korzystał kiedyś z łuku. Albo, chociażby, czy próbował w cokolwiek rzucić dzidą. Albo w ogóle cokolwiek trafić czymkolwiek.
pilaster napisał(a): Musi mieć dlatego, że lot pocisku balistycznego, czy to będzie strzała z łuku, czy pocisk z działa, odbywa się w ziemskim polu grawitacyjnym. A cokolwiek w nim się znajdzie ...spada z przyśpieszeniem ziemskim ok 10 m/s2 O ile zatem po pierwszej sekundzie lotu tor pocisku obniży się o ...5 metrów, o tyle po dwóch sekundach o ...20 metrów. po trzech sekundach już o 45 metrów. Typowy pocisk karabinowy leci z prędkością ok, 1 km/s, zatem o te 5 metrów opadnie po kilometrze. Ale nie strzała ze skorpiona, ma prędkość wylotową znacznie mniejszą. Zanim doleci do celu oddalonego o 100-200 metrów już minie sekunda czy dwie. Różnica między 1 sekundą, a 2 sekundami oznacza, pilaster przypomina, różnicę ... 15 metrów. Mniej wystarcza, aby całkowicie chybić. Mowa oczywiście o strzale poziomym. W strzale pod kątem, pocisk pod wpływem grawitacji częściowo opada w dół, częściowo ...zwalnia.
Aby zatem celnie strzelić ze skorpiona (z karabinu maszynowego, czy jakiejkolwiek innej broni) do celu w powietrzu, należy dokładnie znać kąt strzału i odległość do celu (smoka). Ale jest jeszcze gorzej. Przy strzałach z broni palnej, prędkość poruszania się celu, atakującej piechoty, czy nawet kawalerii, jest znikoma w porównaniu z prędkością pocisku. Tak jednak nie jest przy strzelaniu ze skorpiona do smoka. smok porusza się z prędkością porównywalną, co do rzędu wielkości ze strzałą.
Zatem do wycelowania potrzebne są trzy parametry - kąt nachylenia broni, odległość od smoka i prędkość jego lotu. Potrzebne są nie tylko specjalne nastawiane celowniki (pod takim kątem strzelamy kiedy smok wypełni pierwszy krąg celownika, pod takim, kiedy wypełni drugi krąg, etc., ale i coś w rodzaju tabel artyleryjskich, oraz oczywiście doskonale wyćwiczona w obsługiwaniu tego wszystkiego obsługa.
Do tego dochodzi efekt psychologiczny. Ciekawe czy nasi humaniści daliby radę w ciągu sekund wszystkie te nastawy poprzeliczać, uwzględniając jeszcze poprawkę na wiatr, etc, widząc nadlatującego na wprost smoka i wiedząc że mają tylko jeden jedyny strzał a w przypadku pudła zostaną spaleni żywcem. Dziękuję, że Pilaster wyjaśnił, dlaczego jego wcześniejsza teza jest tak idiotyczna i dlaczego w obiekt poruszający się w górę, dół, lewo, prawo, o zmiennej szybkości i zmiennym torze lotu w dość bliskiej odległości od strzelca uniemożliwiającej dobre wycelowanie nieporęczną olbrzymią bronią (którą co chwilę trzeba obracać, nastawiać itd.) byłoby praktycznie niemożliwym trafić. Ma Pilaster rację - artyleria, jaką niewątpliwie jest balista, zupełnie nie nadaje się do strzelania do ruchomego celu latającego. No chyba, że będzie leciał centralnie w kierunku balisty, co wyeliminuje wiele czynników utrudniających oddanie strzału i, być może, umożliwi jej operatorowi trafienie.
Cytat:Nawet drobna rana skrzydła uziemiłaby smoka w Westeros i uniemożliwiłaby mu powrót na Smoczą Skałę.
Źródło takich rewelacji, sprzecznych z ustalonym dotąd kanonem fantasy i zdrowym rozsądkiem (bo dlaczego najmniejsze uszkodzenie największej i najbardziej podatnej na ataki części smoka miałoby go od razu uziemić, pozbawiając podstawowej przewagi w obronie lub ataku, jaką jest lot?).
Jeżeli Pilaster sądzi, że smoki w powietrzu utrzymuje sama siła nośna ich skrzydeł, to muszę Pilastra rozczarować.
pilaster napisał(a): Człowieka można zmotywować, do rzucenia się na wystające groty, ale żaden koń do zostania Winkelriedem namówić się nie da. Zawsze zatrzyma się przed ścianą włóczni, czy pik, albo skręci, albo przynajmniej zwolni. Rozumiem, że gdyby jeździec miał kopię, to koniowi byłoby lżej na duszy i mógłby normalnie zaszarżować, nie bojąc się przeszkody przed nim?  Według Pilastra konie w średniowieczu najwyraźniej służyły głównie do transportu żołnierzy do linii przeciwnika. Obawiam się, że było inaczej i konie bojowe były wytresowane do tego, by na widok przeszkody z ludzi nie zwalniać. Konie bojące się wejść w formację wroga nie powinny być używane do frontalnej szarży.
Po to się przechodzi w czasie szarży do cwału, by wykorzystać impent samego konia, który ważąc wraz z jeźdźcem ok. 700 kg potrafi się rozpędzić do ok. 50-60 km/h. Pytanie jest inne - ilu jest Winkelriedów w przednim (i prawie że jedynym) szeregu, którzy trzymając w rękach włócznie nijak nie zdatne do zatrzymania konia chcieliby stać na drodze czegoś będące odpowiednikiem rozpędzonego do 60 km/h Fiata Seicento?
W średniowieczu głębokie formacje służyły wytraceniu przez kawalerię impetu, by można ją było zatrzymać - wtedy jest podatna.
Cytat:I owszem, smok został niejako zaprogramowany do określonego kierunku lotu, bo jako latający obiekt o dużej masie i stosunkowo niedużej powierzchni aeorodynamicznej, nie jest w stanie skręcić w miejscu, czy zmienić natychmiastowo kierunek lotu o 180 stopni.
Smok miał wystarczająco dużo miejsca by np. polecieć trochę w bok, a następnie w drugą stronę. Ponadto to, że nie było potem jak wykorzystać smoka w bitwie, wynikało ze złego wykorzystania tejże "artylerii", której się użyło jedynie przez krótki moment przed uderzeniem głównych sił (a które uderzyły za wcześnie). Ponadto Denerys, jeżeli wiedziała cokolwiek o wojskowości Westeros (a wiedziała), to wiedziała również w jakim szyku będą siły Lannisterów.
Cytat:Zamiast tego skupił się na niszczeniu taborów, co właśnie było głównym celem Daynerys.
Idiotyzmem było więc wykorzystywanie kawalerii w bitwie w której nie miała odegrać ona żadnej roli. Równie dobrze Denerys mogła sama zniszczyć tabory, bez narażania reszty armii na uszczerbek. Dość tego, zrobiłaby to dużo szybciej (konnica spowalniała smoka), uniemożliwiając Lannisterom przeniesienie części towaru.
"O gustach się nie dyskutuje; a ja twierdzę, że całe życie to kłótnia o gusta." (Nietzsche F.)
06.11.2017, 02:12
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.11.2017, 02:27 przez Hans Żydenstein.)
Liczba postów: 6,486
Liczba wątków: 40
Dołączył: 06.2012
Reputacja:
151
Płeć: nie wybrano
Bronn humanista strzela do "małego" obrysu smoka lecącego na wprost. Co za amator, szkoda że pilaster mu nie podpowiadał nad uchem, to poczekałby jak smok poleci gdzieś na bok, wtedy pilaster podbiegł by do Bronna z dalmierzem, wyciągnąłby tabelki artyleryjskie i ... spłonąłby zanim zdążyłby ustalić gdzie należy strzelać
Pozycja do strzału jest najlepsza z możliwych, obrys jest dzięki rozpostartym skrzydłom większy niż gdyby smok leciał na bok, do tego strzała "zyskuje na prędkości" dzięki temu, że smok leci wprost na nią, energia kinetyczna przy zderzeniu także będzie większa,czyli większe obrażenia, same zalety
06.11.2017, 12:53
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.11.2017, 13:05 przez pilaster.)
Liczba postów: 12,009
Liczba wątków: 156
Dołączył: 02.2006
Reputacja:
101
Płeć: nie wybrano
No proszę. Humaniści w ogóle nie odnieśli się do najważniejszej kwestii - czyli tego, że aby trafić ze skorpiona w cel latający trzeba znać dokładnie nie tylko odległość od niego, ale i jego prędkość radialną względem skorpiona. A zarówno jedno jak i drugie jest najtrudniejsze, do ustalenia, kiedy smok nadlatuje na skorpiona na wprost. Nie mówiąc już o nastawieniu psychologicznym załogi.
Bez dokładnych nastaw, celowników i tabel artyleryjskich, smoka można trafić jedynie przypadkiem, "na statystykę", mając do dyspozycji kilkanaście, kilkadziesiąt skorpionów strzelających z różnych kątów i odległości. Ale trafienie przypadkowe też jest tym bardziej prawdopodobne, kiedy obrys celu jest większy, kiedy prezentuje się on "z boku', lub "od dołu", niż kiedy jest mniejszy, czyli "od czoła"
DziadBorowy napisał(a): W przypadku wojny pozycyjnej ryzyko odniesienia obrażeń przy zajmowaniu pozycji dogodnej do ataku było większe niż w przypadku zwyczajnego ataku na wprost. Natomiast jeżeli chodzi o II wojnę światową to taka metoda ma głównie tą zaletę, że ładnie to wygląda na filmach wojennych. Nie oznacza to oczywiście, że takie ataki się nie zdarzały, miały one miejsce np. przy przełamywaniu linii obrony.
Tak właśnie funkcjonowało lotnictwo szturmowe, kiedy musiało atakować stanowiska karabinów maszynowych, czy artylerii p-lot. Piloci podwozia czy powierzchni skrzydeł starali się obsłudze nie prezentować jako celu.
Cytat:Ale każdy średnio przeszkolony pilot w sytuacji ataku na pojedynczy cel o ograniczonej możliwości zmiany kąta rażenia wybrałby takie podejście w którym obsługa najpierw musi zmienić kąt ostrzału a potem zacząć "liczyć" parametry strzału.
Ale lecieć na cel będzie zawsze na wprost, nigdy "bokiem". Co najwyżej zmieni wektor nalotu, tak, aby obsługa musiała działo obrócić, co zabierze im dodatkowy czas. Prezentowany na filmie skorpion, wokół osi pionowej obracał się jednak dość szybko. Nie wiadomo co z osią pionową, czy mógł wycelować w "niebo" pod kątem 90 stopni. Być może optymalną taktyką byłoby jednak wzbicie się na dużą wysokość i atak na skorpiona dokładnie "od góry". Samolot by nie mógł tego zrobić, bez rozwalenia się na końcu, ale smok owszem.
Cytat:Jedynym sensownym argumentem jest możliwość dostrzeżenia pocisku i zmiany toru lotu. Ale jak sam Pilaster przyznał obiekt typu smok tak łatwo toru lotu w stanie zmienić nie jest.
Wystarczy nawet niewielkie przyhamowanie, lub na odwrót, przyśpieszenie, przepadnięcie, etc, aby pocisk, nawet dobrze wycelowany, chybił.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj
Jest inaczej Blog człowieka leniwego
06.11.2017, 15:21
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.11.2017, 18:52 przez Dwa Litry Wody.)
Liczba postów: 1,866
Liczba wątków: 0
Dołączył: 08.2008
Reputacja:
384
Płeć: nie wybrano
Pilaster
Dwie uwagi na szybko:
1. Jaimie żadnej wojny nie mógł przegrać, bo przecież żadnej dotychczas samodzielnie nie prowadził – zawsze tylko wykonywał decyzje podejmowane przez swojego ojca, a później siostrę.
2. Nie wiem z jaką prędkością poruszają się w uniwersum Gry o Tron smoki (sądząc z tego co widzimy na filmie nie więcej niż 2x szybciej od koni), ale strzała wystrzelona z łuku o naciągu ok 60 funtów porusza się z prędkością początkową rzędu 200 km/h – zatem twierdzenie, jakoby smok poruszał się z prędkością porównywalną do strzały wydaje się być mocno przesadzone.
ps.
Coś o prędkosci strzał
O Lord, bless this thy hand grenade, that with it thou mayest blow thy enemies to tiny bits in thy mercy.
06.11.2017, 15:54
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.11.2017, 15:58 przez Roan Shiran.)
Liczba postów: 2,385
Liczba wątków: 14
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
142
Humanista niestety nie podejrzewa, że łatwiej oszacować znaczną prędkość radialną względem skorpiona i odległość smoka od niego (szczególnie, gdy prędkość ta nie zmienia się lub smok posiada minimalne jednostajne przyspieszenie) niż oszacować niejednostajnie zmienną prędkość radialną, niejednostajnie zmienną odległość smoka od niego oraz niejednostajnie zmienną prędkość tangencyjną, przy jednoczesnym szybkim przełożeniu tego oszacowania na nieporęczną aparaturę o znacznej wielkości.
Balista używana w serialu spokojnie mogła nadać pociskom szybkość pow. 100 m/s, prawdopodobnie nawet na poziomie przybliżonym do 200 m/s (bo magia i smoki). Na dystansie z którego strzelał Bronn oznacza to opad pocisku o oszałamiającą odległość ok. 5 metrów, może mniej. Jeżeli humanista wolałby spróbować strzelać do trochę większego ruchomego smoka niż do względnie nieruchomego, do którego należy jedynie wziąć poprawkę na co najwyżej kilka metrów opadu pocisku, to mam nadzieję, że humanista się nigdy nie znajdzie na wojnie (chyba, że po przeciwnej stronie).
Edit:
H20 napisał(a):ps.
Coś o prędkosci strzał Jakby ktoś był ciekawy - tu o rekonstrukcji balisty osiągającej 90 m/s przy 400 g pociskach, a nawet 120 m/s: http://ballista.wikia.com/wiki/Personal_torsion_weapons
"O gustach się nie dyskutuje; a ja twierdzę, że całe życie to kłótnia o gusta." (Nietzsche F.)
Liczba postów: 82
Liczba wątków: 1
Dołączył: 11.2011
Reputacja:
6
Sami humaniści na tym forum. :/ Nic dziwnego, że schodzi na psy.
Jeden Fizyk tu z rzadka zagląda, ale to chyba nie do takich pierdołowatych tematów...
Liczba postów: 5,145
Liczba wątków: 27
Dołączył: 06.2017
Reputacja:
608
Płeć: nie wybrano
cashman napisał(a): Sami humaniści na tym forum. :/ Nic dziwnego, że schodzi na psy. I Żydzi! Przez kogoś źle być musi!
Liczba postów: 2,385
Liczba wątków: 14
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
142
ZaKotem napisał(a): cashman napisał(a): Sami humaniści na tym forum. :/ Nic dziwnego, że schodzi na psy. I Żydzi! Przez kogoś źle być musi! Nie zapominajmy o satanistach i masonach.
"O gustach się nie dyskutuje; a ja twierdzę, że całe życie to kłótnia o gusta." (Nietzsche F.)
Liczba postów: 12,009
Liczba wątków: 156
Dołączył: 02.2006
Reputacja:
101
Płeć: nie wybrano
Dwa Litry Wody napisał(a): Pilaster
Dwie uwagi na szybko:
1. Jaimie żadnej wojny nie mógł przegrać, bo przecież żadnej dotychczas samodzielnie nie prowadził – zawsze tylko wykonywał decyzje podejmowane przez swojego ojca, a później siostrę.
Poniekąd. Ale do tej pory te wojny były jednak wygrane. Mimo że Jamie przegrywał czasami bitwy (jak z Młodym Wilkiem)
Cytat:2. Nie wiem z jaką prędkością poruszają się w uniwersum Gry o Tron smoki (sądząc z tego co widzimy na filmie nie więcej niż 2x szybciej od koni), ale strzała wystrzelona z łuku o naciągu ok 60 funtów porusza się z prędkością początkową rzędu 200 km/h
Czyli ile? Smok bez trudu wyciąga 100 km/h, a pewnie nawet więcej. Jest to prędkość porównywalna ze strzałą ze skorpiona, przynajmniej co do rzędu wielkości. W każdym razie ruch smoka względem skorpiona nie może być zignorowany, tak jak ruch piechura, czy nawet kawalerzysty względem karabinu maszynowego.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj
Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Liczba postów: 12,429
Liczba wątków: 91
Dołączył: 03.2013
Reputacja:
890
Płeć: mężczyzna
Roan Shiran napisał(a): ZaKotem napisał(a): cashman napisał(a): Sami humaniści na tym forum. :/ Nic dziwnego, że schodzi na psy. I Żydzi! Przez kogoś źle być musi! Nie zapominajmy o satanistach i masonach.
Na szczęście nikt nie wie o Jaszczurach z Oriona.
Sebastian Flak
07.11.2017, 14:09
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.11.2017, 14:38 przez żeniec.)
Liczba postów: 1,110
Liczba wątków: 6
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
183
Płeć: mężczyzna
pilaster napisał(a): No proszę. Humaniści w ogóle nie odnieśli się do najważniejszej kwestii - czyli tego, że aby trafić ze skorpiona w cel latający trzeba znać dokładnie nie tylko odległość od niego, ale i jego prędkość radialną względem skorpiona. A zarówno jedno jak i drugie jest najtrudniejsze, do ustalenia, kiedy smok nadlatuje na skorpiona na wprost. Nie mówiąc już o nastawieniu psychologicznym załogi.
Bez dokładnych nastaw, celowników i tabel artyleryjskich, smoka można trafić jedynie przypadkiem, "na statystykę", mając do dyspozycji kilkanaście, kilkadziesiąt skorpionów strzelających z różnych kątów i odległości. Ale trafienie przypadkowe też jest tym bardziej prawdopodobne, kiedy obrys celu jest większy, kiedy prezentuje się on "z boku', lub "od dołu", niż kiedy jest mniejszy, czyli "od czoła" Ostatni raz, kiedy żeniec strzelał z łuku, to wolał, by ruch celu zmuszał go tylko do korekcji położenia łuku w kierunku wertykalnym, a nie dodatkowo horyzontalnym. Jakoś nie widzę, że jest to takie oczywiste, że ruch w dodatkowej płaszczyźnie (np. po spirali) kosztem prędkości radialnej i zwiększeniu powierzchni na widzianej przez strzelca sferze zwiększa szanse trafienia.
Można spróbować poczynić pewne założenia i sprawdzić, która sytuacja jest bardziej komfortowa. Dla uproszczenia sprawy można założyć, że mamy jakiś rozkład trafienia na płaszczyźnie, a nie na wycinku sfery, liczymy prawdopodobieństwo "wrażliwej powierzchni" smoka, która (przynajmniej na początek) jest prostokątem lub kołem, a parametry rozkładu zależą od prędkości radialnej i transwersalnej, oraz skila artylerzysty. Może też dołożyć, że rozkład na płaszczyźnie jest iloczynem dwóch niezależnych rozkładów na prostych (trafienie w osi OX niezależne od trafienia w osi OY) i parametry tych rozkładów zależą od skila (obydwa), i od prędkości w odpowiednich kierunkach (np. w OX od radialnej, OY od transwersalnej). Założyć wszędzie rozkłady normalne i może dałoby się coś z tego wyciągnąć, ale coś mi się wydaje, że taki model byłby podatny na ustawianie parametrów pod tezy, bo jest dużo nieliniowych zależności. Np. przy małej wariancji gęstość rozkładu jest smukła i ruszanie "wrażliwą powierzchnią" powyżej pewnej wartości ma nikłe znaczenie, niż kiedy wariancja jest duża, a rozkład się rozpłaszcza. Dalej możnaby się sprzeczać, tylko tym razem o założenia do modelu.
EDIT: Ciekawe czy pilaster po obejrzeniu 6. odcinka będzie się kłócił o to, że lepiej się rzuca włócznią w odleglejszy, mniejszy i poruszający się cel, niż bliższy, większy i stacjonarny
pilaster napisał(a): No, ale tata ziemie gryzie, Robb Stark ze Stannisem takoż gryzą, a Cersei zasiada na żelaznym tronie...
No to kto był najbardziej cwany? Pytanie jednak pozostaje - ile z tego było jej zasługą? Cersei się udaje, bo tego wymagają scenarzyści, a nie dlatego, że ma to większy sens. Nie rozwlekając się zbytnio, Cersei siedzi na Żelaznym Tronie głównie dlatego, że wysadzenie Septu Baelora przeszło bez większych konsekwencji. I to jest główna choroba 7 sezonu, a zapowiedzi były już wcześniej. Arya postanowiła w głupocie swojej pójść na beztroską przechadzkę i dostała kilka razy kosę w brzuch i najpewniej nie żyje? Nic się nie stało, w następnym odcinku będzie śmigać ulicami Braavos.
Arya zjebała każdy możliwy test dla Beztwarzowych, swoimi czynami dowodząc, że nie wyzbyła się nijak swojego pochodzenia? Nic się nie stało, a girl is no one.
Cersei wysadziła Sept? Nic się nie stało, a nawet były lennik Tyrellów, których wysadziła, przechodzi na jej stronę.
W 7 sezonie jest pod tym względem tylko gorzej. Może i się czepiam, ale dla mnie już się po prostu przegła pała goryczy
żeniec napisał(a): Arya postanowiła w głupocie swojej pójść na beztroską przechadzkę i dostała kilka razy kosę w brzuch i najpewniej nie żyje? Nic się nie stało, w następnym odcinku będzie śmigać ulicami Braavos.
Arya zjebała każdy możliwy test dla Beztwarzowych, swoimi czynami dowodząc, że nie wyzbyła się nijak swojego pochodzenia? Nic się nie stało, a girl is no one. Ten wątek Aryi ma sens, jeśli okaże się, że pozwolono jej na ucieczkę i realizowanie osobistej zemsty celowo.
Liczba postów: 12,009
Liczba wątków: 156
Dołączył: 02.2006
Reputacja:
101
Płeć: nie wybrano
żeniec napisał(a): parametry rozkładu zależą od prędkości radialnej i transwersalnej, oraz skila artylerzysty. Przy czym sam skill tez się zmienia w zależności od kierunku ruchu smoka. A najniższy jest wtedy, kiedy smok leci prosto na niego.
Cytat: Ciekawe czy pilaster po obejrzeniu 6. odcinka...
Zobaczymy. Na razie bez spoilerów...
Cytat: Cersei siedzi na Żelaznym Tronie głównie dlatego, że wysadzenie Septu Baelora przeszło bez większych konsekwencji.
A jakie powinny być te konsekwencje wg żeńca? Przecież to, że sept wysadziła Cersei wiedzą widzowie serialu, ale niekoniecznie bohaterowie. Żadni ewentualni świadkowie, którzy mogliby coś powiedzieć (Margery, Kevin Lannister) nie ocaleli.
Nikt nie wie nawet, że Cersei w ogóle w sepcie nie było, a nie tylko cudem ocalała.
Cytat:Cersei wysadziła Sept? Nic się nie stało, a nawet były lennik Tyrellów, których wysadziła, przechodzi na jej stronę.
Dlaczego miałby nie przejść? Wielkie rody zdradzają się często i chętnie (Freyowie, Boltonowie, etc..) Poza tym sprawstwo Cersei w wysadzeniu septu wcale nie jest oczywiste.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj
Jest inaczej Blog człowieka leniwego
|