Liczba postów: 12,009
Liczba wątków: 156
Dołączył: 02.2006
Reputacja:
101
Płeć: nie wybrano
Łazarz napisał(a): Szury - skrót od ludzie szurnięci. Może nie jest tak źle, jak myślę, ale swego czasu promował NCz tzw Wielką Lechię.
Owszem. Swego czasu promował nawet kreacjonizm.
Ale żaden środek przekazu nie jest niedobry. Gdyby była taka możliwość, pilaster publikowałby nawet we "Wróżce", oczywiście pod warunkiem, ze nie ingerowano by w treść jego artykułów.
Cytat: pojawienie się jakiegoś artykułu w gazecie z szurniętą treścią automatycznie zmniejsza jego wiarygodność i powagę.
Ależ skąd. Na odwrót. To poziom artykułów buduje reputację pisma. Opublikowanie jakiejś kompletnej bzdury w "Nature" nie nobilitowałoby tej bzdury, za to obniżyłoby prestiż "Nature".
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj
Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Liczba postów: 1,159
Liczba wątków: 20
Dołączył: 08.2016
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: tak jak Pan Jezus powiedział
No dobra, macie z ZeKotem rację, już się nie czepiam.
Liczba postów: 5,097
Liczba wątków: 27
Dołączył: 11.2009
Reputacja:
18
Pisałem już o tym, ale warto przeczytać opis mordowania radiowej "Trójki" napisany lepszym od mojego piórem:
Zduszenia Trójki nigdy PiS-owi nie daruję
mogę za autorką artykułu powtórzyć - tego pisowskim sk.... nigdy nie zapomnę i nie daruję.
24.11.2017, 10:22
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.11.2017, 10:26 przez cobras.)
Liczba postów: 3,888
Liczba wątków: 28
Dołączył: 05.2012
Reputacja:
149
Płeć: nie wybrano
Cytat:Ależ skąd. Na odwrót. To poziom artykułów buduje reputację pisma. Opublikowanie jakiejś kompletnej bzdury w "Nature" nie nobilitowałoby tej bzdury, za to obniżyłoby prestiż "Nature".
No nie, opublikowanie gównobadań Wakefieldaa w Lancecie wcale nie pomogło rozpętać całej tej antyszczepionkowej histerii.
A tymczasem w USA:
https://www.thenation.com/article/alex-a...-diabetes/
Cytat:At T1International we asked people with type 1 diabetes around the world how much they paid each month to stay alive. The United States topped every country, spending on average $571.69 per month on diabetes costs. Even with insurance, some Americans are spending around half their income on insulin and other supplies.
n fact, price gouging from Eli Lilly and other insulin manufacturers has already had deadly consequences. Shane Patrick Boyle, a founder of Zine Fest Houston, died on March 18 after his GoFundMe campaign to pay for insulin came up $50 short. Alec Raeshawn Smith, age 26, was found dead in his apartment on June 27. He was rationing his insulin after he aged out of his parent’s insurance coverage. The sad fact is more people would be alive today if insulin was affordable for all Americans.
Contrary to pharma propaganda, insulin is neither “new” nor “innovative.” It was developed in Toronto in 1921. The discoverers turned down the chance to create for-profit clinics. Instead, they licensed their creation for $1 (Canadian) a piece. Their recorded reason for doing this was to make sure insulin would be available for all who needed it. Eli Lilly’s was tasked with manufacturing insulin for North America. There was an understanding insulin would be sold at a reasonable price until there was a cure for diabetes.
Wolny rynek w służbie zdrowia taki zajebisty.
Dopóki rodzimy się i umieramy, póki światło jest w nas, warto się wkurwiać, trzeba się wkurwiać! Wciąż i wciąż od nowa.
24.11.2017, 12:47
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.11.2017, 12:48 przez Żarłak.)
Liczba postów: 6,282
Liczba wątków: 15
Dołączył: 12.2011
Reputacja:
382
Płeć: nie wybrano
Cytat:Niemiec nie wykupił, polityk nie ukradł, wolny rynek nie zabił. Prywatyzacja w Polsce była tak chaotycznym procesem, że do dzisiaj nie wiemy, ile firm sprzedaliśmy, ale wyszła nam na dobre.
(...)
Poglądy na prywatyzację ewoluowały razem z drogą, jaką obierali w III RP politycy. W „Gazecie Pomorskiej” z października 1990 r. można znaleźć relację ze spotkania Jarosława Kaczyńskiego, wówczas senatora, który wyborcom w Toruniu tłumaczy, że w gospodarce trzeba definitywnie zniszczyć układ nomenklaturowy przez szybką i szokową prywatyzację. Dziś Kaczyński jest liderem partii rządzącej, która zatrzymała wszystkie procesy sprzedaży majątku państwowego, a sam przez lata powtarzał, że „co prywatyzacja, to afera”. Na drugim biegunie jest Leszek Balcerowicz, który od lat na sztandarach niesie hasła odpolitycznienia spółek Skarbu Państwa i znalezienia dla nich prywatnego inwestora, który będzie się kierował tylko rachunkiem zysków i strat. W podejściu do prywatyzacji pozostał bezkompromisowy.
(...)
Wiele osób wyrobiło sobie zdanie o procesie przekształceń państwowych zakładów w prywatne przedsiębiorstwa po 1989 r. Jak się okazuje, było to tym łatwiejsze, że to, co się działo z firmami po upadku PRL, owiane była mgłą niewiedzy. Rozpędzić ją postanowiła grupa polskich ekonomistów. Sprawdzili, jak to naprawdę było z tym państwowym majątkiem na początku lat 90., jakie były jego losy, gdy w gospodarce przybywało wolnego rynku, a ubywało centralnego planowania.
(...)
– Nasze państwo, rozpoczynając na początku lat 90. prywatyzację, nie miało żadnego rzetelnego rejestru majątku – zwraca uwagę Peter Szewczyk. Patrząc jednak z perspektywy czasu, procesy przekształceń własnościowych całkiem nam się udały. Gdybyśmy tylko jeszcze wiedzieli, co, komu i za ile sprzedaliśmy. Może wtedy wokół prywatyzacji nie narosłoby tyle mitów i nie przylgnęło do niej tyle epitetów.
(...)
Dlatego relatywnie dużą wiedzę mamy tylko o procesach przekształceń własnościowych, które toczyły się pod skrzydłami MSP. Chociaż i tutaj są lata, kiedy ministerstwo przyznaje się do 200–250 transakcji, a badający prywatyzację ekonomiści mają zdiagnozowane i potwierdzone lata, kiedy z państwowych rąk w prywatne przeszło nawet 500 podmiotów.
– To nie znaczy, że ktoś ten majątek rozkradł. Po prostu nie zadbano o stworzenie bazy, a dokumenty, jak to mają w zwyczaju, pewnie jeszcze gdzieś leżą po szufladach i archiwach – przyznaje Joanna Tyrowicz.
(...)
– Usłyszeliśmy masę historii poszczególnych zakładów. To są często opowieści o ambitnych planach zakończonych sukcesem. Wśród zakładów, których losy zidentyfikowaliśmy, niemal 70 proc. zostało sprywatyzowanych i funkcjonuje do dziś, choć najczęściej pod inną nazwą. Zlikwidowano ok. 30 proc. spośród tych, których historie udało nam się zidentyfikować – mówi Tyrowicz. Tyle że nie dla każdego sektora te statystyki wyglądają tak samo. Na przykład w tekstyliach zlikwidowano zakłady dające ok. 60 proc. miejsc pracy w tym sektorze, co skądinąd potwierdzają liczne anegdoty, najczęściej z Łodzi. – Fajne zakłady produkujące wysokiej jakości bawełnianą pościel upadały, bo Polacy po 1989 r. pragnęli pościeli kolorowej, a kierownictwo zakładu zamiast kupić kolorową drukarkę do bawełny czekało, aż gusta Polaków się zmienią. Nie doczekali się, zakład stracił płynność i upadł, choć od strony produkcji nie brakowało mu ani wydajności, ani zdolności wytwórczych, a jedynie wydanych w odpowiednim momencie 10 tys. dol. na drukarkę do bawełny – opowiada Peter Szewczyk.
(...)
Przeżywalność prywatyzowanych firm była jednak bardzo duża i znacznie wyższa niż biznesów, które wówczas powstawały do zera. Likwidacja przedsiębiorstw miała miejsce w największym stopniu w dekadę po rozpoczęciu procesów prywatyzacyjnych. Gdyby zsumować wszystkie miejsca pracy albo cały kapitał, który „zlikwidowano” wskutek upadłości zakładów państwowych, to przez całą pierwszą dekadę dotknęło to łącznie ok. 20 proc. całości, a w latach 2000–2001 zlikwidowano następne ok. 20 proc.
– Historie o rozkradaniu majątku i upadłościach na ogromną skalę w pierwszych latach transformacji są niezgodne z danymi. Po prostu do tej pory brakowało nam wiarygodnych informacji, by ocenić, jak było naprawdę
(...)
Dlaczego tak głęboko zakorzeniło się w społecznej pamięci połączenie prywatyzacji z rosnącymi bezrobociem? Jednym wyjaśnieniem może być to, że te zakłady, które rzeczywiście upadły na początku przekształceń własnościowych, były „żywicielami” całych miast, więc ich bankructwo jest traumą, doświadczeniem, o którym każdy pamięta. Po drodze zaś wyolbrzymia się fakty i proporcje. Innym wyjaśnieniem jest to, że większość zakładów, która przetrwała, funkcjonuje pod inną nazwą, włączona w przedsiębiorstwo kojarzące się z czymś innym, czasem zmienił się też profil ich działania. Pierwotny zakład zniknął więc ze zbiorowej świadomości.
(...)
Na pewno możemy obalić kolejny mit. Tym razem z tych najpopularniejszych, czyli przyszedł Niemiec i nas wykupił. Okazuje się, że nie taki bauer potężny, jak się wydaje. Ogółem z firm, których losy udało się odtworzyć po upadku PRL, około jednej trzeciej zostało sprzedanych kapitałowi zagranicznemu. Nawet analizując takie wskaźniki, jak zatrudnienie czy wartość aktywów, mniejszość prywatyzacji odbyła się na rzecz tzw. nierezydentów.
– Wiemy, że podmioty, które były sprywatyzowane do przedsiębiorstw zagranicznych, miały większą przeżywalność niż te sprzedane na rzecz kapitału krajowego. Tak więc upada mit, jakoby zagraniczni gracze kupowali polskie firmy tylko po to, żeby je zamknąć i w ten sposób ograniczyć ryzyko powstania konkurencji – wyjaśnia Piotr Szewczyk.
To, że więcej przedsiębiorstw pod zagranicznymi menedżerami przetrwało, nie znaczy jednak, że obcy kapitał lepiej sobie radził, jeśli chodzi o zarządzanie. Częściowo za ich lepszymi wynikami stoi to, że stawał do przetargów na podmioty, które miały większy potencjał lub były w lepszej kondycji. Z czasem jednak korzyści z prywatyzacji zagranicznym inwestorom ujawniły się w większym stopniu: wyższe tempo wzrostu wydajności, wyższe płace i wyższy wzrost zatrudnienia w tych firmach utrzymuje się do dziś. Jak wskazują raporty o rynku pracy Narodowego Banku Polskiego, choć przedsiębiorstwa z kapitałem zagranicznym stanowią dziś ok. 10 proc. firm w Polsce, to generują aż 80 proc. wzrostu funduszu płac. Po części może to wynikać z know-how, jaki ze sobą przywiozły w postaci technologii czy kadry zarządzającej lepiej znającej wolnorynkowe reguły gry.
(...)
Jaki z tego morał?
Niemal 30 lat po rozpoczęciu transformacji nadal nie wiemy, w przypadku których zakładów się pomyliliśmy, a w przypadku których niewiele dało się zrobić. Rzutuje to też na bieżącą politykę przemysłową i nakręcanie iluzji dotyczących tych czy innych branż przyszłości i motorów dalszego rozwoju. Wreszcie, nie da się też prowadzić rozsądnej polityki spójności, bo identyczne mity pokutują na temat zagłębi biedy i bezrobocia.
Nie wyciągnęliśmy także wniosków z samego procesu prywatyzacji, a ok. 1 tys. firm w Polsce – mniejszych i większych – ma państwo za istotnego akcjonariusza. Badacze z GRAPE i UW po zgromadzeniu danych zabierają się teraz za weryfikację, która droga do prywatyzacji okazała się najbardziej owocna. Badanie znów będzie również pionierskie.
– Prywatyzacja jest jak małżeństwo – czasem się udaje, a czasem nie. Nie ma co tego procesu demonizować, trzeba go dobrze zrozumieć, by w przyszłości nie powielać tych samych błędów – podkreśla Joanna Tyrowicz.
http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/1...-mity.html
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
.
Liczba postów: 1,159
Liczba wątków: 20
Dołączył: 08.2016
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: tak jak Pan Jezus powiedział
Gdzieś już w którymś poście linkowałem do tego artykułu, ale teraz zrobię to trochę bardziej „oficjalnie”:
WSJ: Look who’s irrational now
Artykuł opisuje wyniki badania przeprowadzanego w USA. Okazuje się, że istnieje silna odwrotna korelacja między religijnością a zabobonnością. Wśród najbardziej religijnych Amerykanów najmniej jest wierzących w astrologię czy altmed, a wśród ludzi nigdy nie chodzących do kościoła oraz deklarujących się jako ateiści – najwięcej. Ponadto wyższe wykształcenie wcale nie chroni przed popadnięciem w zabobon. Bardzo ciekawa lektura.
Strasznie mi się też spodobał felieton Bogowie dla sceptyków w listopadowym Świecie Nauki. Jako że pewnie nie ma go na polskiej stronie streszczę go tutaj. Opisuje on badania na temat wiary w pozaziemską inteligencję (ETI). Okazuje się, że wiara ta jest najprawdopodobniej substytutem wiary religijnej. Stwierdzono korelację między niewiarą w religię i wiarą w ETI. Nie ma natomiast żadnej (ani dodatniej, ani ujemnej) korelacji między wiarą w ETI a zabobonnością czy wiedzą naukową. Wiara w ETI spełnia po prostu zapotrzebowanie na poczucie sensu – ludzie, którym dano do przeczytania tekst o tym, jak to życie ludzkie, wszechświat i cała reszta są pozbawione znaczenia znacznie częściej deklarowali wiarę w ETI niż grupa kontrolna, której dano tekst o komputerach.
Należy też zauważyć, że wiara w Boga jest bardziej racjonalna, niż wiara w ETI. Bóg należy do sfery transcendentnej, „hipoteza Boga” jest niefalsyfikowalna, istnienie Boga nie jest naukowo potwierdzone ani zaprzeczone. Tymczasem obcy należą do sfery przyrodzonej, ich istnienie można badać naukowo. Program SETI na razie nic nie wykrył, żadna cywilizacja pozaziemska przynajmniej dorównująca stopniem zaawansowania naszej raczej nie istnieje. Swoją drogą polecam tu esej pilastra nt paradoksu Fermiego.
Jeszcze o Świecie Nauki… Nie podoba mi się, że chociaż jest to czasopismo popularnonaukowe i to takie raczej z górnej półki, nie zachowuje on reguł dziennikarskiej rzetelności. W tekście o amerykańskiej instytucji mającej kontrolować amerykańską kryminalistykę i naukowość metod stosowanych w sądownictwie można tylko znaleźć lament nad tym, że zostaje ona w zasadzie zamknięta, nic nie ma o motywach tej decyzji (a przecież Departament Sprawiedliwości musiał mieć jakieś przyczyny, choćby brak kasy). Tylko: co to za instytucja i do czego jest potrzebna, że zamykają i dlaczego to straszne że zamykają… Czyli mamy tylko jedynie słuszny punkt widzenia.
Liczba postów: 5,145
Liczba wątków: 27
Dołączył: 06.2017
Reputacja:
608
Płeć: nie wybrano
Łazarz napisał(a): Gdzieś już w którymś poście linkowałem do tego artykułu, ale teraz zrobię to trochę bardziej „oficjalnie”:
WSJ: Look who’s irrational now
Artykuł opisuje wyniki badania przeprowadzanego w USA. Okazuje się, że istnieje silna odwrotna korelacja między religijnością a zabobonnością. Wśród najbardziej religijnych Amerykanów najmniej jest wierzących w astrologię czy altmed, a wśród ludzi nigdy nie chodzących do kościoła oraz deklarujących się jako ateiści – najwięcej. Ponadto wyższe wykształcenie wcale nie chroni przed popadnięciem w zabobon. Bardzo ciekawa lektura. Zasadniczo udowadnia to tylko rzecz dawno udowodnioną - że ateizm to nie to samo, co racjonalizm i nie jest żadną szczepionką na głupotę. Jednak zdanie "istnieje silna odwrotna korelacja między religijnością a zabobonnością" jest fałszem. Niby czemu wiarę w astrologię mamy kwalifikować jako zabobon, a wiarę w zmartwychwstanie jako... coś innego? Dla astrologów astrologia też nie jest zabobonem, tylko Prawdą Najprawdziwszą.
28.11.2017, 08:42
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.11.2017, 08:43 przez Łazarz.)
Liczba postów: 1,159
Liczba wątków: 20
Dołączył: 08.2016
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: tak jak Pan Jezus powiedział
Owszem, nie jest ateizm żadną szczepionką na głupotę, wręcz przeciwnie, to religia jest taką szczepionką na tę najgłupszą głupotę, a ateiści są grupą szczególnego ryzyka.
A dlaczego wiary w Zmartwychwastanie nie uznać za zabobon, a astrologię tak? Przede wszystkim wierzący w te rzeczy różnie do nich podchodzą. Wierzący w astrologię, akupresurę czy inne takie uważają to nie tyle za Prawdę Najprawdziwszą, co za... naukę. Wierzący w Zmartwychwstanie nie żądają dla swojej wiary statusu naukowości, a nawet przeciwnie - sami przyznają, że Zmartwychwstanie jest z punktu widzenia nauki niemożliwe. Taka jest zresztą definicja cudu - jest to zawieszenie praw, wyjątek. Nauka wymaga powtarzalności obserwacji, cud jest z definicji niepowtarzalny, cuda są więc zupełnie poza nauką, są do niej ortogonalne. Kościół też nie stwierdza cudowności danego zdarzenia, tylko jego niewyjaśnialność w świetle współczesnej wiedzy.
No i skoro wiara w Zmartwychwstanie powstrzymuje przed wiarą w różne zabobony, sama raczej nim nie jest - zabobony czy teorie spiskowe zwykle idą w pakietach, zabobonni ludzie wierzą w wiele różnych bzdur, często ze sobą sprzecznych.
Wszystko to pozwala stwierdzić, że wiara w Zmartwychwstanie nie zachowuje się jak zabobon, a więc nim nie jest.
Liczba postów: 5,145
Liczba wątków: 27
Dołączył: 06.2017
Reputacja:
608
Płeć: nie wybrano
Łazarz napisał(a): Owszem, nie jest ateizm żadną szczepionką na głupotę, wręcz przeciwnie, to religia jest taką szczepionką na tę najgłupszą głupotę, a ateiści są grupą szczególnego ryzyka. A czemuż to astrologia i ufo ze wszystkich głupot są NAJGŁUPSZE? Czy często słyszymy o terrorystach, którzy zamordowali kilkadziesiąt osób, bo to wyczytali w gwiazdach? Natomiast wiara w nagrodę od Boga jest w takich wypadkach motywacją dość częstą.
Cytat:A dlaczego wiary w Zmartwychwastanie nie uznać za zabobon, a astrologię tak? Przede wszystkim wierzący w te rzeczy różnie do nich podchodzą. Wierzący w astrologię, akupresurę czy inne takie uważają to nie tyle za Prawdę Najprawdziwszą, co za... naukę.
Astrologia jest nauką w takim samym sensie, jak teologia, to znaczy, stanowi pewien spójny logicznie system oparty nawet na doświadczeniu (objawienia to wszak czysta empiria). Nie kojarzę natomiast uniwersytetu, na którym istniałby instytut astrologii czy ufologii, taki zaś, gdzie przy dotacjach państwowych naucza się teologii, mógłbym sobie przypomnieć, gdybym się zastanowił. Gdzieś w Iranie chyba.
28.11.2017, 13:26
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.11.2017, 20:22 przez Łazarz.
Powód edycji: literówki
)
Liczba postów: 1,159
Liczba wątków: 20
Dołączył: 08.2016
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: tak jak Pan Jezus powiedział
Cytat:A czemuż to astrologia i ufo ze wszystkich głupot są NAJGŁUPSZE?
Mógłbyś zamiast capslocka do podkreślania używać pogrubień? Proszę. A najgłupsze są, bo najłatwiej je obalić, taki np. kreacjonizm obalić jest o wiele trudniej, a już teizmu jako takiego obalić nie sposób.
Cytat:Czy często słyszymy o terrorystach, którzy zamordowali kilkadziesiąt osób, bo to wyczytali w gwiazdach? Natomiast wiara w nagrodę od Boga jest w takich wypadkach motywacją dość częstą.
Ha. Często słyszymy czy często takie przypadki zachodzą? To są zupełnie różne pytania, które mogą dać przeciwne odpowiedzi. Np w Polsce mordy motywowane religią nie występują, mają natomiast stosunkowo często miejsce mordy (i pokazowe samobójstwa) motywowane czymś wyczytanym w gazecie. Zresztą ostatni słynny masowy mord, w teksańskim kościele baptystów, zdarzył się min dlatego, że jego sprawca przeczytał w gazecie czy innym zinie, że świat bez religii będzie lepszy. To powinno dawać do myślenia.
Astrologia rzeczywiście mało kogo zabiła. Ale już altmed czy antyszczepionkowość...
Cytat:Astrologia jest nauką w takim samym sensie, jak teologia, to znaczy, stanowi pewien spójny logicznie system oparty nawet na doświadczeniu
No to wg tej definicji naukami są też libertarianizm czy feminizm. Sformułuj więc lepiej inną.
Teologia nie jest nauką, podobnie jak większość humanistycznych i pokrewnych dziedzin wiedzy.
Liczba postów: 2,105
Liczba wątków: 56
Dołączył: 10.2014
Reputacja:
205
Płeć: nie wybrano
Cytat:teologia «nauka o Bogu, jego naturze i relacji do świata i ludzi, odrębna dla każdej religii»
https://sjp.pwn.pl/sjp/teologia;2577916.html
W swoim zapędzie deprecjonowania nauk humanistycznych mijasz się z językiem polskim, Łazarz. Jesteś kolejnym forumowym specjalistą od tworzenia własnych, prywatnych definicji?
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
28.11.2017, 13:57
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.11.2017, 14:07 przez Dragula.)
Liczba postów: 3,169
Liczba wątków: 13
Dołączył: 02.2016
Reputacja:
215
Płeć: nie wybrano
Wyznanie: ateusz
Cytat:Zresztą ostatni słynnu masowy mord, w teksańskim kościele baptystów, zdarzył się min dlatego, że jego sprawca przeczytał w gazecie czy innym zinie, że świat bez religii będzie lepszy. To powinno dawać do myślenia.
Następny masowy mord może mieć miejsce dlatego, że ktoś przeczyta co napisałeś i dojdzie do wniosku, że świat pozbawiony ludzi przekonanych, że świat bez religii będzie lepszy, będzie lepszy
Cytat:Cytat: napisał(a):A czemuż to astrologia i ufo ze wszystkich głupot są NAJGŁUPSZE?
Mógłbyś zamiast capslocka do podkreślania używać pogrubień? Proszę. A najgłupsze są, bo najłatwiej je obalić, taki np. kreacjonizm obalić jest o wiele trudniej, a już teizmu jako takiego obalić nie sposób. No to jak obalisz twierdzenie o tym, że ułożenie gwiazd powoduje zaburzenie korelacji asocjacji masturbacji jakiejś tam życiowej bio-energii niewykrywalnej dla współczesnej nauki, która przenika wszystkich oraz wszystko i w sposób niedający się zaobserwować żadną metodą naukową wpływa na wszystko co się na tym świecie dzieje? Wszystkie te twierdzenia (ufo, teizm, astrologia, kreacjonizm) można podsumować tym samym stwierdzeniem: nie istnieje ani jedna namacalna poszlaka wskazująca na {tu wstawić jedno z nich}, więc jest wątpliwym, że ma to w ogóle miejsce.
Cytat:Teologia nie jest nauką, podobnie jak większość humanistycznych i pokrewnych dziedzin wiedzy.
no raczej ciężko mówić o teologii w kategorii wiedzy (w przeciwieństwie do religioznastwa)
I hear the roar of big machine
Two worlds and in between
Hot metal and methedrine
I hear empire down
28.11.2017, 20:57
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.11.2017, 20:58 przez Łazarz.)
Liczba postów: 1,159
Liczba wątków: 20
Dołączył: 08.2016
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: tak jak Pan Jezus powiedział
znaLezczyni napisał(a): Cytat:teologia «nauka o Bogu, jego naturze i relacji do świata i ludzi, odrębna dla każdej religii»
https://sjp.pwn.pl/sjp/teologia;2577916.html
W swoim zapędzie deprecjonowania nauk humanistycznych mijasz się z językiem polskim, Łazarz. Jesteś kolejnym forumowym specjalistą od tworzenia własnych, prywatnych definicji?
A to dobre! Widział żeś to, ZaKotem? Teologia jest nauką, bo tak głosi hasło o niej w SJP, natomiast astrologia nie jest nauką, bo w haśle astrologia w SJP nie ma nic o nauce. Problem rozwiązany! Lepiej przyznaj mi rację, bo znaLezczyni oskarży Cię o mijanie się z językiem polskim i wymyślanie własnych definicji.
Dragula napisał(a):Cytat: napisał(a):Zresztą ostatni słynny masowy mord, w teksańskim kościele baptystów, zdarzył się min dlatego, że jego sprawca przeczytał w gazecie czy innym zinie, że świat bez religii będzie lepszy. To powinno dawać do myślenia. Następny masowy mord może mieć miejsce dlatego, że ktoś przeczyta co napisałeś i dojdzie do wniosku, że świat pozbawiony ludzi przekonanych, że świat bez religii będzie lepszy, będzie lepszy ![[Obrazek: wink.gif]](https://ateista.pl/images/smilies/wink.gif)
Cholera, przez Ciebie będę się teraz bał wychodzić z domu. Ktoś jeszcze przeczyta twoje słowa, i pomyśli, że świat pozbawiony ludzi, którzy myślą, że świat pozbawiony ludzi, którzy myślą, że świat pozbawiony religii będzie lepszy, będzie lepszy, będzie lepszy. I zamorduje mnie, żeby nikt nie zobaczył co napisałem i nie zorganizował zamachu motywowanego takim przekonaniem.
Cytat:No to jak obalisz twierdzenie o tym, że ułożenie gwiazd powoduje zaburzenie korelacji asocjacji masturbacji jakiejś tam życiowej bio-energii niewykrywalnej dla współczesnej nauki, która przenika wszystkich oraz wszystko i w sposób niedający się zaobserwować żadną metodą naukową wpływa na wszystko co się na tym świecie dzieje?
Niezłe  No ale zacznijmy od zadania sobie pytania, czy astrologia jest skuteczna w przewidywaniu przyszłości czy nie?
Cytat:Wszystkie te twierdzenia (ufo, teizm, astrologia, kreacjonizm) można podsumować tym samym stwierdzeniem: nie istnieje ani jedna namacalna poszlaka wskazująca na {tu wstawić jedno z nich}, więc jest wątpliwym, że ma to w ogóle miejsce.
Nope. Twierdzenia i przewidywania ufologii, astrologii i kreacjonizmu dają się sprawdzać empirycznie, "nauki" te opisują bowiem świat przyrodzony. Dobrze skonstruowany teizm (np. katolicyzm) nie da się zaś sprawdzić w żaden sposób (poza "dowiemy się po śmierci" co nie jest zadowalającą metodą falsyfikacji). Twierdzenia takiego teizmu dotyczą bowiem sfery transcendentnej, przestrzeń przez nie rozpinana jest więc ortogonalna do przestrzeni nauki. Wiara w Boga jest więc racjonalna, a na pewno bliższa racjonalności niż jakiekolwiek zabobony. No i poszlaki są, tyle że wielu uważa je za niewystarczające, a część z nich za błędne (czaęsto niebezpodstawnie, ale IMHO czasem również bezpodstawnie).
No i jak w takim razie wytłumaczysz fakt, że ludzie nieuznający istnienia Boga, gdyż nie ma ponoć za tym żadnych przesłanek, znacznie częściej niż ludzie to uznający wierzą w feng szuje, horoskopy, altmed i tym podobne rzeczy, na które nie ma żadnych poszlak, a wręcz są dowody że to bzdury? Skoro są tacy racjonalni w kwestii Boga, to w innych tez powinni być, a przynajmniej częściej, niż ponoć irracjonalni w kwestii Boga...
Cytat:Cytat: napisał(a):Teologia nie jest nauką, podobnie jak większość humanistycznych i pokrewnych dziedzin wiedzy.
no raczej ciężko mówić o teologii w kategorii wiedzy (w przeciwieństwie do religioznastwa)
Nie kuźwa, w ogóle dyplom teologa nie wymaga posiadania żadnej wiedzy. Jak rozumiem uważasz przedmiot zainteresowania teologów za fikcję - mam rozumieć, że o dogłębnej znajomości mitów Greków i Rzymian też ciężko mówić w kategorii wiedzy?
Liczba postów: 3,169
Liczba wątków: 13
Dołączył: 02.2016
Reputacja:
215
Płeć: nie wybrano
Wyznanie: ateusz
Tak, uważam przedmiot zainteresowań teologów za fikcję, a samych ww teologów za radosnych kreatorów tejże fikcji. Co odróżnia ich od religioznawców, którzy mniej lub bardziej obiektywnie starają się zebrać do kupy i opisać faktyczne przekonania różnych ludzi na temat tychże fikcji. Tego, że grecy i rzymianie mieli swoje wierzenia i mity za fikcję nie uważam. Istnienia chrześcijaństwa też za fikcję nie uważam, gdybyś pytał. I nie wiem gdzie dostrzegłeś związek
I hear the roar of big machine
Two worlds and in between
Hot metal and methedrine
I hear empire down
29.11.2017, 07:41
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.11.2017, 11:57 przez ZaKotem.)
Liczba postów: 5,145
Liczba wątków: 27
Dołączył: 06.2017
Reputacja:
608
Płeć: nie wybrano
Łazarz napisał(a): Mógłbyś zamiast capslocka do podkreślania używać pogrubień? Proszę.
Żaden problem.
Łazarz napisał(a): A to dobre! Widział żeś to, ZaKotem? Teologia jest nauką, bo tak głosi hasło o niej w SJP, natomiast astrologia nie jest nauką, bo w haśle astrologia w SJP nie ma nic o nauce. Problem rozwiązany! Lepiej przyznaj mi rację, bo znaLezczyni oskarży Cię o mijanie się z językiem polskim i wymyślanie własnych definicji. Trudno, zniosę to. Zarówno teologia, jak astrologia jest nauką. Natomiast jedno i drugie nie należy do paradygmatu naukowego, w którym każda wiedza jest ze sobą powiązana. Psychologia (taka uniwersytecka, a nie taka trollowo-internetowa) opiera się na neurologii, która jest częścią medycyny, medycyna ma oparcie w biologii, biologia w chemii, chemia w fizyce a fizyka w matematyce. Teologia i astrologia są oparte jedynie na swoim własnym, niezależnym modelu świata.
Cytat: napisał(a):Zresztą ostatni słynny masowy mord, w teksańskim kościele baptystów, zdarzył się min dlatego, że jego sprawca przeczytał w gazecie czy innym zinie, że świat bez religii będzie lepszy. To powinno dawać do myślenia.
No ten gość akurat nienawidził wiernych, tak miał. Muzułmańscy terroryści zaś nienawidzą niewiernych. Możesz powiedzieć, że to nie twój odłam teizmu i ja akurat to rozumiem - tylko że tak samo ja i wariat z Teksasu nie należeliśmy do żadnej wspólnej organizacji. Łączy mnie z nim tylko pogląd na istnienie Boga - dokładnie to samo, co ciebie i kalifa Abu Bakra al Baghdadi.
Bywa niebezpiecznie, gdy wariaci mają dostęp do gazet czy innych zinów. Czy sugerujesz, gdyby wariat z Teksasu czytał raczej "Gościa Niedzielnego" w którym co tydzień przekonują, jak strasznym zagrożeniem dla świata jest ateizm, to byłby cichym misiem? Chociaż, jakby się zastanowić - gdyby wariat z Teksasu nienawidził ateistów, to byłoby mu cholernie trudno znaleźć miejsce, w którym gromadzi się dwustu ateistów aby się tam wzajemnie ateizować. Zabiłby jednego, góra dwóch - o ile w ogóle chciałoby mu się ruszyć dupę dla takiego marnego trofeum, wszak co dwadzieścia głów, to nie jedna. Z utylitarystycznego punktu widzenia byłoby to mniejsze zło. Tak więc chociaż błądzisz, to obijasz się o jakąś rację - skutki nienawiści do bezbożników i nienawiści do jakiejś grupy religijnej nie są symetryczne.
Cytat:Niezłe No ale zacznijmy od zadania sobie pytania, czy astrologia jest skuteczna w przewidywaniu przyszłości czy nie?
Oczywiście że jest. Można podać tysiące przykładów ludzi, którym przepowiednia się spełniła. No tak, można podać też miliony przykładów, kiedy się nie spełniła, ale przecież to jest tylko dowód na to, że popełniono błąd w ich stawianiu.
Cytat:Nope. Twierdzenia i przewidywania ufologii, astrologii i kreacjonizmu dają się sprawdzać empirycznie, "nauki" te opisują bowiem świat przyrodzony.
Nieprawdziwa nieprawda. Jakie niby są przewidywania kreacjonizmu? Kreacjonizm jest niemożliwy do obalenia, gdyż nie zawiera żadnej falsyfikowalnej tezy. Nie sposób wyobrazić sobie czegoś, co zgodnie z kreacjonizmem nie mogłoby być dziełem Stwórcy. Kreacjonizm można w najlepszym wypadku uczynić niemodnym, przedstawiając alternatywną teorię, która tłumaczy wszystko to, co kreacjonizm, a oprócz tego odwołuje się jedynie do znanych nauce zjawisk. Czyli brzytwa Ockhama po prostu. Religii jednak nie da się w ten sposób podejść, bo nowoczesna religia dawno już straciła aspirację do tłumaczenia czegokolwiek. Religia jako "zespół tradycyjnych obrzędów połączony z niejasną wiarą w Nieodgadnione Niewiadomoco" jest absolutnie odporna na brzytwę Ockhama, nie jest też sama dla naukowego światopoglądu żadnym zagrożeniem. Toteż nie grozi jej wyjście z mody, a desperackie próby ateistycznych gimbusów w rodzaju "jak katolicy obliczają objętość arki Noego" doprowadzają tylko do zrozumiałego rozśmieszenia wierzących.
Astrologia natomiast tłumaczy zjawiska, które mają wytłumaczenie statystyczne. Jednak dla pewnych ludzi pojęcie "koincydencja" jest nie do pojęcia. Dla ludzi o nastawieniu paranoicznym zawsze atrakcyjniejsze będą paranauki, które wszelką metodą statystyczną się brzydzą i tłumaczą wszystko.
Cytat:No i jak w takim razie wytłumaczysz fakt, że ludzie nieuznający istnienia Boga, gdyż nie ma ponoć za tym żadnych przesłanek, znacznie częściej niż ludzie to uznający wierzą w feng szuje, horoskopy, altmed i tym podobne rzeczy, na które nie ma żadnych poszlak, a wręcz są dowody że to bzdury? Skoro są tacy racjonalni w kwestii Boga, to w innych tez powinni być, a przynajmniej częściej, niż ponoć irracjonalni w kwestii Boga...
A jak wytłumaczysz fakt, że ludzie nieuznający istnienia Reptilian, gdyż nie ma ponoć za tym żadnych przesłanek, znacznie częściej niż ludzie to uznający wierzą w zmartwychwstania, cuda, przemiany pieczywa w grzyb mięśnie sercowe, cudowne uzdrowienia i tym podobne rzeczy, na które nie ma żadnych poszlak, a wręcz są dowody że to bzdury? Skoro są tacy racjonalni w kwestii Reptilian, to w innych tez powinni być, a przynajmniej częściej, niż ponoć irracjonalni w kwestii Reptilian...
Katolicy w bardzo logiczny i inteligentny sposób potrafią wskazać bzdury w wierze jehowców, a jehowcy racjonalnie wskazują bzdury w wierze katolickiej. Tylko w swojej własnej wierze człowiek jest nieracjonalny, poza jej sferą w zasadzie każdy jest racjonalistą - trudno znaleźć człowieka, który wierzy we wszystko.
Cytat:Nie kuźwa, w ogóle dyplom teologa nie wymaga posiadania żadnej wiedzy. Jak rozumiem uważasz przedmiot zainteresowania teologów za fikcję - mam rozumieć, że o dogłębnej znajomości mitów Greków i Rzymian też ciężko mówić w kategorii wiedzy?
Teologia nie jest tym samym, co religioznawstwo. Można też naukowo zajmować się astrologią w tym sensie, że kulturoznawcy opisują schemat działania pseudonauk. Religioznawca nie uznaje jednak realnego istnienia bogów (tzn. prywatnie może, ale nie wpływa to na jego metodę naukową, przynajmniej nie powinno), dla teologa natomiast Bóg jest bytem tak realnym, jak atomy dla chemika. Przedmiotem badania teologa jest sam Bóg - a nie, jak w przypadku religioznawcy, wiara w Boga, która istnieje z całą pewnością niezależnie od tego, czy istnieje Bóg.
01.12.2017, 14:46
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.12.2017, 15:23 przez znaLezczyni.)
Liczba postów: 2,105
Liczba wątków: 56
Dołączył: 10.2014
Reputacja:
205
Płeć: nie wybrano
Zacznę offtopem, z góry za nie-na-temat przepraszam.
Lekko spóźniona odpowiedź na tekst
Łazarza
Cytat:Cytat:znaLezczyni napisał(a):
Cytat: napisał(a):teologia «nauka o Bogu, jego naturze i relacji do świata i ludzi, odrębna dla każdej religii»
https://sjp.pwn.pl/sjp/teologia;2577916.html
W swoim zapędzie deprecjonowania nauk humanistycznych mijasz się z językiem polskim, Łazarz. Jesteś kolejnym forumowym specjalistą od tworzenia własnych, prywatnych definicji?
A to dobre! Widział żeś to, ZaKotem? Teologia jest nauką, bo tak głosi hasło o niej w SJP, natomiast astrologia nie jest nauką, bo w haśle astrologia w SJP nie ma nic o nauce. Problem rozwiązany! Lepiej przyznaj mi rację, bo znaLezczyni oskarży Cię o mijanie się z językiem polskim i wymyślanie własnych definicji.
Łazarz, jeśli nie otrzymasz odpowiedzi ode mnie na jakieś swoje stwierdzenie, nie musi oznaczać to mojego braku czasu, lenistwa bądź chwilowej niechęci do pisania (choć wszystkie te trzy rzeczy regularnie mnie nawiedzają). W przypadku Twojego pisania będzie to najprawdopodobniej oznaczało, że nie mam ochoty z Tobą rozmawiać - rozmawianie na forum traktuję jako relaks i na forum rozmawiam tak samo jak w realu - w którym to unikam osób agresywnych, nadmiernie ironizujących, złośliwych, niemiłych, niekulturalnych. Wolny czas lubię spędzać miło.
Zacytowałeś mnie, ironizowałeś, w dodatku zwróciłeś się do osoby trzeciej, zamiast do mnie - tak jakbym była nieobecna.
Jeśli chcesz ze mną rozmawiać, byłoby miło, gdybyś uważnie przyjrzał się sposobowi, w jaki zwracasz się do innych (do mnie) i może skorygował go. Jeśli nie chcesz - przeżyję :)
A teraz już poofftopowo
SJP PWN podaje definicje polskich słów. I owszem, jest dla mnie wyrocznią, jeśli chodzi o znaczenie słów. Ty możesz sobie używać słowa nauka w sobie tylko znany sposób (krystkon tak robi, żyje i jest płodny pisarsko), jeśli natomiast chcesz dyskutować po polsku, trzymaj się, proszę, zasad języka polskiego.
I jeśli SJN nazywa teologię nauką, to jest ona nauką - tak samo jak archeologia, bibliotekoznawstwo, filozofia czy slawistyka.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
01.12.2017, 15:38
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.12.2017, 15:40 przez Sofeicz.)
Liczba postów: 21,707
Liczba wątków: 218
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
975
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
znaLezczyni napisał(a): I jeśli SJN nazywa teologię nauką, to jest ona nauką - tak samo jak archeologia, bibliotekoznawstwo, filozofia czy slawistyka.
Ciekawe, bo akurat archeologia, bibio.... etc. (no może poza filozofią) posługują się metodą naukową, a podmiot ich zainteresowań jest ściśle określony i falsyfikowalny.
Czego nie można powiedzieć o teologii.
Cytat:Teologia .... dyscyplina wiedzy posługująca się metodami filozoficznymi w wyjaśnianiu świata w jego relacji do Boga (lub bogów).
Klasycznie uznawana za dziedzinę naukową[1], także w Polsce znajduje się na liście dziedzin naukowych, ustalonej przez Centralną Komisję do Spraw Stopni i Tytułów[2]. Stanowi metodyczne studium prawd religijnych objawionych przez Boga, w myśl maksymy łac. fides quaerens intellectum – wiara szukająca zrozumienia[3].
Współcześnie zasadność uznawania pytań o Boga za naukowe jest kwestionowana[4].
Według części autorów teologia nie spełnia współczesnych wymagań stawianych nauce, chociażby poprzez brak weryfikowalności stawianych przez nią hipotez[5] oraz oparcie na dogmatach jako punkcie wyjściowym swoich rozważań[6] zamiast na metodzie naukowej czy paradygmatach naukowych.
Czyli mamy tui do czynienia z utrwaloną zaszłością.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
03.12.2017, 15:32
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.12.2017, 15:35 przez lumberjack.)
Liczba postów: 23,471
Liczba wątków: 241
Dołączył: 08.2005
Reputacja:
1,399
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Schabizm-kaszankizm
https://www.money.pl/gospodarka/unia-eur...book_money
Cytat:![[Obrazek: art420125.jpg]](https://money.wpcdn.pl/i/h/29/art420125.jpg)
![[Obrazek: art420126.png]](https://money.wpcdn.pl/i/h/30/art420126.png)
Cytat:Zarabiasz już te 4,5 tys. zł miesięcznie, masz kredyt na mieszkanie i latasz tanimi liniami na "citybreak" co parę miesięcy. Jeśli myślisz, że to świadczy o tym, że zarabiasz jak prawdziwy Europejczyk, to musimy cię wyprowadzić z błędu. Nawet mieszkańcy Warszawy mają zarobki dużo mniejsze niż biedni Niemcy, Francuzi czy Brytyjczycy.
Polak ma nawet 10 razy mniej w portfelu niż statystyczny mieszkaniec Liechtenstainu - wynika z najnowszego raportu GfK Purchasing Power Europe 2017. Ten pokazuje realną siłę nabywczą Europejczyków. Niestety nie ma tam wiele dobrych dla nas informacji.
Obecnie mieszkaniec Starego Kontynentu ma rocznie do dyspozycji kwotę 13 937 euro, czyli ok. 60 tys. zł. Takiej sumy nie ma nawet statystyczny mieszkaniec Warszawy. Tu średnia stanowi jedynie 89,5 proc. unijnej. A to i tak "najbogatszy" region w naszym kraju. Za nim są powiat piaseczyński oraz Sopot (po 70 proc. unijnej średniej).
"Ranking prezentuje wyraźną rozbieżność między krajami pod względem wysokości kwoty dostępnej dla konsumentów na wydatki. Liechtenstein, który mocno wyprzedza inne kraje w rankingu, dysponuje siłą nabywczą per capita w wysokości 63 267 euro, czyli wyższą o ponad 350 proc. od średniej europejskiej" - piszą eksperci GfK.
Tak zwany rozporządzalny dochód netto, czyli po prostu ilość pieniędzy jakie zwykły konsument może wydać przez cały rok na zakupy, mieszkanie czy wycieczkę, w 42 krajach znacznie się od siebie różni.
Najwyższą średnią siłą nabywczą dysponują mieszkańcy Liechtensteinu, Szwajcarii i Islandii, natomiast najniższą – Białorusi, Mołdawii i Ukrainy.
Mieszkańcy najbiedniejszych krajów europejskich dysponują kwotą 949 euro na osobę, czyli ok. 4 tys. zł. Przypomnijmy, że mówimy tu o rocznych wydatkach. Przeciętny mieszkaniec Ukrainy ma zaledwie 1,66 proc. tego co najbogatszy Liechtensteinu. To aż 60 razy mniej.
Polak ma 6710 euro, czyli 48 proc. unijnej średniej. Od ostatniego rankingu nie zmieniła się nasza pozycja. Nadal zajmujemy 29. miejsce w Europie.
"Analizując dane na poziomie powiatów widoczny jest kontrast między bogatymi i biednymi regionami. Mieszkańcy najbogatszych powiatów dysponują trzykrotnie większymi środkami finansowymi niż mieszkańcy najbiedniejszych powiatów" - opisują eksperci GfK.
Dysproporcje widać bardzo wyraźnie patrząc na mapę Zasadniczo im bardziej na zachód, a więc dawny zabór pruski, tym bogatsi mieszkańcy. Najgorzej jest na Podlasiu czy obrzeżach Mazowsza (np. okolice Radomia).
Moje miasto, takie piękne
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Liczba postów: 21,707
Liczba wątków: 218
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
975
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
lumberjack napisał(a): https://www.money.pl/gospodarka/unia-eur...book_money
Cytat:![[Obrazek: art420125.jpg]](https://money.wpcdn.pl/i/h/29/art420125.jpg)
Wygląda dokładnie jak mapa poparcia PIS/PO (PIS niebieski).
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Liczba postów: 1,159
Liczba wątków: 20
Dołączył: 08.2016
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: tak jak Pan Jezus powiedział
No chyba jednak nie dokładnie:
|