20.08.2018, 19:15
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.08.2018, 19:16 przez Petrus90.)
Liczba postów: 194
Liczba wątków: 25
Dołączył: 11.2013
Reputacja:
3
https://www.gosc.pl/doc/4947491.Kora-ktora-jest
A tutaj wklejam całość dla większej przejrzystości:
Ateizm to pozbawiona podstaw wiara w bezpodstawność wiary.
Pewien ksiądz po przeczytaniu Ewangelii zaczął odmawianie „Wierzę w jednego Boga”, ale po pierwszym słowie przypomniało mu się, że tego dnia nie odmawia się wyznania wiary. Brzmiało to więc tak: Wierzę…. O przepraszam, nie wierzę! To znaczy wierzę, ale nie teraz… to znaczy teraz też, ale…
Nie wierzy, ale wierzy – takie zjawisko jest dość powszechne, nawet wśród zdeklarowanych ateistów. Przed tygodniem dała temu wyraz Magdalena Środa, wygłaszając przemówienie na pogrzebie Kory Jackowskiej. „Trudno mówić o Korze, której nie ma, a o której wiem, że wszystko słyszy. Nie żebym wierzyła w jej wieczne życie, ale dlatego, że ta ilość energii, którą w sobie miała i którą była, nie mogła tak po prostu rozproszyć się i zniknąć”.
Trudno nie wierzyć w nic, prawda? Nawet gdy się to bardzo mocno deklaruje. Instynkt wiary jest w człowieku tak silny z prostego powodu: cel tej wiary istnieje. Jesteśmy jak noworodki, które nic jeszcze o świecie nie wiedzą, ale instynktownie przeczuwają, że istnieje dla nich pokarm. Czysty ateizm w przyrodzie nie występuje, niezależnie od tego, jak gorąco będą dowodzić czegoś przeciwnego osoby mające się za ateistów. Nawet ta ich żarliwość temu przeczy. Przeczy temu ich zaangażowanie w projekty społeczne, przeczy nawet dowodzenie, że żadnej siły wyższej nie ma. Gdyby bowiem ktoś był naprawdę szczerze i do końca przekonany, że istniejemy wraz z całym światem jako dzieło przypadku i jesteśmy wynikiem przypadkowego zbiegu okoliczności, i że przychodzimy znikąd i donikąd zmierzamy, to nie obchodziłoby go kompletnie nic. Byłoby mu doskonale wszystko jedno. Nie widziałby najmniejszego powodu, aby walczyć o cokolwiek poza najwygodniejszym spędzeniem tych paru lat, zanim ponownie pogrąży się w nicości.
Że co? Że on walczy o prawdę? A po co? Zresztą: cóż to jest prawda? – że tak zacytuję klasyka. Dla konsekwentnego ateisty nie miałaby żadnej wartości ani prawda, ani jakakolwiek słuszność, ani żadna idea, ani też jakakolwiek publiczna aktywność. Jeśli po tym epizodzie w świecie, który przypadkiem zaistniał i z przypadku funkcjonuje, nie ma nic, to też nic nie ma sensu.
„Trudno mówić o Korze, której nie ma”. No tak, bardzo trudno. To niewyobrażalne, żeby tak piękne zjawisko, tak utalentowane, tak pełne pasji, zdolne do przyjaźni, do miłości – już nie istniało. Niemożliwe, żeby kogoś, kto tak bardzo był, w następnej minucie już zupełnie, całkowicie, doszczętnie nie było. To nie do przyjęcia, że nie słyszy nas ktoś, kto był dla nas tak ważny i kogo darzyliśmy przyjaźnią. Że już zero istnienia, pozamiatane, brak sygnału.
To piękne, że mamy tak wierzących ateistów. Oby kiedyś spotkali Tego, który z miłości stworzył i nas, i Korę, i ich. I oby wtedy powiedzieli: wierzę. Bez „ale”.
"Czy nie jest tak, że nawracają się ci, którzy o coś walczą, a nie nawracają się ci, którzy nigdzie nie idą, ludzie letni, którym na niczym nie zależy z wyjątkiem zabezpieczenia własnego komfortu?"
Franciszek Kucharczak
Zapraszam na Kanał Metafizyczny !
https://www.youtube.com/channel/UC9BIv2J...5rgvmY8fuw
Liczba postów: 1,145
Liczba wątków: 29
Dołączył: 10.2016
Reputacja:
71
Płeć: nie wybrano
Petrus90 napisał(a): Czysty ateizm w przyrodzie nie występuje, niezależnie od tego, jak gorąco będą dowodzić czegoś przeciwnego osoby mające się za ateistów. Nawet ta ich żarliwość temu przeczy. Przeczy temu ich zaangażowanie w projekty społeczne, przeczy nawet dowodzenie, że żadnej siły wyższej nie ma. Zależy od definicji ateizmu. Ateiści z reguły (przynajmniej w publicznych dyskusjach) wolą posługiwać się definicją "brak wiary w Boga/bogów". W przeciwieństwie do anty-teizmu, który jest "wiarą w brak Boga/bogów". Zgodnie z taką definicją, mowa jest tutaj bardziej o anty-teistach
May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
20.08.2018, 21:03
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.08.2018, 21:08 przez ZaKotem.)
Liczba postów: 5,145
Liczba wątków: 27
Dołączył: 06.2017
Reputacja:
608
Płeć: nie wybrano
Petrus90 napisał(a): „Trudno mówić o Korze, której nie ma”. No tak, bardzo trudno. To niewyobrażalne, żeby tak piękne zjawisko, tak utalentowane, tak pełne pasji, zdolne do przyjaźni, do miłości – już nie istniało. Niemożliwe, żeby kogoś, kto tak bardzo był, w następnej minucie już zupełnie, całkowicie, doszczętnie nie było. To nie do przyjęcia, że nie słyszy nas ktoś, kto był dla nas tak ważny i kogo darzyliśmy przyjaźnią. Że już zero istnienia, pozamiatane, brak sygnału.
No cóż, to pierwsze zdanie obrazuje istotę problemu. Doprawdy, trudno mówić o niebycie, bo język ludzki jest dostosowany do mówienia o czymś, co jest. Do tego fakt, że człowiek nie może sobie wyobrazić, że go nie ma, zapewne jest źródłem wszelkiej wiary w nieśmiertelność duszy - co nie musi mieć nic wspólnego z wiarą w osobowego Boga. Nie wydaje mi się jednak, aby niedostatki mojej wyobraźni lub umysłu miałyby być dowodem na cokolwiek.
Petrus90 napisał(a): Czysty ateizm w przyrodzie nie występuje, niezależnie od tego, jak gorąco będą dowodzić czegoś przeciwnego osoby mające się za ateistów. Nawet ta ich żarliwość temu przeczy. Przeczy temu ich zaangażowanie w projekty społeczne, przeczy nawet dowodzenie, że żadnej siły wyższej nie ma. Gdyby bowiem ktoś był naprawdę szczerze i do końca przekonany, że istniejemy wraz z całym światem jako dzieło przypadku i jesteśmy wynikiem przypadkowego zbiegu okoliczności, i że przychodzimy znikąd i donikąd zmierzamy, to nie obchodziłoby go kompletnie nic. Byłoby mu doskonale wszystko jedno. Nie widziałby najmniejszego powodu, aby walczyć o cokolwiek poza najwygodniejszym spędzeniem tych paru lat, zanim ponownie pogrąży się w nicości
Wielokrotnie czytałem taki argument i w ogóle nie widzę w nim żadnego sensu. A czemu zwierzęta walczą o cokolwiek poza najwygodniejszym sposobem spędzania życia? Człowiek ma instynkt, nie tylko "przetrwania" (zresztą, racjonalnie biorąc, w czym trwanie jest lepsze od unicestwienia?), ale także różne instynkty altruistyczne, które są równie naturalne, jak egoistyczne dążenie do wygody. Po co ktoś miałby z nich rezygnować? Jeśli rzeczywiście "przychodzimy znikąd i donikąd zmierzamy", to właśnie życie powinno nas obchodzić tym bardziej, bo to nie jest tylko jakieś intro do prawdziwego życia, ale wszystko, co mamy.
Liczba postów: 1,600
Liczba wątków: 3
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
32
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Jezus Chrystus, Pan i Zbawiciel
Czy można jednak cenić coś, czego sens i cel trudno określić ?
"Kto nie zważa na karność, gardzi własnym życiem, lecz kto słucha napomnienia, nabywa rozumu.
Bojaźń Pana jest szkołą mądrości, a pokora poprzedza chwałę"
"To głupota prowadzi człowieka na manowce, a potem jego serce wybucha gniewem na Pana"
Prz. 15,32-33; 19,3
Liczba postów: 2,579
Liczba wątków: 79
Dołączył: 05.2018
Płeć: inna
Wyznanie: rewanżyzm
Bardzo mądry wpis. Dotyka całej istoty ateizmu. Jako ateistka, w swoim skrajnym nihilizmie wyznawałam pogląd zwany antynatalizmem. Dążyłam do promowania idei samounicestwienia ludzkości. Dopiero post factum zdałam sobie sprawę, że w to oddanie idei było wyrazem poddania się czemuś większemu niż ja sama. Sam Bóg mnie wepchnął w antynatalizm i ten sam Bóg mnie z niego wypchnął.
Liczba postów: 5,145
Liczba wątków: 27
Dołączył: 06.2017
Reputacja:
608
Płeć: nie wybrano
towarzyski.pelikan napisał(a): Bardzo mądry wpis. Dotyka całej istoty ateizmu. Jako ateistka, w swoim skrajnym nihilizmie wyznawałam pogląd zwany antynatalizmem. Dążyłam do promowania idei samounicestwienia ludzkości. Dopiero post factum zdałam sobie sprawę, że w to oddanie idei było wyrazem poddania się czemuś większemu niż ja sama. Sam Bóg mnie wepchnął w antynatalizm i ten sam Bóg mnie z niego wypchnął.
Oczywiście, z pewnością nikt mniejszy od samego Boga nie byłby godzien tego, aby zajmować się kształtowaniem twoich poglądów. A masz jakiś pomysł, jaką Bóg miał motywację do tego, aby w antynatalizm cię wpychać, a następnie wypychać?
Liczba postów: 2,579
Liczba wątków: 79
Dołączył: 05.2018
Płeć: inna
Wyznanie: rewanżyzm
Droga do świętości wiedzie przez grzech, cierpienie. Ja już byłam u skraju cierpienia, moje życie wisiało na włosku. Namiętnie planowałam swoją własną śmierć. Miałam ułożoną całą playlistę na dzień swojego zgonu. Aż w końcu w mojej głowie zrodził się pomysł, że przecież, ja ja się zabiję, to kto będzie powstrzymywał dziecioróbów przed grzechem prokreacji? Z olbrzymią pasją oddałam się tej społecznej akcji powstrzymania się od prokreacji. To był mój sens życia. Gdyby nie antynatalizm, to by mnie na tym świecie już nie było.
Teraz rozumiem, że w ten sposób Bóg mnie powstrzymał przed samobójstwem.
Liczba postów: 3,169
Liczba wątków: 13
Dołączył: 02.2016
Reputacja:
215
Płeć: nie wybrano
Wyznanie: ateusz
Ale gdybys sie zabila tez bys nie prokreowala
I hear the roar of big machine
Two worlds and in between
Hot metal and methedrine
I hear empire down
Liczba postów: 5,145
Liczba wątków: 27
Dołączył: 06.2017
Reputacja:
608
Płeć: nie wybrano
towarzyski.pelikan napisał(a): Teraz rozumiem, że w ten sposób Bóg mnie powstrzymał przed samobójstwem.
No dobra, rozumiem już motywację Boga, ale wciąż dziwi mnie dobór środka, którym się posłużył. Czemu akurat antynatalizm, a nie jakieś mniej kontrowersyjne hobby, jak duszenie zwierząt, golf czy... coś w tym rodzaju? Czemu nie modlitwa, na Boga? Jeśli już korzysta z możliwości implantowania człowiekowi jakiejś myśli w sytuacji awaryjnej, to czemu by to nie miała być myśl jakoś bardziej zgodna z jego przykazaniami?
Liczba postów: 2,579
Liczba wątków: 79
Dołączył: 05.2018
Płeć: inna
Wyznanie: rewanżyzm
Cytat:Dragula
Ale gdybys sie zabila tez bys nie prokreowala
Im więcej dzieci ocalonych od życia, tym lepiej. Tak wówczas rozumowałam. Zabijając siebie, ocaliłabym statystycznie pewnie maks 1-2 dzieci, zaś skutecznie propagując antynatalizm tych dzieci ocaliłabym całe tabuny.
Cytat:ZaKotem
No dobra, rozumiem już motywację Boga, ale wciąż dziwi mnie dobór środka, którym się posłużył. Czemu akurat antynatalizm, a nie jakieś mniej kontrowersyjne hobby, jak duszenie zwierząt, golf czy... coś w tym rodzaju? Czemu nie modlitwa, na Boga? Jeśli już korzysta z możliwości implantowania człowiekowi jakiejś myśli w sytuacji awaryjnej, to czemu by to nie miała być myśl jakoś bardziej zgodna z jego przykazaniami
Ponieważ Bóg podsuwa myśl, która jest dla danej osoby do zaakceptowania. Przecież nihilistki, mizantropki, wojującej antyklerykałki nie skusi, na Boga, modlitwa albo golf. Natomiast taki antynatalizm to już tak. Pasowało to jak ulał do mojej atmosfery psychicznej.
Liczba postów: 4,639
Liczba wątków: 9
Dołączył: 11.2017
Reputacja:
436
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Agnostyk siódmej gęstości
To jest serio?
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Liczba postów: 479
Liczba wątków: 1
Dołączył: 09.2012
Reputacja:
1
Płeć: nie wybrano
kmat napisał(a): To jest serio?  Przynajmniej częściowo. Byłem cichym fanem jej postów na innych forach zanim choroba psychiczna się obudziła.  Choć nie da się wykluczyć, że to tylko trolling, a ja łykam jak pelikan.
22.08.2018, 01:29
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.08.2018, 01:32 przez Em61.)
Liczba postów: 2
Liczba wątków: 0
Dołączył: 08.2018
Reputacja:
0
Cytat:Trudno nie wierzyć w nic, prawda? Nawet gdy się to bardzo mocno deklaruje. Instynkt wiary jest w człowieku tak silny z prostego powodu: cel tej wiary istnieje. Jesteśmy jak noworodki, które nic jeszcze o świecie nie wiedzą, ale instynktownie przeczuwają, że istnieje dla nich pokarm. Czysty ateizm w przyrodzie nie występuje, niezależnie od tego, jak gorąco będą dowodzić czegoś przeciwnego osoby mające się za ateistów. Nawet ta ich żarliwość temu przeczy. Przeczy temu ich zaangażowanie w projekty społeczne, przeczy nawet dowodzenie, że żadnej siły wyższej nie ma. Gdyby bowiem ktoś był naprawdę szczerze i do końca przekonany, że istniejemy wraz z całym światem jako dzieło przypadku i jesteśmy wynikiem przypadkowego zbiegu okoliczności, i że przychodzimy znikąd i donikąd zmierzamy, to nie obchodziłoby go kompletnie nic. Byłoby mu doskonale wszystko jedno. Nie widziałby najmniejszego powodu, aby walczyć o cokolwiek poza najwygodniejszym spędzeniem tych paru lat, zanim ponownie pogrąży się w nicości.
Nie widzę w tym sensu. Żyję bo sprawia mi to radość, więc czy to znaczy że wierzę w radość? Czy to że nie wierzę w istnienie Boga znaczy ze nie wierze w sens w życiu? To całkowicie wykluczające się pojęcia. Mogę sama sobie obrać cele w życiu. To, że ktoś obierze sobie za cel zostanie lekarzem chyba nie znaczy że ktoś kto nie obierze sobie tego celu nie będzie miał nic. Będzie miał inne cele. Może będzie chciał być po prostu szczęśliwy bez zagłębiania się w jakiekolwiek ideologie. Po co łączyć każdy aspekt swojego życia z wyznawaną religią? Przecież to, że ktoś jest za prawicą nie znaczy ze całe życie temu podporządkuje. Moze się tym kierować. A druga osoba nie będzie za żadną stroną bo polityka go nie interesuje. I co to znaczy, że nie ma po co żyć?
Cytat:Że co? Że on walczy o prawdę? A po co? Zresztą: cóż to jest prawda? – że tak zacytuję klasyka. Dla konsekwentnego ateisty nie miałaby żadnej wartości ani prawda, ani jakakolwiek słuszność, ani żadna idea, ani też jakakolwiek publiczna aktywność. Jeśli po tym epizodzie w świecie, który przypadkiem zaistniał i z przypadku funkcjonuje, nie ma nic, to też nic nie ma sensu.
wartości, moralność czy prawda nie biorą się z religii. Religia tylko może na nie wpłynąć.
.
|