To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Mimowolny celibat
towarzyski.pelikan napisał(a): Lata moderowania forum nie czynia Cie zadnym autorytetem, szczegolnie ze sprawiasz wrazenie psychologicznego analfabety, a wypowiasaz sie takim tonem, jakbys mial co najmniej habilitacje w tej dziedzinie. Troche pokory.

No nie, t.p. określiła mnie "psychologicznym analfabetą"*, zaraz chyba się rozpłaczę...

A to, co opisywałem, to lata praktyki połączone z szukaniem troli różnych kategorii i gatunków. Nawet nie wiesz, jak często grupa "przypadkowych dyskutantów" okazywała się multikontem piszącym z jednego kompa. Albo jak osoba deklarująca się jako "poszukująca" próbowała werbować do swojej sekty. Nie muszę mieć doktoratów, żeby rozpoznawać pewne schematy. Nie święci garnki lepią, nie doktory domy murują.


(*Tylko nie pisz zaraz, że to Twoje wrażenie jest "faktem".)

Cytat:Czyli albo jestes nawiniakiem, albo nie odrozniasz winy w sensie prawnym od winy w sensie spolecznym/psychologicznym.

"Wina w sensie społecznym/psychologicznym" to słowna wydmuszka, pusta w środku. Istnieje coś takiego, jak odpowiedzialność. I jest to pojęcie szersze od winy, może dotyczyć tak jednostek, jak i grup, społeczności. Różnica jest taka, że wina implikuje karę winnej osoby. Natomiast odpowiedzialność może wynikać z braku kary. Jeżeli społeczność nie zamknęła w porę psychola, nie utrudniła mu skutecznie dostępu do broni lub nie przeciwdziałała jego szkodliwemu działaniu w sieci, jest odpowiedzialna, jeżeli ten psychol lub jego followersi popełnią przestępstwa.

Cytat:Prawo bazuje na uproszczeniach. Jesli psychopata stal sie psychopata, bo jego rodzice go tak wychowali, to nikt nie wsadzi za kratki jego rodziców, ale to fakt, ze rodzice sá co najmniej wspolodpowiedzialni za jego psychopatie, a tym samym posrednio za zbrodnie.
To wlasnie probowal Ci powiedziec Stoik.

Jak na razie Twoja alfabetyczna psychologia społeczna bazuje na porównaniu patologicznych rodziców do społeczeństwa. Inaczej mówiąc, całe społeczeństwo jest jakimś zbiorowym psycholem a ewentualny domniemany biedniutki masowy morderca to nie-do-końca winna ofiara?

Sorry, nie kupuję. Logika, w której 38 milionów obywateli przykładowej Polski jest psycholami a jakiś kryminalista (niekoniecznie user tego forum) ich niewinną (?) ofiarą jest dla mnie zbyt alternatywna i mało prawdopodobna.

Cytat:Nie bierzesz pod uwage, ze sam guru (zakladajac ze mamy z takim do czynienia) moze byc ofiara swojej wlasnej ideologii.

To jakiś oksymoron. Nikt nie jest "ofiarą własnej ideologii". Jeżeli ideologia jest własna, to osobnik jest sprawcą. No chyba że to cudza ideologia, którą z czasem przyjmuje się za własną. No ale to miałem na myśli pisząc, że każdy guru mógł kiedyś być ofiarą. Kiedyś, zanim tę ideologię przyjął.

Cytat:xI czasem zeby go uratowac, a tym samym ew. followersow, trzeba najpierw zrozumiec jego motywacje i racje, przed czym Ty stawiasz twardy opór.

To podobny dylemat jak z tą winą. Jest różnica między winą a odpowiedzialnością. I jest różnica między zrozumieniem a wyrozumiałością. Może Ciebie zaskoczy, ale ja też próbuję zrozumieć Stoika. Tyle że nie oznacza to, że będę tolerował jego poglądów. Zwłaszcza, że Stoik tutaj nie poszukuje ale misjonuje. Gdyby Stoik poszukiwał odpowiedzi na swoje wątpliwości, otrzymałby ode mnie w przedbiegach morze wyrozumiałości i maksymalnie możliwą dawkę tolerancji.

Na misjonarzy wyrozumiałość nie działa, a tolerancje będzie furtką do szerzenia własnej ideologii. W nadziei, że ktoś jeszcze przyjmie jako swoją.

Cytat:Ty wlasnie swoimi tekstami te ideolgie wzmacniasz na zasadzie sprzeciwu. Dla wyznawcow takich ideologii bunt ciemnych mas tylko potwierdza ich teorie, czego jako psychologiczny analfabeta wiedziec nie mozesz....

Dla fanatyków, owszem, każde zaprzeczenie jest potwierdzeniem. Podobnie jak każde potwierdzenie jest potwierdzeniem. Więc nieważne, czy Ty napiszesz "Kobiety to suki" czy ja napiszę "To nie jest faktem", w obu przypadkach taki przykładowy Stoik i tak się utwierdzi w swoim przekonaniu

Ale dla "poszukujących i wątpiących" porównanie argumentacji dwóch stron może być podstawą decyzji. Nie wiem, jak w tym konkretnym temacie, ale ja już w paru kwestiach zmieniłem poglądy właśnie przez lekturę internetowych dyskusji. I do nich, tak zarejestrowanych na tym forum jak i tylko czytających, jest skierowana moja polemika.

Cytat:Ja próbuje go zrozumiec i to jest dla mnie prioryetetm a nie obrona godnosci kobiety. Na szczecie nie jestem poprawnie zscocjalizowanym samcem, ktoremu idealy rycerskie przyslaniaja caly swiat. Zbyt wielu mezczyzn ginie z powodu kobiet.

Hmmm... pelikanie, mam takie wrażenie, że nie potrafiłabyś szanować faceta, który nie jest gotów bić się za swoją kobietę. To znaczy gardzisz jakimiś rycerskimi harcerzykami, co to stawiają cały ród kobiecy na marmurowym piedestale. Ale od "swojego faceta" oczekujesz, że będzie Ciebie szanował, a jak ktoś inny nie będzie Ciebie szanował, to będzie miał z nim do czynienia.

To nie jest fakt, to wrażenie z dotychczasowej lektury Twoich postów. Mogę się mylić, w końcu co za analfabetyczny psycholog ze mnie. Ale tego tekstu, że za dużo bidniutkich mężczyzn ginie przez wredne kobiety - jakoś nie kupuję.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
znaLezczyni napisał(a): MCich


Cytat:BTW W postach znalezczyni znalazłem ciekawą rzecz. Spory minus jeżeli ktoś jest niedoświadczony, bo wtedy trzeba go wprowadzać w seks. Oczywiście pomijając to, że można wtedy taką osobę 'przyuczyć' do siebie, to oczywiście chodzi o prawiczków, a nie dziewice bo większość facetów nie miała by nic przeciwko dziewicy. Dla kobiety to byłby gargantuiczny wysiłek, dlatego zrozumiałe, że się tego nie podejmie. Ale jeżeli facet nie chce w pocie czoła pracować przez ~20 lat na nie swoje dzieci to jest zjebem.

- nie wypowiadaj się w imieniu większości, proszę - tym bardziej, że jak sam o sobie piszesz, typowym przedstawicielem swojej płci nie jesteś.
- kobieta nie podejmie się, jeśli spotka niedoświadczonego mężczyznę, który na dodatek prezentuje zaburzone cechy/ zachowania. Po co miałaby to robić?

I dokładnie tutaj potwierdzasz zdecydowanie większość tego co pisał Stoik. 
Coś się kobiecie nie podoba w mężczyźnie? To po co ma się z nim spotykać?
Coś się nie podoba mężczyźnie w kobiecie? Daj jej szanse, jak będziesz taki wybredny nigdy nikogo nie znajdziesz itp.
I oczywiście oskarżasz mnie o to, że nienawidzę kobiet, że tak jak tutaj pewno rozmawiam z ludźmi w realu itd. A co jeżeli mam więcej koleżanek niż kolegów? Bardzo mnie lubią. Ale oczywiście skoro dyskutuje tutaj na niewygodne tematy, to muszę być totalnym przepraszam za określenie skurwielem w życiu, który chodzi i mierzy poziom testosteronu u każdej napotkanej. Czyli co, jak rozumiem to jest temat haram? Ktoś się spytał dlaczego czarne kobiety są uznawane za mniej atrakcyjne to dałem odpowiedź. Nie swoją z dupy jak wielu to robi, ale od psychologów ewolucyjnych. Ja naprawdę nie myślałem, że to będzie taki szok. 
A tak z ciekawości jakby się okazało, że biali mężczyźni są najmniej atrakcyjni to nadal to by było haram, czy już okej? Dlatego swoją drogą większość statystyk czy badań pochodzi sprzed co najmniej paru lat(swoją drogą zastanawiam się czy Kanazawa mógłby opublikować swój artykuł gdyby był trochę bladszy i nazywał się Smith?), bo teraz jest zabronione na wskazywanie jakichkolwiek różnic. Czyżby to było aż tak ważne? Przecież ciągle każdy tutaj piszę, że atrakcyjność fizyczna jest tak mało ważna, więc co szkodzi, że akurat czarne kobiety(ale nie czarni mężczyźni) są najniżej? I tak jak pisałem, w top 100 najpiękniejszych kobiet na świecie mogłyby być Murzynki, ale liczy się średnia i to jak średnio mężczyźni oceniają kobiety. Oczywiście anonimowo(lub nieświadomie), bo nikt nie chce być nazwany rasistą gdy powie sam z siebie co mu się podoba(jakby miał na to wpływ. Nawet jeżeli jest to uwarunkowane kulturowo co mu się podoba lub nie, to te wzorce wtłaczane mu są od najmłodszych lat). Mam wrażenie, że trzymanie się jakiś dogmatów, że wszyscy jesteśmy piękni i równi, a jedyny czynnik to charakter i nastawienie(przy czym charakter w zrozumieniu - bycia miłym, dobrym etc) jakoś nie pasuje do forum ateista, gdzie raczej po samej nazwie można się spodziewać analizy postawionych obserwacji. Nawet jeżeli są nietrafne. Proszę bardzo, pokażcie, że nie mam racji. Odpowiem na każdy(w ramach moich ograniczeń czasowych) post z źródłami, które negują to co pisałem. Oczywiście nie jakieś wikipedie, ale z poważnych źródeł pisanych przez poważnych ludzi.

PS Swoją drogą według tego co pisze znalezczyni(próbuję zrozumieć przyczyny tego jak powstają incele, oraz bazę relacji damsko-męskich) gdybym próbował zrozumieć skąd popularność nazistów w Niemczech pod koniec lat 20-tych i na początek lat 30-tych oznacza, że sam jestem nazistą. Ja wcale nie uważam, że to co piszę jest w 100% prawdą, może się mylę. Ale nie atakowane są moje argumenty, tylko ja. Nie lubisz kobiet, jesteś mizoginem, dlatego jesteś sfrustrowany(swoją drogą akurat 'po powrocie do żywych jestem jedną z najszczęśliwszych osób wokół mnie, nie przejmuję się błahostkami). Moje argumenty nigdy nie są zestawiane z badaniem/statystyką jako kontrargumentem tylko z ocenami - jestem wręcz potworem(pewno rasistą). A dlaczego ja, a nie mężczyźni z badań, którzy uznawali białe i Azjatki są atrakcyjniejsze od Murzynek?
Odpowiedz
Tutaj akurat nie zgodzę się ze znaLezczynią, przynajmniej częściowo. Zdarzają się związki, w których kobieta ma sporo większe doświadczenie. Jeśli ludzie się kochają i chcą ze sobą być, takie różnice nie są aż tak istotne. Ale rzeczywiście znaLezczyni ma rację, że coś takiego nie wchodzi raczej w grę w przypadku mężczyzn zaburzonych. MCich jeśli masz dużo koleżanek, to może więcej rozmawiaj z nimi, a mniej siedź w tych statystykach. Jeżeli kogoś poznasz, będzie to konkretna osoba, a nie jakaś statystyczna kobieta.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
bert04 napisał(a): No nie, t.p. określiła mnie "psychologicznym analfabetą"*, zaraz chyba się rozpłaczę...

A to, co opisywałem, to lata praktyki połączone z szukaniem troli różnych kategorii i gatunków. Nawet nie wiesz, jak często grupa "przypadkowych dyskutantów" okazywała się multikontem piszącym z jednego kompa. Albo jak osoba deklarująca się jako "poszukująca" próbowała werbować do swojej sekty. Nie muszę mieć doktoratów, żeby rozpoznawać pewne schematy. Nie święci garnki lepią, nie doktory domy murują.


(*Tylko nie pisz zaraz, że to Twoje wrażenie jest "faktem".)
No i to wszystko wyjasnia. Jestes ofiara tej samej przypadkosci co zefciu. Trollofobia. To jakas forma psychozy. Caly swiat jest dla Ciebie pelen trolli, ktorzy tylko czyhaja na to, zeby zarzucic swoja siec na niewinne osoby.  Pewnie nawet nie jestes swiadom, ze to jest ten sam mechanizm, który doprowadzi w nazistowskich Niemczech do odczlowieczenia Zydow. Kiedy sprowadzisz jednostke do trolla, to myslisz, ze mozesz po niej jechac jak po lysej kobyle, bo przeciez troll nie ma uczuc. Troll jest psychopatycznym zjebem, ktory nie wierzy w to co pisze.
Wlasnie to czyni Ciebie psychologicznym analfabeta, a nie to, ze nie masz doktoraru z psychologii. Ja tez nie mam wyksztalcenia w tej dziedzinie, ale wiedze mam spora, bo to moja domena zainteresowan i tez (nie chwalac sie) talent.

Cytat:"Wina w sensie społecznym/psychologicznym" to słowna wydmuszka, pusta w środku. Istnieje coś takiego, jak odpowiedzialność. I jest to pojęcie szersze od winy, może dotyczyć tak jednostek, jak i grup, społeczności. Różnica jest taka, że wina implikuje karę winnej osoby. Natomiast odpowiedzialność może wynikać z braku kary. Jeżeli społeczność nie zamknęła w porę psychola, nie utrudniła mu skutecznie dostępu do broni lub nie przeciwdziałała jego szkodliwemu działaniu w sieci, jest odpowiedzialna, jeżeli ten psychol lub jego followersi popełnią przestępstwa. 
Aha, czyli czepiamy sie slowek. Gdybys mial dobra wole, to bys skumal, ze moja wina = Twoja odpowiedzialnosc. Taki skrot myslowy. Czlowiek, który potrafi czytac ze zrozumieniem teksty potoczne pojalby to w lot, co innego wtorny analfabeta.

Cytat:Jak na razie Twoja alfabetyczna psychologia społeczna bazuje na porównaniu patologicznych rodziców do społeczeństwa. Inaczej mówiąc, całe społeczeństwo jest jakimś zbiorowym psycholem a ewentualny domniemany biedniutki masowy morderca to nie-do-końca winna ofiara?

Sorry, nie kupuję. Logika, w której 38 milionów obywateli przykładowej Polski jest psycholami a jakiś kryminalista (niekoniecznie user tego forum) ich niewinną (?) ofiarą jest dla mnie zbyt alternatywna i mało prawdopodobna.
Nie. Widze ze dla Ciebie swiat jest zero-jedynkowy. Albo winny (odpowiedzialny) jest tylko psychol albo tylko spoleczenstwo. A prawda jest taka, ze troche on, a troche spoleczenstwo. Jestesmy powiazani siecia zaleznosci, a nie wyodrebnionymi od siebie atomami.
Od dojarzalego czlowieka wymaga sie wziecia odpowiedzialnosci rowniez za cudze bledy jak np. rodzicow, spoleczenstwa, co nie znaczy, ze ci rodzice czy spoleczenstwo, ktoremu wybaczamy przestaja byc winni.  Chrystus oddal zycie za cudze grzechy, ale to nie znaczy, ze te grzechy nalezy uznac za niebyle. On je wzial na siebie z milosci. Wybaczyl.

Cytat:To jakiś oksymoron. Nikt nie jest "ofiarą własnej ideologii". Jeżeli ideologia jest własna, to osobnik jest sprawcą. No chyba że to cudza ideologia, którą z czasem przyjmuje się za własną. No ale to miałem na myśli pisząc, że każdy guru mógł kiedyś być ofiarą. Kiedyś, zanim tę ideologię przyjął. 
Ofiara wlasnej ideologii jest kazdy kto wierzy w ideologie, czyli podlega temu samemu biasowi co followerzy. Sa ludzie, ktorzy oklamuja innych nie wierzac we wlasne klamstwa i sa tacy, ktorzy oklamuja innych, wierzac we wlasne klamstwa. Ty zakladasz, jak rozumiem, ze Stoik nie wierzy w incelowa ideologia, a wiec nie jest jej ofiara.

Cytat:To podobny dylemat jak z tą winą. Jest różnica między winą a odpowiedzialnością. I jest różnica między zrozumieniem a wyrozumiałością. Może Ciebie zaskoczy, ale ja też próbuję zrozumieć Stoika. Tyle że nie oznacza to, że będę tolerował jego poglądów. Zwłaszcza, że Stoik tutaj nie poszukuje ale misjonuje. Gdyby Stoik poszukiwał odpowiedzi na swoje wątpliwości, otrzymałby ode mnie w przedbiegach morze wyrozumiałości i maksymalnie możliwą dawkę tolerancji. 

Na misjonarzy wyrozumiałość nie działa, a tolerancje będzie furtką do szerzenia własnej ideologii. W nadziei, że ktoś jeszcze przyjmie jako swoja
Skad wiesz, ze Stoik misjonuje, a nie poszukuje?

Cytat:Dla fanatyków, owszem, każde zaprzeczenie jest potwierdzeniem. Podobnie jak każde potwierdzenie jest potwierdzeniem. Więc nieważne, czy Ty napiszesz "Kobiety to suki" czy ja napiszę "To nie jest faktem", w obu przypadkach taki przykładowy Stoik i tak się utwierdzi w swoim przekonaniu
Nieprawda, znowu dajesz popis analfabetyzmu.

To jest podstawowa zasada psychologii: nigdy nie neguj doswiadczenia pacjenta. Wysluchaj, zaakceptuj, pokaz ze rozumiesz jego perspektywe, a nastepnie wskaz bledy. W skrocie "Masz racje, ale...", a Ty mowisz "Nie masz ani trochę racji." Negując uniemożliwiasz nawiązanie kontaktu z pacjentem.

Cytat:Hmmm... pelikanie, mam takie wrażenie, że nie potrafiłabyś szanować faceta, który nie jest gotów bić się za swoją kobietę. To znaczy gardzisz jakimiś rycerskimi harcerzykami, co to stawiają cały ród kobiecy na marmurowym piedestale. Ale od "swojego faceta" oczekujesz, że będzie Ciebie szanował, a jak ktoś inny nie będzie Ciebie szanował, to będzie miał z nim do czynienia.

To nie jest fakt, to wrażenie z dotychczasowej lektury Twoich postów. Mogę się mylić, w końcu co za analfabetyczny psycholog ze mnie. Ale tego tekstu, że za dużo bidniutkich mężczyzn ginie przez wredne kobiety - jakoś nie kupuję.
Oczywiscie, ze od mojego faceta oczekuje, ze bedzie gotow sie za mnie bic, bo jestem suka. Jednak jako nietuzinkowa suka jestem swiadoma swojej suczosci i nie mieszam obrony mojego prywatnego (biologicznego) interesu z intelektualną uczciwością (czystą prawdą). 

PS. Mam w rodzinie i wsrod znajomych przypadki samobojstw z powodu kobiet. A niekiedy i z winy kobiet.  Ty tego nie kupujesz, bo caly czas odgrywasz swoja biologiczna role samca, ktory nie dla splamic wizerunku Swietej Kobiety. Nie stac Cie w tym temacie na intelektualną uczciwość. To jest cena jaka placi mezczyzna za poprawna socjalizacje.
Odpowiedz
znaLezczyni napisał(a): - pisanie o kobietach: suki

To chyba do mnie było. Cóż, ciągle uważam, że na tym forum wyrażenia pejoratywne są dopuszczalne, czy jako ironia czy w kontekście. A używałem w obu przypadkach, czasem łącznie.



MCich napisał(a): (...)

Sorki, pisałem w bezsenną noc dla zabicia czasu, jadąc nieco po łebkach w temacie. Ale, co ciekawe, w całym poście odniosłeś się do kwestii drugorzędnych (Azjatki to, Murzynki śmo), ale tak w cytacie jak i w odpowiedzi pominąłeś końcówkę. Kluczową. Zacytuję więc sam siebie, żeby nie zginęło:

"Problem jest w tym, że dyskusja o atrakcyjności jest koncentrowaniem się nad jednym tylko aspektem tematu. Jest mnóstwo faktorów które wpływają na to, czy dwoje ludzi decyduje się na współżycie, czy to jednorazowe czy w stałym związku. Nikt nie twierdzi, że wygląd lub status nie mają na to wpływu. Tyle że zależność jest o wiele bardziej złożona a kobiety w dużo mniejszym stopniu kierują się kwestiami wyglądu, niż mężczyźni. Jeżeli więc facet spełnia pewne podstawowe wymagania w tym względzie a mimo to nie udaje mu się w te klocki, to jest spore prawdopodobieństwo, że powodem jest jakaś trzecia przyczyna. Albo kombinacja przyczyn."

I teraz jeszcze raz co do Twojego postu:

Cytat:P.S Swoją drogą pewność siebie czasami nie pokrywa się z faktami Duży uśmiech
http://www.humanbiologicaldiversity.com/...202011.pdf
Cytat:
"It is very interesting to note that, even though black women are objectively less physically attractive than
other women, black women (and men) subjectively consider themselves to be far more physically attractive
than others."

Dla naszego tematu ciekawsza byłaby kwestia, na ile pewność siebie ma wpływ na współżycie. Jednorazowe czy w stałym związku, nieważne. Bo na końcu może się okazać, że ci ach jakże nieatrakcyjni murzyni i te ach jak nieatrakcyjne murzynki "zaliczają" w ilościach większych, niż osoby o większej atrakcyjności na tej skali rasowo-estetycznej. Czyli pewność siebie byłaby ważniejsza od wyglądu, byłaby tym trzecim czynnikiem. Albo jednym z wielu.



PS: "objectively less physically attractive" w pracy naukowej? Może jestem nieco uprzedzony, ale nazywanie statystycznej oceny atrakcyjności "obiektywną atraktywnością" brzmi co najmniej zarozumiale.

towarzyski.pelikan napisał(a): No i to wszystko wyjasnia. Jestes ofiara tej samej przypadkosci co zefciu. Trollofobia. To jakas forma psychozy. Caly swiat jest dla Ciebie pelen trolli, ktorzy tylko czyhaja na to, zeby zarzucic swoja siec na niewinne osoby.  Pewnie nawet nie jestes swiadom, ze to jest ten sam mechanizm, który doprowadzi w nazistowskich Niemczech do odczlowieczenia Zydow.

Kocham Ciebie za takie przeskoki myślowe. bert i zefciu jako forumowi naziści, Stoik jako reb Tewje i Godwin wiecznie żywy.

Ale tak dla ścisłości, jeżeli ja jestem ofiarą i zefciu jest ofiarą to wszyscy jesteśmy ofiarami społeczeństwa. Czyli, tak samo jak Stoik, nie możemy nic za to, że reagujemy tak jak reagujemy. W ostateczności wszyscy jesteśmy ofiarami naszych patologicznych rodziców.

Cytat:Kiedy sprowadzisz jednostke do trolla, to myslisz, ze mozesz po niej jechac jak po lysej kobyle, bo przeciez troll nie ma uczuc. Troll jest psychopatycznym zjebem, ktory nie wierzy w to co pisze.

O pardon, teraz już świadomie kłamiesz. Pisałem już kilka razy, że nie jest dla mnie ważne, czy Stoik wierzy w to co pisze, czy nie wierzy. Moja reakcja byłaby taka sama. A Ty już któryś raz walisz w chochoła, że nie wierzę w szczerość słów pisanych z klawiatury Stoika.

Nie rób tego więcej.

Cytat:Wlasnie to czyni Ciebie psychologicznym analfabeta, a nie to, ze nie masz doktoraru z psychologii. Ja tez nie mam wyksztalcenia w tej dziedzinie, ale wiedze mam spora, bo to moja domena zainteresowan i tez (nie chwalac sie) talent.

Jeżeli to jest Twój talent, to do tej pory na tym forum umiejętnie go skrywałaś. Kiedy masz zamiar zacząć pokazywać tego efekty w praktyce?

Cytat:Aha, czyli czepiamy sie slowek. Gdybys mial dobra wole, to bys skumal, ze moja wina = Twoja odpowiedzialnosc. Taki skrot myslowy. Czlowiek, który potrafi czytac ze zrozumieniem teksty potoczne pojalby to w lot, co innego wtorny analfabeta.

Acha, więc analfabeta pierwotny olewa znaczenie słów i będzie je używał dowolnie? A obowiązkiem interlokutora jest sprawdzenie "Czy mówiąc wina masz na myśli odpowiedzialność"?

A jeżeli napiszesz "jabłko", mam się dopytywać, czy jednak nie masz na myśli gruszki?

Cytat:Nie. Widze ze dla Ciebie swiat jest zero-jedynkowy. Albo winny (odpowiedzialny) jest tylko psychol albo tylko spoleczenstwo. A prawda jest taka, ze troche on, a troche spoleczenstwo. Jestesmy powiazani siecia zaleznosci, a nie wyodrebnionymi od siebie atomami.

Nie, źle to widzisz. Dla mnie świat może być binarny lub analogowy, może być zero-jedynkowy lub zawierać milion odcieni szarości. Ale musi być wewnętrznie spójny.

Jeżeli więc jakiś gostek zwala swoje winy na społeczeństwo i pisze, że "Nie mogę nic za to, tak zostałem ukształtowany"

to, uwaga, teraz będzie najważniejsze

daje mi tym samym prawo do napisania "Ja też nie mogę nic za to, że budzisz we mnie odrazę, tak zostałem ukształtowany".

----------------------

Kto swoją indywidualną odpowiedzialność za swoje czyny przelewa na jakieś anonimowe społeczeństwo, NIE MA PRAWA* oczekiwać od innych jednostek, że będą się poczuwać do indywidualnej odpowiedzialności.


*tak, wiem, że krzyczę

Cytat:Od dojarzalego czlowieka wymaga sie wziecia odpowiedzialnosci rowniez za cudze bledy jak np. rodzicow, spoleczenstwa, co nie znaczy, ze ci rodzice czy spoleczenstwo, ktoremu wybaczamy przestaja byc winni.
 

To bardzo wygodne. Jeden rzekomo dojrzały człowiek, nazwijmy go, Stoik, może zwalać swoją odpowiedzialność na anonimowe społeczeństw. A inny, mam nadzieję, dojrzały człowiek, nazwijmy go hipotetycznie bert, ma przejmować odpowiedzialność za błędy społeczeństwa. I dlaczego ja widzę w tym jakąś wewnętrzną sprzeczność? Albo ta pierwsza osoba nie jest dojrzałym człowiekiem, zatrzymała się emocjonalnie na poziomie nastolatka obwiniającego cały świat. Albo ta druga osoba nie ma absolutnie żadnego obowiązku przejmowania tejże odpowiedzialności. Nie mogą istnieć dwie przeciwstawne logiki odpowiedzialności, gdyż byłoby to wewnętrznie sprzeczne.

Cytat:Ty zakladasz, jak rozumiem, ze Stoik nie wierzy w incelowa ideologia, a wiec nie jest jej ofiara.

Mam na dzieję, że nie będę już musiał tego powtarzać: jest to mi obojętne. Wisi mi to. I dynda. I powiewa. Oceniam go według jego tekstów, a nie według jego domniemanej szczerości.

Cytat:Skad wiesz, ze Stoik misjonuje, a nie poszukuje?

Tak ciężko odróżnić zdanie oznajmujące od pytającego?


Cytat:To jest podstawowa zasada psychologii: nigdy nie neguj doswiadczenia pacjenta. Wysluchaj, zaakceptuj, pokaz ze rozumiesz jego perspektywe, a nastepnie wskaz bledy. W skrocie "Masz racje, ale...", a Ty mowisz "Nie masz ani trochę racji." Negując uniemożliwiasz nawiązanie kontaktu z pacjentem.

Bardzo się cieszę, że przyjęłaś Stoika na kozetkę. Szkoda, że nie stosujesz tej miarki do innych interlokutorów. Jest jakieś kryterium, według którego przyznajesz rację (z tym "ale") jednej osobie, a nie przyznajesz jej innym? Bo jeżeli to robiłaś, to nie zauważyłem.


Cytat:Oczywiscie, ze od mojego faceta oczekuje, ze bedzie gotow sie za mnie bic, bo jestem suka. Jednak jako nietuzinkowa suka jestem swiadoma swojej suczosci i nie mieszam obrony mojego prywatnego (biologicznego) interesu z intelektualną uczciwością (czystą prawdą). 

Cóż, więc Twój facet ma się za Ciebie bić. Ale broń Ciebie święty testosteronie, żeby jakaś anonimowa masa facetów broniła czci jakiejś anonimowej masy kobiet. Cóż, dopiszę sobie do listy wewnętrznych sprzeczności w Twoim ideolo.

Cytat:Ty tego nie kupujesz, bo caly czas odgrywasz swoja biologiczna role samca, ktory nie dla splamic wizerunku Swietej Kobiety. Nie stac Cie w tym temacie na intelektualną uczciwość. To jest cena jaka placi mezczyzna za poprawna socjalizacje.

Na tych internetowych kursach psychologii alfabetycznej uczono stawiać takie diagnozy? Zauważmy, ja swoją diagnozę postawiłem jako "wrażenie". Okazało się trafne, ale nie musiało. Ty wyprowadziłaś jakąś zajebaną teorię Swiętej Kobiety wznoszonej na piedestały przez bertów i zefciów** tego świata, no bo tak być musi.

Nie potrafisz sobie wyobrazić, że być może bert i zefciu** po prostu spotkali w swoim życiu sporo ciekawych kobiet? I że nie wszystkie były z rodzaju, co doprowadzają facetów do samobójstw? Lub do bicia się o sukę?

Obserwowałem ostatnio taką scenkę, jak jakaś kobieta na ulicy wyzywała faceta, bo "Ty mnie nie szanujesz, on mnie szanuje, jakby ktoś tak się do mnie odezwał, to on by dał mu w czapę, a ty nie, bo ty jesteś... " tu następowała wiązanka przekleństw po czym wracało do punktu wyjścia. Z kontekstu mogłem zrozumieć, że ta suka*** dała dupy*** jakiemuś drugiemu facetowi i teraz wmawiała winę swojemu (już ex-) loverowi. Być może facet po takiej wiązance miał myśli samobójcze, nie wiem. Dla mnie to był inny świat. I jeżeli to oznacza, że ja jestem po stronie tych "poprawnie socjalizowanych", to dziękuję społeczeństwu i rodzicom za to, że mnie tak poprawnie socjalizowali. Inaczej taki kurwiszon by darł czapę na mnie na otwartej ulicy, bo ją kiep swędział.




**sorry, zefciu

***sorry, znaLezczyni
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
Iselin


Cytat:Tutaj akurat nie zgodzę się ze znaLezczynią, przynajmniej częściowo. Zdarzają się związki, w których kobieta ma sporo większe doświadczenie. Jeśli ludzie się kochają i chcą ze sobą być, takie różnice nie są aż tak istotne. Ale rzeczywiście znaLezczyni ma rację, że coś takiego nie wchodzi raczej w grę w przypadku mężczyzn zaburzonych.

Przypuszczam, że jednak się zgadzamy - w tym, co napisałam, nacisk położony był na zaburzenie, nie brak doświadczenia.

bert04


Cytat:To chyba do mnie było. Cóż, ciągle uważam, że na tym forum wyrażenia pejoratywne są dopuszczalne, czy jako ironia czy w kontekście. A używałem w obu przypadkach, czasem łącznie.

Nie napisałam, że nie jest to dopuszczalne, tylko że przykro (mnie) się to czyta.


MCich

Cytat:I dokładnie tutaj potwierdzasz zdecydowanie większość tego co pisał Stoik. 
Coś się kobiecie nie podoba w mężczyźnie? To po co ma się z nim spotykać?
Coś się nie podoba mężczyźnie w kobiecie? Daj jej szanse, jak będziesz taki wybredny nigdy nikogo nie znajdziesz itp.

Konkretnie gdzie coś takiego napisałam?
Jeśli chcesz ze mną dyskutować, to odnoś się, proszę, do moich konkretnych słów, nie zaś do swojej wyobraźni.

Zaburzenie, agresja, nienawiść do kobiet, poniżanie, zaniżona samoocena, obsesja na punkcie życia seksualnego (swojego i cudzego) to nie jest "coś", tylko poważna przeszkoda, żeby wejść w kimś związek. Tak samo ciężko z kimś takim zaryzykować jednonocną przygodę. W przeciwieństwie do nadwagi, łysiny, utykania itp. - to nie są żadne przeszkody.
Nie ma ludzi idealnych ani idealnych związków. Wybrany partner nie będzie doskonały i najprawdopodobniej zawsze będzie jakieś "ale", czy to u kobiety, czy u mężczyzny. Rzecz w tym, czy z tym "ale" da się szczęśliwie żyć. Osobiście uważam, że związek z osobą zdesperowaną, mającą obsesję na punkcie dziewictwa/ seksu to zbyt duże ryzyko. W przeciwieństwie np. do związku z osobą, która utyka - można samej chodzić na dalekie spacery albo z długich spacerów zrezygnować, co kto woli.
Osoby, które oczekują doskonałości, zawsze będą rozczarowane, niezależnie od swojej płci. Rzecz w tym, żeby ustalić sobie swoje priorytety. Osobiście uważam, że dobrym materiałem (że się tak brzydko wyrażę) na partnera/kę jest ktoś, kto jest szczęśliwy i zadowolony ze swojego życia. Niezależnie od płci. Nie jest to jedyne kryterium, ale moim zdaniem podstawowe.



Cytat:I oczywiście oskarżasz mnie o to, że nienawidzę kobiet, że tak jak tutaj pewno rozmawiam z ludźmi w realu itd.

No cóż, nie widzę szacunku ani sympatii do kobiet w tym, co piszesz.

Nie wiem, jak rozmawiasz w realu - jeśli inaczej, to gdzie jesteś szczery? Która twarz jest prawdziwa? Nie można lubić i szanować kobiet, a jednocześnie pisać pełne rozżalenia posty o tym, jaki ten ktoś je okropny.


Cytat:A co jeżeli mam więcej koleżanek niż kolegów? Bardzo mnie lubią. Ale oczywiście skoro dyskutuje tutaj na niewygodne tematy, to muszę być totalnym przepraszam za określenie skurwielem w życiu, który chodzi i mierzy poziom testosteronu u każdej napotkanej



Lubią cię, bo cię nie znają? Ukrywasz przed nimi swoje prawdziwe poglądy? Czy to nie są twoje poglądy, tylko tak sobie piszesz, żeby ktoś się powkurzał?

Cytat:Ktoś się spytał dlaczego czarne kobiety są uznawane za mniej atrakcyjne to dałem odpowiedź.

A spytał się dlaczego, bo napisałeś, że tak jest?
O twoim rasistowskim tekście (czarnych kobiet nie chcą nawet (sic!) czarni mężczyźni) nawet mi się pisać nie chce, bo mi się żołądek wywraca. Tak, wiem, nie jesteś rasistą, ale -
Jeśli ktoś pisze: nie jestem rasistą, fanatykiem, faszystą, anarchistą, ale...
Jestem otwarty, tolerancyjny, szanuję innych, ale...
to to, co jest po ale, obnaża fałsz pierwszego zdania.

Cytat:Ale nie atakowane są moje argumenty, tylko ja. Nie lubisz kobiet, jesteś mizoginem, dlatego jesteś sfrustrowany(swoją drogą akurat 'po powrocie do żywych jestem jedną z najszczęśliwszych osób wokół mnie, nie przejmuję się błahostkami).

Piszę wyłącznie na podstawie tego, co przeczytałam w twoich postach. Cieszę się, jeśli jesteś szczęśliwy - może przenieś nieco tego szczęścia i pogody na swoje posty, bo na razie w nich jest ponuro i pesymistycznie.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
Iselin napisał(a): Tutaj akurat nie zgodzę się ze znaLezczynią, przynajmniej częściowo. Zdarzają się związki, w których kobieta ma sporo większe doświadczenie. Jeśli ludzie się kochają i chcą ze sobą być, takie różnice nie są aż tak istotne. Ale rzeczywiście znaLezczyni ma rację, że coś takiego nie wchodzi raczej w grę w przypadku mężczyzn zaburzonych. MCich jeśli masz dużo koleżanek, to może więcej rozmawiaj z nimi, a mniej siedź w tych statystykach. Jeżeli kogoś poznasz, będzie to konkretna osoba, a nie jakaś statystyczna kobieta.

No rozmawiam, jeżdżę na wycieczki czy spływy kajakowe. Zawsze się nastawiam na to by po prostu fajnie spędzić czas, a nie kogoś poznać. Chociaż poznaje kolegów i koleżanki. Ale to ostatecznie nic nie zmienia, to, że ktoś jest incelem nie znaczy, że siedzi tylko w domu heh.
Odpowiedz
Możesz coś więcej opowiedzieć o tych koleżankach z realu? O ile pamiętam pisałeś coś o pierwszeństwie w witaniu się czy noszeniu pakietów, czyli takim specyficznym "feminizmie roszczeniowym". Nikt, z kim jesz obiad, rozmawiasz o serialach czy filmach, lub o ostatnim urlopie?

(Tak wiem, masz pewnie dosyć "wujków dobra rada", ale ja tylko się pytam przecież Oczko )
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
bert04 napisał(a): Możesz coś więcej opowiedzieć o tych koleżankach z realu? O ile pamiętam pisałeś coś o pierwszeństwie w witaniu się czy noszeniu pakietów, czyli takim specyficznym "feminizmie roszczeniowym". Nikt, z kim jesz obiad, rozmawiasz o serialach czy filmach, lub o ostatnim urlopie?

(Tak wiem, masz pewnie dosyć "wujków dobra rada", ale ja tylko się pytam przecież  Oczko )

Nie no, pisząc w tym temacie sam się otworzyłem przecież to mogę ci odpowiedzieć. Te właśnie najbardziej hm uznajmy 'roszczeniowe' to takie w moim wieku. Najlepiej rozmawia mi się ze starszymi ode mnie. Sporo z nich nie ma faceta z wielu przyczyn, ale wydaje się jakby żadnego nie chciały teraz i tak. Większość tematów jest o pracy, w ogóle ludzie w moim otoczeniu pracują dużo. Czasami akurat w tym względzie się cieszę, bo prawie każdy żonaty facet bierze każdą możliwą nadgodzinę i każdą możliwość zarobku. Ale owszem, rozmawiam z wieloma osobami na tematy serialowe, czy filmowe bo sam akurat sporo dosyć oglądam, a przede wszystkim naoglądałem się gdy nie byłem zbytnio zdolny do pracy(wtedy też dużo czytałem, a niestety teraz mniej czasu na to). Szczerze powiedziawszy koleżanki rozmawiają ze mną podobnie jak koledzy rozmawiają ze mną. Pewno zdziwię tych co uważają że nie cierpię kobiet, ale częściej to z nimi rozmawiam. Faceci często żartują na niskim poziomie oraz każdy próbuje przebić każdego innego w byciu macho, zwłaszcza gdy w okolicy pojawia się atrakcyjniejsza kobieta. Ja w takiej sytuacji czuje się niezręcznie. Wśród koleżanek atmosfera jest 'bez napinki'. Co innego po pracy - gdy mam czas to już bardziej spotykam się z kolegami, bo mam hobby, które raczej przyciągają mężczyzn(siłownia, modelarstwo). Moimi podstawowymi negatywami są po prostu brzydota i zgodzę się z znaLezczynią - brak doświadczenia. Przy czym gdy wchodziłem na rynek pracy to brak doświadczenia mogłem nadrobić intelektem, wykształceniem, chęcią do pracy. Gdy NAPRAWDĘ chciałem dostać jakąś pracę to ją dostawałem. Teraz jestem na etapie, gdy to ja rozpatruję, którą ofertę przyjąć.
A w świecie matrymonialnym nie mam pojęcia jak zrekompensować swoje niedostatki. Staram się, a zawsze jestem odrzucany. To naprawdę miłe uczucie, gdy ktoś do Ciebie dzwoni i bardzo tej osobie na Tobie zależy, byś dał im szansę. Tak się czuję na rynku pracy. Jestem poszukiwany, jestem w miarę cenny. Zaś na rynku matrymonialnym odwrotnie, zwłaszcza na portalach randkowych po paru latach poczułem się jak śmieć odrzucany za każdym razem. Dlatego tez co chyba nie dziwi ostatnio skupiam się na pracy. I nawet teraz będąc na urlopie tak naprawdę nie szukam już nikogo, bo mnie to zmęczyło. jak się kiedyś uda to fajnie, jak nie to nie. Moje uczestnictwo w tym wątku to tez nie chęć poszukiwania rad tylko dyskusja nad samym zjawiskiem inceli. Ale napisałem teraz trochę o sobie, bo mam wrażenie, że dla wielu osób nie ważne co jest wypowiadane, ale przez kogo. Skoro nie pieję peanów na temat kobiet, to znaczy, że muszę je nienawidzić, zamiast po prostu dzielić się swoimi obserwacjami. Nawet jeżeli są one nietrafne, uważam, że nie jest to powód by kogokolwiek obrażać.
Odpowiedz
bert04 to jednak mądry humanik.
Odpowiedz
MCich napisał(a): Przy czym gdy wchodziłem na rynek pracy to brak doświadczenia mogłem nadrobić intelektem, wykształceniem, chęcią do pracy. Gdy NAPRAWDĘ chciałem dostać jakąś pracę to ją dostawałem. Teraz jestem na etapie, gdy to ja rozpatruję, którą ofertę przyjąć.
A w świecie matrymonialnym nie mam pojęcia jak zrekompensować swoje niedostatki.
Taka specyfika świata matrymonialnego, że nie bardzo da się działać zadaniowo. Jeśli chce się dostać pracę czy zdać jakiś egzamin, to wiadomo, że trzeba zrobić to i to. Na związki nie bardzo się to przekłada, niektórzy poznają kogoś nawet w kolejce po bułki, inni stają na głowie i nic. Nawet czasami trudno to wyjaśnić. Czasami przyczyna tkwi nie tam, gdzie się komuś wydaje, albo przynajmniej nie tylko tam. Dobrze jest lepiej poznać siebie, pogadać z kimś bliskim (niekoniecznie ze stadem dalszych znajomych, prawiących komunały) czy nawet pójść do terapeuty.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
bert04 napisał(a):

Ale tak dla ścisłości, jeżeli ja jestem ofiarą i zefciu jest ofiarą to wszyscy jesteśmy ofiarami społeczeństwa. Czyli, tak samo jak Stoik, nie możemy nic za to, że reagujemy tak jak reagujemy. W ostateczności wszyscy jesteśmy ofiarami naszych patologicznych rodziców.
Uporządkujmy, zefciu. Widzę, że Tobie trzeba wszystko jak krowie na rowie.
1. Tak, wszyscy jesteśmy w pewnym sensie ofiarami społeczeństwa, tzn. nosimy balast błędów (grzechów) ludzi, którzy nas kształtują od zarania dziejów, ten grzech sięga aż do Adama i Ewy.
2. Czy to oznacza, że nie możemy za siebie? Że jesteśmy zdeterminowani tymi błędami (grzechami) i nie ma ucieczki z tego przeklętego dziedzictwa? Nie. Człowiek ma możliwość (choć nie zawsze i często jest to bardzo trudne, praco- i czasochłonne) przezwyciężenia tych grzechów. W pierwszej kolejności trzeba w ogóle odkryć ten grzech, a to wymaga autorefleksji oraz otwarcia na feedback ze strony otoczenia, np. jeśli raz usłyszysz, że jesteś wtórnym analfabetą - zignoruj, jeśli dwa razy - zastanów się nad sobą, jeśli trzy - czem prędzej weź się za siebie, a następnie starać się to przepracować.
Tak więc zarówno Stoik jak i bercik mogą z powodzeniem (przynajmniej jest taka szansa) awansować z roli ofiary do roli mocarza, który nad swoją słabością zdołał zapanować.
Czy już zrozumiałeś ten mój akrobatyczny przeskok myślowy? Błagam, powiedz, że tak...

Cytat:O pardon, teraz już świadomie kłamiesz. Pisałem już kilka razy, że nie jest dla mnie ważne, czy Stoik wierzy w to co pisze, czy nie wierzy. Moja reakcja byłaby taka sama. A Ty już któryś raz walisz w chochoła, że nie wierzę w szczerość słów pisanych z klawiatury Stoika.

Nie rób tego więcej.
Eh. Czytaj ze zrozumieniem:
Pelikan w tym samym poście, niżej:

Cytat:Ofiara wlasnej ideologii jest kazdy kto wierzy w ideologie, czyli podlega temu samemu biasowi co followerzy. Sa ludzie, ktorzy oklamuja innych nie wierzac we wlasne klamstwa i sa tacy, ktorzy oklamuja innych, wierzac we wlasne klamstwa. Ty zakladasz, jak rozumiem, ze Stoik nie wierzy w incelowa ideologia, a wiec nie jest jej ofiara

Najwyraźniej błędnie założyłam i wciąż nie rozumiem, co to znaczy "mieć ideologią, której się nie jest ofiarą" w kontekście Stoika, który (jak twierdzisz) najprawdopodobniej jest guru sekty inceli. Możesz mi to wyjaśnić? Dla mnie nie być ofiarą ideologii implikuje brak wiary w jej założenia. Każdy inny wyznawca danej ideologii jest jej ofiarą.

Cytat:Jeżeli to jest Twój talent, to do tej pory na tym forum umiejętnie go skrywałaś. Kiedy masz zamiar zacząć pokazywać tego efekty w praktyce?
Do docenienia talentu również potrzeba talentu. Analfabeta w dziedzinie malarstwa nie doceni talentu malarza, a analfabeta psychologiczny nie doceni talentu psychologa. Jeżeli rzeczywiście chcesz docenić mój talent, musisz najpierw podszlifować swój własny. Ja za Ciebie tego nie zrobię. Ew. mogę Ci podrzucić, jak będę miała czas i ochotę, jakieś materiały do podszkolenia. Daj znać, jeśli jesteś zainteresowany. Służę pomocą.

Cytat:Acha, więc analfabeta pierwotny olewa znaczenie słów i będzie je używał dowolnie? A obowiązkiem interlokutora jest sprawdzenie "Czy mówiąc wina masz na myśli odpowiedzialność"?

A jeżeli napiszesz "jabłko", mam się dopytywać, czy jednak nie masz na myśli gruszki?
Słownik języka polskiego

Cytat:wina
1. «czyn naruszający normy postępowania»
2. «odpowiedzialność za zły czyn»
3. «przyczyna, powód czegoś złego»

Czy muszę to komentować Huh 

Zachęcam do regularnej lektury słownika języka polskiego, najlepiej zacznij od A. Może jak dojdziesz mniej więcej do połowy alfabetu, zaczniesz rozumieć język potoczny, a tym samym przestaniesz być wtórnym analfabetą. Jestem zażenowana.

Cytat:Nie, źle to widzisz. Dla mnie świat może być binarny lub analogowy, może być zero-jedynkowy lub zawierać milion odcieni szarości. Ale musi być wewnętrznie spójny.

Jeżeli więc jakiś gostek zwala swoje winy na społeczeństwo i pisze, że "Nie mogę nic za to, tak zostałem ukształtowany"

to, uwaga, teraz będzie najważniejsze

daje mi tym samym prawo do napisania "Ja też nie mogę nic za to, że budzisz we mnie odrazę, tak zostałem ukształtowany".

Oczywiście, że możesz w ten sposób zareagować, ale jeśli nie wierzysz, w to, że jesteś deterministyczną ofiarą społeczeństwa, to wówczas właśnie nie będziesz spójny z własną, wewnętrzną prawdą. Tobie się myli spójność logiczna ze spójnością psychologiczną. To nie jest to samo, brachu. 
Są ludzie, którzy wierzą, że są takimi ofiarami losu, więc mówiąc "Nie mogę nic za to, tak zostałem ukształtowany" są spójni.

Ty możesz tego człowieka wyprowadzić z błędu, ale nie szczeniacko reagując  "Ja też nie mogę nic za to, że budzisz we mnie odrazę, tak zostałem ukształtowany", tylko dzieląc się z tym człowiekiem Twoją (dojrzałą) perspektywą w umiejętny sposób, tak jak to opisałam:
1. Zaakceptuj doświadczenie pacjenta
2. Wyszukaj punkty/aspekty, z którymi się zgadzasz (w każdej najbardziej zwariowanej ideologii jest choćby źdźbło prawdy) i daj pacjentowi do zrozumienia, że rozumiesz jego stanowisko (racje, motywacje)
3. Delikatnie wskaż błędy (generalizacje, zbyt pochopnie wyciągnięte wnioski, projekcje), cały czas okazując wyrozumiałość (pacjent na pewno będzie się buntować) i w razie potrzeby wracać do punktu 2  i przechodzić do 3, aż dojdziecie do jakiegoś sensownego konsensu

Cytat:Kto swoją indywidualną odpowiedzialność za swoje czyny przelewa na jakieś anonimowe społeczeństwo, NIE MA PRAWA* oczekiwać od innych jednostek, że będą się poczuwać do indywidualnej odpowiedzialności.


*tak, wiem, że krzyczę

Ale może mieć nadzieję, że trafi na kogoś mądrzejszego/dojrzalszego od siebie, kto nie skorzysta z prawa odwetu, prawda?  Wywracanie oczami

Cytat:To bardzo wygodne. Jeden rzekomo dojrzały człowiek, nazwijmy go, Stoik, może zwalać swoją odpowiedzialność na anonimowe społeczeństw. A inny, mam nadzieję, dojrzały człowiek, nazwijmy go hipotetycznie bert, ma przejmować odpowiedzialność za błędy społeczeństwa. I dlaczego ja widzę w tym jakąś wewnętrzną sprzeczność? Albo ta pierwsza osoba nie jest dojrzałym człowiekiem, zatrzymała się emocjonalnie na poziomie nastolatka obwiniającego cały świat. Albo ta druga osoba nie ma absolutnie żadnego obowiązku przejmowania tejże odpowiedzialności. Nie mogą istnieć dwie przeciwstawne logiki odpowiedzialności, gdyż byłoby to wewnętrznie sprzeczne. 
Już w zasadzie na to odpowiedziałam, ale jeszcze wzmocnię mój przekaz jednym z moich ulubionych wierszy:

Ks. Jan Twardowski
"Sprawiedliwość"


Gdyby wszyscy mieli po cztery jabłka
Gdyby wszyscy byli silni jak konie
Gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w miłości
Gdyby każdy miał to samo
Nikt nikomu nie byłby potrzebny
Dziękuję ci, że sprawiedliwość Twoja jest nierównością
To co mam i czego nie mam
Nawet to, czego nie mam komu dać
Zawsze jest komuś potrzebne
Jest noc, żeby był dzień
Ciemno, żeby świeciła gwiazda
Jest ostatnie spotkanie i rozłąka pierwsza
Modlimy się, bo inni się nie modlą
Wierzymy bo inni nie wierzą
Umieramy za tych co nie chcą umierać
Kochamy bo innym serce wychłodło
List przybliża bo inny oddala
Nierówni potrzebują siebie
Im łatwiej zrozumieć że każdy jest dla wszystkich
I odczytywać całość
Przeczytaj, podumaj i (zalecane) przyznaj mi rację  Oczko 

Cytat:Tak ciężko odróżnić zdanie oznajmujące od pytającego?

Tak trudno zrozumieć, że próba samobójcza choć jest aktem oznajmującym czyjąś wolę pozbawienia się życia, może być zdaniem wykrzyknikowym (wołaniem o pomoc)? 
Są osoby, które mówią "Jestem zjebem" po to, by ktoś im udowodnił, że nie są zjebami. To tylko pozornie jest zdanie oznajmujące, a rzeczywiście - pytanie. Na tym właśnie polega Twój psychologiczny analfabetyzm, ze Ty takich podstaw nie czaisz.

Cytat:Bardzo się cieszę, że przyjęłaś Stoika na kozetkę. Szkoda, że nie stosujesz tej miarki do innych interlokutorów. Jest jakieś kryterium, według którego przyznajesz rację (z tym "ale") jednej osobie, a nie przyznajesz jej innym? Bo jeżeli to robiłaś, to nie zauważyłem.
Ewangelia według św. Łukasza

Przypowieść o zagubionej owcy
15 Do Jezusa przychodzili wszyscy nieuczciwi poborcy podatkowi oraz inni ludzie znani z grzesznego życia—i uważnie słuchali Go. 2 Oburzeni faryzeusze i nauczyciele religijni mówili:
—Dlaczego on się zadaje z takimi ludźmi?!
3 Jezus odpowiedział im przypowieścią:
4 —Kto z was, mając sto owiec, nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu i nie szuka jednej, zaginionej na pustkowiu, tak długo, aż ją znajdzie? 5 A znalazłszy, kładzie ją na swoje ramiona i z radością 6 wraca do domu! Zaprasza wtedy przyjaciół oraz sąsiadów i mówi: „Cieszcie się razem ze mną! Znalazłem zgubioną owcę!”. 7 Zapewniam was, że w niebie jest większa radość z jednego zagubionego grzesznika, który się opamięta i wróci do Boga, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu prawych, którzy nie zbłądzili!

Cytat:Cóż, więc Twój facet ma się za Ciebie bić. Ale broń Ciebie święty testosteronie, żeby jakaś anonimowa masa facetów broniła czci jakiejś anonimowej masy kobiet. Cóż, dopiszę sobie do listy wewnętrznych sprzeczności w Twoim ideolo.

Uporządkujmy, bo strasznie się zamotałeś.

Czym innym jest życie prywatne, gdzie każdy z nas (łącznie ze mną) działa w sposób interesowny, egoistyczny, podlegając zewowi natury, biologizmom etc., a czym innym jest dyskusja forumowa, gdzie (przynajmniej takie jest moje zdanie) należy się od tego odciąć, jeśli chcemy dojść do OBIEKTYWNEJ prawdy o danym aspekcie rzeczywistości.
Np. jeśli tematem jest pedofilia w Kościele, to uczciwy intelektualnie dyskutant będący katolikiem nie będzie w dyskusji odpierał "ciosów" w Kościół w imię obrony dobrego imienia Kościoła, tylko w sposób rzetelny się do tych ciosów odniesie
A Ty się zachowujesz jak fanatyk, który nie dopuszcza do siebie prawdy, bo przecież prywatnie jest katolikiem a to zobowiązuje do obrony Kościoła za wszelką cenę. 
Czy to są Twoje standardy?
Czy jednak zgodzisz się, że uczciwy intelektualnie dyskutant w temacie dotyczącym kobiet czy mężczyzn, na czas dyskusji powinien zawiesić na kołku jaja i waginy (skreśl niepotrzebne) i zdać się na sam czysty rozum? Potrafisz (i czy w ogóle chcesz) myśleć nie chujem, tylko głową, kiedy rozmawiasz o kobietach?

Cytat:Nie potrafisz sobie wyobrazić, że być może bert i zefciu** po prostu spotkali w swoim życiu sporo ciekawych kobiet? I że nie wszystkie były z rodzaju, co doprowadzają facetów do samobójstw? Lub do bicia się o sukę?
A czy ja gdzieś twierdzę, że wszystkie kobiety doprowadzają mężczyzn do samobójstw, czy znowu chochoł? Zaczynam się o Ciebie martwić. Może będziesz moją drugą zagubioną owieczką i przestaniesz mi robić sceny zazdrości...
Odpowiedz
MCich napisał(a): Autorem tego jest "Satoshi Kanazawa is an evolutionary psychologist at LSE and the coauthor (with the late Alan S. Miller)
of Why Beautiful People Have More Daughters. " przez kmata uznany za gówniane źródło.
To kim jest autor nie ma większego znaczenia. Liczy się sam tekst. A ten jest kiepski, żadnej poważniejszej metodologii, tylko luźne przemyślenia wujka Staszka w necie.

bert04 napisał(a): bo i wariacje typów urody w Afryce są spore, większe chyba niż w Europie.
Czemu chyba? Są dużo większe. Porównaj sobie Jorubów, Mbuti, Buszmenów i Hadza (takie swoiste "bieguny tego zróżnicowania). Do tego najróżniejsze krzyżówki między tym wszystkim. Warto też pamiętać, że początek tego zróżnicowania jest STARSZY niż wyjście z Afryki.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
No dobra. Zacznę od środka:

MCich napisał(a): Moje uczestnictwo w tym wątku to tez nie chęć poszukiwania rad tylko dyskusja nad samym zjawiskiem inceli.

Jedno drugiego nie wyklucza. A z tego co się słyszy (nie bywam na takich forach, znam tylko relacje) incele na początku były towarzystwem wzajemnej pomocy (coś jak AA), ale przerodziły się w towarzystwo wzajemnego utwierdzania w swoim losie. Dlatego wiem, że rady nie chcesz, ale i tak ją dostaniesz.

A teraz co do opisu sytuacji.

Cytat:Nie no, pisząc w tym temacie sam się otworzyłem przecież to mogę ci odpowiedzieć. Te właśnie najbardziej hm uznajmy 'roszczeniowe' to takie w moim wieku. Najlepiej rozmawia mi się ze starszymi ode mnie. Sporo z nich nie ma faceta z wielu przyczyn, ale wydaje się jakby żadnego nie chciały teraz i tak. Większość tematów jest o pracy, w ogóle ludzie w moim otoczeniu pracują dużo. Czasami akurat w tym względzie się cieszę, bo prawie każdy żonaty facet bierze każdą możliwą nadgodzinę i każdą możliwość zarobku. Ale owszem, rozmawiam z wieloma osobami na tematy serialowe, czy filmowe bo sam akurat sporo dosyć oglądam, a przede wszystkim naoglądałem się gdy nie byłem zbytnio zdolny do pracy(wtedy też dużo czytałem, a niestety teraz mniej czasu na to). Szczerze powiedziawszy koleżanki rozmawiają ze mną podobnie jak koledzy rozmawiają ze mną. Pewno zdziwię tych co uważają że nie cierpię kobiet, ale częściej to z nimi rozmawiam. Faceci często żartują na niskim poziomie oraz każdy próbuje przebić każdego innego w byciu macho, zwłaszcza gdy w okolicy pojawia się atrakcyjniejsza kobieta. Ja w takiej sytuacji czuje się niezręcznie. Wśród koleżanek atmosfera jest 'bez napinki'. Co innego po pracy - gdy mam czas to już bardziej spotykam się z kolegami, bo mam hobby, które raczej przyciągają mężczyzn(siłownia, modelarstwo). Moimi podstawowymi negatywami są po prostu brzydota i zgodzę się z znaLezczynią - brak doświadczenia. Przy czym gdy wchodziłem na rynek pracy to brak doświadczenia mogłem nadrobić intelektem, wykształceniem, chęcią do pracy. Gdy NAPRAWDĘ chciałem dostać jakąś pracę to ją dostawałem. Teraz jestem na etapie, gdy to ja rozpatruję, którą ofertę przyjąć.
A w świecie matrymonialnym nie mam pojęcia jak zrekompensować swoje niedostatki. Staram się, a zawsze jestem odrzucany. To naprawdę miłe uczucie, gdy ktoś do Ciebie dzwoni i bardzo tej osobie na Tobie zależy, byś dał im szansę. Tak się czuję na rynku pracy. Jestem poszukiwany, jestem w miarę cenny. Zaś na rynku matrymonialnym odwrotnie, zwłaszcza na portalach randkowych po paru latach poczułem się jak śmieć odrzucany za każdym razem. Dlatego tez co chyba nie dziwi ostatnio skupiam się na pracy. I nawet teraz będąc na urlopie tak naprawdę nie szukam już nikogo, bo mnie to zmęczyło. jak się kiedyś uda to fajnie, jak nie to nie.

Przeanalizujmy to. Uważasz się za brzydkiego. Być może nim jesteś, według jakichś skali piękności wyszukanych w internetach. Załóżmy, że tak jest. Oznaczałoby to, że we wszystkich kontaktach opierających się na pierwszym wrażeniu masz, powiedzmy łagodnie, przesrane. Jednocześnie ten handicap zmniejsza się wraz z dłuższą znajomością. Brzydota, kalectwo, jakieś ubytki mogą szokować w pierwszym momencie, później człowiek się przyzwyczaja, a w pewnym momencie nie zauważa. Dotyczy to także innych różnic optycznych, przykładowo rasowych. Kto nie gapił się na pierwszego murzyna spotkanego w życiu, może we mnie rzucać kamieniem, ale ja musiałem się oswoić. Znam też problem w drugą stronę, mam mały "ubytek" na lewej ręce, efekt prób majsterkowania w domu za pomocą piły tarczowej. Wiem, jaki efekt to wywołuje w pierwszym momencie. I wiem, jak z czasem to ustaje.

Dlatego jesteś niejako "skazany" na szukanie kogoś w kręgu osób znanych dłużej. Oswojonych z Twoją powierzchownością, które mają szansę poznać Ciebie lepiej. I wydaje mi się, że nie jest to najgorszy punkt wyjściowy. Może to być miejsce pracy, może być jakiś kurs tańca czy gotowania (patrz niżej) lub inna okazja, która nie będzie "matrymonialna" sama w sobie, ale będzie stwarzała okazję do dłuższej znajomości. Być może masz pracę, w której jest pewien "specyficzny" rodzaj kobiet, w niektórych biurach tak jest. Jeżeli jesteś taki "poszukiwany" na rynku pracy, to czemu nie rozglądnąć się także w tym kierunku, nie tyle pod względem zarobku ale pod względem miłej atmosfery. Zresztą, jedno drugiego nie wyklucza. Ale to tylko jedna opcja, inną jest po prostu rozszerzanie kręgów znajomych i okazji do dłuższego poznania się.

A co do "zaniżania wymagań", o którym wspominałeś niedawno, to oczywiście nie jest droga. Ale może powinieneś przykładać taką miarę do kobiet, jaką chciałbyś, żeby kobiety przykładały do Ciebie. Jeżeli już użalasz się, że kobiety reagują negatywnie na Twój wygląd, a z drugiej strony tak dużo opisujesz o wyglądzie kobiet, to, cóż, może trochę irytować. Chcesz, żeby inne widziały w Tobie Twój charakter? Zacznij sam od szukania charakteru w kobietach. Chcesz, żeby kobiety się poznały na Twoich wewnętrznych wartościach? No właśnie, zacznij sam. I nie wykluczaj w przedbiegu, bo wiek, bo waga, bo potomstwo. Nie mówię, żebyś od razu się wdawał w związki. Ale jeżeli okażesz prawdziwy (nie "wyuczony") szacunek, to prędzej spotkasz się z rezonansem, którego tak oczekujesz.

To była rada główna. A teraz jeszcze dodatkowa rada, na "deser". Z pewnego źródła wiem, że umiejętnością pieczenia można zrobić niezłe wrażenie na przynajmniej części rodzaju żeńskiego. Okazja, żeby przynieść własny wypiek do pracy i obczęstować wszystkich, zawsze się znajdzie, urodziny to najbardziej oczywista rzecz. Może niektórzy Ciebie obśmieją, że to takie "babskie", ale tym lepiej. Wyłamiesz się z pewnych stereotypów.

PS: Daruję sobie porady w stylu "uwierz w siebie" lub "bądź siebie pewien", bo są tyle samo warte, co rada "bądź spontaniczny". Pewnie nasłuchałeś się już i/lub naczytałeś co niemiara. To jest pewna oczywistość, ale tego nie da się włączyć za naciśnięciem guzika. Myślę, że i tak jesteś na dobrej drodze, sądząc z opisów, a reszta wyjdzie w praniu.

Cytat:Ale napisałem teraz trochę o sobie, bo mam wrażenie, że dla wielu osób nie ważne co jest wypowiadane, ale przez kogo. Skoro nie pieję peanów na temat kobiet, to znaczy, że muszę je nienawidzić, zamiast po prostu dzielić się swoimi obserwacjami. Nawet jeżeli są one nietrafne, uważam, że nie jest to powód by kogokolwiek obrażać.

Każdy ma swoje wrażliwości i przewrażliwienia. Być może Twoje zaleciałości rasistowskie (które masz, nie zaprzeczaj) na terenie Polski są poniżej normy, ale wielu userów pisze tutaj z krajów, w których spotkanie murzyna czy araba na ulicy, w pracy, w sąsiedztwie nie jest niczym szczególnym. Albo murzynki lub azjatki. Dla Ciebie to temat z jakichś teoretycznych badań z USA, dla sporej części userów to codzienność. To wywołało IMHO pewne reakcje w tym temacie.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
bert04 napisał(a): A co do "zaniżania wymagań", o którym wspominałeś niedawno, to oczywiście nie jest droga. Ale może powinieneś przykładać taką miarę do kobiet, jaką chciałbyś, żeby kobiety przykładały do Ciebie. Jeżeli już użalasz się, że kobiety reagują negatywnie na Twój wygląd, a z drugiej strony tak dużo opisujesz o wyglądzie kobiet, to, cóż, może trochę irytować.
Może. Albo bawić. Niesamowicie śmieszne są te opisy: szukam kobiety pięknej, inteligentnej, takiej, śmakiej, owakiej, a na końcu: i żeby kochała mnie takiego, jaki jestem.

bert04 napisał(a): Dlatego jesteś niejako "skazany" na szukanie kogoś w kręgu osób znanych dłużej. Oswojonych z Twoją powierzchownością, które mają szansę poznać Ciebie lepiej. I wydaje mi się, że nie jest to najgorszy punkt wyjściowy. Może to być miejsce pracy, może być jakiś kurs tańca czy gotowania (patrz niżej) lub inna okazja, która nie będzie "matrymonialna" sama w sobie, ale będzie stwarzała okazję do dłuższej znajomości. Być może masz pracę, w której jest pewien "specyficzny" rodzaj kobiet, w niektórych biurach tak jest. Jeżeli jesteś taki "poszukiwany" na rynku pracy, to czemu nie rozglądnąć się także w tym kierunku, nie tyle pod względem zarobku ale pod względem miłej atmosfery. Zresztą, jedno drugiego nie wyklucza. Ale to tylko jedna opcja, inną jest po prostu rozszerzanie kręgów znajomych i okazji do dłuższego poznania się.
To jest główny problem z tymi portalami. Ludzie uważają chyba rozmowę za marnowanie czasu, od razu wciskają numery telefonów, proponują spotkanie w pierwszej czy drugiej wiadomości (czasami mieszkając na drugim końcu kraju). Poza tym na mnie bardzo źle działa zafiksowanie na jakimś swoim kompleksie, które sprawia, że kompleks wydaje się wypełniać całe czyjeś życie. Takie osoby wydają się mieć tendencje do uwieszania się na kimkolwiek, kto się nimi zainteresuje, a sytuacja, kiedy druga strona jest zaangażowana, a my nie, jest bardzo nieprzyjemna i osobiście staram się takich unikać.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
Iselin napisał(a): To jest główny problem z tymi portalami. Ludzie uważają chyba rozmowę za marnowanie czasu, od razu wciskają numery telefonów, proponują spotkanie w pierwszej czy drugiej wiadomości (czasami mieszkając na drugim końcu kraju).

W Niemczech zwiększa się rynek "poważnych" portali matrymonialnych, na których na wstępie trzeba wypełniać długaśne kwestionariusze psychologiczne, coby właśnie dobrać ludzi pod tym względem. Znam dwie pary, które w ten sposób się poznały, choć nie mam pewności, czy to wytrzymuje próbę czasu. A przede wszystkim, czy w PL to już jest rozwinięte w podobnym stopniu. Poza tym tam nadal w pewnym momencie jest to pierwsze spotkanie, a tutaj kolega opisywał już swoje doświadczenia, dlatego chwilowo dałbym spokój w tym temacie.

Cytat:Poza tym na mnie bardzo źle działa zafiksowanie na jakimś swoim kompleksie, które sprawia, że kompleks wydaje się wypełniać całe czyjeś życie. Takie osoby wydają się mieć tendencje do uwieszania się na kimkolwiek, kto się nimi zainteresuje, a sytuacja, kiedy druga strona jest zaangażowana, a my nie, jest bardzo nieprzyjemna i osobiście staram się takich unikać.
To truizm z gatunku "nie myśl o swoich kompeksach". Funkcjonuje tak samo skutecznie, jak "bądź pewny siebie". Dlatego darowałem sobie
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
MCich:
Cytat:Najlepiej rozmawia mi się ze starszymi ode mnie.
Chyba za bardzo skupiasz się na swoich potrzebach emocjonalnych. W stosunku do kobiet, które Cię interesują powinieneś być bardziej bezkompromisowy, oryginalny, wyjść z inicjatywą postawienia kawy i przede wszystkim sprawić, żeby czuła się atrakcyjna. Jeśli kobieta czuje się przy tobie jak matka, koleżanka albo brzydka ropucha to nie nic dziwnego, że nie udaje Ci się zwrócić niczyjej uwagi.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
bert04 napisał(a): To truizm z gatunku "nie myśl o swoich kompeksach". Funkcjonuje tak samo skutecznie, jak "bądź pewny siebie". Dlatego darowałem sobie
Jeśli ktoś jest już zafiksowany, to niemyślenie o kompleksach jest trudne. Moim zdaniem niektórzy już wymagają pomocy specjalisty. Mnie się nawet ostatnio zdarzyło po raz pierwszy w życiu poradzić obcemu gościowi, żeby udał się do psychoterapeuty. Nie jest to może bardzo grzeczne, ale ręce mi opadły.

Rodica napisał(a): Jeśli kobieta czuje się przy tobie jak matka, koleżanka albo brzydka ropucha to nie nic dziwnego, że nie udaje Ci się zwrócić niczyjej uwagi.
Podobno któryś z tych słynnych lowelasów typu Casanova był strasznie brzydki, ale sprawiał, że kobiety czuły się przy nim piękne Uśmiech
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
bert04 napisał(a):  I nie wykluczaj w przedbiegu, bo wiek, bo waga, bo potomstwo. 

Jedna była może trochę zainteresowana, ale była starsza o ~30 lat. Sorry, ale jednak pozostanę przy jakiś standardach, jakby była 15 lat starsza to ok, ale nie ktoś w wieku mojej matki.

Rodica napisał(a): MCich:
Cytat:Najlepiej rozmawia mi się ze starszymi ode mnie.
Chyba za bardzo skupiasz się na swoich potrzebach emocjonalnych. W stosunku do kobiet, które Cię interesują powinieneś być bardziej bezkompromisowy, oryginalny, wyjść z inicjatywą postawienia kawy i przede wszystkim sprawić, żeby czuła się atrakcyjna. Jeśli kobieta czuje się przy tobie jak matka, koleżanka albo brzydka ropucha to nie nic dziwnego, że nie udaje Ci się zwrócić niczyjej uwagi.

To nie jest takie proste, bo jeżeli zaproponuje coś takiego znajomej z pracy może skończyć się zszarganą opinią. Przypomina mi się śmieszna scena
https://www.youtube.com/watch?v=r0MPwCYmFQo&t=2s
Przerobiłem to już na uniwerku, gdy prosiłem koleżanki o spotkanie na kawie lub coś podobnego. Po czymś takim już koleżanek nie miałem.

P.S Swoją drogą to akurat jeden z niewielu benefitów bycia starszym Duży uśmiech O ile kiedyś miałem parcie by znaleźć dziewczynę, ożenić się i mieć rodzinę, tak w końcu poczułem się komfortowo ze swoim życiem. Dlatego też często na forum inceli pisze, zwłaszcza tym, którzy są na granicy czegoś głupiego(jak samobójstwo), że z wiekiem sytuacja może się poprawić. Nie wiem, czy to hormony, czy przyzwyczajenie, czy sukcesy w innych częściach życia, ale w końcu życie staje się łatwiejsze do zaakceptowania takim jakim jest.
P.S2 A także trochę zabawne Bert04, że piszesz o pieczeniu. Sam zamierzam trochę poduczyć się lepiej gotować i być może piec. Gdy mieszkałem z matką to karciła mnie gdy cokolwiek próbowałem zrobić w kuchni.
Odpowiedz
Właśnie czytam bardzo fajną książkę Ilony Wiśniewskiej. Opisuje, jak poznała swojego partnera, który jest starszy od niej o 30 lat i nie przeszkadza im to. To prawda, że rzadko zdarzają się takie związki, ale zdarzają się. Warto się zastanowić, czy problemem jest sam wiek, czy to, że dana osoba zachowuje się jak staruszek/staruszka.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości