To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Zmiana stron
Lampart,

Nie o tym mówiłem.

Lampart napisał(a): Dyskordianizm to Zen 2.0 ? Nie widzę podobieństwa.
Czytałeś może "Wprowadzenie do buddyzmu zen" (Suzuki)?

Ja widzę chociażby tutaj:

3. Każdy dyskordianin w początkowej fazie oświecenia powinien w każdy piątek udawać się w zaciszne miejsce w celu radosnego spożycia hot doga. Ta ceremonia jest jednocześnie aktem walki z popularnymi, pogańskimi zabobonami: katolickiego chrześcijaństwa (niejedzenie mięsa w piątek), judaizmu i islamu (niejedzenie wieprzowiny), hinduizmu (niejedzenie wołowiny), buddyzmu (niejedzenie mięsa) oraz dyskordianizmu (niejedzenie bułek od hot dogów).

4. Każdy dyskordianin powinien się wstrzymać od jedzenia bułek od hot dogów, albowiem taki był kaprys Naszej Bogini, kiedy zmierzyła się z Afrontem Pierworodnym.

zefciu napisał(a): Dlaczego? KIedyś trzeba dorosnąć i nauczyć się odróżniać zabawę od spraw poważnych.
Cytując klasyka: "Życie jest zbyt ważne, by traktować je poważnie" (Oskar Wilde)

zefciu napisał(a): Nadal jest parodią. Jej nieironiczne wyznawanie nie ma sensu.
"W skrócie jest to lekka religia udająca dowcip." ( http://www.eioba.pl/a/21uo/dyskordianizm...wa-religia )

Sofeicz napisał(a): To i ja chyba zmienię wyznanie z ateizmu postkatolickiego na np. ateizm post.... yyyy?
Polecam bahaizm. Ostatnio zaczynam z nim na nowo sympatyzować. Choć najtrudniejsze jest dla mnie do przełknięcia uznanie pewnych postaci za doskonałych objawicieli Boga. Ale może jeszcze za słabo go poznałem.

May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz
Neuroza ale co konkretnie w Dyskordianizmie jest takiego, że określasz to jako Zen 2.0?

Książkę przeczytałam.
Odpowiedz
Lampart napisał(a): Neuroza ale co konkretnie w Dyskordianizmie jest takiego, że określasz to jako Zen 2.0?
Mądrze dobrane sprzeczności postrzegam jako służące wyjściu poza umysł. Chodzi o to by umysł się zatrzymał, stanął jak wryty, w strumieniu myśli powstała przerwa. Temu służą koany. Nie chodzi w nich o jakąś magiczną gnozę, znalezioną w konkretne sprytnej odpowiedzi, lecz o dostrzeżenie że świat myśli nie przyniesie prawdziwego poznania. Tak rozumiem sens zen (zwłaszcza koanów).

Tutaj mamy ten sam mechanizm, ale w bardziej nowoczesnej i humorystycznej formie. Śmiech też zatrzymuje umysł.

Greater Poop: Czy Eris jest prawdziwa?
Malakalipsa: Wszystko jest prawdziwe.
G.P.: Nawet fałszywe rzeczy?
M.: Nawet fałszywe rzeczy są prawdziwe.
G.P.: Jak tak może być?
M.: Nie wiem człowieku, ja tego nie zrobiłem.


Rzecz w tym że "serio" i "na żarty" może się zazębiać.

Dziennikarz: Mówisz serio, czy żartujesz?
Malakalipsa: Czasem podchodzę poważnie do żartu, a czasem żartobliwie do poważnych rzeczy. W obu przypadkach nie ma to szczególnego znaczenia.

Dziennikarz: A może po prostu jesteś szalony?
Malakalipsa: Pewnie, że tak! Ale nie odrzucajcie tych nauk tylko dlatego, że jestem szalony. Zwariowałem, bo zrozumiałem, że są one prawdziwe.

Szczęśliwy

Dziennikarz: Czemu posługujesz się tyloma przeczeniami?
Malakalipsa: Aby je rozwiązać.
Dziennikarz: Mógłbyś to trochę rozwinąć?
Malakalipsa: Nie.


To takie...w moim stylu. Sam zresztą zwykłem prowadzić duchowe nauczania w taki sposób, że przeczyłem temu co powiedziałem kilka chwil wcześniej. Kolega na to wskazywał, ja byłem tego świadom i razem się z tego śmialiśmy.
May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz
Koany to tylko w Rinzai... No fajnie, tylko, że można sobie opowiadać różne paradoksy ale to nie znaczy, że coś się za tym kryje, że coś z tego wynika.
Odpowiedz
Lampart napisał(a): Koany to tylko w Rinzai...
Były przedstawione jako podstawa we "Wprowadzeniu do Buddyzmu Zen".

Lampart napisał(a): No fajnie, tylko, że można sobie opowiadać różne paradoksy ale to nie znaczy, że coś się za tym kryje, że coś z tego wynika.
Wynika śmiech, rozluźnienie, poczucie ulgi i wolności.

neuroza napisał(a): Cytując klasyka: "Życie jest zbyt ważne, by traktować je poważnie" (Oskar Wilde)
Jeszcze może uzupełnię że przez poważnego człowieka rozumiem człowieka ponurego, sztywnego, ciężkiego, depresyjnego. Dla mnie to kierunek dobry, ale zwrot przeciwny Szczęśliwy
May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz
1. W Soto nie rozwiązuje się koanów.
2. I dowcipy na rozluźnienie to jedyny arsenał Dyskordianizmu na... no właśnie na co?
Czy czegoś dyskordianizm uczy?
Odpowiedz
Lampart napisał(a): 2. I dowcipy na rozluźnienie to jedyny arsenał Dyskordianizmu na... no właśnie na co?
Sam odpowiedziałeś: na rozluźnienie. I na śmiech, na radość. Na ekscytację. Generalnie na poprawę samopoczucia. To jest taki oświecony śmiech, jak wtedy gdy wreszcie ludzie odważają się stwierdzić, że przecież król jest nagi.
Cytat:Czy czegoś dyskordianizm uczy?
Wręcz przeciwnie. Oducza.
May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz
Wystarczyłoby, żeby klechy przestały męczyć polskie społeczeństwo moralnym dogmatyzmem i ludzie przestaliby uciekać w dyskordianizmy, buddyzmy i tęsknić za komuną.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
Rodica napisał(a): Legend:
Żeby ludzie stali się na powrót buszmenami, trzeba by unicestwić pieniądze i prawo własności, które odbierają szansę na prawdziwe szczęście, będące źródłem prawdziwej godności. Właśnie dlatego dzicy ludzie emanują godnością i wewnętrznym pięknem a cywilizowani ludzie pogardą i brzydotą.

Piękne słowa. Lucien Levy-Bruhl, francuski antropolog, określił buszmeńską mentalność jako mistyczne uczestnictwo Uśmiech

Neuroza

Czego oducza?
Odpowiedz
Dlatego tacy dzicy Papuasi godnie i pięknie wpierdalali zwłoki a Aztekowie pełni godności i piękna, wyrywali z piersi bijące serca. Natomiast tacy godni naśladowania Tatarowie byli w XII i XIII wieku uosuobieniem zła większym od zarazy, bo bakcyle zabijają ale miłosiernie nie gwałcą i nie palą. Ehhhh...
Sebastian Flak
Odpowiedz
Aztekowie to była już zaawansowana cywilizacja a w wpierdalaniu zwłok nie ma niczego złego.
Człowiek jest niemoralny, każdy ma w sobie coś z buszmena i wewnetrzną potrzebę bycia częścią natury.
Żyjac w demokracji, obfitujacej w mnogość postaw życiowych, stylów życia, systemów wartości, kryteria oceny oparte o wartości dobra lub zła są krzywdzące i wykluczające.
Ktoś może wybrać życie włóczęgi, menela zupełnie świadomie i dobrowolnie, jako drogę do szczęścia, nie każdy ma możliwość w ciągu swojego życia zarobić tyle kasy, żeby cieszyć się życiem w cywilizowany sposób.
Przyklejanie mu łatki niemoralnego, złego jest niemoralne.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
Cytat:Żeby ludzie stali się na powrót buszmenami, trzeba by unicestwić pieniądze i prawo własności, które odbierają szansę na prawdziwe szczęście, będące źródłem prawdziwej godności.


Skończcie już tym uszczęśliwianiem na siłę. Jak nie chrześcijanie z "pokojem serca", jak nie buddyści z nirwaną, to komuniści z "prawdziwą godnością". Piewcy wielkiej kapitulacji. Jak chcecie się wyzbyć pragnień i ambicji to wyzbywajcie, ale nie wmawiajcie innym, że to jedyna droga do spełnienia. Jak dla mnie szlachetniej jest walczyć, zdobywać, poszerzać granice i łamać ograniczenia, stawać się coraz większym, lepszym, silniejszym, mądrzejszym, a nie składać broń i osuwać się w jakąś apatię.


Cytat:Człowiek jest niemoralny, każdy ma w sobie coś z buszmena i wewnetrzną potrzebę bycia częścią natury.
Natura jest wrogiem człowieka. Człowiek powinien dążyć do panowania nad nią. Grzechem pierworodnym religii jest to, że personifikują obojętną, stanowiącą dla człowieka zagrożenie i przeszkodę naturę i wmawiają mu, że godnym i sprawiedliwym jest nie walczyć z nią, tylko składać hołdy i w pokorze przyjmować "swoje miejsce".
Odpowiedz
Adeptus:
Cytat:Natura jest wrogiem człowieka. Człowiek powinien dążyć do panowania nad nią.
A czlowiek jest wrogiem drugiego człowieka, należy z nimi walczyć, jak nie bronia to ideologią.
Nieprzypadkowo ludzie szukaja schronienia wśród ludzi podobnie myślacych, w enklawch potwierdzenia.
Co jest lepsze, zezwolenie ludziom na tworzenie eklaw, sekt  ma równyh prawach czy podporzadkowanie ich jednej ideologii?
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
Dobre pytanie Rodica, myślę, że to pierwsze i demokratyczna tolerancja powinna zapewnić taką możliwość.

Adeptus taki bojowy, może dlatego w konwersacji z Gąską w pewnym momencie napisał, że się wycofuje, że oddaje walkowera. Pisze serio, to nie jest ironia, bo oczywiście wywieszenie białej flagi nie jest bojowe, ale chodzi o samą nomenklaturę - "poddaje się", "walkower", która zdradza postrzeganie internetowej dyskusji w kategoriach walki.
To jest bojowe... i Pewnie męczące.
To chyba nie przypadek, że w parze idzie tutaj mechanistyczne postrzeganie świata. Ale jak to mówią, nie możesz przemienić świata w maszynę, samego siebie nie zamieniając w maszynę ¯\_(ツ)_/¯
Odpowiedz
Adeptus napisał(a): Natura jest wrogiem człowieka. Człowiek powinien dążyć do panowania nad nią.
Trochę bez sensu. Wrogów się niszczy, a nie dąży do panowania nad nimi. W ogóle utożsamienie panowania z wrogością to jest jawny sadyzm.
Cytat: Grzechem pierworodnym religii jest to, że personifikują obojętną, stanowiącą dla człowieka zagrożenie i przeszkodę naturę i wmawiają mu, że godnym i sprawiedliwym jest nie walczyć z nią, tylko składać hołdy i w pokorze przyjmować "swoje miejsce".
Toż to twoje "prawdziwe" chrześcijaństwo egzorcystów salcesonowych dzielnie walczy z naturystami.
https://www.m.pch24.pl/zagrozenia-zielon...397,i.html
Odpowiedz
Walczy po prostu z inną koncepcją poddania się losowi i "znania swojego miejsca we wszechświecie", którą postrzega jako konkurencyjną. Walka toczy się o to, czy człowiek ma się umartwiać w imię "Boga" czy w imię "natury". Ale w praktyce, jedna i druga ideologia jest antyhumanistyczna.
Odpowiedz
To Sofeicz wyznaje te antyhumanistyczna ideologię? bo niedawno cieszył się, że rybki pływają i woda lepsza od czasu pojawienia się covid. Ale chyba przechodzi stopniowo na stronę ludzi bo sie wkurzyl, że kraj jest zamrożony.
Odpowiedz
Lampart napisał(a): To Sofeicz wyznaje te antyhumanistyczna ideologię?
Z jakiegoś powodu lubi pierdzielić frazesy przynależne antyhumanistycznej ideologii, której głównym dogmatem jest przeludnienie. Czemu to czyni, nie rozumiem. Normalnie chłop jest racjonalny, ale kiedy przyjdzie do gadania o koronawirusie, to zaczynają się gadki o „armii Gai walczącej z wrogiem”. No cóż – na czyjąś religię nie poradzisz.
Odpowiedz
ZaKotem:
Cytat:Trochę bez sensu. Wrogów się niszczy, a nie dąży do panowania nad nimi. W ogóle utożsamienie panowania z wrogością to jest jawny sadyzm.
Dlaczego? To jest to samo tylko w drugim przypadku dąży się do eksploatacji i ewentualnego naprawiania szkód tej polityki. Może przyrodzie jest to obojętne ale ludziom na pewno nie.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
Lampart napisał(a): Nie waż się pisać takich rzeczy. Powinieneś przeprosić. Tryb hipotetyczny nie zwalnia cię z odpowiedzialności za słowa.

Spoko, jeśli czujesz się urażony i pokrzywdzony, to przepraszam.

Lampart napisał(a): Poza tym żadna stymulacja mózgu nie zapewnia szczęścia, masz na to jakiś dowód czy znowu tworzysz wybujałe teorie ze strzępków informacji, jak wtedy z tą kognitywistyką?

Zgodziłeś się z Zakotełem, że szczęście to odpowiednia ilość dopaminy działającej przez odpowiednio długi czas.

Teraz twierdzisz, że stymulacja mózgu zapewniająca odpowiednią ilość dopaminy działającej przez odpowiednio długi czas nie zapewnia szczęścia.

Po raz kolejny wychodzi na jaw twój problem z logicznym myśleniem.

Lampart napisał(a): Dyskutujesz z chochołem nikt nie postulował szczęścia jako wiecznej przyjemności, a brak cierpienia był tu niezależny od bólu i przyjemnosci.

Ja do tej pory nie wiem jakie szczęście postulujesz.

Lampart napisał(a): Nie ma cierpienia fizycznego, jest ból fizyczny, który może wywołać cierpienie.

Dobra, widzę że masz swój własny słownik, ale chuj tam. Dla mnie cierpienie i ból to synonimy.  Niech będzie, ze ból i cierpienie to jednak coś innego.

Lampart napisał(a): Dukkha - cierpienie we wszelkich jego odmianach.

Tak więc najpierw krytykujesz buddyzm, że twierdzi, że życie wiąże się z cierpieniem, a później sam próbujesz odkryć Amerykę, że życie wiąże się z cierpieniem.

Byś się wysilił trochę, to byś zrozumiał, że chodzi o różnice w podejściu do faktu, że życie jest związane z cierpieniem.

Lampart napisał(a): Nirvana nie jest środkiem. Środkiem jest szlachetna ośmioraka ścieżka, która nie polega wcale na ucieczce w przyjemności i unikaniu bólu.

Masz rację. Rzeczywiście słabo znam się na buddyzmie.

Środkiem jest szlachetna ośmioraka ścieżka, która nie polega na unikaniu bólu, ale celem jest nirwana, która daje wyzwolenie od cierpienia.

Lampart napisał(a): A więc właśnie, czyli te najważniejsze "wartości", które miały się czymś zasadniczo różnić, które miały być kontrastem dla mojego rozpustnego hedonizmu, sprowadzają się tak na prawdę do "bo dobrze mi z tym".

I to chciałem pokazać, nie mam więcej pytań.

A jakiego innego uzasadnienia spodziewałeś się w zakresie aksjologii? Wybieramy te wartości, z którymi nam dobrze. Niektórym dobrze z rozpustnym hedonizmem, innym dobrze z pustelniczym ascetyzmem, a mi dobrze z tym o czym wcześniej napisałem - z dbaniem o bliską rodzinę i pracą.

Jeśli nie widzisz zasadniczej różnicy między kimś komu dobrze z rozpasanym hedonizmem, a kimś komu dobrze z rodziną, to zauważysz ją dopiero gdy będziesz miał dziecko.

Lampart napisał(a): Idąc twoim wcześniejszym tokiem rozumowania, mógłbyś zjeść sobie jakąś pigułkę szczescia czy w inny sposób stymulować odpowiednie ośrodki w mózgu i też by ci było dobrze. Ale oczywiście tego na czym ci zależy nie deprecjonowałeś w ten sposób. Merytoryka Kaliego.

To moje "dobrze mi z tym" nie jest tożsame z waszą dopaminową teorią szczęścia. Zajmowanie się dzieckiem jest sprzeczne z jakimikolwiek dopaminami i hedonizmami - kiedy budzi się o różnych porach i nie da się wyspać przed pracą; kiedy biega co chwila tam i sram, a ty za nim - nie masz czasu dla siebie na cokolwiek co do tej pory lubiłeś robić (chyba, że dziecko akurat śpi, ale wtedy najczęściej jest tak, że ty też chcesz to wykorzystać i w końcu trochę się wyspać); kiedy dziecko nawykłe do picia mleka i jedzenia papek próbujesz karmić bardziej normalnym, niezblendowanym jedzeniem i z każdym posiłkiem schodzi wtedy godzina, a tych posiłków jest kilka w ciągu dnia. Dziecko to jest ciężka orka na ugorze, ale dobrze mi z tym.

Lampart napisał(a): Zadajesz to samo pytanie, już przedstawiłem szczęście jako ogólne zadowolenie z życia, a na życie składa się wiele czynności, nie każda musi przynosić natychmiastową euforię.

A która przynosi euforię z opóźnieniem  i czy to zadowolenie z życia wynika wyłącznie z odpowiedniego poziomu dopaminy? A może można być zadowolonym z życia przy zwykłym, niepodniesionym poziomie dopaminy?

Sprawdziłem coś:


Cytat:Estrogeny, oksytocyna, dopamina. Dziecko to najlepszy dopalacz dla mózgu rodzica

To, że dziecko przewraca całe życie do góry nogami, nie ulega wątpliwości, ale to, że miesza nam w głowach – nie każdy przyjmie z takim spokojem. Tymczasem jest coraz więcej naukowych dowodów na to, że posiadanie potomstwa w fizyczny sposób odciska ślad na naszych mózgach. Zmienia ich strukturę, wpływa na wydzielanie się w nich substancji zwanych neuroprzekaźnikami. Od nich zaś zależy nasze samopoczucie, ale nierzadko także motywacja, a nawet kompetencje. I choć większość tych zmian dotyczy mózgów matczynych, ojcowie także doświadczają małego przemeblowania pod czaszką.

[...]Rodzicielstwo aktywuje kaskadę reakcji biochemicznych, w których wyniku mózg zalewa fala pobudzającej dopaminy, a z nią i serotoniny, podobna do tej, która powstaje po zjedzeniu czekolady. Tyle że bez dawki kalorii. Dodatkowo dopamina hamuje apetyt. Budzące się emocje nie mieszkają wbrew pozorom w sercu, tylko w brzusznej nakrywce śródmózgowia i w jądrze ogoniastym w mózgu. Te właśnie rejony pobudzały się nie tylko u osób zakochanych, ale też rodziców – u jednych pod wpływem zdjęcia obiektu westchnień, u drugich, gdy na zdjęciu widzieli buzię swojego dziecka.

Odkrycie to wyjaśnia stan lekkiego haju zakochanych, ale i młodych matek, ich oderwanie od rzeczywistości i graniczącą z uzależnieniem potrzebę ciągłej bliskości z dzieckiem. Bo układ nagrody odpowiada także za nałogi – zbytnio pobudzony domaga się ciągłego dostarczania bodźca, nie ulega wyciszeniu. I to właśnie na te rejony mózgu działają kokaina czy amfetamina.

https://www.focus.pl/artykul/dziecko-naj...gu-rodzica

Coś tam jest na rzeczy z tą dopaminą, ale głównie odnośnie kobiet. Ciekawe czy ktoś mierzył poziom dopaminy u rodziców, którzy są w trakcie tych czynności, które wypisałem wcześniej.

Lampart napisał(a): Nie wyznaczyła żadnego.

No to inaczej - "wmontowała" w nas instynkty i popędy.

Lampart napisał(a): Nie jest to żadnym zadaniem, a jedynie tendencją, która wynika m.in. z satysfakcji i pożądaniu jednych rzeczy i niechęci do innych.

Ok.

Lampart napisał(a): Nirvana to stan w którym człowiek się nie łudzi. Pozbywanie się złudzeń, to nie ucieczka przed życiem, od życia odgradzają złudzenia, a ich mur kruszy medytacja. Znowu na odwrót piszesz.

A o jakie złudzenia konkretnie chodzi?

Lampart napisał(a): Owszem dlatego te głodne kawałki, które piszesz ty, kołcze i różni guru, o tym, że trudności są po coś to dorabianiem pocieszającej ideologii, fałszywe nadawanie sensu.

Oczywiście, że nie masz tu racji. Jest to teoria potwierdzona przez życie (ale nie we wszystkich przypadkach). I nie pisałem nigdzie o sensie. To co jest w buddyzmie dukkha jak na przykład rozłąka z upragnionym, to coś w życiu niezbędnego bez czego nie docenialibyśmy bycia razem. Trzeba doświadczać braków, żeby doceniać ich przeciwieństwa - tak jak we fraszce o zdrowiu pisał Kochanowski.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości