Liczba postów: 3,793
Liczba wątków: 18
Dołączył: 07.2015
Reputacja:
380 Płeć: nie wybrano
@Osiris
Hmm... Tyle że i tak Internet powinien być głównym sposobem zapoznawania się wśród gejów, bo jest ich mało, więc ciężej zdać się na inne sposoby. Geje mają często typowe "gejowskie głosy" (nosowe chyba) i sposób bycia, ale to za mało, by rozpoznać każdego. Internet jest w sumie idealny do zapoznawania się dla specyficznych ludzi. Oprócz stron randkowych do głowy przychodzą mi jeszcze tylko media społecznościowe (typu Facebook). Tam może jest zapoznawanie się bardziej na podstawie jakichś zainteresowań. Lata temu było też queer pl na poziomie, ale ruch na stronie padł i teraz tam najwyżej chyba trochę lesbijek i biseksualistek siedzi.
Co do stron randkowych dla osób hetero, to faktycznie bywa też tam rozwiąźle. No ale myślę, że stopień rozwiązłości nie jest aż tak duży jak w przypadku gejowskich stron. Tinder i badoo w porównaniu z fellow i (zwłaszcza) grindrem to ostoje czystości. Po prostu chyba faceci mają częściej seksualną chcicę, a kultura wokół niezbyt wspiera długotrwałe jednopłciowe związki. Kobiety z kolei naturalnie (z powodu ciąż) są mniej skłonne do seksu bez zobowiązań. Brak możliwości rozrodu (metodami "naturalnymi", bo są już jakieś mieszania genów na szkiełku, a zaraz dojdą "sztuczne macice") u gejów zmniejsza też u nich presję na długotrwałe związki. Poza tym geje są ludźmi nietypowymi, a jak ktoś jest nietypowy w jednej dziedzinie, to rośnie prawdopodobieństwo, że jest też nietypowy w innych sferach. Stąd u homoseksualistów jest też pewnie nadreprezentacja problemów psychicznych i fetyszy, co także zwiększa rozwiązłość.
No i ciężko, żeby strony randkowe przejaskrawiały obraz gejów, bo praktycznie każdy gej, którego poznałem gdzieś na żywo, miał profil na tym całym fellow.
@Lumberjack
Nom. Wsród gejów często każdy dla każdego jest darmową roksą. XD Stąd też wielka epidemia AIDS wśród gejów w dwudziestowiecznej Ameryce. Nawet ostatnio wyszło, że George Michael zabawiał się z losowymi facetami w toaletach.
Faceci hetero mają ciężko na tinderach. Po pierwsze, z tego co pamiętam, na jedną kobietę przypada tam trzech facetów, więc trzeba tam chyba efektownie "tańczyć na prąciu", by uwagę jakiejś zdobyć (wiem to z relacji znajomych i anonów w Internecie). Pewnie część kobiet używa też tych stron jako ego-boosta i zachwycają się, że mają tysiące par i dziesiątki gości, którzy ją zagadują. No i kobiety zwykle nie zaczynają rozmów chyba. No ale na kobietach się mało znam. Jeżeli facet hetero chce używać takich stronek, to nie powinien w ogóle brać do siebie potencjalnych niepowodzeń. Sama mocna nadreprezentacja mężczyzn strasznie tam utrudnia zapoznawanie. Używać, ale bez dołowania.
Czy ja mam inny temperament? Tu chyba o temperament nie chodzi. W końcu jestem energetyczny i sam często w necie zagadywałem. Ja po prostu jestem wstydliwy. Chronię swoją intymność. Poza tym jestem mocno romantyczny. Seks bez zobowiązań, by mnie dołował.
PS
Raz na fellow znalazłem profil kolegi z partii. Firmował profil zdjęciem swej twarzy. No to wszedłem na jego fotki, a tam kilka zdjęć jego penisa. Eh... Nie chciałem ich widzieć. Gdybym był złym człowiekiem, to wrzuciłbym te fotki do "teczek" przeciwko niemu. Gość jeszcze do mnie zarywał na jednym proteście...
PPS
Statystyki na fellow (największa strona dla gejów w Polsce) wedle danych profilowych:
- na "seks" szuka około 65900 użytkowników, a "związku" szuka 34200 użytkowników (wszystkich użytkowników jest około 107400, więc ponad 60% użytkowników szuka na seks),
- około 21700 użytkowników ma wśród fetyszy "seks grupowy" (ponad 20% wszystkich użytkowników),
- około 10420 użytkowników ma partnera i/lub żyje w "otwartym związku".
Liczba postów: 9,167
Liczba wątków: 64
Dołączył: 01.2009
Reputacja:
60 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ateista, w przyszłości może buddysta mahajany
Mustafa Mond napisał(a):Hmm... Tyle że i tak Internet powinien być głównym sposobem zapoznawania się wśród gejów, bo jest ich mało, więc ciężej zdać się na inne sposoby. Geje mają często typowe "gejowskie głosy" (nosowe chyba) i sposób bycia, ale to za mało, by rozpoznać każdego.
Mamy głosy jak Senyszyn.... Tak się mi jakoś skojarzyło. A ten sposób bycia, to Ci pewnie o "miękkie nadgarstki" chodziło?/ To stereotypy.
Avx by musiał napisać, czy mam nosowy głos albo specyficzny sposób bycia, bo z nim rozmawiałem twarzą w twarz.
"Nic nie jest potężniejsze od wiedzy; królowie władają ludźmi, lecz uczeni są władcami królów".
Liczba postów: 3,793
Liczba wątków: 18
Dołączył: 07.2015
Reputacja:
380 Płeć: nie wybrano
No dobrze. Przecież choćby Pete Buttigieg ma bardzo "prezydencki" głos. Taki jak często w filmach mają prezydenci Hameryki. Stawiam, że on za kilka/kilkanaście lat Prezydentem USA ziostanie. On ma dobry, dalekosiężny plan.
Wierzę Ci na słowo, że też nie masz typowego głosu geja. Ja z kolei zaczynam śpiewać amatorsko w kapeli z przyjacielem i z tego, co słyszę, też nie mam typowego gejowskiego głosu. To już ruchy mnie bardziej zdradzają aniżeli głos.
Żeby nie zapadać się w pozatemacie (off-top), dodam coś o mimowolnym celibacie. Od lat przeglądam sfery Internetu (wykop, 4chan (tablica r9k) itd.), gdzie nierzadko grupują się tzw. incele. Dużo u nich bólu. Ale zauważyłem, że często, gdy czegoś jeszcze nie mieli w życiu (związku, seksu czy czegokolwiek w ten deseń), zaczynają mieć obsesję na tym punkcie i uważają, że w razie posiadania takich doświadczeń ich życia nagle poprawiłyby się o kilka poziomów. Nieraz widzą parę na ulicy i od razu myślą "o, te normiki mają seks, a ja nie, reeeee". To błędne myślenie. W końcu jest wiele związków do bani czy takich se. No ale niestety incele miewają "widzenie tunelowe" bez światełka w tunelu. No ale jak koić te obsesje? Może należy wtedy słuchać, oglądać i czytać o jakichś fatalnych związkach, by sobie niczego nie idealizować?
Liczba postów: 4,637
Liczba wątków: 9
Dołączył: 11.2017
Reputacja:
436 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Agnostyk siódmej gęstości
E, klasyczne incwele od czerwonych pigułek to mają problem nie z brakiem związków, tylko z tym, że nie dupczą co noc nowej blondyny z nogami do ziemi i cycami jak donice, a przecież im się należy.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Liczba postów: 23,471
Liczba wątków: 241
Dołączył: 08.2005
Reputacja:
1,399 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Schabizm-kaszankizm
Mustafa Mond napisał(a): Ale zauważyłem, że często, gdy czegoś jeszcze nie mieli w życiu (związku, seksu czy czegokolwiek w ten deseń), zaczynają mieć obsesję na tym punkcie i uważają, że w razie posiadania takich doświadczeń ich życia nagle poprawiłyby się o kilka poziomów. Nieraz widzą parę na ulicy i od razu myślą "o, te normiki mają seks, a ja nie, reeeee". To błędne myślenie. W końcu jest wiele związków do bani czy takich se. No ale niestety incele miewają "widzenie tunelowe" bez światełka w tunelu. No ale jak koić te obsesje? Może należy wtedy słuchać, oglądać i czytać o jakichś fatalnych związkach, by sobie niczego nie idealizować?
Co by się nie wybrało w życiu to będzie fajne i chujowe na swój sposób. Każdy wybór jest tragiczny. Czy samotność czy związek etc.
Liczba postów: 479
Liczba wątków: 1
Dołączył: 09.2012
Reputacja:
1 Płeć: nie wybrano
Nonkonformista napisał(a): To stereotypy.
Stereotypy trafnie odzwierciedlają rzeczywistość (zazwyczaj, bo np. https://en.wikipedia.org/wiki/Physical_a...stereotype nie). Nie powinno się używać tego słowa jako synonimu czegoś nieprawdziwego. Z kolei obserwacja, że istnieją członkowie grup zachowujący się niestereotypowo i vice versa jest raczej mało odkrywcza. Jeśli zajdzie potrzeba lepiej wytknąć komuś błąd ekologiczny niż stereotypowanie, które w odniesieniu do zbiorowości błędem nie jest.
Liczba postów: 3,793
Liczba wątków: 18
Dołączył: 07.2015
Reputacja:
380 Płeć: nie wybrano
kmat napisał(a): E, klasyczne incwele od czerwonych pigułek to mają problem nie z brakiem związków, tylko z tym, że nie dupczą co noc nowej blondyny z nogami do ziemi i cycami jak donice, a przecież im się należy.
Nie zawsze tak jest. Oni często cierpią i nieraz od cierpienia im się potem mózgi lasują. Zwykle obok braku relacji romantycznej mają inne problemy (brak przyjaciół i tak dalej). Błędne redpille i inne blackpille bywają wynikiem próby racjonalizowania sobie rzeczywistości, gdy ogląd na świat jest zniekształcony zgorzknieniem, pesymizmem i brakiem doświadczenia w kontaktach społecznych (wspomniana samotność). Nie dziwię się, że mało o kobietach może wiedzieć ktoś, kto np. z kobietami gada w zasadzie tylko w domu rodzinnym (i to jeszcze ze starszymi). Kompleksy im się nawarstwiają przez lata cierpienia i potem wychodzą z tego błędne i dołujące "czarne pigułki" typu "jak masz mniej niż 180 cm., to żadna cię nie zechce" lub "jak masz zakola to już koniec" lub "z cofniętą szczęką można być najwyżej betabankomatem żony, która ma swego Czada na boku". To często kwestia samooceny.
No a taki Korwin jest brzydki pod kątem dominującego gustu, ale myśli sobie, że jest bogiem, więc żadnych problemów z podbijaniem nigdy nie miał. Gdy ktoś incelsko zapyta się Korwina: "jak się czujesz, wiedząc, że twoją następną żonę posuwają teraz, aż się kurzy?", on odpowie: "że co? Moja przyszła żona się jeszcze nie urodziła".
Stąd incele powinni dbać o swoją samoocenę, by nie wpaść w złe rewiry.
lumberjack napisał(a):
Mustafa Mond napisał(a): Ale zauważyłem, że często, gdy czegoś jeszcze nie mieli w życiu (związku, seksu czy czegokolwiek w ten deseń), zaczynają mieć obsesję na tym punkcie i uważają, że w razie posiadania takich doświadczeń ich życia nagle poprawiłyby się o kilka poziomów. Nieraz widzą parę na ulicy i od razu myślą "o, te normiki mają seks, a ja nie, reeeee". To błędne myślenie. W końcu jest wiele związków do bani czy takich se. No ale niestety incele miewają "widzenie tunelowe" bez światełka w tunelu. No ale jak koić te obsesje? Może należy wtedy słuchać, oglądać i czytać o jakichś fatalnych związkach, by sobie niczego nie idealizować?
Co by się nie wybrało w życiu to będzie fajne i chujowe na swój sposób. Każdy wybór jest tragiczny. Czy samotność czy związek etc.
No właśnie dla inceli związki z boku wyglądają pewnie jak ambrozje ociekające złotem. Wchodzą sobie na fejsbuki, a tam ich rówieśnicy uśmiechnięci na fotkach ze swymi drugimi połówkami. No a tak naprawdę sytuacja nie jest zwykle tak różowa za zamkniętymi drzwiami. Ja wokół siebie widzę tylko jeden związek, który raczej jest bez problemów większych. Reszta to jakieś zgrzytania. Nawet na weselach widzę zaczątki problemów, ale tu trzeba dostrzegać te subtelne znaki, by mieć świadomość, że tak jest.
Ludzie w związkach są ogółem pewnie szczęśliwsi niż ci bez związków, ale to w dużej mierze może być kwestia tego, że gdy komuś w życiu wychodzi, to ma większe szanse na związek, bo jest bardziej ceniony na rynku matrymonialnym/patrymonialnym. Zatem nie zawsze idzie o to, że związek uszczęśliwia.
Liczba postów: 2,483
Liczba wątków: 17
Dołączył: 09.2007
Reputacja:
77 Płeć: mężczyzna
Mustafa Mond napisał(a): (...) Zatem nie zawsze idzie o to, że związek uszczęśliwia.
Nawet powiem więcej - jeśli ktoś myśli, że związek magicznie wypleni nieszczęścia z jego życia, to tym bardziej tego związku nie osiągnie. Nikt bowiem nie chce, aby ktoś psychologicznie "wieszał się" na nim, uzależniając swoje szczęście w życiu od obecności drugiej osoby. To zbyt duża presja wynikająca z czystej desperacji.
Związek powinien być, jak słusznie zauważyłeś wcześniej, uzupełnieniem i wzbogaceniem poukładanego i szczęśliwego życia w pojedynkę.
I choose not to choose life. I choose something else - Ewan McGregor
Liczba postów: 3,793
Liczba wątków: 18
Dołączył: 07.2015
Reputacja:
380 Płeć: nie wybrano
Brainless napisał(a):
Mustafa Mond napisał(a): (...) Zatem nie zawsze idzie o to, że związek uszczęśliwia.
Związek powinien być, jak słusznie zauważyłeś wcześniej, uzupełnieniem i wzbogaceniem poukładanego i szczęśliwego życia w pojedynkę.
Nie no. Nie zauważyłem tego. Relacje oparte na handlowej, cywilnoprawnej, ekwiwalentnej wymianie świadczeń są dla mnie głęboko antyromantyczne i wolę być sam niż w czymś takim. Ideałem jest miłość, czyli bezwarunkowe i bezinteresowne dbanie o kogoś jak o siebie, nieważne co.
Liczba postów: 2,483
Liczba wątków: 17
Dołączył: 09.2007
Reputacja:
77 Płeć: mężczyzna
Mustafa Mond napisał(a):
Brainless napisał(a):
Mustafa Mond napisał(a): (...) Zatem nie zawsze idzie o to, że związek uszczęśliwia.
Związek powinien być, jak słusznie zauważyłeś wcześniej, uzupełnieniem i wzbogaceniem poukładanego i szczęśliwego życia w pojedynkę.
Nie no. Nie zauważyłem tego. Relacje oparte na handlowej, cywilnoprawnej, ekwiwalentnej wymianie świadczeń są dla mnie głęboko antyromantyczne i wolę być sam niż w czymś takim. Ideałem jest miłość, czyli bezwarunkowe i bezinteresowne dbanie o kogoś jak o siebie, nieważne co.
Heh, nie zrozumieliśmy się, bo zupełnie nie to miałem na myśli. Chodzi mi jedynie o to, że najpierw musi być ci dobrze samemu ze sobą, żeby być gotowym na życie z kimś. O żadnych handlowych wymianach nawet nie myślałem
I choose not to choose life. I choose something else - Ewan McGregor
Liczba postów: 3,793
Liczba wątków: 18
Dołączył: 07.2015
Reputacja:
380 Płeć: nie wybrano
Brainless napisał(a):
Mustafa Mond napisał(a):
Brainless napisał(a):
Mustafa Mond napisał(a): (...) Zatem nie zawsze idzie o to, że związek uszczęśliwia.
Związek powinien być, jak słusznie zauważyłeś wcześniej, uzupełnieniem i wzbogaceniem poukładanego i szczęśliwego życia w pojedynkę.
Nie no. Nie zauważyłem tego. Relacje oparte na handlowej, cywilnoprawnej, ekwiwalentnej wymianie świadczeń są dla mnie głęboko antyromantyczne i wolę być sam niż w czymś takim. Ideałem jest miłość, czyli bezwarunkowe i bezinteresowne dbanie o kogoś jak o siebie, nieważne co.
Heh, nie zrozumieliśmy się, bo zupełnie nie to miałem na myśli. Chodzi mi jedynie o to, że najpierw musi być ci dobrze samemu ze sobą, żeby być gotowym na życie z kimś. O żadnych handlowych wymianach nawet nie myślałem
No okej, ale nawet jak komuś jest źle ze sobą, to też powinien mieć pomoc, by zaczęło mu być dobrze ze sobą. Zwykle lepiej wychodzi z pomocą niż samemu. Ba! Wychodzę z założenia, że właśnie tymi, którzy sobie nie radzą, trzeba się wpierw priorytetowo zająć.
Liczba postów: 2,483
Liczba wątków: 17
Dołączył: 09.2007
Reputacja:
77 Płeć: mężczyzna
Mustafa Mond napisał(a):
Brainless napisał(a):
Mustafa Mond napisał(a):
Brainless napisał(a):
Mustafa Mond napisał(a): (...) Zatem nie zawsze idzie o to, że związek uszczęśliwia.
Związek powinien być, jak słusznie zauważyłeś wcześniej, uzupełnieniem i wzbogaceniem poukładanego i szczęśliwego życia w pojedynkę.
Nie no. Nie zauważyłem tego. Relacje oparte na handlowej, cywilnoprawnej, ekwiwalentnej wymianie świadczeń są dla mnie głęboko antyromantyczne i wolę być sam niż w czymś takim. Ideałem jest miłość, czyli bezwarunkowe i bezinteresowne dbanie o kogoś jak o siebie, nieważne co.
Heh, nie zrozumieliśmy się, bo zupełnie nie to miałem na myśli. Chodzi mi jedynie o to, że najpierw musi być ci dobrze samemu ze sobą, żeby być gotowym na życie z kimś. O żadnych handlowych wymianach nawet nie myślałem
No okej, ale nawet jak komuś jest źle ze sobą, to też powinien mieć pomoc, by zaczęło mu być dobrze ze sobą. Zwykle lepiej wychodzi z pomocą niż samemu. Ba! Wychodzę z założenia, że właśnie tymi, którzy sobie nie radzą, trzeba się wpierw priorytetowo zająć.
No to wtedy mamy od tego rady przyjaciół, znajomych, rodziny oraz/lub terapię. A także osobiste refleksje i szeroko pojętą pracę nad charakterem.
Związek jako recepta na czyjeś zwalone życie nie jest dobrym pomysłem, bo od początku występuje presja na tę drugą osobę, którą niekoniecznie będzie w stanie udźwignąć.
I choose not to choose life. I choose something else - Ewan McGregor
Liczba postów: 3,793
Liczba wątków: 18
Dołączył: 07.2015
Reputacja:
380 Płeć: nie wybrano
@Brainless
No ale w skład dobrego związku powinna się właśnie przyjaźń zawierać (nie mylić z "friends with benefits"). Poza tym jeżeli przyjaźń, rodzina itd. mieliby umieć pomóc komuś wyjść z problemów, a związek nie, to okaże się, że związek nie jest czymś takim wspaniałym i ważnym, bo przyjaźń lepiej służy człowiekowi. Moja romantyczna natura nie chce się zgodzić na ten wniosek.
@lumberjack
To prawda. Celibatowa "ścieżka Jedi" ma ten plus, że nie dodaje się do życia kolejnych bliskich, których bóle i tragedie stają się własnymi bólami i tragediami. No i wchodzi tu też w grę ryzyko straty bliskiego.
@Adam M.
Ja byłem w dwóch związkach, z czego jeden był dawno temu, bardzo króciutko i na odległość (z czego prawie wyłącznie pisałem ja), więc nawet nie wiem, czy zasługuje na miano związku. Oba były do bani. Zamęczyły mnie. Chciałem w nich pomóc drugiej stronie, ale nie wyszło zbytnio. Emocjonalnie się nakręciłem na pomoc, po prostu. Przynajmniej mam dzięki nim nauczki na życie.
Liczba postów: 23,471
Liczba wątków: 241
Dołączył: 08.2005
Reputacja:
1,399 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Schabizm-kaszankizm
Mustafa Mond napisał(a): No ale w skład dobrego związku powinna się właśnie przyjaźń zawierać
I tak jest. Na samym początku są motylki w brzuchu, miłość, namiętność, pożądanie, a potem po latach z tego wszystkiego pozostaje albo przynajmniej powinna pozostać przyjaźń i przyzwyczajenie.
Adam M. napisał(a): Eeeee no moga byc jeszcze w nieszczesliwych / niedobranych zwiazkach co przezylem i byla to prawdziwa katorga.
Nom, dokładnie. Nawet w dobranych związkach są zgrzyty. Zamknij ze sobą 2 super pasujących do siebie ludzi w jednym domu na x lat to na bank będziesz miał między nimi kłótnie.
A ten cały szał hormonów zwany miłością trwa maksymalnie kilka lat i tyle też trwa połowa zawartych w takiej Warszawie małżeństw. Z kolei Radom jest miastem w którym jest prawie najmniej rozwodów w kraju, ale to raczej dlatego że ludzie są biedni i nie stać ich na rozwody.
Liczba postów: 7,127
Liczba wątków: 97
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
916 Płeć: nie wybrano
@Mustafa Mond
Z tego co piszesz szukasz związków (wyłącznie?) w internecie. Jakie masz doświadczenia z realu? Czy Twoja okolica jest zbyt gay-hostile, żeby się ujawniać? Nie ma żadnych dyskotek czy innych klubów z tęczą nad drzwiami? Nie próbowałeś w klubach sportowych czy innych siłowniach, gdzie - według moich skromnych obserwacji - panuje dosyć otwarta atmosfera na zawiązywanie znajomości? Czy inne sposoby aktywności poza pracą? Czy nie próbowałeś nawet, bo a) obawa przed homofobią i b) przed 90% szansami na pomyłkę?
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
Liczba postów: 3,793
Liczba wątków: 18
Dołączył: 07.2015
Reputacja:
380 Płeć: nie wybrano
bert04 napisał(a): @Mustafa Mond
Z tego co piszesz szukasz związków (wyłącznie?) w internecie. Jakie masz doświadczenia z realu? Czy Twoja okolica jest zbyt gay-hostile, żeby się ujawniać? Nie ma żadnych dyskotek czy innych klubów z tęczą nad drzwiami? Nie próbowałeś w klubach sportowych czy innych siłowniach, gdzie - według moich skromnych obserwacji - panuje dosyć otwarta atmosfera na zawiązywanie znajomości? Czy inne sposoby aktywności poza pracą? Czy nie próbowałeś nawet, bo a) obawa przed homofobią i b) przed 90% szansami na pomyłkę?
Już odpowiadam.
Szukam związku prawie wyłącznie przez Internet. Dwa razy miałem małe zauroczenia w realu co do facetów, którzy wysyłali sprzeczne sygnały, ale, koniec końców, okazywali się heteroseksualni, a ja się tylko łudziłem. Lepiej sobie nie robić takich nadziei za bardzo.
Moja okolica to duże, postępowe polskie miasto. Miałem na studiach kilku znajomych gejów, ale nie pasowałem do nich w ogóle.
Dyskoteki z tęczą? Hmm... Ja ogółem nie jestem dyskotekowy. Nie moje klimaty. Na żywo bardziej wstydzę się zagadywać. No i nie słyszałem o takich miejscach. Są gejkluby, ale tam chodzi głównie o sam seks.
Siłownie i kluby sportowe? Raczej nie ciągnie mnie do sportowców, tylko do intelektualistów (choć, rzecz jasna, bycie sportowym świrkiem nie wyklucza intelektu - idzie o statystyki przeciętnych jednostek). Poza tym prawie wszyscy geje, jakich znam, ma awersję np. do piłki nożnej (ja nie mam). Na wuefie grali tak, żeby odbębnić (m.in. stąd dziwiono się, gdy dowiadywano się o mojej orientacji). No i nie chadzam na siłownię. Wolę samemu biegać, rozmyślając.
Hmm... Nie próbuję za bardzo zapoznawać się w realu, bo nie lubię mieć wielu plytkich znajomości, lecz mało znajomości głębokich. Poza tym uznałem, że strasznie dużo czasu zeszłoby na zapoznawanie na żywo. Na żywo, dajmy na to, że można zapoznać parę osób dziennie maksymalnie, a w Internecie mogę sobie analizować setki lub tysiące profili, nieraz wręcz mechanicznie. No i, rzecz jasna, jest ponad 90% szans, że dany facet "z ulicy" nie chce być z facetem (no i jeszcze może być już w związku lub związku nie chcieć), więc trochę szkoda zachodu. Homofobii się za bardzo nie obawiam.
Biedroń i Śmiszek (dobra para, z tego co widzę) poznali się chyba w jakiejś organizacji społecznej przeciw homofobii. Może to dobry trop. W końcu w takich organizacjach siedzą aktywiści, którzy chcą pomagać innym ludziom, a nie tylko wzmacniać orgazmy somą z "nowego wspaniałego świata". Może tam kiedyś zajdę. Sporo takich facetów też może siedzieć w Lewicy i troszkę jeszcze w KO. Ale z drugiej strony nie wytrzymałbym przy takim Dawidzie Dobrogowskim, który nawalałby, że "libki" jak Macron mu homofobią życie zniszczyły.
Liczba postów: 1,110
Liczba wątków: 6
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
183 Płeć: mężczyzna
Mustafa Mond napisał(a): Siłownie i kluby sportowe? Raczej nie ciągnie mnie do sportowców, tylko do intelektualistów (choć, rzecz jasna, bycie sportowym świrkiem nie wyklucza intelektu - idzie o statystyki przeciętnych jednostek).
Mam doświadczenie z siłowniami, a w zasadzie siłownią, bo chodziłem do takiej "niewypindrzonej". Chociaż większość populacji tam, to byli kibole i koksy, to była też nadreprezentacja dziwnych i inteligentnych indywiduów. Warto spróbować, bo a nuż a widelec? Nie wiem jak jest w bardziej mainstreamowych siłowniach. Jak byłem kilka razy, to miałem wrażenie, że jest tam więcej ludzi, którzy siedzą ze słuchawkami w uszach, ograniczają interakcje do minimum i przez większość czasu okupują ławeczkę do wyciskania na klatę scrollując smartphone'a.
Mustafa Mond napisał(a): Nie próbuję za bardzo zapoznawać się w realu, bo nie lubię mieć wielu plytkich znajomości, lecz mało znajomości głębokich. Poza tym uznałem, że strasznie dużo czasu zeszłoby na zapoznawanie na żywo. Na żywo, dajmy na to, że można zapoznać parę osób dziennie maksymalnie, a w Internecie mogę sobie analizować setki lub tysiące profili, nieraz wręcz mechanicznie. No i, rzecz jasna, jest ponad 90% szans, że dany facet "z ulicy" nie chce być z facetem (no i jeszcze może być już w związku lub związku nie chcieć), więc trochę szkoda zachodu. Homofobii się za bardzo nie obawiam.
Biedroń i Śmiszek (dobra para, z tego co widzę) poznali się chyba w jakiejś organizacji społecznej przeciw homofobii. Może to dobry trop. W końcu w takich organizacjach siedzą aktywiści, którzy chcą pomagać innym ludziom, a nie tylko wzmacniać orgazmy somą z "nowego wspaniałego świata". Może tam kiedyś zajdę. Sporo takich facetów też może siedzieć w Lewicy i troszkę jeszcze w KO. Ale z drugiej strony nie wytrzymałbym przy takim Dawidzie Dobrogowskim, który nawalałby, że "libki" jak Macron mu homofobią życie zniszczyły.
W nomenklaturze randkowania tzw. warm approach jest chyba najlepszy, czyli wchodzenie w interakcje gdy ma się naturalne do nich powody z powodu okoliczności, np. w liceum/na studiach będąc w jednej grupie. Członkowanie w tej samej organizacji pod to podpada, a jest jeszcze ten plus, że stanowi od razu preselekcję.
Przez Internety może i można przesiać tysiące profili, ale czy właśnie nie jest to definicja powierzchowności? Jak dogłębnie można je przeanalizować, jeśli ma się taki przerób? No i w takich miejscach (portale randkowe) też jest preselekcja, ale nie taka, jakiej byś pewnie chciał, na co sam już zwróciłeś uwagę (seksy i fetysze, a nie "normalne" związki).
EDIT: Dodając do bert04owego, że studia to dobry rynek matrymonialny - pewien profesor na UWr na otwarciu semestru miał zwyczaj mówić, że wie, że chłopaki przyszli tu po to, by wymigać się od wojska, a dziewczyny, by znaleźć męża, a jego zadaniem jest odfiltrować tych, co przyszli studiować matematykę ;-)
Liczba postów: 7,127
Liczba wątków: 97
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
916 Płeć: nie wybrano
Mustafa Mond napisał(a): Już odpowiadam.
Szukam związku prawie wyłącznie przez Internet. Dwa razy miałem małe zauroczenia w realu co do facetów, którzy wysyłali sprzeczne sygnały, ale, koniec końców, okazywali się heteroseksualni, a ja się tylko łudziłem.
To tak na marginesie. Wychodzenie z szafy to jest proces, który zaczyna się w głowie i tam jeszcze trwa.
Cytat:Lepiej sobie nie robić takich nadziei za bardzo.
Moja okolica to duże, postępowe polskie miasto. Miałem na studiach kilku znajomych gejów, ale nie pasowałem do nich w ogóle.
Studia to chyba najlepsza aukcja matrymonialna, najszerszy wybór i najwięcej kontaktów. Ale może to jeszcze nie był odpowiedni wiek?
Cytat:Dyskoteki z tęczą? Hmm... Ja ogółem nie jestem dyskotekowy. Nie moje klimaty. Na żywo bardziej wstydzę się zagadywać. No i nie słyszałem o takich miejscach. Są gejkluby, ale tam chodzi głównie o sam seks.
W dyskotekach hetero też sporo kręci się wokół seksu, ale znam jeden bardzo trwały związek który się od poznania na parkiecie zaczął.
Cytat:Siłownie i kluby sportowe? Raczej nie ciągnie mnie do sportowców, tylko do intelektualistów (choć, rzecz jasna, bycie sportowym świrkiem nie wyklucza intelektu - idzie o statystyki przeciętnych jednostek). Poza tym prawie wszyscy geje, jakich znam, ma awersję np. do piłki nożnej (ja nie mam). (...)
No właśnie, to znasz już jednego, który nie ma awersji. Zresztą bardziej chodziło mi o jakieś koła Yogi, treningu fitness, może jakieś wschodnie sztuki walki. Być może szansa na spotkanie tam geja, który nie wypełnia stereotypów, są tam większe?
Są pewnie jeszcze jakieś, nie wiem, kółka malarskie czy muzyczne, może tam prędzej trafisz na faceta, który nie tylko względem sztuki odbiega od stereotypu. Sorry, jeżeli sam pojechałem stereotypem.
Cytat:Hmm... Nie próbuję za bardzo zapoznawać się w realu, bo nie lubię mieć wielu plytkich znajomości, lecz mało znajomości głębokich. Poza tym uznałem, że strasznie dużo czasu zeszłoby na zapoznawanie na żywo. Na żywo, dajmy na to, że można zapoznać parę osób dziennie maksymalnie, a w Internecie mogę sobie analizować setki lub tysiące profili, nieraz wręcz mechanicznie. No i, rzecz jasna, jest ponad 90% szans, że dany facet "z ulicy" nie chce być z facetem (no i jeszcze może być już w związku lub związku nie chcieć), więc trochę szkoda zachodu. Homofobii się za bardzo nie obawiam.
No to właśnie znajdujesz się w tym samym dylemacie co incele (co to nie mogą znaleźć żadnej laski) czy kobiety "po przejściach" (które dziwią się, że wszyscy faceci to świnie, ale dziwnym trafem nadal szukają ich tylko w barach i dyskotekach - tak, napisałem "dyskotekach"). Nie chcesz zmienić taktyki szukania partnera w życiu a będziesz dalej marudził nad tego nieskutecznością. No niestety, dopóki polskie portale randkowe dla gejów nie wyjdą poza tinderowe sex-spotkania, twoją jedyną szansą jest właśnie rozszerzenie tych płytkich znajomości. Jeżeli nie, to nadal będziesz rybakiem, który narzeka, że w Bałtyku nie pływają szczupaki. Kurde, idź nad jezioro i tam czekaj z wędką. Najlepiej nad wiele jezior.
Cytat:Biedroń i Śmiszek (dobra para, z tego co widzę) poznali się chyba w jakiejś organizacji społecznej przeciw homofobii. Może to dobry trop. W końcu w takich organizacjach siedzą aktywiści, którzy chcą pomagać innym ludziom, a nie tylko wzmacniać orgazmy somą z "nowego wspaniałego świata". Może tam kiedyś zajdę. Sporo takich facetów też może siedzieć w Lewicy i troszkę jeszcze w KO. Ale z drugiej strony nie wytrzymałbym przy takim Dawidzie Dobrogowskim, który nawalałby, że "libki" jak Macron mu homofobią życie zniszczyły.
Być może w internetach są jakieś grupy wsparcia LGBT, gdzie przynajmniej mógłbyś poznać jakichś sensownych gejów, dla których istnieją też inne ważne sprawy oprócz seksu właśnie. Nawet jak tam nie znajdziesz, to może dzięki temu, tym "płytkim kontaktom" znajdziesz jakiś kontakt głęboki?
żeniec napisał(a): Mam doświadczenie z siłowniami, a w zasadzie siłownią, bo chodziłem do takiej "niewypindrzonej". Chociaż większość populacji tam, to byli kibole i koksy, to była też nadreprezentacja dziwnych i inteligentnych indywiduów. Warto spróbować, bo a nuż a widelec? Nie wiem jak jest w bardziej mainstreamowych siłowniach. Jak byłem kilka razy, to miałem wrażenie, że jest tam więcej ludzi, którzy siedzą ze słuchawkami w uszach, ograniczają interakcje do minimum i przez większość czasu okupują ławeczkę do wyciskania na klatę scrollując smartphone'a.
No właśnie, połowa to dresy i blachary a druga połowa to faceci z brzuszkiem, którzy chcą go zrzucić, kobiety chcący odzyskać figurę po ciąży i tak dalej. Sam swego czasu chodziłem przez jakiś czas. Chociaż na siłowniach interakcje socjalne są za małe, tam próby nawiązania kontaktu mogą być wzięte za jakieś zboczone podrywy, z tego powodu to IMHO ostatni adres. Lepiej szukać miejsca, gdzie rozmowy przy okazji ćwiczeń (lub przed lub po) są naturalne.
Cytat:W nomenklaturze randkowania tzw. warm approach jest chyba najlepszy, czyli wchodzenie w interakcje gdy ma się naturalne do nich powody z powodu okoliczności, np. w liceum/na studiach będąc w jednej grupie. Członkowanie w tej samej organizacji pod to podpada, a jest jeszcze ten plus, że stanowi od razu preselekcję.
Przez Internety może i można przesiać tysiące profili, ale czy właśnie nie jest to definicja powierzchowności? Jak dogłębnie można je przeanalizować, jeśli ma się taki przerób? No i w takich miejscach (portale randkowe) też jest preselekcja, ale nie taka, jakiej byś pewnie chciał, na co sam już zwróciłeś uwagę (seksy i fetysze, a nie "normalne" związki).
Generalnie chodzi o to, żeby rozszerzać kręgi znajomych, tych płytkich i tych mniej. Człowiek po szkole / studiach ma tendencję do zawężania kręgu socjalnego do pracy + bliskiej rodziny, a wszelkie próby wyrwania się są takie "docelowe" jak te portale randkowe właśnie. Zeby było jasne, nie chodzi o to, żeby chodzić na przykładowo Yogę, żeby poznać jakiegoś fajnego geja podczas wspólnego wykonywania pozdrowienia słońca. Chodzi o to, żeby poszerzać kręgi znajomych poza ten zamknięty krąg. Najgorsze, co się może stać to to, że przy okazji nauczysz się gotować bezglutenowo, będziesz się znał na literaturze prowansalskiej czy chociażby wyciśniesz 200 kg.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.