Baptiste napisał(a): Nie wiem jak w Niemczech, ale w Polsce rolnicy traktują dotacje jak zło konieczne. Jako rekompensatę za straty/utratę konkurencyjności wynikającą z polityki UE. Rolnik nie chce żyć z dotacji, tak jak większość obywateli nie chce żyć z socjalu tylko z pracy własnych rąk.
Najbardziej dobija ich zapewne unijny nakaz zwolnienia z podatku dochodowego oraz symboliczne składki na ubezpieczenia społeczne, które jak wiadomo też narzuca nam Unia. Ja rozumiem te wszystkie żale i płacze, opowieści o tym, że gdyby nie unijne regulacje to polski rolnik miałby jak pączek w maśle.
Rozumiem nawet opowieści o tych truskawkach z Hiszpanii sprzedawanych w zagranicznych sieciówkach w Polsce.
Problem w tym, że trochę (tak odrobinę) pamiętam dzięki pracy własnymi rękami w gospodarstwie rodziców drobne rolnictwo przedunijne z lat 90. I widzę tu kilka rzeczy:
- rolnicy mają znacznie lepiej obecnie niż mieli przed wstąpieniem do Unii
- różnica poziomu życia osoby utrzymującej się z rolnictwa w stosunku do osoby utrzymującej się z umowy o pracę jest znacznie mniejsza obecnie niż przed Unią
- główny problem rolnictwa polegający na tym, że pomiędzy rolnikiem a klientem jest pierdyliard pośredników co sprawia, że rolnik sprzedaje za ułamek ceny tego którą płaci konsument ani trochę się nie zmienił.
Nie wiem czy ktoś pamięta coś takiego jak Iglopol (i spółki powstałe po jego upadku) ale ich polityka skupu niczym nie różniła się od tego co oferują co te straszne unijne sieciówki. I wówczas również sprzedając te przysłowiowe truskawki na targu można było to zrobić z przebitką 1 do 10 w stosunku do cen oferowanych w hurtowym skupie. Problem pojawiał się gdy produkcja była większa niż możliwość opchnięcia tego wszystkiego ad hoc na lokalnym targu.
I aby nie było - nie jestem jakimś wielki zwolennikiem unijnych dotacji, co prawda uważam, że z jednej strony były one konieczne aby konkurować z dotowanym rolnictwem z zachodu z drugiej strony wyrządziły polskiemu rolnictwu wiele zła - bo dzięki nim duża część gospodarstw nie mających ekonomicznych podstaw do funkcjonowania utrzymuje się na powierzchni.
I tak na marginesie. Polscy rolnicy dostają w dupę od dotowanych rolników z zachodu. Dostają w dupę od niedotowanych rolników ze wschodu. A rolnictwo dalej tak jak piłka nożna jest naszym sportem narodowym. Może coś tu jednak robimy nie tak.