To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Płaska/Wklęsła Ziemia?
matsuka napisał(a): Masz nieźle wyprawny mózg. Zamień słowo "grawitacja" słowem "Partia" i mamy "Rok 1984" Orwella.
Ty jeszcze wiesz o czym ty dyskutujesz, czy znów zmienił ci się temat w mózgu?

matsuka napisał(a): Wręcz przeciwnie. Teoria kulistości Ziemi wprowadza całą masę nieudowodnionych bytów, w przeciwieństwie do teorii płaskiej Ziemi, która nie wprowadza żadnych.
Żaden z wymienionych prze ciebie bytów nie jest konieczny dla kulistości Ziemi. Czasem są to jej konsekwencje, zazwyczaj doskonale przez naukę potwierdzone
Część z nich to byty kompletnie od kulistości Ziemi niezależne. 
Ty ja wszystko pomieszałeś, więc nic dziwnego, że nic nie rozumiesz
Christoff napisał(a): Taką co za jej pomocą zmierzono odległość księżyca od ziemi, a później odległość słońca. Metoda czysto geometryczna.

Uwielbiam Twoje pytania bo są zawsze oryginalne. Przemyślę odpowiedź i dam Ci znać.
matsuka napisał(a): Wszystko to tylko teorie, zero naukowych potwierdzeń na ich istnienie.
???
Jakie teorie, co ty znów tam sobie kłamiesz?


Wyjaśnij może wreszcie jak ty rozumiesz metodę naukową, jak rozumiesz dowód, jak rozumiesz teorię, bo chyba coś ci się znów odkleiło.

matsuka napisał(a): W płaskiej Ziemi :
- krzywizna Ziemi nie istnieje i nie jest potrzebna (pokazałem dowód, że refrakcja wyjaśnia te same zjawiska)

- jądro Ziemi nie istnieje i nie jest potrzebne
- grawitacja może być wytłumaczona działaniem siły odśrodkowej lub elektromagnetyzmu
- czarne dziury i czarna energia nie istnieją i nie są potrzebne (kosmos może być formacją plazmy)
- ruch Ziemi nie istnieje i nie jest potrzebny.


Heliocentryzm wprowadza więc mnóstwo nieudowodnionych, niepotrzebnych do wyjaśnienia zjawisk bytów teoretycznych, których przez 500 lat nikomu nie udało się udowodnić.

Z logicznego punktu widzenia powinien być wycięty w pień brzytwą Ockhama. Trzeba być naprawdę niemądrym, żeby tego nie widzieć.
- Ale istnieje prościzna ziemi
- Ale istnieje "coś, nie-wiadomo-co pod płaską Ziemią
- Ale istnieje jakaś nieopisana siła która sprawia że przedmioty spadają
- Ale istnieje ruch kopuły z "ciałami niebieskimi" i ten ruch jest potrzebny
Tak więc płaska Ziemia niczego nie tłumaczy, powołuje do życia przynajmniej tyle samo bytów co kulista, tyle tylko, że w kulistej Ziemi wszystkie one mają jedno spójne wyjaśnienie, a w płaskiej nie mają żadnego.
Więc z logicznego punktu widzenia oczywiście płaska Ziemie nie przechodzi testu brzytwy Ockhama.
A Matsuka nie przechodzi testu na rozumienie czym jest brzytws Ockhama.

matsuka napisał(a): W takim razie spójrz na te chińskie lampiony na tle nieba. Większość z nich oddalona jest od siebie nawet o 50-100 metrów. Widzisz jakąś różnice w ich wielkościach (dla tych już dostatecznie wysoko)?
O nieeee. Kolejne rozmazane zdjęcie jako dowód na cokolwiek. Czy wy naprawdę z Maciusiem jednym myślicie, że im większy poziom błędu w obserwacjach tym lepszy dowód?
Gdybyś zamiast fotografować lampiony amatorskim aparacikiem obserwował je lunetą to byś widział że zmniejsza się ich rozmiar i to znacznie.
Obserwacje Słońca przy pomocy teleskopu pokazuje szczegóły na jego powierzchni, a zmiany rozmiaru nie pokazuje.
Czyli teoria płaskiej Ziemi nadal leży w gruzach
Cytat:Ja pierdolę! Napisałem że znam. I że żadnej kretyńskiej „tabeli” tam nie ma. Jeśli uważasz, że jest – zacytuj. Powtarzanie w kółko że jest tam coś czego nie ma nie zmieni faktów.
Ależ oczywiście, że jest. Udajesz głupiego? "Dowód" opiera się na przekątnej tabeli. I na założeniu, że algorytm powtórzony "i tak dalej w nieskończoność" pozwala zdefiniować cały zbiór nieskończony (czyli na błędzie logicznym).

Cytat:Wyjaśnij mi, dlaczego postanowiłeś w tym momencie pierdalnąć w enter. To nie jest pytanie retoryczne. Naprawdę chcę wiedzieć, co Tobą kierowało.

To bez znaczenia. Może się pomyliłem ? Układ nie ma znaczenia tylko treść. 


Cytat:Czyli Twoim zdaniem liczby naturalne nie istnieją, tylko mogą istnieć?

Istnieją. Zbiór liczb N jest zdefiniowany "natychmiast" za pomocą indukcji. n1=1 oraz jeżeli n-ty=n, to n+1-szy = n+1. Zbiór nieskończony możesz zdefiniować za pomocą indukcji ponieważ nieskończoność polega na tym, że dla każdego n-tego istnieje n+1 szy, a indukcja pozwala zdefiniować od razu n-ty i n+1-szy w jednym kroku=> pozwala zdefiniować cały zbiór nieskończony jakby "za jednym zamachem". Oczywistość logiczna.
Zbiór nieskończony możesz zdefiniować "od razu" (przez indukcję lub przez określenie, np. zbiór liczb parzystych- 2n) lub w ogóle nie możesz go zdefiniować. 
Nie możesz zbioru nieskończonego zdefiniować w ten sposób, że "krok po kroku, po jednym elemencie i tak dalej w nieskończoność", czyli przez algorytm powtarzany w nieskończoność dla każdego kolejnego elementu z osobna.
Na przykład nie mogę zdefiniować zbioru w ten sposób, że "niech będzie zbiór X={r1,r2,r3....} gdzie r1- oznacza "jakąś liczbę", r2- oznacza "jakąś inną liczbę różną od r1", r3 -oznacza "jakąś inną różną od r1,r2", a kropki oznaczają "i tak dalej w nieskończoność", czyli całość oznacza definiowanie po jednym elemencie zbioru nieskończonego, każdy element z osobna, a "powtarzanie w nieskończoność" oznacza "możność zdefiniowania całego zbioru nieskończonego".
Takie "definiowanie" to kpina z logiki. Sprzeczność z istotą nieskończoności: nie można bowiem zbioru nieskończonego zbudować (zdefiniować) "po jednym"- bo na każdym n-tym etapie budowania "po jednym" (wynika z definicji nieskończoności) istnieje następny do zbudowania (zdefiniowania) => na każdym etapie jest "nie", czyli nie-zdefiniowanie całości zbioru nieskończonego, lecz tylko zdefiniowanie skończonej części. "Nie" nie może się "przerodzić w tak" wskutek "powtarzania w nieskończoność". (Ilość nie przechodzi w jakość, wbrew urojeniom Marksa). Infinitum actu non datur.
Takie "definiowanie" występuje jednak nagminnie w rozumowaniu Cantora, np. w "dowodzie z metody diagonalnej".
Jeżeli jednak- jak wierzą kantorowcy- "to nie jest kpina z logiki i tak można", to ja z łatwością, wykorzystując  konkretny i bezbłędny  algorytm umożliwiający zdefiniowanie (zbudowanie) dowolnej ilości elementów zbioru (dowolne n- naturalne) oraz powtarzając ten algorytm "i tak dalej w nieskończoność",  co zdaniem kantorowców  "pozwala zbudować cały zbiór nieskończony" mogę udowodnić najpierw "równoliczność R i N", a następnie "nierównoliczność R i N".

Zdaniem Cantora i kantorowców "powtarzanie w nieskończoność"  oznacza "powtórzenie nieskończenie wiele razy". Nie ma jednak takiej liczby, która byłaby równa "nieskończenie wiele". 
Przypomnę Leibnitza, bo warto przypominać ludzi, którzy naprawdę matematykę rozumieli:

nie ma nic bardziej namacalnego niż absurdalność idei liczby właściwie nieskończonej.
matsuka napisał(a): Oto kilka z nieudowodnionych, teoretycznych bytów, które zostały wymuszone przez fałszywą teorię kulistości Ziemi :
* jądro Ziemi (nieudowodnione)
No to pobawmy się mózgownica Matsuki jeszcze troszkę. Pusta, niesfałdowana, aż chce się kopnąć jak piłkę. No to dowalam.
Jądro Ziemi nie istnieje... 
To ciekawe jak Matsuka tłumaczy geologię? 
Skąd wziął się na Ziemi granit, bazalt i inne skały magmowe? 
Jak powstały Trapy Syberyjskie i Trapy Dekanu?
Skąd biorą się wulkany? 
Dlaczego surowce w ziemi nie rozkładają się równomiernie, ale znajdują się w pokładach? 
Dlaczego temperatura rośnie w miarę wkopywania się coraz głębiej w Ziemię?
Skąd biorą się trzęsienie ziemi?
Dlaczego obserwujemy wulkanizm na innych planetach?
Dlaczego igła kompasu pokazuje północ?
matsuka napisał(a):Nie, ten eksperyment o którym wspominasz był już przeprowadzony przez nas w latach 1543-1828. Nazywał się "Projekt Heliocentryzm".
Zdumiewające jak cały świat w niego uwierzył, nie otrzymując żadnego naukowego dowodu.

A co z "projektem geocentryzm" 325-1543? I po owym 1828 r. ?
200 lat ciężkiej pracy i poza wątpliwym przekonaniem nawet samych siebie teoria płaskiej Ziemi w głównym nurcie to jedynie obiekt kpin i nic poza tym?? Skąd rok 1543, przecież to tylko data wydania  "De revolutionibus orbium coelestium", który przecież wpisany na indeks został dopiero w 1616 r.

matsuka napisał(a):Tym razem eksperyment jest inny. Badamy jak ludzkość zachowa się, gdy w końcu usłyszy prawdę, gdy wcześniej uwierzyła w kłamstwo.
Wyniki są przezabawne. Ludzie zmyślają, zapierają się, walczą - robią wszystko co w ich mocy, by nie przyjąć, że wcześniej byli okłamani. Taki mają wstyd w sobie. Taki mechanizm wyparcia. Ja zostałem wysłany na odcinek dla wyjątkowo opornych, którzy z tej heliocentrycznej pseudonauki uczynili sobie religię, fundament ich stabilności duchowej - po odrzuceniu wiary w prawdziwego Boga.

Poza kilkoma Tobie podobnymi i rzeszą osób, które z tej eklektycznej teorii zrobiły sobie jeden z lepszych obiektów do wyszydzania jakoś słabo się wiedzie eksperymentowi. Chociaż ja nawet jestem skłonny przyznać, że odnosi pewien skutek...ma zasiać zwątpienie we wciąż ciemnym ludzie co do możliwości poznawczych rozumu, nauki. 

Doszliśmy do sedna i to nadspodziewanie szybko. Nigdzie nie zostałeś wysłany tylko tu się wybrałeś, wylewasz gorzkie żale i płaczesz nad losem swojego 'prawdziwego' Boga, którego rozum zapachnął do takiej ciemnej doopy, w jakiej jeszcze nie zdarzyło mu się bywać. I teraz próbujesz wykorzystać metodę naukową do zdyskredytowania jej samej piłując gałąź, na której sam siedzisz. Powodzenia wątek jest Twój, czy tam wasz.

Joker napisał(a):No i co np. z takimi transmisjami?
https://www.youtube.com/watch?v=RtU_mdL2vBM

matsuka napisał(a):A co z takimi transmisjami?
https://www.youtube.com/watch?v=FZfOvvGV5Q4

To nie jest transmisja tylko krótki materiał pokazujący sposób wykonania efektów specjalnych.

Jeśli prawdziwy jest obraz pokazywany przez NASA to nie ma powodu, aby efekty specjalne miały pokazywać zgoła inny wygląd Ziemi z orbity.

Pytanie poboczne. Czy kilkukrotne cytowanie jest domyślnie możliwe inaczej niż kopiowanie/wstawianie każdorazowo znaczników [quote]? Niesamowicie uciążliwa sprawa.
matsuka napisał(a): * grawitacja (nieudowodniona)
Co sprawia że przedmioty spadają na ziemię?
Dlaczego pierwsza i druga prędkość kosmiczna są stałe?
Dlaczego kula z papieru oraz kula z ołowiu o tej samej średnicy spadają z tą sama prędkością?
Dlaczego w próżni wszystko spada z tą samą prędkością?
Dlaczego obserwujemy efekty soczewkowania grawitacyjnego?

matsuka napisał(a): * grawitony (nieudowodnione)
I co z tego? Jakim, twoim zdaniem, cudem udowodnienie tego jest jakoś kluczowe dla dowodzenia kulistości Ziemi albo istnienia grawitacji?
Po prostu nie rozumiesz ani grawitacji, ani teoretycznego założenia, że jej nośnikiem jest grawiton. Gdybyś cokolwiek o tym wiedział, to nie wypisywałbyś bzdur, że grawitony są prosta konsekwencja kulistości Ziemi. Są jednym z możliwych wyjaśnień grawitacji. No chyba że przyjmiemy twoją metodę dowodzenia "naukowego", z której wynika, że jeśli coś jest możliwe, to jest praktycznie pewne. Wtedy sam sobie udowodniłeś, że grawitony istnieją na tej samej zasadzie, jak refrakcja pozornie obniżająca Słońce.

matsuka napisał(a): * czarne dziury (nieudowodniona)
To dlaczego obserwujemy efekty działania czarnych dziur?

matsuka napisał(a): * czarna energia (nieudowodniona)
Skoro o to pytasz, to nie rozumiesz terminu czarna energia.
Tak to jest, jak się wiedzę o fizyce czerpie z filmów SF...


I frrruuu pusta mózgownica Matsuki lata teraz jak balonik i szuka rozumu...

P.S.
W sumie dobrze, że wspomniałeś o czarnej energii, bo dowodzi ona, że nauka działa w dokładnie odwrotny sposób niż to sobie wyobrażasz. Naukowcy nie wymyślają teoryjki bez dowodów i w nią potem nie wierzą, aż do momentu aż jakiś Matsuka pokaże im zamazane zdjęcie, i namalowany dziecinną rączką schemat działania świata z ludzikiem-patyczakiem i kolorowymi strzałkami, którym dowodzi, że nie mają racji i muszą uwierzyć w koncepcyjke wymyślona przez Matsuke. 
Nie kolego, to tak nie działa...
Jak nauka czegoś nie wie, to się z tym nie kryje, ale równocześnie podejmuje kroki by to zrozumieć.
Maciej1 napisał(a): Ależ oczywiście, że jest. Udajesz głupiego? "Dowód" opiera się na przekątnej tabeli. I na założeniu, że algorytm powtórzony "i tak dalej w nieskończoność" pozwala zdefiniować cały zbiór nieskończony (czyli na błędzie logicznym).
I znowu – Maciej1 powtarza po raz n-ty, że dowód Cantora opiera się na czymś, na czym się w ogóle nie opiera. I po raz kolejny nie mamy konkretnego cytatu. Widocznie Maciej1 za Goebbelsem uważa, że jeśli będzie powtarzał kłamstwo „i tak dalej w nieskończoność”, to kłamstwo owo stanie się prawdą.
Cytat:To bez znaczenia. Może się pomyliłem ?
Może? Człowieku! Czy Ty w ogóle sprawujesz jakąkolwiek kontrolę nad swoim zachowaniem?
Cytat:Układ nie ma znaczenia tylko treść.
Układ ma znaczenie o tyle, o ile podział wypowiedzi na zdania i akapity odzwierciedla podział rozważania na „myśli”. Jeśli Ty potrafisz zacząć nowy akapit w środku zdania, to jaki straszny bałagan musi panować w Twojej głowie?
Cytat:(przez indukcję lub przez określenie, np. zbiór liczb parzystych- 2n)
Np. tak, czyli konkretnie jak?
Cytat:Nie możesz zbioru nieskończonego zdefiniować w ten sposób, że "krok po kroku, po jednym elemencie i tak dalej w nieskończoność", czyli przez algorytm powtarzany w nieskończoność dla każdego kolejnego elementu z osobna.
Ale przecież tym jest właśnie indukcja matematyczna. Czym się Twoim zdaniem różni „krok indukcyjny” od „algorytmu powtarzanego dla każdego elementu”?
Cytat:Na przykład nie mogę zdefiniować zbioru w ten sposób, że "niech będzie zbiór X={r1,r2,r3....} gdzie r1- oznacza "jakąś liczbę", r2- oznacza "jakąś inną liczbę różną od r1", r3 -oznacza "jakąś inną różną od r1,r2", a kropki oznaczają "i tak dalej w nieskończoność",
No nie możesz. Ale przecież Cantor czegoś takiego nie twierdzi. Jeśli twierdzi – wskaż gdzie.

Czyli tak jak się można było spodziewać. Od tej pory Maciej1 będzie po prostu powtarzał kłamstwo, że Cantor definiuje coś tak jak nie definiuje i że Cantor posługiwał się bytami matematyczny, które są produktem urojenia Macieja1.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
matsuka napisał(a): Bez względu na to w którą stronę odgina się światło - samo jego odgięcie (potwierdzone przez naukę) powoduje, że nie można widzieć z Warszawy Nowego Yorku.

Nic podobnego. Przy normalnym uwarstwieniu i normalnej refrakcji, można by Nowy Jork zobaczyć bez trudu. Skoro go jednak nie widać, to znaczy że faktycznie refrakcja musi odbywać się w przeciwną stronę, jak narysował matsuka. Górne warstwy atmosfery muszą mieć większy współczynnik załamania niż dolne. Po to właśnie Reptilianie rozpylają chemtrails.  Cwaniak

Przy okazji maskują tysiące balonów i samolotów, z których emitowany jest sygnał GPS  Cwaniak
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Cytat:Ale przecież tym jest właśnie indukcja matematyczna.

Nie. Nie jest tym.


Cytat:Czym się Twoim zdaniem różni „krok indukcyjny” od „algorytmu powtarzanego dla każdego elementu”?
Tym czym różni się definiowanie każdego elementu z osobna od definiowania indukcyjnego. Samo tylko powtarzanie nie jest jeszcze indukcją.
Definiując indukcyjnie zachodzi: gdy definiuje n-ty => od razu definiuje n+1-szy (tak) => od razu definiuję cały zbiór. Ponieważ n+1-szy jednoznacznie wynika z n-tego. "Chwytam nieskończoność" zbioru N "od razu".
Gdy definiuję "przez powtarzanie tego samego w nieskończoność" [algorytm- A i tak dalej w nieskończoność], to definiując n-ty nie definiuję n+1-szego, ponieważ nie zachodzi indukcja. Z n-tego nie wynika n+1-szy. Niezależnie jaki jest n-ty, to n+1-szy może być dowolny (taki lub siaki).
Różni się więc tym czym słowo "tak" różni się od "nie" w dokładnie tym samym. Różni się logicznie.
Zbiór skończony mogę zdefiniować element po elemencie, czyli każdy element z osobna (bez związku z następnym) - od pierwszego aż do końca, do ostatniego. I zdefiniuję cały zbiór, bo mogę rozpocząć i mogę zakończyć (tak).
Zbioru nieskończonego nie mogę zdefiniować w ten sposób. Mogę tylko "od razu" przez określenie jednoznaczne każdego elementu lub "od razu" przez indukcję, "chwytając jedną regułą" n-ty i n+1-szy.
Nie mogę zaś zbioru nieskończonego zdefiniować w całości element, po elemencie, każdy element z osobna i tak dalej w nieskończoność, bo chociaż mogę rozpocząć tego typu definiowanie, to jednak nie mogę zakończyć, bo koniec nie istnieje. Nie istnieje ostatni. Nie można "skończyć, postępując w nieskończoność", nie można "skończyć nie kończąc".
Infinitum actu non datur. Algorytm nieskończony nic nie znaczy.
Nie można traktować nieskończoności jako "liczby rzeczywiście nieskończonej", tak jak to czyni Cantor. To obłęd.
Te wszystkie "alefy", które wyniknęły Cantorowi z jego błędu logicznego, to jest właśnie znak i dowód tego, że on traktuje nieskończoność jak "liczbę aktualnie, czyli rzeczywiście nieskończoną".

Cytat:I znowu – Maciej1 powtarza po raz n-ty, że dowód Cantora opiera się na czymś, na czym się w ogóle nie opiera.

Ale na tym opiera się "dowód przekątniowy". Na błędzie jakim jest definiowanie zbioru nieskończonego element po elemencie, każdy element z osobna i tak dalej w nieskończoność, co "daje możliwość" zdefiniowania całego zbioru.



Cytat:I po raz kolejny nie mamy konkretnego cytatu.



Nie znasz "dowodu przekątniowego" ? Nie znasz "zapisania liczb R w odpowiedniej tabeli, element po elemencie" (na początku tego "dowodu")? Nie znasz "zdefiniowania" liczby, czyli zbioru nieskończonego na przekątnej element po elemencie (bez kroku indukcyjnego) i tak dalej w nieskończoność, co "daje możliwość" wskazania liczby nie będącej w  tabeli, o której mowa w dowodzie ?




Cytat:Widocznie Maciej1 za Goebbelsem uważa, że jeśli będzie powtarzał kłamstwo „i tak dalej w nieskończoność”, to kłamstwo owo stanie się prawdą.
 To Cantor i kantorowcy tak uważają- że "powtarzanie w nieskończoność tego samego algorytmu element po elemencie umożliwia zamianę 'nie' w 'tak'  "
Naprawdę nie jest moją winą, że Ty nie możesz dostrzec błędu. Nie Ty jeden zresztą. Jest to subtelny błąd logiczny, trudny do dostrzeżenia dla ludzi tego pokolenia. Taki czas. [Starożytni  nie daliby się nabrać na urojenia, czyli błędy logiczne Cantora.]
Pokazałem Ci już jeden "dowód" oparty na błędzie logicznym Cantora i kantorowców na to, że "można przeliczyć R liczbami ze zbioru N". Nie wskazałeś błędu w tym dowodzie. Po prostu...nie spodobał Ci się.
No to mogę Ci pokazać inny "dowód" oparty na tym samym błędzie, "dowód" w którym zapiszę wszystkie liczby R, wiersz po wierszu w takiej tabeli, jak ta z "metody przekątniowej", czyli "przeliczę liczby ze zbioru R liczbami ze zbioru N", czyli "udowodnię równoliczność R i N". A następnie "metodą przekątniową udowodnię nie-równoliczność R i N". 
Wykorzystując ten sam błąd logiczny (przyjęty jako prawdę, prawdziwe założenie) udowodnię tę samą tezę najpierw na "tak", a potem na "nie".
Nie jest to nic nadzwyczajnego. Cantor dlatego zwariował, że rozważając "dziecko swojego błędu" czyli "hipotezę continuum" naprzemiennie osiągał dowody na "tak" i na "nie". Niestety nie zauważył błędu na którym stoi cała jego teoria. I zwariował. Coś dziwnego ? Rozum może się zapętlić w logicznym błędzie...i tak dalej w nieskończoność.
Czyli tak jak mówiłem – Maciej1 będzie w kółko powtarzał, że Cantor coś twierdzi, ale nie zacytuje co też Cantor twierdzi. Dodatkowo Maciej1 nie potrafi wyjaśnić błędu Cantora bez używania jakichś mętnych, poetyckich sformułowań o „chwytaniu nieskończoności”.

Aby jakoś wybrnąć z tego błędnego koła (nie bardzo liczę, że się uda, ale może tak) napiszę teraz dowód przekątniowy. I niech Maciej1 wskaże błąd logiczny w tym, co ja napiszę:
Załóżmy, że istnieje pewna funkcja [latex]f(x)[/latex], której dziedziną jest ℕ, a przeciwdziedziną przedział zbioru ℝ (0, 1). Załóżmy, że funkcja ta jest bijekcją, tzn. jest funkcją różnowartościową, a jej funkcja odwrotna również jest różnowartościowa.
Rozważmy liczbę r, której n-ta cyfra po przecinku w rozwinięciu dziesiętnym jest 0 jeśli n-ta cyfra f(n) jest 1 lub 1, jeśli n-ta cyfra f(n) jest 0.
Liczba r różni się przynajmniej jedną cyfrą od każdej cyfry przeciwdziedziny f(x). Nie należy zatem do tej przeciwdziedziny. Jednocześnie r należy do przedziału (0,1) zbioru liczb rzeczywistych.
Ergo – istnieje taka liczba, która należy do zbioru (0, 1), a nie jest przeciwdziedziną funkcji f(x). Ergo – f(x) nie jest bijekcją. Absurd. Ergo – funkcja, której istnienie założyliśmy nie może istnieć.

Oczywiście Maciej1 nie odniesie się do tego, co piszę, tylko będzie nadal bredził o „aktualizacjach” oraz „wirtualnych tabelach”, a także będzie pisał baśnie o tym, jak to zajmowanie się niewłaściwymi dziedzinami matematyki wywołuje dwubiegunówkę.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Joker napisał(a): Pytanie poboczne. Czy kilkukrotne cytowanie jest domyślnie możliwe inaczej niż kopiowanie/wstawianie każdorazowo znaczników

[ quote ]
? Niesamowicie uciążliwa sprawa.

Ja właśnie tak robiłem, bo mi to nie przeszkadza, ale jest dla Ciebie rozwiązanie : cytowanie selektywne, obok przycisku "Odpowiedz". Zaznaczasz myszką interesujący Cię fragment, naciskasz Cytowanie selektywne, a w polu tekstowym będziesz miał już cytat do którego możesz się odnosić.

Joker napisał(a): płaczesz nad losem swojego 'prawdziwego' Boga, którego rozum zapachnął do takiej ciemnej doopy, w jakiej jeszcze nie zdarzyło mu się bywać. I teraz próbujesz wykorzystać metodę naukową do zdyskredytowania jej samej piłując gałąź, na której sam siedzisz

Nic podobnego. Jestem zdania, że Prawda to Bóg, a nauka jest najwyższą formą religii.
Problem w tym, że kulistość Ziemi i cały Heliocentryzm to pseudonauka - teoria nie poparta żadnymi naukowymi dowodami, a Ty i wielu innych jesteście indoktrynowani.

W tym wątku udowodnilem na wiele różnych sposobów, że wszystkie znane dowody na kulistość Ziemi to sofizmaty. Pytanie czy masz odwagę, żeby to zrozumieć, czy też zamkniesz oczy i uszy na prawdę.

Są tu też dowody logiczne na to, że kulistość Ziemi jest fałszywa. Proszę bardzo :

Jeśli Ziemia jest kulą taką, jak nam wmawiają, to musi istnieć jądro Ziemi, natomiast jądro Ziemi nie ma prawa istnieć, jak udowadnia ten artykuł https://www.livescience.com/61715-earth-...radox.html

Dlaczego jądro Ziemi musi istnieć, jeśli Ziemia jest kulą? Dlatego, że fale sejsmiczne rozchodzą się tak, jakby Ziemia nie była kulą i naukowcy stwierdzili, że musi istnieć w środku Ziemi metalowe coś, co powoduje, że obliczenia będą się zgadzać.

Tak właśnie działa ten światowy przewał. Zawsze ktoś wymyśli teorię, o niewidocznym, nieudowodnionym czymś, co powoduje, że mimo iż badania wskazują, że Ziemia nie jest kulą, to to niewidoczne coś działa jak adapter, który dostosowuje wyniki do kulistości (której nie ma).


Christoff napisał(a): Taką co za jej pomocą zmierzono odległość księżyca od ziemi, a później odległość słońca. Metoda czysto geometryczna.

[Obrazek: TNU9Dak.png]

Zwróc uwagę na to, że te obliczenia wykonuje się, przy założeniu, że Ziemia jest kulą. Więc jest to analogiczna sytuacja jak z eksperymentem Eratostenesa, który w sposób nieuprawioniony uznał, że Ziemia jest kulą, a stawia się te wyniki jako dowód, że Ziemia jest kulą.
Klasyczny przekręt.

Trochę podobnie jak w tym wideo : https://www.youtube.com/watch?v=MTY1Kje0yLg
stosuje się grawitację, by udowodnić ... grawitację.


pilaster napisał(a): Nic podobnego. Przy normalnym uwarstwieniu i normalnej refrakcji, można by Nowy Jork zobaczyć bez trudu. Skoro go jednak nie widać, to znaczy że faktycznie refrakcja musi odbywać się w przeciwną stronę, jak narysował matsuka. Górne warstwy atmosfery muszą mieć większy współczynnik załamania niż dolne. Po to właśnie Reptilianie rozpylają chemtrails.  Cwaniak

Przy okazji maskują tysiące balonów i samolotów, z których emitowany jest sygnał GPS  Cwaniak

No właśnie, nie rozumiesz. Opracowałem schemat, który pomoże Ci zrozumieć. Bez względu na to w którą stronę działa refrakcja obraz z daleka nie dotrze, proszę :

[Obrazek: aszFtBx.png]


Zwróć też uwagę na to, że obraz z daleka zawsze jest obniżony względem horyzontu co również pokazuje, że jednak refrakcja działa naprawdę w kierunku o którym pisałem, a nie w tym, który twierdzisz bo gdzieś przeczytałeś.
Są też inne dowody empiryczne na moje twierdzenia z wykorzystaniem niwelatorów. Wkleiłem wcześniej link do jednego z takich.

Vanat napisał(a): I frrruuu pusta mózgownica Matsuki lata teraz jak balonik i szuka rozumu...
Ojej, widzę, że zakrzusiłeś się moimi argumentami. W przeciwieństwie do kuli ziemskiej, która ponoć ma jedno jądro, ty musiałeś trzymać w buzi aż dwa.

Nie zazdroszczę, ale odpowiem na Twoje pytania. Wybierz proszę 3 najważniejsze i napisz raz jeszcze, bo rozbiłeś się po wielu postach i jest chaos.
matsuka napisał(a):
pilaster napisał(a): Nic podobnego. Przy normalnym uwarstwieniu i normalnej refrakcji, można by Nowy Jork zobaczyć bez trudu. Skoro go jednak nie widać, to znaczy że faktycznie refrakcja musi odbywać się w przeciwną stronę, jak narysował matsuka. Górne warstwy atmosfery muszą mieć większy współczynnik załamania niż dolne. Po to właśnie Reptilianie rozpylają chemtrails.  Cwaniak

Przy okazji maskują tysiące balonów i samolotów, z których emitowany jest sygnał GPS  Cwaniak

No właśnie, nie rozumiesz. 
Czyli jednak Reptilianie nie rozpylają chemtrails w celu zmiany współczynnika załamania światła w atmosferze?
Czy po prostu matsuka usiłuje histerycznie wyprzeć ten fakt ze świadomości.  Smutny
Czy sam jest agentem Reptilian, mającym zaprzeczać ich istnieniu?

Cytat:Bez względu na to w którą stronę działa refrakcja obraz z daleka nie dotrze


Nic podobnego. Przy normalnej refrakcji dotrze. 

[Obrazek: nowy-obraz-mapy-bitowej.bmp]


Nie dotrze przy refrakcji "odwróconej". Przecież gdyby tak nie było, Reptilianie nie mieliby po co rozpylać chemtrailsów. Czy matsuka uważa, że to są idioci?
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
matsuka napisał(a): Nie zazdroszczę, ale odpowiem na Twoje pytania. Wybierz proszę 3 najważniejsze i napisz raz jeszcze, bo rozbiłeś się po wielu postach i jest chaos.
Jak nie umiesz odpowiedzieć na wszystkie moje pytania, to wybieram ci 3:

1. Jakie źródła wiedzy o rzeczywistości uznajesz i dlaczego właśnie takie.
2. Jak wyliczyłeś, że refrakcja "obniża Słońce"?
3. Czy wulkany istnieją, a jeśli tak to jakim cudem?

Zadanie z gwiazdką (dla ambitnych) 
4. Dlaczego piórko i kula do kręgli spadają, a do tego w próżni spadają z taką samą prędkością? patrz: https://www.youtube.com/watch?v=E43-CfukEgs
Czyli jak można było się spodziewać – matsuka nie potrafi wyjaśnić, jakie sprzeczności logiczne (a nie „ontologiczne”, czy „zdroworozsądkowe”) wprowadza paradoks Banacha-Tarskiego. Bo przecież rozumowania takiego, z którego wynika, że w ogóle nie mogą istnieć dwie kongruentne bryły nie sposób przyjąć.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Cytat:Oczywiście Maciej1 nie odniesie się do tego, co piszę,
Jesteś prorokiem ? Jeżeli tak, to fałszywym. Bo właśnie się odniosę. 
Ja piszę o tym co jest, czyli prawdę na temat nieskończoności, zbioru nieskończonego. A Ty prorokujesz (fałszywie) moje zachowanie. Skup się na rzeczy, nie nad tym co ja Twoim zdaniem zrobię; na temacie, nie na mojej skromnej osobie.

Cytat:Załóżmy, że istnieje pewna funkcja f(x), której dziedziną jest ℕ, a przeciwdziedziną przedział zbioru ℝ (0, 1). Załóżmy, że funkcja ta jest bijekcją, tzn. jest funkcją różnowartościową, a jej funkcja odwrotna również jest różnowartościowa.

Powyższe jest równoważne "utworzeniu (zdefiniowaniu) zbioru" nazwijmy go X= {r1,r2,r3,...} itd. w nieskończoność. Gdzie r1-jakaś pierwsza liczba rzeczywista (przyporządkowana do liczby naturalnej 1), r2-jakaś druga liczba rzeczywista (przyporządkowana do liczby naturalnej 2), ...itd. w nieskończoność. Jest to więc równoważne zapisaniu wszystkich, kolejnych jakichś liczb rzeczywistych w "wierszu nieskończonym" (jak wyżej) jest to więc równoważne zapisaniu tych liczb w wierszach, po kolei i tak dalej w nieskończoność.
Bo zapis "r1,r2,r3...." jest tym samym co zapis:
r1
r2
r3
…..
W ten sposób oczywiście nie można zdefiniować żadnego zbioru nieskończonego, bo zbioru nieskończonego nie można (z definicji nieskończoności to wynika) zdefiniować element po elemencie, każdy element z osobna, i tak dalej w nieskończoność. Zbioru nieskończonego nie można rozpatrywać lub zdefiniować element po elemencie, każdy element z osobna i tak dalej i w ten sposób rozpatrzyć (zdefiniować) cały zbiór.
Na przykład gdybym chciał podobnie zdefiniować lub rozpatrzyć jakiś zbiór nieskończony z liczb naturalnych, element po elemencie np. Nx ={n1,n2,...} gdzie n1- oznacza "jakąś liczbę naturalną", n2- "jakąś inną liczbę naturalną" i tak dalej w nieskończoność, aż do zdefiniowania całego zbioru, to również nie da rady. To nic nie znaczy, to nie ma żadnego logicznego sensu. Tylko zbiór skończony można określać w ten sposób, że niezależnie bez związku pomiędzy elementami wybieram sobie n różnych elementów i w ten sposób tworzę cały zbiór. Np. {0, pi, e, 2.753, kiełbasa, ciocia Basia} lub np. {l1,l2,l3} (jakaś liczba nr1, jakaś liczba nr2, jakaś liczba nr 3- zbiory utworzone po jednym elemencie, bez żadnej reguły, ot tak z mojego widzimisie.
Zbiór nieskończony można zaś w całości zdefiniować lub rozpatrywać jedynie przez jakąś zasadę, regułę rządzącą tym zbiorem. "Po jednym elemencie i tak dalej w nieskończoność"- nie można. W ten sposób całego zbioru nieskończonego nie można rozpatrywać.
 Nie tylko nie można zdefiniować, ale nawet i rozpatrywać w ten sposób nie można (licząc na rozpatrzenie całości zbioru).

A jeżeli jednak "można w ten sposób definiować lub rozpatrywać cały zbiór nieskończony", to i ja potrafię udowodnić (opierając się na tym błędnym założeniu, że "można w ten sposób") najpierw "równoliczność R i N" a potem "nie-równoliczność N i R".



Cytat:Rozważmy liczbę r, której n-ta cyfra po przecinku w rozwinięciu dziesiętnym jest 0 jeśli n-ta cyfra f(n) jest 1 lub 1, jeśli n-ta cyfra f(n) jest 0.

To właśnie jest dalsza część konstrukcji tabeli z metody przekątniowej.  Rozważanie takiej liczby, jak wyżej jest równoważne rozważaniu przekątnej o pierwszym elemencie a1 w następującej tabeli nieskończonej:
r1:  a1,b1,c1....
r2:  a2,b2,c2...
……………………
oraz definiowaniu (znajdywaniu, rozważaniu) liczby według algorytmu: jeżeli n-ta cyfra przekątnej =1, to n-ta cyfra szukanej liczby=0, w przeciwnym razie=1
Jest to algorytm nieindukcyjny, powtarzanie w nieskończoność operacji logicznej "jeżeli 1, to 0 a jeżeli 0, to 1".
Ale liczba po przekątnej jest również zbiorem nieskończonym. A zbioru nieskończonego nie można ani rozpatrzyć, ani zdefiniować "element po elemencie i tak dalej w nieskończoność" i w ten sposób rozpatrzyć (zdefiniować, znaleźć) cały zbiór nieskończony.

A jeżeli jednak "można w ten sposób",  jeżeli nieindukcyjny algorytm powtarzany w nieskończoność prowadzi do określenia i rozpatrzenia całego zbioru nieskończonego, to i ja mogę (wykorzystując ten błąd logiczny) najpierw "udowodnić równoliczność R i N", a następnie "nierównoliczność R i N"

NIe uciekniesz więc od tego, że w metodzie przekątniowej istnieje nieskończona tabela i nieskończenie długa przekątna na której poszukuje się (definiuje) liczby niezapisanej w tabeli. 
To, że nie narysowano tabeli, to nie znaczy że rozumowanie nie jest co do istoty rozważaniem tabeli !!!
Jako informatyk powinieneś doskonale to rozumieć. 
Ja więc rozważam istotę rzeczy, istotę błędu Cantora i kantorowców, a Ty dajesz się nabierać na formalizm zapisu. Ale żaden zapis nie może ukryć błędu logicznego popełnionego przez Cantora. Choć wydaje się, że przed niektórymi jednak może (np. przed Tobą). Nie może jednak ukryć tego błędu w ogóle i na zawsze przed wszystkimi.

Powtórzę jeszcze raz: błąd dotyczy rozumienia następującego zdania:
Zbiór nieskończony można w całości zdefiniować lub rozważać element po elemencie, przez powtarzanie nieindukcyjnego algorytmu w nieskończoność, w ten sposób definiując (lub rozpatrując) cały zbiór.
Cantor i kantorowcy przypisują temu zdaniu wartość prawdy i na tym budują swoje teorie lub być może nie rozumieją, że taką wartość przypisują, lecz w każdym razie ich rozumowanie stoi na tym założeniu.
Ale to zdanie (zapisane pochyłą czcionką powyżej) jest fałszywe.


Cytat:a także będzie pisał baśnie o tym, jak to zajmowanie się niewłaściwymi dziedzinami matematyki wywołuje dwubiegunówkę.

Nie nie. Nie "zajmowanie się niewłaściwymi dziedzinami", tylko błąd logiczny prowadzi (i jest znakiem) do zaburzenia myślenia. A zaburzenia myślenia są jedną z cech chorób rozumu.

Cytat:Zwróc uwagę na to, że te obliczenia wykonuje się, przy założeniu, że Ziemia jest kulą. Więc jest to analogiczna sytuacja jak z eksperymentem Eratostenesa, który w sposób nieuprawioniony uznał, że Ziemia jest kulą, a stawia się te wyniki jako dowód, że Ziemia jest kulą.
Wydaje mi się, że nie można napisać, że "Eratostenes w sposób nieuprawniony uznał, że ziemia jest kulą". Nie wiadomo co myślał Eratostenes, ale stawianie hipotez nie jest nieuprawnione, snucie domysłów też nie jest czymś złym. Eratostenes żył w starożytności i nie miał teleskopów, by móc obserwować powierzchnię ziemi, tak jak my możemy. A założenie kulistości ziemi nie jest takie całkiem nieuprawnione, ponieważ światła na niebie rzeczywiście z pewnym przybliżeniem zachowują się jakby ziemia była kulą, a w niebie było poukładane tak, jak w założeniach przyjętych przez Eratostenesa.
Być może więc Eratostenes wcale nie twierdził, że "ziemia jest na pewno kulą", ale tylko spekulował?
pilaster napisał(a): Nic podobnego. Przy normalnej refrakcji dotrze. 

[Obrazek: nowy-obraz-mapy-bitowej.bmp]

Nie dotrze przy refrakcji "odwróconej". Przecież gdyby tak nie było, Reptilianie nie mieliby po co rozpylać chemtrailsów. Czy matsuka uważa, że to są idioci?


Ależ Reptilianie rozpylają chemtrails dopiero od czasu spotkania ze Snoop-Doggiem. Krótko mówiąc te chmury to efekt waporyzacji pewnymi roślinkami zawierającymi szerokie spektrum kanabinoidów i nie ma to nic wspólnego z naszą rozmową.

Przypominam jednak pilastrowi, bo chyba sam też dzisiaj rozpylał chemtrails przez lufkę, że jego niepodpisany schemat dla kulistej Ziemi kompletnie nic nie wnosi, gdyż rozmawiamy o tym, że na płaskiej Ziemi też nie można oglądać obiektów na nieskończone odległości - ze względu na refrakcję.

Vanat napisał(a): 1. Jakie źródła wiedzy o rzeczywistości uznajesz i dlaczego właśnie takie.
Takie, które spełniają kryteria naukowego dowodu.
Teoria Kulistości Ziemi (TKZ) nie spełnia tych kryteriów z wielu powodów. Przykładowo :
  • nie jest otwarta na krytykę i sceptycyzm (zarówno społecznie jak i w kręgach naukowych)
  • nie istnieje eksperyment, który można zreplikować niezależnie, który potwierdzałby tę teorię
  • nie potwierdzają jej obserwacje, ani pomiary niezależne
  • istnieją prostsze wyjaśnienia, które na mocy brzytwy Ockhama wycinają TKZ
  • TKZ jest niefalsyfikowalna w psychologicznym sensie - bez względu na oczywiste wyniki przeczące tej teorii (jak np. rozchodzenie się fal sejsmicznych i niemożliwość istnienia jądra Ziemi) - nie została odrzucona.

Vanat napisał(a):2. Jak wyliczyłeś, że refrakcja "obniża Słońce"?
Istnieją empiryczne dowody potwierdzające, że światło w atmosferze porusza się po łuku w taki sposób, który implikuje opisywane zachowanie Słońca.

Vanat napisał(a):3. Czy wulkany istnieją, a jeśli tak to jakim cudem?

Tak wulkany istnieją, według mojej wiedzy. Przypuszczam, że są efektem ruchu płyt tektonicznych, ale nie mam pewności.

Vanat napisał(a): Zadanie z gwiazdką (dla ambitnych)
4. Dlaczego piórko i kula do kręgli spadają, a do tego w próżni spadają z taką samą prędkością? patrz: https://www.youtube.com/watch?v=E43-CfukEgs

Istnieją trzy klasyczne wyjaśnienia :
1. Z powodu ezoterycznej mocy Lorda Vadera (zwanej grawitacją)
2. Z powodu działania siły bezwładności, np. siły odśrodkowej.
3. Z powodu działania siły elektrostatycznej materii z antymaterią.

I teraz z tych dwóch przesłanek :
1. Istnieją hipotezy naukowe, pozwalające za pomocą znanych i zbadanych sił wytłumaczyć zjawiska zwykle tłumaczone istnieniem siły Lorda Vadera (grawitacji)
2. Eksperyment Eötvösa, potwierdził, że grawitacja niczym nie różni się się od siły bezwładności.

wynika, że powinniśmy odrzucić ideę istnienia czegoś takiego jak grawitacja.

Gdybym teraz wynalazł siłę, zwaną Matsugnetyzm, który niczym nie różni się od elektromagnetyzmu poza nazwą i tym, że to ja ją wytwarzam mocą mojego umysłu, to przyjęłaby się w świecie naukowym?

Tak stało się z grawitacją - niczym nie różni się od znanych sił bezwładności (i podejrzanie mocno przypomina elektromagnetyzm), ale się przyjęła, bo ma fajną nazwę i powstaje tajemniczą mocą zjednoczonych cząstek materii - chuj, że nieudowodnioną laboratoryjnie.



zefciu napisał(a): Czyli jak można było się spodziewać – matsuka nie potrafi wyjaśnić, jakie sprzeczności logiczne (a nie „ontologiczne”, czy „zdroworozsądkowe”) wprowadza paradoks Banacha-Tarskiego

Matsuka dawno Ci to wyjaśnił - prawdopodobnie wszyscy to widzieli, łącznie z niektórymi Twoimi kłamstwami i manipulacjami, więc przestań teraz podgryzać po kostkach. Na Twoje wyjaśnienia w sprawie swoich kłamstw spuściłem na razie zasłonę milczenia, ale zamierzam do niej wkrótce wrócić. Cierpliwości, mam teraz ważniejsze sprawy niż udowadnianie Tobie, że kłamałeś, gdy Ty wiesz, że kłamałeś i wszyscy wiedzą, że kłamałeś.
Kłamiesz nawet teraz sugerując, że Twoja fałszywa interpretacja jednego mojego zdania ma coś wspólnego z dowodami, które przedstawiłem.

Poza tym proponuję Ci wrócić do meritum sprawy. Twoja miłość do matematyki jest niestety nieodwzajemniona przez matematykę.
Maciej1 napisał(a): Jesteś prorokiem ? Jeżeli tak, to fałszywym. Bo właśnie się odniosę.
A jednak nie...
Cytat:Ja piszę o tym co jest, czyli prawdę na temat nieskończoności, zbioru nieskończonego.
Ale w dowodzie diagonalnym w zasadzie nie ma nic mowy o tym, że zbiór jest nieskończony. Teoretycznie można by ten dowód zastosować do jakiegoś skończonego i też by działał.
Cytat:Powyższe jest równoważne "utworzeniu (zdefiniowaniu) zbioru"
Nie jest. Bo Cantor nie definiuje tutaj żadnego zbioru. Jedyne zbiory zdefiniowane, jakimi się w tym dowodzie Cantor posłużył to ℕ i ℝ.
Cytat:nazwijmy go X= {r1,r2,r3,...} itd. w nieskończoność. Gdzie r1-jakaś pierwsza liczba rzeczywista (przyporządkowana do liczby naturalnej 1), r2-jakaś druga liczba rzeczywista (przyporządkowana do liczby naturalnej 2), ...itd. w nieskończoność.
Nie. Bo Cantor nie definiuje żadnego konkretnego ciągu. On po prostu zakłada, że istnieje jakiś taki ciąg. Nic nie stoi (na etapie założenia) na przeszkodzie, żeby ten ciąg był zdefiniowany indukcyjnie.
Cytat:To właśnie jest dalsza część konstrukcji tabeli z metody przekątniowej.  Rozważanie takiej liczby, jak wyżej jest równoważne rozważaniu przekątnej o pierwszym elemencie a1 w następującej tabeli nieskończonej:
r1:  a1,b1,c1....
r2:  a2,b2,c2...
……………………
Może tak, a może nie. Pojęcie „nieskończonej, wirtualnej tabeli” bowiem jest niejasne, niedodefiniowane i posiada nieznane dla mnie cechy. Pojęcie to jest produktem umysłu Macieja1, a umysł Macieja1 jest tajemnicą dla samego Macieja1 (który jeszcze niedawno nie potrafił wyjaśnić, dlaczego Maciej1 rozpoczyna akapit w środku zdania), a co dopiero dla osób postronnych. Dlatego jakakolwiek spójna dyskusja nie może jako narzędzi stosować produktów umysłu Macieja1.
Cytat:Ale liczba po przekątnej jest również zbiorem nieskończonym.
Liczba jest zbiorem?
Cytat:Jako informatyk powinieneś doskonale to rozumieć.
Jako informatyk rozumiem przede wszystkim, że czym innym jest liczba, a czym innym jest fizyczna reprezentacja liczby.
Cytat:Zbiór nieskończony można w całości zdefiniować lub rozważać element po elemencie, przez powtarzanie nieindukcyjnego algorytmu w nieskończoność, w ten sposób definiując (lub rozpatrując) cały zbiór.
Ale jak ten algorytm może być nieindukcyjny? Czym różni się kolejne zastosowanie algorytmu od kroku indukcyjnego? Już raz zadałem to pytanie, ale olałeś je ciepłym moczem.
Cytat:Cantor i kantorowcy przypisują temu zdaniu wartość prawdy i na tym budują swoje teorie
Nie. Cantor i kantorowcy nie znają tego zdania, bo zdanie to jest kolejnym produktem umysłu Macieja1 i nie do końca wiadomo, co ono oznacza.
Cytat:Nie nie. Nie "zajmowanie się niewłaściwymi dziedzinami", tylko błąd logiczny prowadzi (i jest znakiem) do zaburzenia myślenia. A zaburzenia myślenia są jedną z cech chorób rozumu.
Ale nie wszystkie. Jeśli masz nieanegdotyczny dowód, że ludzie z dwubiegunówką mają skłonność do popełniania błędów logicznych, to go przedstaw. Jeśli nie – stul.
matsuka napisał(a): Matsuka dawno Ci to wyjaśnił
Czyli, jak można się było spodziewać. matsuka będzie teraz po prostu powtarzał, że „już wyjaśnił”. Ale nie wskaże gdzie wyjaśnił.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
matsuka napisał(a):  na płaskiej Ziemi też nie można oglądać obiektów na nieskończone odległości - ze względu na refrakcję.


No własnie dlatego, ze ta refrakcja jest "odwrócona" względem naturalnej. Po to właśnie Reptilianie rozpylają chemtrails. Gdyby tego zaprzestali, zobaczylibyśmy i Tokio  i Rio de Janeiro. (nie mówiąc już o tysiącach balonów i samolotów nadających sygnał GPS) Łuski by spadły z oczu, Reptilianie zostaliby zdemaskowani a ludzkość wstała z kolan.  Cwaniak

Dlatego muszą rozpylać.  Wywracanie oczami
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
matsuka napisał(a):
Vanat napisał(a): 1. Jakie źródła wiedzy o rzeczywistości uznajesz i dlaczego właśnie takie.
Takie, które spełniają kryteria naukowego dowodu.
Co?? Teorie są dla ciebie źródłem wiedzy?
Nie obserwacje, nie eksperymenty, nie badania, ale teorie????
Myślę, że przypadkiem pokazałeś skąd bierze się twój problem. Ty myślisz, że nauka polega na wymyślaniu teorii, a nie na badaniu rzeczywistości. Wydaje ci się więc że i ty możesz sobie jakieś teorie wymyślać, pomimo że rzeczywistości w żaden sposób nie badasz. 
No ale nawet w takim myśleniu mamy tu niekonsekwencję, bo czasem odwołujesz się do jakichś badań czy obserwacji.
Tak więc pytam po raz kolejny:
Jakie źródła wiedzy o rzeczywistości uznajesz? 
(podpowiadam przykłady, bo widzę, że nie jesteś zbyt rozgarnięty: skąd wiesz, że płyty tektoniczne istnieją? skąd wiesz że eksperyment Eötvösa nie jest zmyslony a jego wyniki sfałszowane?)

matsuka napisał(a): Istnieją empiryczne dowody potwierdzające, że światło w atmosferze porusza się po łuku w taki sposób, który implikuje opisywane zachowanie Słońca.
Czyli nic nie wyliczałeś. Istnieją dowody, ale nawet na ich podstawie nikt nie potrafi wyliczyć czy słońce może pozornie zajść w wyniku refrakcji. Ale to i tak  nie jest ważne, bo do rozprawienia się z tobą wystarczą mi twoje własne argumenty:
  • nie istnieje eksperyment, który można zreplikować niezależnie, który potwierdzałby teorię pozornego zachody słońca (TPZS)
  • TPZS nie potwierdzają obserwacje, ani pomiary niezależne takiego zjawiska
  • istnieją prostsze wyjaśnienia, które na mocy brzytwy Ockhama wycinają TPZS
  • TPZS jest niefalsyfikowalna w psychologicznym sensie - bez względu na oczywiste wyniki przeczące tej teorii (jak np. stały rozmiar słońca, obserwacje z kosmosu) - nie została odrzucona przez płaskoziemców. 
Dlaczego więc tą TPZS uznałeś a TKZ nie?

Raz jeszcze zapytam: jakie źródła wiedzy uznajesz? 

Pytania pomocnicze:
Jaką procedurę stosujesz by rozróżnić badania i pomiary "niezależne" od pozostałych?
Jaką procedurę stosujesz by rozróżnić wyjaśnienia "prostsze" od bardziej skomplikowanych?
Jak definiujesz falsyfikowalność i jak się ma twoja definicja do definicji Poppera oraz do argumentów Kuhna i Lakatosa?
Czy poza "niezależnością" badań i "prostotą" wyjaśnień, bierzesz pod uwagę coś jeszcze, gdy badasz czy dane źródło wiedzy o świecie jest warte uznania lub odrzucenia?


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 9 gości