To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Starotestamentowy Jahwe
freeman napisał(a): Nie wiem skąd bierze się pobożność szeregowych członków ŚJ. Sam musiałbyś ich o to zapytać. A co do ludobójstwa i innych niemoralnych czynów, to są one dziełem wyłącznie człowieka...

Po prostu wiem, komu zaufałem. Gdybym miał polegać na własnych uczynkach, to raczej mógłbym być pewien tego, że niebo byłoby dla mnie zamknięte. Zbawienie pochodzi od Boga. Jest darem Jego łaski. Dlatego też jest ono czymś pewnym. Zostało dokonane przez Krzyż i przypieczętowane zmartwychwstaniem Chrystusa. Są tacy, którzy przyjmują je z radością. Są też tacy, którzy próbują sobie na nie zasłużyć własnymi wysiłkami. Są nawet tacy, którzy próbują zbawić siebie sami.

Przepraszam za pomówienie, nie przeczytałem wszystkich Twoich postów. Naturalnie że nie jesteś SJ gdyż oni nie wierzą w Krzyż Chrystusa, tylko w "pal męki". Ale w innych społecznościach chrześcijańskich pobożność również może brać się ze strachu. Aby uniknąć podobnych niejasności i nieporozumień najlepiej opisać szczerze swoje wierzenia. Ja jestem agnostykiem. Ponieważ tematem wątku jest starotestamentowy Jahwe, trzeba odnieść się do Biblii która go opisuje.
Odpowiedz
A mnie tam najbliżej jest do C.G. Junga, gdy opisuje Jachwe jako pewien potężny archetyp wyłaniający się ze zbiorowej nieświadomości i stopniowo ewoluujący. Początkowo nieświadomy, z czasem (dzięki ludziom) zyskujący samo-świadomość.

Z Hiobem skaszanił sprawę, więc postanowił się zrehabilitować, wcielając się w człowieka (Jezusa).

(C.G. Jung - "Psychologia i religia zachodu i wschodu")


Generalnie podejście Junga najbardziej by też pasowało do moich doświadczeń oraz podświadomych intuicji.
Generalnie chodzi o to, że ten cały Jachwe jest zarówno zły jak i dobry. Jest wewnętrznie sprzeczny, ale nie zdaje sobie z tego sprawy, bo jest nieświadomy i uświadamia sobie siebie dopiero dzięki człowiekowi.

Lamed napisał(a): Piszesz tak samo jak oni. Dlaczego Twoja wiara bez dowodów jest dobra ? 
Wiara to jest pewna decyzja. Dowody są wtórne. (Lampart, nie patrz teraz!)



Ja podobnie odbieram kwestię wiary. To jest coś intuicyjnego. Reszta to zwykłe intelektualne wygibasy i umysłowe, myślowo-emocjonalny protezy. Takie "permission slipy" (nie wiem jak to przetłumaczyć). No ale mało kto potrafi dotrzeć do samego rdzenia wiary, więc podpierają się Jezusem czy Mahometem, czy kim tam jeszcze.

Oczywiście żadna ideologia nie przyzna, że jest tylko ideologią. Każda ideologia będzie twierdziła, że jest po prostu prawdą Szczęśliwy
May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz
Polecam o Bogu Jahwe bardziej od strony naukowej  Uśmiech
Wywiad z prof. Łukaszem Niesiołowskim-Spano 

"Prof. Łukasz Niesiołowski-Spanò (Uniwersytet Warszawski) przybliża ustalenia współczesnej historii i archeologii z zakresu dziejów starożytnej Palestyny. Jak kształtował się kult starożytnego Izraela? Jakie wpływy zewnętrzne odnajdujemy w wierze Hebrajczyków? Jakie źródła pozwalają nam odtworzyć historię jahwizmu? O tym i o wielu innych zagadkach przeszłości rozmawiają prof. Łukasz Niesiołowski-Spanò i Maciej Mikurda.

Prof. Łukasz Niesiołowski-Spanò - polski historyk starożytności, specjalizujący się w tematyce historii starożytnej Palestyny, dziejów biblijnego Izraela oraz Filistynów. Dyrektor Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Dziekan Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego."





I jeszcze tutaj 

Ewolucja wiary u Hebrajczyków 

Odpowiedz
Lamed napisał(a):
freeman napisał(a):Nie wiem skąd bierze się pobożność szeregowych członków ŚJ. Sam musiałbyś ich o to zapytać. A co do ludobójstwa i innych niemoralnych czynów, to są one dziełem wyłącznie człowieka...

Po prostu wiem, komu zaufałem. Gdybym miał polegać na własnych uczynkach, to raczej mógłbym być pewien tego, że niebo byłoby dla mnie zamknięte. Zbawienie pochodzi od Boga. Jest darem Jego łaski. Dlatego też jest ono czymś pewnym. Zostało dokonane przez Krzyż i przypieczętowane zmartwychwstaniem Chrystusa. Są tacy, którzy przyjmują je z radością. Są też tacy, którzy próbują sobie na nie zasłużyć własnymi wysiłkami. Są nawet tacy, którzy próbują zbawić siebie sami.

Przepraszam za pomówienie,  nie przeczytałem wszystkich Twoich postów. Naturalnie że nie jesteś SJ gdyż oni nie wierzą w Krzyż Chrystusa, tylko w "pal męki".  Ale w innych społecznościach chrześcijańskich pobożność również może brać się ze strachu. Aby uniknąć podobnych niejasności i nieporozumień najlepiej opisać szczerze swoje wierzenia. Ja jestem agnostykiem. Ponieważ tematem wątku jest starotestamentowy Jahwe, trzeba odnieść się do Biblii która go opisuje.
Słusznie. Chociaż ateista nie specjalizuje się chyba w wierzeniach Wywracanie oczami Nieśmiały
„W okopach nie ma ateistów” – to nie jest argument przeciwko ateizmowi; to argument przeciwko okopom…...
Autor: James Morrow
Odpowiedz
Neuro napisał(a): A mnie tam najbliżej jest do C.G. Junga,..

Ech...ja to jednak fajnie potrafiłem pisać jeszcze kilka lat temu...nie poznaję siebie  Duży uśmiech
May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz
geranium napisał(a): Słusznie. Chociaż ateista nie specjalizuje się chyba w wierzeniach Wywracanie oczami  Nieśmiały


Może się specjalizować od strony naukowej  Uśmiech , tutaj jest większe prawdopodobieństwo, że osoba jest niezależna poglądowo, niż w przypadku osób przynależących do różnych kościołów, choć zdarzają się oczywiście osoby wierzące, które potrafią oddzielić wiarę od wiedzy naukowej/historycznej.
Odpowiedz
Hill napisał(a):
geranium napisał(a): Słusznie. Chociaż ateista nie specjalizuje się chyba w wierzeniach Wywracanie oczami  Nieśmiały


Może się specjalizować od strony naukowej  Uśmiech , tutaj jest większe prawdopodobieństwo, że osoba jest niezależna poglądowo, niż w przypadku osób przynależących do różnych kościołów, choć zdarzają się oczywiście osoby wierzące, które potrafią oddzielić wiarę od wiedzy naukowej/historycznej.
Jeśli  chodzi o konsekwentnego ateistę  to niebezpieczna w jego przypadku może  być  wiara w ludzi. Chodzi o wiarę w ich dobre intencje.
W życiu  każdego  człowieka istnieją  elementy zawierzenia. Myślę jednak, że  wiara religijna ma pewne doniosłe i specyficzne cechy. Przede wszystkim jej jądrem  jest sacrum.
„W okopach nie ma ateistów” – to nie jest argument przeciwko ateizmowi; to argument przeciwko okopom…...
Autor: James Morrow
Odpowiedz
Powiem że bardzo nie lubię Dawkinsa ale on ma pełną rację w tym co napisał

,,Bóg Starego Testamentu jest prawdopodobnie najmniej przyjazną postacią całej literatury pięknej: zazdrosny i dumny z tej zazdrości; małostkowy, niesprawiedliwy, nie znający przebaczenia pedant; roszczeniowy, krwiopijczy zwolennik czystek etnicznych; mizoginiczny, homofobiczny, rasistowski, mordujący dzieci, ludzi w ogóle, czy też synów w szczególności, zsyłający plagi, megalomański, sadomasochistyczny, kapryśnie manifestujący brak zrozumienia despota.,,

Dawkins napisał głupoty .

kmat napisał(a):
Łazarz napisał(a): Baale i Marduki nie domagały się monolatrii. No i parę innych różnic by się jeszcze znalazło, tylko że dość dyskusyjnych (nie wiadomo na ile ofiary z ludzi czy prostytucja sakralna były w tym czasie rozpowszechnione na Bliskim Wschodzie).
Nie do końca jest jasne od kiedy Jahwe zaczął domagać się monolatrii.. A i ślady ofiar z ludzi i prostytucji sakralnej w ST widać.


Nie ma w biblii informacji żeby Jehowa domagał się ofiar z ludzi czy prostytucji sakralnej. Jedyny przypadek to wypróbowanie wiary Abrahama żeby złożył na ofiarę syna Izaaka. Chodziło o wypróbowanie wiary a nie kult składania ofiar z ludzi.
Odpowiedz
Litek napisał(a):Nie ma w biblii informacji żeby Jehowa domagał się ofiar z ludzi czy prostytucji sakralnej. Jedyny przypadek to wypróbowanie wiary Abrahama żeby złożył na ofiarę syna Izaaka. Chodziło o wypróbowanie wiary a nie kult składania ofiar z ludzi.

Wypróbowanie wiary? A to wszechmocny i wszechwiedzący musi ludzi wypróbowywać? Co to? Jesteśmy zwierzętami, na których on przeprowadza swoje chore eksperymenty? Taki Bóg wiedział, że Abraham /alfons i stręczyciel własnej żony/ swojego syna też jemu poświęci. A zatem skoro wiedział, to po co ta szopka? A jeśli nie wiedział, to nie był wszechwiedzącym Bogiem. Koniec. Kropka.

A jakąż traumą musiało to być dla samego Izaaka! Ja bym się bał takiego ojca i nie chciałbym mieć nic wspólnego, bo przecież nigdy nie miałbym gwarancji, że coś mu odbije i znowu będzie mnie chciał złożyć w ofierze. Moralnie to znęcanie się nad innym człowiekiem, a więc karygodne!
"Każdej nocy nawiedza mnie Yeszua i szarpie za kuśkę." /pisownia oryginalna/.
Komentarz pod jednym z filmów na youtube. Rozbawił mnie.
Odpowiedz
Nonkonformista napisał(a):
Litek napisał(a):Nie ma w biblii informacji żeby Jehowa domagał się ofiar z ludzi czy prostytucji sakralnej. Jedyny przypadek to wypróbowanie wiary Abrahama żeby złożył na ofiarę syna Izaaka. Chodziło o wypróbowanie wiary a nie kult składania ofiar z ludzi.

Wypróbowanie wiary? A to wszechmocny i wszechwiedzący musi ludzi wypróbowywać? Co to? Jesteśmy zwierzętami, na których on przeprowadza swoje chore eksperymenty? Taki Bóg wiedział, że Abraham /alfons i stręczyciel własnej żony/ swojego syna też jemu poświęci. A zatem skoro wiedział, to po co ta szopka? A jeśli nie wiedział, to nie był wszechwiedzącym Bogiem. Koniec. Kropka.
Boży "shit test". Uśmiech
Próbowanie ludzi ma duży sens, tylko jeżeli Bóg nie jest wszechmogący. Coś jak historia "kobiety kananejskiej". Kananejka pokazała, że jej wiara jest mocna, bo dalej lgnęła do Jezusa, mimo tego, że Jezus ją przez moment atakował i wyganiał. Ona mu wybaczała i dalej wierzyła.
Z kolei spowiedź można uznać za swego rodzaju test psychologiczny. A wymogi bycia "jak dziecko" i wygadywania wszystko prosto i otwarcie ("tak, tak, nie, nie") też implikują, że Jezus wszystkiego nie wiedział, bo po coś chciał, by mu się ludzie "naiwnie" zwierzali, niczego nie ukrywając (trauma i nauczka po zdradzie Szatana, który to Szatan manipulacyjnie i długo ukrywał swe degenerujące się wnętrze przed zajściem "wbiciem noża w plecy" z jego strony?).

Nonkonformista napisał(a): Moralnie to znęcanie się nad innym człowiekiem, a więc karygodne!
"Oj tam, oj tam."
Bóg
Są rzadkie przypadki, gdy i maltretowanie jest zaprawdę godne i sprawiedliwe. Porzuć ograniczającą deontologię i afirmuj utylitaryzm. Czy jeżeli ktoś maltretując Putina, uratuje życie tysięcy Ukraińców, to uznasz maltretującego za człowieka kary godnego? Nie bez powodu w prawie karnym są kontratypy.
Odpowiedz
Co do ofiar z ludzi dla Jahwe - jest przecież córka Gedeona.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
kmat napisał(a): Co do ofiar z ludzi dla Jahwe - jest przecież córka Gedeona.

Gedeona? A nie Jeftego? Duży uśmiech
Historia o córce Jeftego to jakaś żydowska lekcja, że wobec Boga nie wolno rzucać słów na wiatr. Stary Testament jest właśnie pełen deontologii typu:
"Zawsze rób X, a zawsze nie rób Y, choćby się waliło i paliło".
Deontologię na czysty utylitaryzm zmienił Jezus, który rzekł, że miłość jest najważniejsza i że stare obrządki formalne to takie nico. "Szabat jest dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu", no a rąk zawsze przed posiłkiem myć nie trzeba.
Stary Testament to coś w rodzaju: "jesteście debilami, którzy nie powinni myśleć samodzielnie, bo jeszcze wszystko sknocą, więc macie tu zbiór sztywnych reguł, które wykujcie na blachę i czyńcie".
No a Nowy Testament to w zasadzie: "a jak każe konstytucja miłości, tak czyńcie".
Zgodnie z chrześcijaństwem doszło zatem do pewnego rodzaju zmiany taktyki Boga. Tak jakby Bóg poprzez Jezusa jakoś bardziej zaufał ludziom. Może wejście w ludzkie (jezusowe) życie sprawiło, że stał się bardziej miłosierny i wyrozumiały dla ludzi, zamiast miotać rozkazy z góry, szybko skreślając i oceniając tak jak przy zatopieniu świata, gdy tylko rodzinę Noego uznał za godnych kontynuacji, a do reszty miał stosunek na zimnej, utylitarnej zasadzie: "każdy trybik można zastąpić lepszym", która to zasada okazała się błędna w swym brutalnym zimnie, bo doprowadziła do upodlenia jednego trybika - Szatana i do "wojny na górze", przez co potem Jezus zmienił taktykę na "nikogo nie zostawiać z tyłu; wrócę po każdą zagubioną owcę". Myślę, że Jezus żałował, że nikt nie poszedł ratować owieczki-Szatana, zanim ta owieczka rozpętała wojnę. Szatan postanowił nie dać się skasować jako zepsuty trybik, którego nie opłaca się naprawiać, bo lepiej na jego miejsce powołać nowego trybikowego anioła. No i jest problem. Taktyka starotestamentowego Boga to taktyka "roju samurajów", który to rój bez litości czyści się z zepsutych części i powołuje na ich miejsce nowe. Zero miękkiej obronności, a sama twarda ekspansja. Nawiązując do MBTI - starotestamentowy Bóg ma skrajne E i J (ekspansywne osądzanie - w tym wyznaczanie twardych reguł), co okazuje się jednak nieoptymalne z powodu zdrady Szatana i następuje zmiana strategii.
Stary testament to w sumie to:

Takie "wejście w czyjeś buty" (w życie człowieka) to najlepszy sposób na empatyczne zrozumienie. Już nie bycie nieufnym (po zdradzie Szatana) i zdestabilizowanym despotą z góry. Także stąd Jezus mógł się tak zafiksować na:
- nieosądzaniu, by nie być osądzanym,
- i na dostrzeganiu belki w swoim oku, zamiast drzazgi w czyimś,
- i na miłosiernym przebaczaniu,
bo te lekcje w dużej mierze wykuł na swoich (w ramach swej boskiej istoty), dawnych błędach.
Odpowiedz
kmat napisał(a): Co do ofiar z ludzi dla Jahwe - jest przecież córka Gedeona.
A w księdze Kapłańskiej stoi, że wszystko pierworodne jest poświęcone Jahwe. Człowiek również. Człowieka należy wykupić ze złożenia ofiary Jahwe, ale sam fakt. Mamy tu echo ofiar z ludzi, które przestały być akceptowane przez Izraelitów.
"Każdej nocy nawiedza mnie Yeszua i szarpie za kuśkę." /pisownia oryginalna/.
Komentarz pod jednym z filmów na youtube. Rozbawił mnie.
Odpowiedz
Mustafa Mond napisał(a): Historia o córce Jeftego to jakaś żydowska lekcja, że wobec Boga nie wolno rzucać słów na wiatr.
No właśnie nie do końca wiadomo. Bo mamy tę historię trochę bez komentarza (poza tym, że jest to źródło jakiejś tradycji). Ten kto kompilował Sdz uznał, że historię należy tam umieścić. Ale dlaczego? Jaki jest konkretny moralny wniosek?

Zresztą historia „ktoś tam coś tam wielkiego robi i dowiaduje się, że musi złożyć w ofierze ukochaną osobę” jest dość popularna — pojawia się też w Grecji i Gruzji.

Cytat:Deontologię na czysty utylitaryzm zmienił Jezus, który rzekł, że miłość jest najważniejsza i że stare obrządki formalne to takie nico.
No właśnie nie do końca. Bo, po pierwsze, jak zwrócił już uwagę kmat — również w ST mamy mniej formalne podejście do religii. Po drugie zaś — w NT mamy np. naukę o rozwodach, która jest deontologiczna (i skutki jej sztywności odczuwamy po dziś dzień).
Cytat:Stary Testament to coś w rodzaju: "jesteście debilami, którzy nie powinni myśleć samodzielnie, bo jeszcze wszystko sknocą, więc macie tu zbiór sztywnych reguł, które wykujcie na blachę i czyńcie".
Tylko że ST to nie jest książka napisana przez jednego człowieka w miesiąc. Wyraźnie mieszają się tam źródła kapłańskie, które są formalne, ścisłe i koncentrują się na praktykach świątynnych oraz prorockie, które są luźniejsze, bardziej nastawione na osobistą cnotę.

Cytat:No a Nowy Testament to w zasadzie: "a jak każe konstytucja miłości, tak czyńcie".
No i znowu — mamy nauki Jezusa, które są bardziej prorockie, ale potem mamy listy Pawła, który już organizuje bardziej formalną wspólnotę, gdzie pojawiają się zalecenia typu kto ma co na głowie nosić.

Cytat:co okazuje się jednak nieoptymalne z powodu zdrady Szatana i następuje zmiana strategii
Tylko że koncepcja szatana jako wroga Boga też nie jest w ST powszechna. Czasem Bóg sam sprawia, że ludzie czynią źle (Faraon, Saul), a czasem wysyła jakiegoś ducha zwodniczego (Achab), który mu służy. Dopiero później, prawdopodobnie w wyniku oddziaływania Zoroastryzmu do Judaizmu wchodzi taki semi-dualizm, gdzie szatan jest wrogiem Boga (nawet w NT szatan może jeszcze z Bogiem się układać i stawiać mu żądania)
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
zefciu napisał(a):
Mustafa Mond napisał(a): Deontologię na czysty utylitaryzm zmienił Jezus, który rzekł, że miłość jest najważniejsza i że stare obrządki formalne to takie nico.
No właśnie nie do końca. Bo, po pierwsze, jak zwrócił już uwagę kmat — również w ST mamy mniej formalne podejście do religii. Po drugie zaś — w NT mamy np. naukę o rozwodach, która jest deontologiczna (i skutki jej sztywności odczuwamy po dziś dzień).
No właśnie zakaz rozwodów ma wyjątki, więc to nie deontologia. Dlaczego? No bo łatwo można wyobrazić sobie kazusy/sytuacje etyczne, w których zasada miłości mówi "należy się rozwieść", a przecież Jezus jasno wskazał, że zasada miłości jest najwyżej ze wszystkich, więc w sytuacji konfliktu zasady miłości z zakazem rozwodów górę musi brać "konstytucja miłości".
Każda lekcja moralna od Jezusa, która nie jest "konstytucją miłości", to tylko... wskazówka interpretacyjna. Wskazówka, która ma pomagać w dekodowaniu tego, co w danej sytuacji nakazuje miłość do każdego bliźniego i do Boga. Zatem zakaz rozwodów, nakaz bycia uległym (nadstawianie drugie policzka itd.) i każda inna nauka to tylko wskazówka, a nie sztywna deontologia, której zawsze i wszędzie się trzeba trzymać, bo przecież miłość w danej sytuacji może kazać się rozwieść, nie być uległym itd., a jakieś zachowanie trzeba wybrać (trzeba zawyrokować). Jezus systemowo powiedział zatem co do rozwodów coś na zasadzie:
"Prawie nigdy nie wolno się rozwodzić, bo nieskończona trwałość dobrze owocującego małżeństwa to wspaniała, romantyczna wartość, dzięki której aż mocniej zachciewa się żyć szlachetnym duszom. No ale wiadomo, że wedle miłości są wyjątki - przecież jeżeli Cię małżonek napindala, to wiadomo, że musisz się rozwieść, bo potrzebuję Cię całego, sprawnego, zdrowego i szczęśliwego w moim Królestwie Niebieskim".

A to że niekiedy w ST następowało mniej formalne podejście do religii może po prostu ukazywać, że Bóg miał jakieś wahania, wątpliwości, a czasem próbował nieco innych taktyk. Zbytnim uproszczeniem fabularnym byłoby, gdyby starotestamentowy Bóg w 100% szedł w formalizm. Kiedy jakakolwiek istota idzie w coś w całości? Bardzo rzadko, a jak już to zwykle są to istoty proste, które nie mają wnętrza niczym kalejdoskopowa mozaika, jeszcze od traum popękana. Poza tym jak dla mnie Bóg starotestamentowy się zmieniał pod wpływem czasu.

Co do reszty Twojego postu, to się jeszcze zastanawiam i jak na coś mądrego wpadnę, to napiszę potem. Uśmiech

EDIT
Nawet Jezus swoim życiem pokazywał, że wszystkie jego lekcje moralne, prócz zasady miłości, nie są deontologicznymi regułami bez wyjątków, lecz tylko wskazówkami. Dlaczego? Mówił przecież, że trzeba być cichym, uległym itd., a raz w świątyni się wkurzył i zaczął wywracać stoły. Po fakcie nie przeprosił, ani nie powiedział niczego w stylu: "ja tylko tak mogę robić, a wy już nie".
Nie ma bowiem żadnej sytuacji w życiu, gdy z zasady miłości nie można wyciągnąć tego, co należy uczynić. Miłość zawsze coś nakazuje. Jednakże wyrokowanie na tej zasadzie bywa trudne, więc Jezus dał masę "humanistycznych rad", które mają pomóc w dekodowaniu. Tyle że nawet te rady bywają nieraz ze sobą sprzeczne, no bo co jeżeli ktoś powie: "daj mi swoją suknię i rozwiedź się z żoną"? Zakaz rozwodów mówi jedno, a zasada uległości mówi drugie. Nie można zatem wszystkim wskazówkom czynić zadość zawsze, co tylko potwierdza tezę, że nie są deontologiczne. Duży uśmiech
Zatem każda lekcja moralna od Jezusa, prócz zasady miłości, zawsze musi być poprzedzona zwrotem: "zgodnie z zasadą miłości raczej...". Etykę jezusową należy pojmować systemowo niczym prawo.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości