Liczba postów: 15,381
Liczba wątków: 384
Dołączył: 10.2006
Reputacja:
1,023 Płeć: mężczyzna
ZaKotem napisał(a): W taki sam sposób, choćbyś wchodząc do wehikułu czasu był zdecydowany kropnąć pradziadka, w twoim mózgu jest wdrukowana instrukcja "nie zabijaj pradziadka" i w ostatnim momencie coś wymyślisz, żeby uzasadnić tę zmianę decyzji. A co tę instrukcja wdrukowało? Oczywiście przeszłość, w której nie zabijasz pradziadka
No dobra. Ale znowu – w sytuacji tej najbardziej minimalistycznej, którą przedstawiłem: nie zależy mi w żaden sposób na tym, żeby moneta leżała tak lub inaczej. Moim jedynym celem jest przetestowanie, jak działa podróż w czasie. No i teraz co? Cofam się i nagle ogarnia mnie przerażenie, że jak obrócę monetę, to zniszczę Wszechświat. No dobra. Ale co? Każdy badacz tak samo nagle się przerazi?
Właśnie dokończyłem oglądanie Dark
Spoiler!
No i spaprali, moim zdaniem zakończenie. Bo serial próbuje pokazać wszystkie trzy modele.
Na początku wydaje się, że działa model deterministyczny. I działa trop ironii tragicznej, gdzie bohater cofa się w czasie, aby powstrzymać czyjąś śmierć (zarówno Jonas, jak i Claudia próbują powstrzymać śmierć swoich ojców), ale ją powoduje. Raz trop jest zagrany z dwiema warstwami ironii (scena, gdy Jonas zawraca, bo widząc, że Marta nabywa ranę którą będzie miała w przyszłości myśli, że znowu powtarza się sytuacja, w które spowoduje to czemu chciał zapobiec).
W trzecim sezonie wprowadzony zostaje element multiświata. Nawet pokazane jest, które wydarzenie jest „rozgałęziającym”. Jednocześnie przez cały serial sugerowane jest, że to nie jest, że jakieś „rozwiązanie węzła” istnieje. No i ostatecznie okazuje się, że to nie jest tak, że wszystko jest zdeterminowane. Chodzi o to, że bohaterowie muszą wykonać potężny akt silnej woli, żeby zrezygnować ze swoich pragnień. Wtedy rozwiążą supeł. I to jeszcze kupuję.
No i teraz w ostatnim odcinku przychodzi Claudia i mówi, gdzie jest początek supła. Śmierć rodziny Tannhausa. Raz tylko wspomniana, więc naprawdę mam wrażenie, że zostało to dopisane przez twórców gdzieś w czasie pisania trzeciego sezonu, a wcześniej kluczem miał być syn Jonasa i Marty. Więc pierwszy zgrzyt – Deus ex Machina. No i potem mamy poświęcenie Jonasa i Marty, uratowanie rodziny Tannhausa i… model naiwny ze wszystkimi tandetnymi konsekwencjami – bohaterowie dostają arbitralnie tyle czasu, aby powiedzieć sobie różne wzruszające rzeczy, po czym rozpływają się w powietrzu. Marek żyje, ale czemu żyje, skoro Jonasa i Marty nigdy nie było i nie mogli go powstrzymać?
Czy naprawdę, gdyby kazano Jonasowie i Marcie dalej żyć w którymś z postapokaliptycznych światów ze świadomością, że rozwiązali supeł i „właściwa” historia się potoczyła to byłoby to gorsze zakończenie? Szkoda, bo serial fajnie się zaczął.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.
Liczba postów: 1,106
Liczba wątków: 5
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
212 Płeć: mężczyzna
Miałem napisać niemal dokładnie to samo, co Ty zefciu. Już miałem w głowie początek "obejrzałem trzeci sezon Dark...". Przez 3 dni po jego obejrzeniu trochę narzekałem rodzinie i znajomym tłumacząc co uważam za nonsens
Spoiler!
Już w sezonie 2 kręciłem nosem na zakończenie. Co mi wówczas doskwierało, to okoliczności samobójstwa Michaela, bo stanowiło to nagięcie (mimo wszystko miękkiej) zasady braku informacji jako powodu, dla którego pętla jest jaka jest. A tutaj ktoś postanawia się powiesić tylko po to, by "ustawić się na pozycji". W sezonie 3 to "ustawianie się na pozycje" jest nie do wytrzymania nagminne. Druga rzecz, to pojawienie się alt-Marthy i zapowiedź zabawy w różne światy.
Sezon 3 niestety psuje to, co zrobił w zasadzie bezbłędnie w sezonie 1 i egzekwował z żelazną konsekwencją - zasadę nazwaną przez zefcia zasadą samokauzacji. W sezonie 3 już nie działa lub działa tylko wtedy, gdy scenarzyści nie przyśpią. W sezonie 1 i 2 (wydawało się, że?) podróże w czasie odbywają się w jednej linii czasowej. W sezonie 3 są nie tylko 2 bliźniacze światy między którymi bohaterowie mogą się przemieszczać, ale też są też co najmniej 3 linie czasowe ze sprzecznymi historiami (w jednej z nich młody Jonas nawet ginie). Jedna linia czasowa, którą poznajemy jako pierwszą, to ta z zakończenia sezonu 2 (alt-Martha przychodzi po Jonasa i zabiera go ze sobą). Split następuje, gdy alt-Martha idzie po Jonasa, ale zostaje zatrzymana przez Bartosza, a Jonas schodzi do piwnicy, i to jest prawdopodobnie linia czasowa, którą znamy z sezonu 1 i którą identyfikuje starszy Jonas (starszy Jonas nie pamięta, by został "uprowadzony" przez alt-Marthę). Kolejna linia czasowa powstaje jako rozgałęzienie w tej drugiej, gdy Jonas w drugiej linii czasowej łapie alt-Marthę (poinformowany przez Adama o przyczynie Węzła), gdy ta z Bartoszem jedzie przez las i napotykają Franziskę i Magnusa. Wygląda więc na to, że tylko tylko jedna linia czasowa doczekała się rozwiązania(?). Jeśli się zastanowić, to każda podróż w przeszłość powinna tworzyć odnogę od pierwotnej linii czasowej, więc koncepcyjnie jest tu już totalna rozpierducha.
Samo rozwiązanie Supła jest, tak jak napisał zefciu, zupełnie naiwne. Marthcie i Jonasowi udaje się zapobiec wydarzeniu, które doprowadziło do całej sytuacji, więc po ekwiwalencie przedziwnej sceny z kosmiczną biblioteką w czarnej dziurze z Interstellar wszyscy bohaterowie związani z Supłem się rozpływają, oczywiście mając czas na pożegnanie. To zakończenie jest w duchu sezonu 1, tylko w tej głupszej wersji. Problem w tym, że jeśli im się udało, to pętla w ogóle nie powinna zaistnieć, bo jej zaistnienie jest warunkowane ich porażką. Przez chwilę miałem nadzieję, że właśnie na to twórcy Dark idą, bo Martha i Jonas pojawiają się niespodziewanie na drodze przed samochodem z rodziną Tannhausa na pokładzie. Samochód nawet wpada w poślizg i myślałem, że okaże się, że są na moście, samochód wpadnie do rzeki, a Martha i Jonas przyczynili się w ten sposób do powstania całej pętli. Ale nie...
Trudno uwierzyć, że od początku mieli wszystkie sezony przemyślane w spójną całość. Przyczyna supła ujawniona pod koniec sezonu 3 jest zupełnie z dupy, więc jest to oczywiście Deus ex Machina. Do tego jest tak niepowiązana z wydarzeniami, które znamy, że sprawia, że 2,5 sezonu to w zasadzie czerwony śledź. W jednym z odcinków nawet twórcy, chcąc jakoś uzasadnić to, co się dziej, rzucają w widza kilka terminów z mechaniki kwantowej i OTW (stara Martha coś mówi o splątaniu kwantowym na poziomie światów (lol), początek kolejnego odcinka zaczyna się od wyjaśnienia kota Schrödingera, niedługo potem jest coś o moście Einsteina-Rosena). Czułem się, jakbym słuchał piosenki Prometheus (polecam od 1:00 dla efektu z serialu )
Przez to wszystko sezon 3 cierpiał na poważny przerost formy nad treścią. Sporo scen polegało na tym, że dwóch bohaterów stoi obróconych bokiem do siebie i jeden z nich mówi patetycznym tonem o "naturze czasu, Supła i wszechrzeczy". To byłoby do zniesienia, gdyby miało jakiś sens. Niestety nie ma, więc jest w retrospektywie groteskowe.
Wydaje się też, że użyli kilka tanich chwytów dla "wartości szokowej" - Jonas w pewnym momencie, po przemianie już w Adama, zabija swoją matkę, a matka Kathariny zabija (nieświadomie) swoją córkę.
A, jeżeli ktoś liczył, że pokażą w serialu "transformację" Jonasa w Adama w interesujący sposób, to się srogo rozczaruje. przemiana odbywa się dosłownie w nazwanym przez twórców międzyczasie.
Liczba postów: 164
Liczba wątków: 6
Dołączył: 09.2018
Reputacja:
13 Płeć: mężczyzna
Kiedy mówimy o podróżach w czasie, to najczęściej mamy na myśli tzw. podróże skokowe, "teleportacje w czasie" - czyli sytuacje, gdy podróżnik przenosi się z jednego punktu w czasie do drugiego, nie doświadczając przy tym upływu czasu między oboma punktami (albo doświadczając go w ultra-szybkim tempie). Jeśli tak wyobrazić sobie podróż ciągłą w przeszłość lub przyszłość, wyglądającą podobnie jak np. film puszczony od tyłu albo do przodu z przyśpieszeniem 10x (ale płynnie, nie z klatki na klatkę), to zmienia to nieco punkt widzenia.
Koncepcja podróży w przyszłość jest możliwa chyba tylko w deterministycznej wizji świata. Jeżeli przyszłość nie jest już jakoś z góry ustalona, to nie można w nią podróżować, bo jako taka nie istnieje. Można co najwyżej "przyśpieszyć" samemu sobie upływ czasu, odlatując w kosmos - tak jak w paradoksie bliźniąt.
Natomiast jak to wygląda odnośnie podróży w czasie wstecz? Jeżeli przeszłość ma być faktycznie TĄ przeszłością, która BYŁA - w każdym detalu - to wydaje mi się niemożliwe, abym od momentu rozpoczęcia podróży w ogóle był jej świadomy. A tym bardziej niemożliwa jest sytuacja, abym mógł np. przenieść się pięć lat wstecz i ukazać się samemu sobie z z tamtego okresu. Czas się cofa = cofa się wszystko, łącznie z ruchami mojego ciała, z moją świadomością, wrażeniami, myślami itd., a ja z niczego nie zdaję sobie sprawy. W momencie, kiedy podróż się kończy (załóżmy, że te pięć lat temu), jestem taki sam, jak wówczas, nie pamiętając nic z ostatnich pięciu lat. Ponieważ od tego momentu strzałka czasu zwraca się znów we "właściwą" stronę, to zaczynam przeżywać te pięć lat ponownie.
1. Paradoks pradziadka nie jest możliwy, bo w takiej podróży nie cofnę się wcześniej, niż do momentu powstania świadomości. W przeszłości przed tym momentem "mnie" nie było, a więc jakbym się w niej pojawił, to już nie byłaby przeszłość, tylko jakaś odrębna rzeczywistość. Nie zabiję też samego siebie sprzed pięciu lat, bo sam nim się stanę.
2. Fałszywych wspomnień nie ma - nikt nic pamięta z cofniętych pięciu lat.
3. Wolna wola w takiej sytuacji istnieje. Cofniętych pięciu lat już nie ma na osi czasu (tego czasu, w którym dokonało się cofnięcie) - mogę teraz rozegrać wszystko inaczej, nie zdając sobie jednak z tego sprawy. Podobnie inni ludzie. W związku z naszą nieświadomością bardzo możliwe (ale niekonieczne), że przeważnie będziemy wybierać to samo, co we wcześniejszej wersji.
4. Koncepcja meta-czasu jest nieunikniona, jeśli mamy sensownie mówić o jakiejkolwiek podróży w przeszłość. Inaczej wychodzi na to, że chwilę po zakończeniu podróży sytuacja jest taka, iż w ogóle tej podróży nigdy nie było, bo niby kiedy? Jest 2 kwietnia 2016 r. - w którym momencie w PRZESZŁOŚCI miała się odbyć podróż wyruszająca z dnia 2 kwietnia 2021? Należy więc przyjąć, że w meta-czasie te minione pięć lat istniało, aż uległo "wymazaniu" - i od teraz ich historia toczy się nowym torem.
Jeśli podróż w przeszłość ma mieć miejsce, to z pewnością odbędzie się w jakimś meta-czasie, albo w meta-meta-czasie, albo w meta-meta-meta-czasie itd. Jednak albo tych "meta" jest nieskończona ilość, albo przy którymś "meta" z kolei podróże stają się niemożliwe.
To, co zwykle rozumie się w książkach, filmach i serialach przez "podróże w czasie", to są de facto podróże do alternatywnych rzeczywistości. "Cofający się" w ogóle się nie cofają - są tacy sami, jak byli przed podróżą, łącznie ze swoimi wspomnieniami. Lądują więc nie w przeszłości (bo w niej ich w takim wydaniu nie było!), tylko w równoległym świecie. Paradoksy pojawiają się, gdy taki równoległy świat zaczynamy traktować jako przeszłość naszego świata i przypisujemy mu jakąś ciągłość wobec naszej teraźniejszości. Model wieloświatowy to zauważa - i dlatego jest z omawianych tu najlepszy.
Liczba postów: 21,895
Liczba wątków: 239
Dołączył: 08.2005
Reputacja:
1,283 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Schabizm-kaszankizm
Pterodaktyl napisał(a): Natomiast jak to wygląda odnośnie podróży w czasie wstecz? Jeżeli przeszłość ma być faktycznie TĄ przeszłością, która BYŁA - w każdym detalu - to wydaje mi się niemożliwe, abym od momentu rozpoczęcia podróży w ogóle był jej świadomy.
Przede wszystkim już samo to, że pojawiasz się nagle znikąd w owej przeszłości sprawia, że to już nie ta przeszłość, która była w każdym detalu. Twoje pojawienie się byłoby już nowym detalem.
Liczba postów: 164
Liczba wątków: 6
Dołączył: 09.2018
Reputacja:
13 Płeć: mężczyzna
Ale w takiej wizji nie pojawiam się „z nikąd”, tylko „staję się” przeszłym sobą. I nie w sensie, że moja obecna świadomość wciela się w przeszłe ciało - po prostu jestem co do joty tym człowiekiem, jakim byłem w momencie, do którego się udałem.
Liczba postów: 1,067
Liczba wątków: 25
Dołączył: 09.2014
Reputacja:
50 Płeć: nie wybrano
Wyznanie: wine loaf
"Koniec jest początkiem, a początek końcem." Dark to całkiem fajny serial - no może 3 sezon już trochę na siłę zrobiony. No i zabrakło mi wyjaśnienia, o co chodziło z chłopcami porywanymi do bunkra i przypinanymi do maszyny. Jak również cykl 33 lat nieco sztuczny, ale rozumiem, że Niemcy wstydzą się Wojen Światowych i w ten sposób mogli ominąć te okresy. Bez wątpienia świetna muzyka i klimat, o ile ktoś lubi realizm.
"Tam gdzie jest początek, tam będzie i koniec." To inna opowieść, która nie ogranicza się do jednego miasteczka, ale ma zasięg globalny. Ziemia została zniszczona przez wojnę nuklearną. Połowa ludzkości zginęła, a pozostali żyją w strachu, nie wiedząc co ich czeka. Jakiś czas później naukowcy opracowują technologię podróży w czasie i od razu wykorzystują ją, aby uratować ludzkość przed całkowitą zagładą. Przygotowują plan umoralnienia ludzi i wysyłają go w przeszłość. Jest to głównie przesłanie pokoju. Najwyraźniej jednak nie da się całkiem uniknąć katastrofy. Owszem, część "odbiorców" przyjmuje przekaz, a inni nie. Nie do końca przekaz zostaje zrozumiany. Mamy to, co mamy. Cykl się zamyka bez zmian: wojna nuklearna wybucha, a ci którzy przetrwali i wyciągnęli z niej wnioski znów próbują uniknąć nieszczęścia. Happy end jest, ale już poza cyklem. Wydaje mi się, że w tym przypadku jest jedna linia czasu. Chyba że "wcześniej" były jeszcze gorsze cykle...
Liczba postów: 15,381
Liczba wątków: 384
Dołączył: 10.2006
Reputacja:
1,023 Płeć: mężczyzna
Jaques napisał(a): No i zabrakło mi wyjaśnienia, o co chodziło z chłopcami porywanymi do bunkra i przypinanymi do maszyny.
No właśnie. Wygląda to zupełnie tak, jakby twórcy serialu na początku chcieli zrobić jedną rzecz (podróże w czasie trzeba wynaleźć), a potem stwierdzili, że fajnie będzie, jak zrobią inną (podróże w czasie wynalazł Tannhaus) i po prostu porzucili tamten wątek.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.
Liczba postów: 1,067
Liczba wątków: 25
Dołączył: 09.2014
Reputacja:
50 Płeć: nie wybrano
Wyznanie: wine loaf
Przypuszczam, że cała historia była zaplanowana na mniej odcinków, a po sukcesie zdecydowano się ją rozbudować. Czy książka Tannhausa jest sprzeczna z tymi testami? Raczej nie. Książkę dostał koleś z rozbitym uchem i to on mógł prowadzić testy na własną rękę. Ale był tam też Adam. Zawodzi nasze linearne rozumowanie. Mógł być, bo sobie skakał w czasie.
Jeżeli nawet wehikuł zostanie wymyślony za 1000 lat (rok 3022), to nie znaczy, że nie będzie dostępny 1000 lat temu (rok 1022). Inaczej niż z każdym innym wynalazkiem, ten będzie dostępny w dowolnym wcześniejszym momencie, aż do Wielkiego Wybuchu... Tak fabularnie a nie naukowo rozważam