To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Dharma lepsza niż ateizm?
#1
Błąd 
Myślę, że w przypadku religii dharmicznych [tradycja religijna wywodząca się z subkontynentu indyjskiego] jest nieco inna od pozostałych religii. W tym [rzypadku praktyka religijna wymusza na wierzącym czynności, które z punktu widzenia nauki są ćwiczeniami ciała [np. asany lub pokłony słońca] i umysłu [różne formy medytacji], a czystko fizyczne efekty tych praktyk zostały udowodnione naukowo. Drugi czynnik to dążenie do samorealizacji w czasie życia, a nie jak ma to miejsce w religiach bliskowschodnich typu islam lub chrześcijaństwo, po śmierci lub wcale. Dążąc do doskonalenia się za życia wzrasta poczucie szczęścia lub samoakceptacji. W przypadku religii dharmicznych nawet, gdyby okazały się fałszywe, nie zmienia to faktu, że i tak praktyka będzie nieść ze sobą realne korzyści. Oczywiście można to wszystko robić bez hinduizmu czy buddyzmu, ale uważam, że motor religijny jest tutaj dodatkową motywacją do samorozwoju i dążenia do szczęścia. Dodatkowo wiara, że nieszczęścia mają swój cel i mają czegoś uczyć może pomóc w radzeniu sobie z przeciwnościami losu. 
Co o tym myślicie?
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: 
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com 
Odpowiedz
#2
Jak najbardziej tak. Poza tym może właśnie śmierć jest kontynuacją i jeśli ktoś uporczywie wybiera tłumienie swojego naturalnego systemu energetycznego w imię jakiejś obłąkanej/obsesyjnej idei, to potem tym bardziej będzie się musiał ze sobą jeszcze bardziej męczyć...
May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz
#3
Jeśli spojrzymy na temat religijnie, czyli zakładając istnienie duszy i reinkarnacji, według Sanatana Dharmy jest możliwy regres przy przejściu z jednego żywota do drugiego, ale ostatecznie celem każdej duszy jest pełna realizacja. Indyjskie przysłowie mówi, że każdy przestępca będzie kiedyś mędrcem.
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: 
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com 
Odpowiedz
#4
ARHIZ napisał(a): Myślę, że w przypadku religii dharmicznych [tradycja religijna wywodząca się z subkontynentu indyjskiego] jest nieco inna od pozostałych religii. W tym [rzypadku praktyka religijna wymusza na wierzącym czynności, które z punktu widzenia nauki są ćwiczeniami ciała [np. asany lub pokłony słońca] i umysłu [różne formy medytacji], a czystko fizyczne efekty tych praktyk zostały udowodnione naukowo. Drugi czynnik to dążenie do samorealizacji w czasie życia, a nie jak ma to miejsce w religiach bliskowschodnich typu islam lub chrześcijaństwo, po śmierci lub wcale. Dążąc do doskonalenia się za życia wzrasta poczucie szczęścia lub samoakceptacji. W przypadku religii dharmicznych nawet, gdyby okazały się fałszywe, nie zmienia to faktu, że i tak praktyka będzie nieść ze sobą realne korzyści. Oczywiście można to wszystko robić bez hinduizmu czy buddyzmu, ale uważam, że motor religijny jest tutaj dodatkową motywacją do samorozwoju i dążenia do szczęścia. Dodatkowo wiara, że nieszczęścia mają swój cel i mają czegoś uczyć może pomóc w radzeniu sobie z przeciwnościami losu. 
Co o tym myślicie?

Że się mylisz.
Chrześcijaństwo również posiada regułę samorealizacji. Wprowadzona przez Jezusa zasada podążania za elementem boskości (każdy nosi chrystusa) we własnej duszy jest właśnie tym samym, co "kłanianie się boskości w drugiej osobie" w wierzeniach Wschodu. Chrześcijanom również powiedziane jest, że muszą się doskonalić, przecież stąd wzięły się przykazania, więc te elementy współistnieją w różnych wierzeniach. Ubolewam, że w chrześcijaństwie zepchnięta na margines została tradycja "módl się i pracuj", która też jest bliska bliskowschodnim założeniom o poświęcaniu uwagi doskonaleniu się w każdej chwili.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
#5
ARHIZ napisał(a): W tym [rzypadku praktyka religijna wymusza na wierzącym czynności, które z punktu widzenia nauki są ćwiczeniami ciała [np. asany lub pokłony słońca] i umysłu [różne formy medytacji]
Oczywiście chrześcijaństwo żadnych ćwiczeń ciała (post, pokłony), ani umysłu (modlitwa, straż serca) nie zawiera.
Cytat:Drugi czynnik to dążenie do samorealizacji w czasie życia, a nie jak ma to miejsce w religiach bliskowschodnich typu islam lub chrześcijaństwo, po śmierci lub wcale.
Oczywiście chrześcijaństwo nic o uświęceniu za życia nie mówi.
Cytat:że i tak praktyka będzie nieść ze sobą realne korzyści.
Oczywiście praktykowanie w swoim życiu chrześcijaństwa żadnych realnych korzyści nie przynosi.
Cytat:Dodatkowo wiara, że nieszczęścia mają swój cel i mają czegoś uczyć może pomóc w radzeniu sobie z przeciwnościami losu.
Która jest oczywiście obca chrześcijaństwu.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#6
ARHIZ napisał(a): Myślę, że w przypadku religii dharmicznych [tradycja religijna wywodząca się z subkontynentu indyjskiego] jest nieco inna od pozostałych religii. W tym [rzypadku praktyka religijna wymusza na wierzącym czynności, które z punktu widzenia nauki są ćwiczeniami ciała [np. asany lub pokłony słońca] i umysłu [różne formy medytacji], a czystko fizyczne efekty tych praktyk zostały udowodnione naukowo.
Naukowo udowodniono, że umysły mieszkańców Indii i Nepalu są dalekie od doskonałości
https://brainstats.com/average-iq-by-country.html
a najlepiej ćwiczącą umysł religią jest maokonfucjanizm (pewnie dlatego, że trzeba niezłych wygibasów umysłowych, aby pogodzić Mao i Konfucjusza i wyznawać feudalny kapitalizm z komunistyczną nadbudową).

Jak już wspomniali moi przedpiścy, w chrześcijaństwie (i w każdej innej religii) takie elementy, same w sobie "ateistyczne", bo niewymagające wcale uznania dogmatów danej religii, również występują. Po prostu nieliczni je praktykują.

Cytat: Drugi czynnik to dążenie do samorealizacji w czasie życia, a nie jak ma to miejsce w religiach bliskowschodnich typu islam lub chrześcijaństwo, po śmierci lub wcale. Dążąc do doskonalenia się za życia wzrasta poczucie szczęścia lub samoakceptacji. W przypadku religii dharmicznych nawet, gdyby okazały się fałszywe, nie zmienia to faktu, że i tak praktyka będzie nieść ze sobą realne korzyści. Oczywiście można to wszystko robić bez hinduizmu czy buddyzmu, ale uważam, że motor religijny jest tutaj dodatkową motywacją do samorozwoju i dążenia do szczęścia. Dodatkowo wiara, że nieszczęścia mają swój cel i mają czegoś uczyć może pomóc w radzeniu sobie z przeciwnościami losu. 
Każda religia uczy, że nieszczęścia mają swój cel. Czasem wydaje mi się, że to podstawowa funkcja społeczna religii. Ateistyczne mamusie i tatusie też uczą swe bezbożne potomstwo, że nieprzyjemność wizyty u dentysty jest wynagradzana zmniejszeniem cierpienia w przyszłości. A można ten przekaz także wzmocnić nagrodą doraźną. Rozsądny ateista dorastając szybko jednak zauważy, że nie jest to reguła absolutna - niektórzy ludzie cierpią, chorują, są torturowani i zdychają w nędzy, i nic im tego nie wynagradza. Religia "zatyka dziurę" w poczuciu sprawiedliwości kosmosu, twierdząc, że życie, które widzimy, jest tylko drobnym kawałkiem i cierpiący zostają wynagrodzeni po śmierci. Religie dharmiczne czynią to samo poprzez koncepcję reinkarnacji. Bez świadomości życia wiecznego żadne doskonalenie ciała i umysłu jest bez sensu, bo co z tym doskonałym ciałem zrobisz za 50 lat? Zakopiesz, spalisz razem z doskonałym umysłem. Marnowanie czasu.
Odpowiedz
#7
Żarłak napisał(a): Że się mylisz.
Chrześcijaństwo również posiada regułę samorealizacji. Wprowadzona przez Jezusa zasada podążania za elementem boskości (każdy nosi chrystusa) we własnej duszy jest właśnie tym samym, co "kłanianie się boskości w drugiej osobie" w wierzeniach Wschodu. Chrześcijanom również powiedziane jest, że muszą się doskonalić, przecież stąd wzięły się przykazania, więc te elementy współistnieją w różnych wierzeniach. Ubolewam, że w chrześcijaństwie zepchnięta na margines została tradycja "módl się i pracuj", która też jest bliska bliskowschodnim założeniom o poświęcaniu uwagi doskonaleniu się w każdej chwili.
Czy metody te opisane są w sposób szczegółowy i dają na tyle wymierne efekty, że korzystają z nich także niechrześcijanie?

zefciu napisał(a): Oczywiście chrześcijaństwo żadnych ćwiczeń ciała (post, pokłony), ani umysłu (modlitwa, straż serca) nie zawiera.
Czy są to kompletne systemy dbania o ciało, które analizują anatomię, splanchnologię i które dają na tyle wymienne korzyści, że stosują je niechrześcijanie? Jakiś czas temu prowadziłem jogę dla kobiet w ciąży. Czy są podobne zajęcia bazujące na gimnastyce chrześcijańskiej?

Cytat:Oczywiście praktykowanie w swoim życiu chrześcijaństwa żadnych realnych korzyści nie przynosi.
Właśnie wydaje mi się, że są to korzyści równe islamowi czy innym religiom niedharmicznym. Mogą przynosić pewne korzyści w swerze psychicznej ale nie porządkują psychiki (brak nacisku na technik medytacyjne) i nie posiadają kompletnego systemu ćwiczenia ciała.

Cytat:Która jest oczywiście obca chrześcijaństwu.
Która kładzie nacisk na nagrodę po śmierci i nie wymusza dążenia do pełnej realizacji za życia. Pan Andy z forum wiara czeka na śmierć żeby iść do nieba. Jak to wpływa na jakość jego życia, zwłaszcza jeśli założymy, że Bóg nie istnieje?

ZaKotem napisał(a): Naukowo udowodniono, że umysły mieszkańców Indii i Nepalu są dalekie od doskonałości
https://brainstats.com/average-iq-by-country.html
a najlepiej ćwiczącą umysł religią jest maokonfucjanizm (pewnie dlatego, że trzeba niezłych wygibasów umysłowych, aby pogodzić Mao i Konfucjusza i wyznawać feudalny kapitalizm z komunistyczną nadbudową).

Jak już wspomniali moi przedpiścy, w chrześcijaństwie (i w każdej innej religii) takie elementy, same w sobie "ateistyczne", bo niewymagające wcale uznania dogmatów danej religii, również występują. Po prostu nieliczni je praktykują.
Hej, super. Duży uśmiech Jak tylko wrócę do domu to ogarnę. Ciekaw jestem czy badali po prostu populację czy osoby praktykujące.

Cytat:Każda religia uczy, że nieszczęścia mają swój cel. Czasem wydaje mi się, że to podstawowa funkcja społeczna religii. Ateistyczne mamusie i tatusie też uczą swe bezbożne potomstwo, że nieprzyjemność wizyty u dentysty jest wynagradzana zmniejszeniem cierpienia w przyszłości. A można ten przekaz także wzmocnić nagrodą doraźną. Rozsądny ateista dorastając szybko jednak zauważy, że nie jest to reguła absolutna - niektórzy ludzie cierpią, chorują, są torturowani i zdychają w nędzy, i nic im tego nie wynagradza. Religia "zatyka dziurę" w poczuciu sprawiedliwości kosmosu, twierdząc, że życie, które widzimy, jest tylko drobnym kawałkiem i cierpiący zostają wynagrodzeni po śmierci. Religie dharmiczne czynią to samo poprzez koncepcję reinkarnacji. Bez świadomości życia wiecznego żadne doskonalenie ciała i umysłu jest bez sensu, bo co z tym doskonałym ciałem zrobisz za 50 lat? Zakopiesz, spalisz razem z doskonałym umysłem. Marnowanie czasu.
W sumie masz rację. To może być jedna z funkcji religii. Bo zgaduje, że to jak dana religia tłumaczy śmierć niewinnego noworodka to raczej kwestia "gustu" i każdemu spodoba się co innego.
Ale doskonalenie umysłu, psychiki ma sens, bez względu czy idziesz do piachu czy do nieba. Im więcej problemów przepracowaliśmy, im nasza osobowość jest bardziej zintegrowana, tym szczęśliwsi się czujemy.
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: 
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com 
Odpowiedz
#8
ARHIZ napisał(a): Czy są to kompletne systemy dbania o ciało, które analizują anatomię, splanchnologię
Ale przecież system praktyk dharmicznych też początkowo nie analizowały naukowo anatomii, tylko opierały się na tradycji.
Cytat:i które dają na tyle wymienne korzyści, że stosują je niechrześcijanie?
Ale mamy jakieś obiektywne, naukowe dane, które wskazują, że np. joga jest skuteczniejsza, niż np. pilates? Bo jeśli nie, to popularność wynika z PR, a nie z rzeczywistej skuteczności. Nikt nigdy nie miał chyba ambicji, aby zrobić z chrześcijaństwa modny system duchowości dla mas.
Cytat:Właśnie wydaje mi się, że są to korzyści równe islamowi czy innym religiom niedharmicznym. Mogą przynosić pewne korzyści w swerze psychicznej ale nie porządkują psychiki (brak nacisku na technik medytacyjne) i nie posiadają kompletnego systemu ćwiczenia ciała.
Co to znaczy „nie porządkują psychiki”? I co to znaczy „brak nacisku na techniki medytacyjne” (biorąc pod uwagę, że pojęcie „medytacja” znaczy coś innego w duchowości wschodniej i duchowości chrześcijańskiej). W zasadzie tylko ten „brak kompletnego systemu ćwiczenia ciała” broni się jako argument.
Cytat:Która kładzie nacisk na nagrodę po śmierci i nie wymusza dążenia do pełnej realizacji za życia.
Co to znaczy „nie wymusza”? Święci chrześcijańscy, to osoby, które osiągnęły stan radości i „spełnienia duchowego” jeszcze za życia ziemskiego.
Cytat:Pan Andy z forum wiara
No tak. Zapomniałem, o panu Andy'm z forum wiara, wybitnym, świętym teologu chrześcijańskim, którego wszystkie denominacje uważają za nieomylnego w sprawach wiary, moralności i wyższości plendzy nad naleśnikami.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#9
Ja bym dodatkowo podszedł od jeszcze innej strony. Czy religie dharmiczne dały społeczeństwom, które je wyznawały jakiś impuls cywilizacyjny? Bo jak tacy Sungowie nawrócili się na taoizm to o mało nie wywołali rewolucji przemysłowej kilka wieków przed zachodnią Europą. Tak patrząc na Indie i Indochiny to wygląda to cokolwiek kiepsko. Ot, radzą sobie lepiej niż świat islamu i Afryka, co żadnym wybitnym osiągnięciem nie jest. Najbogatsza w tym gronie Tajlandia to poziom biedniejszej Europy i epidemia HIVa. Okej, dżinici wyrwali Żydom handel diamentami - to budzi podziw. Ale tak coś więcej?
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#10
@ZaKotem
Przeczytałem o IQ. To, co wiemy z tego artykułu, to to, że mieszkańcy Indii i Nepalu mają przeciętny [a nawet trochę niżej niż przeciętny] poziom inteligencji na tle świata. Wypadają gorzej od Europy czy Dalekiego Wschodu i osiągają podobne wyniki co bliski Bliski Wschód i północna Afryka. Nie wiemy jednak co z pozostałymi typami inteligencji ani co jest przyczyną takich wyników. Warto wziąć pod uwagę chociażby dostęp do edukacji, industrializację, fakt, że Indie to tygiel kulturowy [a co jeśli jest jeszcze gorzej, tylko mieszkający tam chrześcijanie i ateiści zawyżają średnią? Oczko ], nie wiemy jaki procent badanych regularnie medytuje. Badania na temat medytacji przytaczam poniżej, w odpowiedzi dla Zefcia.


zefciu napisał(a): Ale przecież system praktyk dharmicznych też początkowo nie analizowały naukowo anatomii, tylko opierały się na tradycji.
Ale rozwinął się w kompletny system, który jest uznawany za wartościowy także w czasach współczesnych, w dobie nauki.

Cytat:Ale mamy jakieś obiektywne, naukowe dane, które wskazują, że np. joga jest skuteczniejsza, niż np. pilates? Bo jeśli nie, to popularność wynika z PR, a nie z rzeczywistej skuteczności. Nikt nigdy nie miał chyba ambicji, aby zrobić z chrześcijaństwa modny system duchowości dla mas.
Akurat pilates pochodzi od jogi. Zastanawiam się nawet czy nie zrobić sobie na to kursu instruktora. Poruszasz tutaj ważną kwestię, bo w świecie nauki panują bardzo silne trendy. Podam coś ze swojego podwórka: przez dłuższy czas w biologii był popyt na badania behawioru, ale teraz coraz mocniej wchodzi biologia molekularna, a wcześniejszy trend powoli odchodzi do lamusa. Nawet jeśli dokonasz znacznego odkrycia dotyczącego zachowań, jest coraz większa szansa, że badania nie zyskają uznania. Niewykluczone, że joga jest dobrze przebadana, ponieważ jest moda na robienie takich badań. Sam miałem przyjemność wypełniania ankiet robionych przez studentów, którzy badają różne zagadnienia związane z asanami.
A tutaj garść publikacji o pozytywnym wpływie jogi i medytacji [z czego dwie nie są do końca publikacjami naukowymi a bardziej artykułami]:
https://www.sciencedaily.com/releases/20...213301.htm
https://www.sciencedirect.com/science/ar...1916300404
https://www.health.harvard.edu/staying-h...nd-the-mat
https://www.praktycznafizjoterapia.pl/ar...a-miednicy
http://pjst.awf-bp.edu.pl/download/Pol_J...p65-78.pdf
https://www.researchgate.net/publication...ALTH_STATE

Cytat:Co to znaczy „nie porządkują psychiki”? I co to znaczy „brak nacisku na techniki medytacyjne” (biorąc pod uwagę, że pojęcie „medytacja” znaczy coś innego w duchowości wschodniej i duchowości chrześcijańskiej). W zasadzie tylko ten „brak kompletnego systemu ćwiczenia ciała” broni się jako argument.
Medytacja, czyli trening uwagi, którego efektem jest zwiększenia możliwości skupienia się na konkretnym aspekcie, co wpływa pozytywnie na samopoczucie, samokontrolę i koncentrację. Co do kompletnego systemu ćwiczenia ciała, teraz pytanie, czy jest tu w ogóle potrzebne bycie hindusem, czy też można czerpać równie wymierne korzyści bez religii. Przykładowo, Europa czerpie garściami z rzymskiego systemu prawnego, ale nie musi w związku z tym czcić Jowisza.

Cytat:
Cytat:Pan Andy z forum wiara
No tak. Zapomniałem, o panu Andy'm z forum wiara, wybitnym, świętym teologu chrześcijańskim, którego wszystkie denominacje uważają za nieomylnego w sprawach wiary, moralności i wyższości plendzy nad naleśnikami.
Rozwaliłeś mnie tym. Przez ponad dziesięć minut chodziłem w robocie z bananem na twarzy, a pacjenci patrzyli na mnie ze zdziwieniem. Przyznaję, to był nieprzemyślany argument anegdotyczny. To, u pana A chrześcijaństwo jest przyczyną marazmu i zniechęcenia do życia nie znaczy, że nie możemy znaleźć kogoś innego, komu daje motor do rozwoju i czerpania z życia garściami.

kmat napisał(a): Ja bym dodatkowo podszedł od jeszcze innej strony. Czy religie dharmiczne dały społeczeństwom, które je wyznawały jakiś impuls cywilizacyjny? Bo jak tacy Sungowie nawrócili się na taoizm to o mało nie wywołali rewolucji przemysłowej kilka wieków przed zachodnią Europą. Tak patrząc na Indie i Indochiny to wygląda to cokolwiek kiepsko. Ot, radzą sobie lepiej niż świat islamu i Afryka, co żadnym wybitnym osiągnięciem nie jest. Najbogatsza w tym gronie Tajlandia to poziom biedniejszej Europy i epidemia HIVa. Okej, dżinici wyrwali Żydom handel diamentami - to budzi podziw. Ale tak coś więcej?
Bardzo ciekawe pytanie, ale odpowiedź jest cholernie trudna. Przede wszystkim dlatego, że widzimy szereg korelacji, które wcale nie muszą mieć związku z przyczynowością.

Po pierwsze, dzisiejsza mentalność Indii różni się od tej starożytnej, okupacja Brytyjska i Islamska zrobiły swoje. I już abstrahując, że hindusi po prostu lubią zwalać na muzułmanów i Anglików na zasadzie "kiedyś to było". Czytając starożytne teksty widać, że ta mentalność była inna, a obecna jest jednak w sporej mierze bliskowschodnia. Wystarczy przypomnieć sytuację z Mahabharaty, gdzie księżniczka Draupadi została wydana za pięciu mężów. Dość ciekawie wygląda też kwestia ojcostwa, w przypadku pięciu braci Pandawów ,ojców było trzech a matka jedna - królowa Kunti. Przy czym Pandu, król i mąż Kunti, nie miał z nią żadnego dziecka. Pomimo tego dzieci Kunti zwane były Pandawami, czyli "Synami Pandu" oraz były oficjalnie uznawane za potomków królewskich. Mało tego, pochodzenie synów było dla ojca wielkim zaszczytem. Także podejście do nagości było inne, pierwotnie kojarzono akt z boskością, obecne podejście nie odstaje od tego w świecie islamu. Staerożytni myśliciele indyjski mieli też o wiele bardziej ścisłe umysły, co widać chociażby w sanskryckich systemach klasyfikacyjnych, bardzo logicznych i szczegółowych. Obecne podejście to bardziej arabskie "bakra", czyli sporo bałaganu z domieszką prokrastynacji.
W czasach starożytnych Indie wywarły spory wpływ na tamtejszy rejon świata. Architektura południowej Azji zawdzięcza swą formę indyjskim misjom, najokazalszy przykład to Tajlandia. W kwestii budowli chińskich sprawa nie jest prosta, ponieważ pomimo powierzchownego podobieństwa do Indii [Kerala] czy Tajlandii, czytałem artykuł, w którym wyprowadzano formę chińskiej pagody z... wierz strażniczych z czasów Trzech Królestw. Ogólnie wpływ Indii na Chiny to trudne zagadnienie. Z jednej strony z pewnością buddyzm stymulował taoizm i konfucjanizm do rozwoju, a te przejęły od niego sporo, jednak czy na tyle sporo, by nadać im miano religii dharmicznej? Bo np. taki tybetański Bon, wywodzący się ze stepowego animizmu, został oficjalnie szkołą buddyzmu lamaickiego. Niemniej nawet jeśli uznamy taoizm i konfucjonizm za produkt Państwa Środka, nie możemy odmówić buddyzmowi wpływu na kulturę i tożsamość Chin, a te swego czasu były największym mocarstwem świata [a potem uznali, że zatopią flotę i zamkną się przed światem... co złego może się stać?]. Nawet żydów Esseńczyków łączy się czasem z buddyzmem i misjami Aśoki, które docierały także na Bliski Wschód.

Druga kwestia to faktyczny wpływ religii. Indonezja radzi sobie lepiej niż wiele państw islamskich, ale czy na pewno dlatego, że ma sporą domieszkę kultury Indii i wyznawcy religii religii dharmicznych stanowią tam sporą ilość. Także Indie lepiej radzą sobie niż Pakistan i można sobie zakładać, że radziłyby sobie jeszcze lepiej bez muzułmanów, ale przyczyną może być równie dobrze chociażby dostęp do surowców. Szczególnie protestanci lubują się upatrywania hinduizmu jako przyczyny biedy, jednak idąc tym tropem można też oskarżyć chrześcijan o biedę w Wenezueli,. przy czym oba osądy są równie powierzchowne.
Profesor Rafał Krawczyk upatruje brak rozwoju gospodarczego Indii w ichniej koncepcji kolistości, cykliczności. Hindusi, wierzący w cykliczność mieliby nie mieć powodów do starania się, rozwijania państwa, ponieważ świat jest cykliczny a każde działanie jest ostatecznie nic nie warte. Tyle, że tę argumentację można zastosować także u chrześcijan, którzy także mogliby nie mieć ochoty na rozwój państwa, skoro królestwo Boże czeka dopiero po śmierci. Z drugiej strony Indie są krajem wciąż rozwijającym się, mającym spory potencjał. Niektórzy upatrują w nich, u boku Chin, przyszłych światowych liderów gospodarczych. Ale znów, nawet jeśli faktycznie tak będzie, wcale nie musi to oznaczać, że przyczyną sukcesu jest religia a nie np. rozważna polityka monetarna czy zarządzanie.
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: 
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com 
Odpowiedz
#11
ARHIZ, a czy zgodziłbyś się z takim podejściem odnośnie praktyk?

May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz
#12
@Zefciu, widzę, że zjadłem jedno pytanie: "Co to znaczy „nie wymusza”? Święci chrześcijańscy, to osoby, które osiągnęły stan radości i „spełnienia duchowego” jeszcze za życia ziemskiego."
Masz rację, ale czy w chrześcijaństwie nie ma jednak większego nacisku na radość PO śmierci?

@Neuroza Też lubię Advatję. Oczko Misją życia jest szczęście, ładnie powiedziane.
Zgadzam się i nie zgadzam. Często zadaję sobie pytanie "co jest dla mnie ważne?" albo "co naprawdę chciałbym teraz robić?", także nieco bardziej przyziemne "czy ta czynność jest celowa/użyteczna?". Myślę też, że miałem okazję doświadczać obu praktyk duchowych, i tych nudnych i tych "badawczych". Jednak widzę tutaj pewną pułapkę. Wyobraźmy sobie alkoholika, który jest przekonany, że chce się napić, ba, może nawet doświadcza dzięki temu jakiejś formy szczęścia. Czy to jest to, o co nam chodzi?
Dodatkowo jest różnica pomiędzy tym, czego chcemy a tym, na co mamy ochotę. Trening, w każdej postaci, często bywa męczący i nieprzyjemny, a mimo to możemy tego chcieć [ego na spółę z superego], pomimo, że id wcale nie ma na to ochoty.
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: 
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com 
Odpowiedz
#13
ARHIZ napisał(a): Co o tym myślicie?

Myślę, że to jest czysta nadbudowa, a rzeczywistość objętego dharmizmem dominium jest pełna biedy, syfu i niewyobrażalnej obojętności na ból innych.
Mój znajomy uciekł z Kalkuty po kilku dniach, nie mogąc obojętnie przechodzić wobec wszechobecnego cierpnienia i beznadziei.
Skoro tak dbają o ciało, o tu i teraz, to powinni przodować w poziomie życia, medycyny, a jak na razie muszą ją importować z rzekomo zapatrzonego w zaświaty Chrześcijaństwa.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#14
Pisałem o tym w odpowiedzi dla kmata. Poza tym ilu z tych ludzi jest praktykująca?
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: 
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com 
Odpowiedz
#15
ARHIZ napisał(a): Wyobraźmy sobie alkoholika, który jest przekonany, że chce się napić, ba, może nawet doświadcza dzięki temu jakiejś formy szczęścia. Czy to jest to, o co nam chodzi?
Tutaj jest ładne rozróżnienie! Duży uśmiech

May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz
#16
ARHIZ napisał(a): Po pierwsze, dzisiejsza mentalność Indii różni się od tej starożytnej, okupacja Brytyjska i Islamska zrobiły swoje. I już abstrahując, że hindusi po prostu lubią zwalać na muzułmanów i Anglików na zasadzie "kiedyś to było". Czytając starożytne teksty widać, że ta mentalność była inna, a obecna jest jednak w sporej mierze bliskowschodnia.
Nadal pozostają Indochiny, gdzie inwazji muzułmańskiej nie było. I dalej wygląda to kiepsko.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#17
No i nadal nie wiadomo ile jest tam osób praktykujących oraz co z pozostałymi typami inteligencji. Poza tym tam były mocarstwa kolonialne. Oczko
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: 
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com 
Odpowiedz
#18
W Tajlandii ich nie było, chyba żeby policzyć tę guwernantkę królewską za siły okupacyjne.

W ogóle - Indochiny, ziemia ludzi wyjątkowych, o fenomenalnej dyscyplinie moralno-duchowej? To się broni może w przypadku Japonii Ekspedycja badawcza do obcej cywilizacji - to było coś, na co nie szarpnął się żaden inny ośrodek spoza kręgu zachodniego chrześcijaństwa. Na dodatek ona przyniosła wymierne efekty i skuteczne reformy bez kompletnej demolki ówcześnie praktykowanych religii. A dlaczego japońska gospodarka obecnie wytrzymuje zadłużenie rzędu 230% PKB? Ano dlatego, że Japończycy karnie skupują papiery dłużne swojego rządu, trzymając łącznie jakieś 96% ich wolumenu i ten dług nie przepływa w łapska spekulantów. I to jest konkret; wymierne przełożenie wartości kulturowych na kondycję państwa i ogółu społeczeństwa, nieosiągalne dla krajów Okcydentu.

A Wy gadacie o jodze....
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
#19
No właśnie ja o jodze i korzyściach dla jednostki a wy o gospodarce. Oczko

Ale jeśli już jesteśmy w Japonii, tamtejszy poziom samobójstw zdaje się nie najgorszą odpowiedzią na problem przeludnienia. Oczko
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: 
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com 
Odpowiedz
#20
ARHIZ napisał(a):No właśnie ja o jodze i korzyściach dla jednostki a wy o gospodarce.
No bo gospodarka to kształtowanie losu własnego i bliźnich na dodatek. A jednostka koniec końców bez bliźnich sobie nie poradzi. Powiedzmy jednak, że zostanę joginem, żeby dzięki panowaniu nad ciałem skutecznie kroić portfele i w mordę lać. Czy będzie to bardzo dharmiczne? Język

ARHIZ napisał(a):Ale jeśli już jesteśmy w Japonii, tamtejszy poziom samobójstw zdaje się nie najgorszą odpowiedzią na problem przeludnienia.
Widać jest tam wielu praktykujących. Doczesność, zaświaty, jeden pies. Język
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości