To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Buddyzm
#21
Xeo95 napisał(a):Był tu jeden dosyć obszerny wątek do buddyzmie. Jednym z uczestników dyskusji był chyba zadeklarowany buddysta.
Modzi.do roboty ! Oczko
Już znalazłem...
http://ateista.pl/showthread.php?t=176
Odpowiedz
#22
do Katola.
1. Zgoda, że myśli tworzą rzeczywistość, ale myśli to niekoniecznie Ty. Myśli to to, co usłyszałeś, zobaczyłeś i doświadczyłeś od dzieciństwa do teraz. Większość narzucili ci, co Ciebie wychowywali, kultura w jakiej się wychowałes itd. I nie "'dochodzi się" do tego zeby umysł był przedmiotem, bo tak po prostu jest. To nie odchodzenie od własnego ja, a raczej dochodzenie. To nie sztuczka ani iluzja. To tez sposób - najbardziej łagodny, nie żeby pozbyć się zranień(jak napisałeś), tylko nie ciągnąć ich ze sobą przez całe życie. Zaniżone poczucie wartości wynika tylko z uwewnętrznienia oceny innych, zazwyczaj ważnych osób. Każdy człowiek jest wartościowy, tylko nie każdy o tym wie,bo najczęściej słyszał jakim jest nieudacznikiem. B u d o w a n i e poczucia własnej wartości to mozolny proces, a ten sposób jest tak prosty i oczywisty, że później dziwimy się, jak mogliśmy tak długo żyć w iluzji. Bo to myśli tworzą iluzję i rzeczywistość. Cienie wynikają z niezrozumienia - nie trzeba przyglądać się każdemu cieniowi z osobna.
2. co to jest silne poczucie ja? Jaka sztuczka? Nie jest to trudne do osiągnięcia, trzeba tylko znaleźć kogoś, kto tego nauczy lub sięgnąć do odpowiednich źródeł.
3. nie wiem co może się niepostrzeżenie do kogoś przykleić i co trzeba oczyścić. Chyba, że masz na myśli niektóre nieuświadomione 'treści". Jak dokonujesz obserwacji? - To ciekawe.
4. patrzenie na siebie z boku to zupełnie coś innego.Nie o to w tym chodzi.
4. to, co jest (a raczej było) charakterystyczne dla mnie, to przede wszystkim takie pojmowanie świata i siebie, jakie zostało mi wtłoczone do głowy przez rodziców, nauczycieli, księdza itp., bez świadomego "przyjmowania". To niby oczywiste, ale dopiero wtedy, jeśli zostanie poddane głębokiej refleksji, a często i psychoterapii. / to tak w dużym skrócie/Dobrze jest dążyć do poznania prawdziwego siebie.
5.Najważniejsze zdanie w moich poprzednich blablaniach to: skoro możesz obserwować swoje myśli to czym jest umysł i kim jest obserwator. w tym zdaniu zawiera się cały sens, tylko na spokojnie trzeba to przemyśleć. Ściągnij sobie e-booka:"uniwersalna świadomość.vademecum sukcesu" -tam jest sporo rzeczy na ten temat, pomimo że to poradnik, albo jakąś książkę OSHO np. "księge zrozumienia".
Odpowiedz
#23
heddystka napisał(a):do Katola.
1. Zgoda, że myśli tworzą rzeczywistość, ale myśli to niekoniecznie Ty. Myśli to to, co usłyszałeś, zobaczyłeś i doświadczyłeś od dzieciństwa do teraz. Większość narzucili ci, co Ciebie wychowywali, kultura w jakiej się wychowałes itd.

To gdzie jest ten który myśli? Przecież umysł ,a myśli to chyba jest różnica.
Czym jest umysł?
Myśli możesz obserwować,nadawać im moc,one też zaistnieją jak ty je wzbudzisz.Masz na nie jakiś wpływ.
Ty ,twoje JA ma jakąś władzę ,jesteś więc takim poruszycielem ,sprawcą ,a także twórcą własnej rzeczywistości.
Dla mnie myśli to jakby przyrównać je do palców u rąk .Są one twoim ciałem ,a jednocześnie są one jakąś jego odrębnością.
Umysł dla mnie jest ściśle związany z moim JA i z tej perspektywy patrząc,trudno mi nazwać umysł przedmiotem.

Dla mnie to jest tak : Jest JA, to podstawowe niezmienne ,ono jest związane ściśle z twoją świadomością .
To JA jest takim identyfikatorem ciebie.
Natomiast jest jeszcze coś takiego jak osobowość ,pewne cechy które razem z głównym JA tworzą ciebie.
Osobowość jest zmienna ,płynna,jest ona uwarunkowana przez twoje doświadczenia ,strukturę mózgu ,a także przez środowisko.
Te rzeczy wpływają na Twój obraz .
Może to jest tak ,że rodzisz się z czystym JA które nadaje jakiś kierunek twojemu rozwojowi.Ono Twoje JA wchłania otoczenie .JA jest filarem,na ten filar wchodzą nakładki .Rozwijasz się zmienia się Twój mózg ,przez co i Ty się musisz zmieniać ,ale to główne JA ,tożsamość twoja jest stała.Natomiast ja jako całość jestem zmienny.
Porównaj ,wyobraz sobie kogoś jak ma np 15 lat i porównaj z okresem gdy będzie mieć np lat siedemdziesiąt ,przecież to zupełnie inny człowiek ,a jednak to ten sam człowiek.


heddystka napisał(a):I nie "'dochodzi się" do tego zeby umysł był przedmiotem, bo tak po prostu jest. To nie odchodzenie od własnego ja, a raczej dochodzenie. To nie sztuczka ani iluzja. To tez sposób - najbardziej łagodny, nie żeby pozbyć się zranień(jak napisałeś), tylko nie ciągnąć ich ze sobą przez całe życie.
Zaniżone poczucie wartości wynika tylko z uwewnętrznienia oceny innych, zazwyczaj ważnych osób. Każdy człowiek jest wartościowy, tylko nie każdy o tym wie,bo najczęściej słyszał jakim jest nieudacznikiem.

Zranienia bez zbudowania poczucia własnej wartości będą cały czas dawać o sobie znać.Nie sądzę ,żeby bez tego coś się udało na dłuższą metę.
Jest to uwewnętrznienie opinii innych jak piszesz.
Ale skąd ono się bierze? Dlaczego dochodzi do jego uwewnętrznienia?
Pod wpływem czego?

heddystka napisał(a):B u d o w a n i e poczucia własnej wartości to mozolny proces, a ten sposób jest tak prosty i oczywisty, że później dziwimy się, jak mogliśmy tak długo żyć w iluzji.

Chcesz pójść na skróty?
Uważasz ,że poprzez sam tylko umysł uwolnisz się trwale?
Uwalniamy się przez bewzględną prawdę o nas samych.
Nie masz już potrzeby obrony,nie walczysz i przez to nie tracisz siły ,energii.
W buddyzmie chyba tego nie znajdziesz,to jest w chrześcijaństwie.
Poznaj prawdę a ona cię wyzwoli.
heddystka napisał(a):Bo to myśli tworzą iluzję i rzeczywistość. Cienie wynikają z niezrozumienia - nie trzeba przyglądać się każdemu cieniowi z osobna.
A jeśli zrozumiesz cienie to ich się pozbędziesz?
Możesz je stłumić w ten sposób ,ale i tak jak natrafią na dogodne warunki to się odezwą,tylko że już nie z taką siłą.
heddystka napisał(a):2. co to jest silne poczucie ja? Jaka sztuczka? Nie jest to trudne do osiągnięcia, trzeba tylko znaleźć kogoś, kto tego nauczy lub sięgnąć do odpowiednich źródeł.

Jak odkrywasz swoje czyste,właściwe tobie JA to automatycznie je poczujesz,to z nim właśnie się silnie utożsamisz.
A jeśli je poczujesz to też zauważysz tę otoczkę ,nakładkę wokół twojego JA .
Poczujesz wewnętrzną siłę.


heddystka napisał(a):3. nie wiem co może się niepostrzeżenie do kogoś przykleić i co trzeba oczyścić. Chyba, że masz na myśli niektóre nieuświadomione 'treści". Jak dokonujesz obserwacji? - To ciekawe.
Raczej nieuświadomione treści.
Przebywasz wśród ludzi i ich zachowania przechodzą na ciebie ,
przejmujesz je od nich nieświadomie .Jakieś nawyki,gesty.
Ale to nie twoje .
Do ciebie to nie pasuje ,gdyż nie wyszło drogą naturalną z ciebie.

Np takiej obserwacji jeśli coś bądz ktoś cię zdenerwuje ,to możesz wybuchnąć gniewem ,możesz też te emocje tłumić i to obraca się szczególnie przeciwko tobie,albo możesz też przyjrzeć się tej emocji ,i ona traci moc ,zyskujesz jakiś spokój.
Mówiąc tak o obserwacji emocji.

heddystka napisał(a):4. patrzenie na siebie z boku to zupełnie coś innego.Nie o to w tym chodzi.

W ten jednak sposób uczysz się dystansu .
heddystka napisał(a):4. to, co jest (a raczej było) charakterystyczne dla mnie, to przede wszystkim takie pojmowanie świata i siebie, jakie zostało mi wtłoczone do głowy przez rodziców, nauczycieli, księdza itp., bez świadomego "przyjmowania". To niby oczywiste, ale dopiero wtedy, jeśli zostanie poddane głębokiej refleksji, a często i psychoterapii. / to tak w dużym skrócie/Dobrze jest dążyć do poznania prawdziwego siebie.

Chodzi o to ,żeby niekoniecznie coś odrzucać ,ale świadomie coś przyjąć .
Możesz być ateistką ,albo też chrześcijanką tyle ,że masz tą świadomość co znaczy być w tej danej wierze czy ideologii i ją rozumieć .
Mieć jej świadomość i wiedzieć dlaczego.
Dokonało się jakieś rozpoznanie ,stwierdzasz ,że to jest dla ciebie ,jednak nie przywiązujesz się zbytnio do swego światopoglądu .
Swiatopogląd traktujesz jako coś zewnętrznego ,niestałego .
Pod wplywem jakiś doswiadczeń,drogą wnioskowania on może się zmieniać ,i dzieje się tak jeśli Ty potraktujesz go luzno.
Jeśli się znim zespolisz ,przykujesz do niego za wszelką cenę to
tak ci już pozostanie i to niezależnie od tego czy zdarzy się coś co podważy
twój światopogląd w istotny sposób.
Robimy tak gdyż chcemy mieć jakieś oparcie i tego oparcia szukamy nie w sobie ,ale w czymś zewnętrznym .
Jest to sztuczne.
To też nie jest takie proste ,i inaczej to wygląda z pozycji człowieka wierzącego.(bardziej skomplikowane)
Swiatopogląd staje się filarem ,on daje nam poczucie jakiegoś bezpieczeństwa. Jest strach przed porzuceniem.
heddystka napisał(a):5.Najważniejsze zdanie w moich poprzednich blablaniach to: skoro możesz obserwować swoje myśli to czym jest umysł i kim jest obserwator. w tym zdaniu zawiera się cały sens, tylko na spokojnie trzeba to przemyśleć. Ściągnij sobie e-booka:"uniwersalna świadomość.vademecum sukcesu" -tam jest sporo rzeczy na ten temat, pomimo że to poradnik, albo jakąś książkę OSHO np. "księge zrozumienia".

A ja zadam pytanie :Gdzie jest ten który myśli?
Czy lokujesz siebie poza umysłem?
Odpowiedz
#24
[quote=Katol]To gdzie jest ten który myśli? Przecież umysł ,a myśli to chyba jest różnica.

Nie wiem, czy zdążę dziś Ci odpowiedzieć, tym bardziej, że nie wychodzi mi wklejanie cytatów. Lubię takie dysputy i chciałabym wszystko omówić, chociaż to dużo pisania. Jak nie zdążę, to dokończę kiedy indziej.
Zacznę od tego, że trudno zrozumieć przedmiotowość umysłu jeśli się nie medytowało.
I zaznaczam, że nie jestem buddystką, tylko ateistką - żeby nie było nieporozumień. Buddyzm i Zen były mi bliskie na etapie poszukiwania "prawdy"(mam już sporo lat).
"Myśli możesz obserwować,nadawać im moc,one też zaistnieją jak ty je wzbudzisz.Masz na nie jakiś wpływ."
Rzecz w tym, że myśli są bardzo chaotyczne i jeśli nie będziesz ich "wzbudzał" to i tak napływają i to bez ładu i składu. A czym je wzbudzasz???? (nie wiem, czy dobrze rozumiem co masz na myśli uzywając tego słowa). Wbudzasz je swoimi emocjami, pragnieniami i potrzebami. To wszystko (emocje i potrzeby) wyrosły na Twoich doświadczeniach, a doświadczenia na relacjach: Ty - Świat. Gdybyś urodził się w innej kulturze, w innej rodzinie to nie sądzisz, że byłbyś zupełnie innym człowiekiem pomimo, że to też byłbyś TY? Ja nie bardzo rozumiem cały Twój wywód dotyczący JA. Nie chcę wchodzić w definicje psychologiczne, bo chyba nie tym się podpierasz.Sądzę, że dla ciebie JA to wszystko to, z czym się identyfikujesz (dobrze myslę???)
Piszesz, że myśli są odrębnością, a umysł nie, a przecież to umysł produkuje myśli. Osobowość też się tworzy na bazie doświadczeń - tylko temperament jest przyrodzony, cała reszta jest nabyta. Nie ma żadnego filara moim zdaniem (i nie tylko moim), filarem jest wychowanie i doświadczenia. I na ten filar tak jak napisałeś wchodzą nakładki. Nie wiem, co znaczy, że tożsamość jest stała, a reszta się zmienia. Na pewno temperament, bo nawet genetycznie uwarunkowane skłonności nie koniecznie ujawnią się. Wygląd zewnętrzny?? To chyba nieistotne. Nazwisko? - można zmienić. Chyba, że masz na myśli coś, co wyłania się z Hellingerowskich koncepcji, ale to temat rzeka.
Zgadzam się ze zmiennością w całym tego słowa znaczeniu.
Temat zranień, to też temat rzeka, więc ograniczę się tylko do stwierdzenia, że nie muszą dawać o sobie znać (po to jest m.in.psychoterapia), a zbudowanie poczucia własnej wartości nie zlikwiduje zranień. Pisałam juz wcześniej, że krzywdy i zranienia wcale nie muszą wpływać na dalsze życie i nie z powodu tłumienia, odpychania, zapominania itp, ani nawet chrześcijańskiego wybaczania, tylko z zupełnie innych powodów.
Skąd bierze się uwewnętrznienie opinii?
Zaczyna się wcześnie: np.tatuś mówi trzyletniemu dziecku - ty się do niczego nie nadajesz, albo - ty zawsze będziesz miał pod górkę. W tym wieku tatuś jest dla dziecka bogiem i wyrocznią i dziecko przyjmuje to jako prawdę o sobie - uwewnętrznia (nieświadomie) tę opinię. Albo usłyszy np. w szkole: jesteś za tępy do matematyki, a chwilę później źle rozwiązuje zadanie. Po 3 takich próbach (eksperymenty naukowe to wykazały) zgadza się z tą opinią (no bo w końcu 3 razy tego doświadczył) i też ją uwewnętrznia.
" "hcesz pójść na skróty?
Uważasz ,że poprzez sam tylko umysł uwolnisz się trwale?""
To nie robi się po to, zeby się uwolnić, ani po to żeby cos osiągnąć na skróty. To sie dzieje przy okazji, tylko dlkatego napisałam, że to proste. Jeśli dojdzie sie do punktu, że jest cos ponad umysł, ponad codzienność, ze bez względu na myśli, całą przeszłość i wszystko czego doświadczyłaeś w najgłębszej warstwie jesteś KIMŚ, WSZYSTKIM I NICZYM RÓWNOCZEŚNIE, a wszystko co cię otacza jest zmienne, płynne,zależne od kontekstu. To jest właśnie ta bezwzględna prawda o nas samych.

dokończę później......
Odpowiedz
#25
ciag dalszy do Katola.
Bardzo dobrze napisałes :"Chodzi oto ,żeby niekoniecznie coś odrzucać ,ale świadomie coś przyjąć "

O to właśnie chodzi. Ale nawet "zespolenie się" z czymkolwiek nie powinno zamykać i niedopuszczać do zmiany. Tak uważam. Nie wiadomo co jeszcze się wydarzy co się odkryje, a co zdewaluuje. Nie zgadzam się Z Toba w kwestii tego zespolenia, tym bardziej, że piszesz: "przykujesz do niego za wszelką cenę ". Każde przykucie zamyka, nie mówiąc już o tym, że sugeruje coś na siłę. To jakby uchwycenie się czegoś, co ma przykryć lęki, niepokoje, bądź inne nieakceptowane przez siebie emocje, czy pragnienia. Piszesz: "Robimytak gdyż chcemy mieć jakieś oparcie i tego oparcia szukamy nie w sobie ,ale wczymś zewnętrznym .
Jest to sztuczne. "

I tu się zgadzam. Należy szukać oparcia w sobie, a nie w czymś zewnętrznym.Uśmiech

















Odpowiedz
#26
heddystka napisał(a):Zacznę od tego, że trudno zrozumieć przedmiotowość umysłu jeśli się nie medytowało.
No dobrze, medytujesz ,przez co masz poczucie przedmiotowości umysłu i jesteś pewna ,że to nie jest złudne ?
W tej medytacji zespalasz się z otaczającym światem,naturą ,kosmosem?
No jeśli tak się ukierunkujesz to wtedy rozumiem ,że możesz poczuć się podmiotem.
Np Jiddu Krishnamurti czuł mocne zjednoczenie ze wszystkim co go otacza, czuł się trawą, drzewem, skałą.


heddystka napisał(a):Rzecz w tym, że myśli są bardzo chaotyczne i jeśli nie będziesz ich "wzbudzał" to i tak napływają i to bez ładu i składu. A czym je wzbudzasz???? (nie wiem, czy dobrze rozumiem co masz na myśli uzywając tego słowa).
Daje siłę,moc tej myśli przez to ,że w nią wierzę i przez to ,że się z nią identyfikuje.
Rzecz w tym ,żeby wchodziły te pozytywne myśli ,a negatywne były tłumione.
Myśli są chaotyczne ,ale też jest tak że je w jakiś sposób ukierunkowujesz,porządkujesz.
Jakie to będą myśli ,jeśli ktoś ma w sobie harmonię ,wewnętrzny spokój,silne poczucie JA które daje poczucie pełni ,siły w środku?

A jakie to będą myśli i emocje jeśli ktoś tego mieć nie będzie i jest osobą niedowartościowaną,zakompleksioną?
Bardzo łatwo taka osobę wytrącić z równowagi.
Sama zresztą łatwo wpada w depresję,w obniżone stany nastroju.

heddystka napisał(a):Wbudzasz je swoimi emocjami, pragnieniami i potrzebami.
Dokładnie .
Z tym ,że pozytywne emocje ,rodzą pozytywne myśli ,a negatywne emocje tworzą negatywne myśli.
heddystka napisał(a):To wszystko (emocje i potrzeby) wyrosły na Twoich doświadczeniach, a doświadczenia na relacjach: Ty - Świat. Gdybyś urodził się w innej kulturze, w innej rodzinie to nie sądzisz, że byłbyś zupełnie innym człowiekiem pomimo, że to też byłbyś TY?
Tak dokładnie ,tak by było .
Ja to wcześniej pokazałem na przykładzie jak masz 15 lat a pózniej 70 lat.
Masz to JA i jest ono niezależne od tego ile masz lat i w jakiej kulturze wyrośliśmy.
Wokół tego JA tworzy się osobowość która jest uwarunkowana od struktury twojego mózgu ,środowiska,doświadczeń.


heddystka napisał(a):Ja nie bardzo rozumiem cały Twój wywód dotyczący JA. Nie chcę wchodzić w definicje psychologiczne, bo chyba nie tym się podpierasz.Sądzę, że dla ciebie JA to wszystko to, z czym się identyfikujesz (dobrze myslę???)
No nie ,chyba zle mnie zrozumiałaś .JA-jądro niezmienne + skorupka- to z czym się identyfikujesz . To razem tworzy ciebie.
To jest tylko mój własny pogląd ,tak ja to czuję i rozumiem.
Sam staram się do pewnych rzeczy dochodzić(może i błędnie) .
heddystka napisał(a):Piszesz, że myśli są odrębnością, a umysł nie, a przecież to umysł produkuje myśli.
Napisałem trochę inaczej ,przyrównałem myśli do ręki,palców . Jest ona zespoloną częścią naszego ciała .Sama z siebie nie będzie funkcjonować.
Z myślami jest podobnie .Funkcjonują dzięki umysłowi.
Sama jakbyś już określiła te różnice.
Umysł -on produkuje myśli
Myśli -są produktem umysłu
heddystka napisał(a):Osobowość też się tworzy na bazie doświadczeń - tylko temperament jest przyrodzony, cała reszta jest nabyta. Nie ma żadnego filara moim zdaniem (i nie tylko moim), filarem jest wychowanie i doświadczenia. I na ten filar tak jak napisałeś wchodzą nakładki. Nie wiem, co znaczy, że tożsamość jest stała, a reszta się zmienia. Na pewno temperament, bo nawet genetycznie uwarunkowane skłonności nie koniecznie ujawnią się. Wygląd zewnętrzny?? To chyba nieistotne. Nazwisko? - można zmienić. Chyba, że masz na myśli coś, co wyłania się z Hellingerowskich koncepcji, ale to temat rzeka.Zgadzam się ze zmiennością w całym tego słowa znaczeniu.
Innym razem się wypowiem.

heddystka napisał(a):Temat zranień, to też temat rzeka, więc ograniczę się tylko do stwierdzenia, że nie muszą dawać o sobie znać (po to jest m.in.psychoterapia), a zbudowanie poczucia własnej wartości nie zlikwiduje zranień. Pisałam juz wcześniej, że krzywdy i zranienia wcale nie muszą wpływać na dalsze życie i nie z powodu tłumienia, odpychania, zapominania itp, ani nawet chrześcijańskiego wybaczania, tylko z zupełnie innych powodów.


A czy nie jest tak ,że jak masz silne poczucie własnej wartości,(ono właśnie jest pochodną zranień) to negatywne emocje atakują cię o wiele mniej intensywnie? O wiele mniej negatywnych myśli?
Jak nie masz silnego poczucia wartości to jest chwiejność .
Coś się wydarzy niekorzystnego ,to wtedy w tym stanie, o wiele łatwiej pojawią się negatywne emocje ,negatywne myśli.


heddystka napisał(a):To nie robi się po to, zeby się uwolnić, ani po to żeby cos osiągnąć na skróty. To sie dzieje przy okazji, tylko dlkatego napisałam, że to proste.

Poprzez medytację? Pracę z umysłem?
Jak ktoś miał trudne dziedziństwo ,ktore zostawilo na nim silne piętno to może to wystarczyć?
heddystka napisał(a):Jeśli dojdzie sie do punktu, że jest cos ponad umysł, ponad codzienność, ze bez względu na myśli, całą przeszłość i wszystko czego doświadczyłaeś w najgłębszej warstwie jesteś KIMŚ, WSZYSTKIM I NICZYM RÓWNOCZEŚNIE, a wszystko co cię otacza jest zmienne, płynne,zależne od kontekstu. To jest właśnie ta bezwzględna prawda o nas samych.
Czyli w najgłębszej warstwie to jest to JA ? Jak mówisz ,że jesteś kimś to przywołujesz własne JA . To ja które jest takim kreatorem ,poruszycielem ,kierowcą .To JA w najczystszej postaci.
Przecież o tym pisałem.
Ująłem JA jako filar,jako coś stałego trwałego ,niezmiennego ,do którego doczepia się to co jest zmienne plynne i nietrwałe.Zmieniasz się z wiekiem ,Ale to JA się nie zmienia ,ono jest identyfikatorem Ciebie .Kształtuje ciebie środowisko ,ale to JA jest stałe jest ono właściwe tobie i tylko tobie.
Ale dla mnie to JA jest ,też w jakimś stopniu zespolone z umysłem ,do póki żyjesz.
To o czym piszesz to chyba masz na myśli jazń ,atman.
Odpowiedz
#27
Katol napisał(a):Daje siłę,moc tej myśli przez to ,że w nią wierzę i przez to ,że się z nią identyfikuje.
Rzecz w tym ,żeby wchodziły te pozytywne myśli ,a negatywne były tłumione.

To o czym piszesz to chyba masz na myśli jazń ,atman.

ciekawa dyskusja:

http://gloria.tv/?media=455746
Odpowiedz
#28
white_eagle napisał(a):Wiadomo, że ateiści nie wierzą w bogów, ale czy to oznacza, że automatycznie nie wierzą w życie po śmierci i nieistnienie duszy?
Po odkryciu ludzkiego mózgu nie ma już potrzeby wymyślania bajek.
Zamierzam stworzyć mężczyznę i kobietę z grzechem pierworodnym. Następnie zamierzam zapłodnić kobietę samym sobą, tak abym mógł się narodzić. Będąc człowiekiem, zabiję się w ramach ofiary dla samego siebie aby ocalić Cię od grzechu na który Cię początkowo skazałem... TA DA!!!
Odpowiedz
#29
NotInPortland napisał(a):Po odkryciu ludzkiego mózgu nie ma już potrzeby wymyślania bajek.

To już dość dawno.
Wiem, że ludy nubijskie doceniały aspekt kulinarny ludzkiego mózgu już kilka tysięcy lat temu Uśmiech
Vi Veri Veniversum Vivus Vici
Odpowiedz
#30
Katol;56972
[color=silver napisał(a):
Myśli -są produktem umysłu[/color]
A czy nie jest tak ,że jak masz silne poczucie własnej wartości,(ono właśnie jest pochodną zranień) to negatywne emocje atakują cię o wiele mniej intensywnie? O wiele mniej negatywnych myśli?
Jak nie masz silnego poczucia wartości to jest chwiejność .
Coś się wydarzy niekorzystnego ,to wtedy w tym stanie, o wiele łatwiej pojawią się negatywne emocje ,negatywne myśli.


A umysł jest produktem mózgu. Mamy różne umysły.
Chodzi o to aby emocje nie były związane z poczuciem własnej wartości.
Nie zawsze masz wpływ na to kim jesteś , gdzie jesteś i dlaczego jesteś w tym miejscu.
Może To być sytuacja, która sprawia, że zdajesz sobie sprawę iż jesteś mniej wartościowy niż inni ludzie. Lub jakieś nieszczęśliwe wydarzenie.
Nawet świadomość tego nie powoduje negatywnych emocji.
Marek Aureliusz (chyba) tak zalecał:

Inny modli się abym dziecka nie utracił. A ty: abym się nie lękał straty. W ogóle tak się módl a zobaczysz skutek.

Ciekawa książka:

http://www.dobreksiazki.pl/b1521-rozpad-...gracji.htm
Odpowiedz
#31
Do KATOLA
pytasz:"zespalasz się z otaczającym światem,naturą ,kosmosem?"
- mniej więcej,ale nie o to chodzi. Uświadamiasz sobie, że nic Cię nie porusza, bo np.na krzywdy patrzysz tylko ze współczuciem dla krzywdzicieli, w takim sensie, że oni nie pojmują najgłębszej istoty natury. /trudno to wyrazić słowami, bo język jest zbyt ubogi do opisu takiego pojmowania/

piszesz:"Rzecz w tym ,żeby wchodziły te pozytywne myśli ,a negatywne były tłumione."

Nie zgadzam się z tym. Tłumienie jest bezcelowe, bo dalej siedzi w Tobie i zbiera się, zbiera, zbiera.... aż w pewnym momencie wybuchnie w najmniej oczekiwanym momencie i z taką siłą, że skutki mogą być tragiczne. Jeśli to, co negatywne potraktujesz z właściwym zrozumieniem /np. ktoś coś powiedział lub zrobił, bo inaczej nie potrafił - z różnych powodów (niewiedzy, braku hamulców, powielania złych wzorców, żeby się dowartościować itp), lub przyjmiesz zasadę - co dobrego mogło przynieść to złe..... wtedy krzywda tak nie boli, bo pojawia się właśnie współczucie (nie mylić z pobłażaniem) dla krzywdziciela i pozostaje tylko żal.

Jeśli chodzi o niedowartościowanie - to zbyt obszerny temat. Pozwolę sobie zacytować coś z ZEN: przeszkody można obejść jedynie od wewnątrz. Nasze wnętrze to jedyne miejsce, gdzie one naprawdę istnieją.

Piszesz:"A czy nie jest tak ,że jak masz silne poczucie własnej wartości,(ono właśnie jest pochodną zranień) to negatywne emocje atakują cię o wiele mniej intensywnie? "
Moim zdaniem poczucie własnej wartości nie jest pochodną zranień, chociaż z drugą częścią zdania zgadzam się. Zranienia powodują, że stajesz się bardziej odporny, silniejszy. Poczucie własnej wartości to wynik doceniania swoich zasług w jakimkolwiek aspekcie, to zadowolenie, że w czymś jestem dobry, że coś mi się udaje. Niektórzy maja niskie poczucie wartości tylko dlatego, ze zbyt wysoko sobie ustawili poprzeczkę. Czasami Ja idealne (czyli przekonanie, że będę wartościowy jeśli osiągnę coś) jest tak wygórowane, że prawie niemożliwe do spełnienia, a to powoduje ciągłe niezadowolenie z siebie.

Trudne dzieciństwo zostawia często piętno, ale nie musi tak byś. Problem tkwi w tym, że samemu ciężko sobie z tym poradzić, potrzebna jest raczej pomoc kogoś, kto się na tym zna - a i tu nie jest łatwo, bo "znawcy tematu" wykorzystują tak różne metody, że trudno z góry przewidzieć, która nam będzie odpowiadała. Ja mogę zaproponować Ci coś takiego:Będzie niedługo festiwal POP-Kreacje (darmowe mini warsztaty) i wrzuc w google i sprawdź program - cos dla siebie możesz znaleźć. Ja znalazłam na przykład to:
Nigdy nie jest za późno na szczęśliwe dzieciństwo
Może myślisz: „nigdy nie miałam / nie miałem dzieciństwa” albo: „wolę nie pamiętać”...
Spróbujemy na warsztacie zbliżyć się do dziecka w Tobie, skrzywdzonego albo porzuconego niegdyś, trochę oswoić związane z tym uczucia. A potem poszukamy ukrytej siły i radości, które pozwoliły Ci przetrwać mimo wszystko. Spotkało Cię coś złego, to prawda, ale jest nie tylko to i możesz pomieścić w sobie także inne prawdy.

Termin: 28 września w godzinach 10.00 - 13.00
Miejsce: Traugutta 3/6, Warszawa

Spróbuj, może to coś dla Ciebie?? Co roku jest ten festiwal.

Napisałeś: To JA w najczystszej postaci.
Przecież o tym pisałem.

Okazuje się, że mniej więcej o tym samym pisaliśmy, tylko inną drogą do tego dochodziliśmy Uśmiech


Dzięki za @ i wskazówki - za późno przeczytałam.
Odpowiedz
#32
heddystka napisał(a):Do KATOLA
pytasz:"zespalasz się z otaczającym światem,naturą ,kosmosem?"
- mniej więcej,ale nie o to chodzi. Uświadamiasz sobie, że nic Cię nie porusza, bo np.na krzywdy patrzysz tylko ze współczuciem dla krzywdzicieli, w takim sensie, że oni nie pojmują najgłębszej istoty natury. /trudno to wyrazić słowami, bo język jest zbyt ubogi do opisu takiego pojmowania/

Chodzi Ci pewnie o to ,że krzywdziciele by pojmowali głębszą istotę natury,jakby przeszli ścieżkę rozwoju duchowego,że są nieświadomi.
Ja patrzę na krzywdzicieli trochę inaczej ,że na to jacy oni są ,wpływa to co zdarzyło się w ich życiu.
Znamy takie powiedzenie : ,,Patologia rodzi patologię''

Zespalanie się z naturą ,kosmosem jest taką odskocznią ,większość w tym brnie o wiele za daleko(mówiąc o tych ,którzy weszli w duchowość wschodnią)
Przede wszystkim jesteśmy cząstką społeczeństwa i to ludzie mają głównie na nas wpływ ,a nie jakiś kosmos.

heddystka napisał(a):Nie zgadzam się z tym. Tłumienie jest bezcelowe, bo dalej siedzi w Tobie i zbiera się, zbiera, zbiera.... aż w pewnym momencie wybuchnie w najmniej oczekiwanym momencie i z taką siłą, że skutki mogą być tragiczne.
Rzecz w tym ,że ja mówiłem o negatywnych myślach ,nie emocjach.
Poza tym może trochę się zle wyraziłem .
Zamiast tłumione mogłem napisać :negatywne myśli były osłabiane .
Tak się dzieje jeśli się z nimi nie utożsamiasz.
Przez to ograniczasz ich moc.

heddystka napisał(a):Moim zdaniem poczucie własnej wartości nie jest pochodną zranień, chociaż z drugą częścią zdania zgadzam się. Zranienia powodują, że stajesz się bardziej odporny, silniejszy.

No nie bardzo rozumiem .Uważasz ,że jak ktoś w dzieciństwie obrywał od rodziców,otoczenia, rówieśników ,to coś takiego nie ma wpływu na poczucie własnej wartości?
I to że ktoś dostawał kopniaki od życia w przeszłości to dobrze ,gdyż staje się bardziej odporny silniejszy?
Przecież jest dokładnie odwrotnie.
Jak ktoś udaje się do psychologa to on szuka przyczyny i zaczyna jej szukać w dzieciństwie ,gdyż ono ma na nas wpływ szczególny.

Sam zauważyłem ,że jak poznaje osobę ,która ma potrzebę dowartościowania się to jej dzieciństwo było bardzo trudne.
Ja akurat tak mam ,że poznaje dość dobrze bardzo dużo ludzi.
Wątpię żeby psychologia zachodnia nie zgadzała się z tym się co teraz napisałem .
Dla mnie jest to proste i logiczne.
Na czym więc opierasz swój pogląd?

heddystka napisał(a):Niektórzy maja niskie poczucie wartości tylko dlatego, ze zbyt wysoko sobie ustawili poprzeczkę. Czasami Ja idealne (czyli przekonanie, że będę wartościowy jeśli osiągnę coś) jest tak wygórowane, że prawie niemożliwe do spełnienia, a to powoduje ciągłe niezadowolenie z siebie.
Też tak jest i wynika to z tego ,że środowisko narzuciło nam pewne schematy.
Musisz ,być bogaty ,mieć jakieś stanowisko itp.
A my lubimy porównywać się z innymi.To musi rodzić konflikt wewnętrzny.
Lecz im bardziej ktoś oberwał w dzieciństwie to tym więcej będzie się porównywać z innymi.


heddystka napisał(a):Spróbujemy na warsztacie zbliżyć się do dziecka w Tobie, skrzywdzonego albo porzuconego niegdyś, trochę oswoić związane z tym uczucia. A potem poszukamy ukrytej siły i radości, które pozwoliły Ci przetrwać mimo wszystko. Spotkało Cię coś złego, to prawda, ale jest nie tylko to i możesz pomieścić w sobie także inne prawdy.

A skąd wiesz ,że muszę mieć jakieś problemy?
Także też przeszedłem jakąś ścieżkę rozwoju ,z tym że jednak bardziej opartą na zachodniej duchowości.
Ze wschodu można coś wziąść ,ale bez przesady.
Są też elementy wspólne.
Poza tym zauważyłem ,że wiele osób które sobie z sobą nie radzi ucieka do jakiś metod opartych na wschodniej psychologii i bierze udział w jakiś kursach, warsztatach ,a zupełnie odrzuca psychologię zachodnią.
Leczenie się w taki sposób może mieć skutek tragiczny.

Również doskonale wiem co znaczy mieć dziecko w sobie i wiem o co w tym wszystkim chodzi.
Problem też w tym ,że ludzie jak przenikną pewnymi treściami to popadają w skrajności,idąc na całość.
I tak w rzeczywistości wielu staje się dziećmi na całość .Zarzucając gdzieś wcześniejsze doświadczenia życia,odpowiedzialność.
Zauważyłem też,że popularne stało się hasełko : ''Dobrze widzi się tylko sercem''.
A rozumem to już się zle widzi?

Ideologia New Age jest w opozycji do rozumu,dlatego stawia nie na myślenie ,ale na czucie ,zmysły.

Także wtłacza się jakieś fałszywe poczucie wolności ,że powinieneś robić wszystko to na co masz ochotę.
I wiele tego typu innych.




Mowiłaś mi o jakiejś ksiązce Osho,żebym ją przeczytal .Ja nawet jedną przeczytałem o świadomości ,ale czy Osho nie jest zręcznym manipulatorem któremu udało się zbić fortunę na swoich wyznawcach?
Nie twierdzę ,że wszystko co on napisał jest złe ,ale też wiem że wiele jego treści jest wręcz szkodliwych.
Tak samo Maharishi Yogi i mówimy tu nawet o imperium jakie stworzył.

Bogowie New Age:

http://www.youtube.com/watch?v=6d6FaSCdO9E

Ciekawa dyskusja:

http://www.youtube.com/watch?v=BO1PFd2ojBY

Dawid chce odlecieć:
http://www.youtube.com/watch?v=nb96SWrlilo



heddystka napisał(a):Okazuje się, że mniej więcej o tym samym pisaliśmy, tylko inną drogą do tego dochodziliśmy Uśmiech

Ale nie wierzysz w duszę ,a to o czym pisaliśmy ,to może być właśnie ona.
Odpowiedz
#33
teresa124 napisał(a):A umysł jest produktem mózgu. Mamy różne umysły.
Chodzi o to aby emocje nie były związane z poczuciem własnej wartości.
Nie zawsze masz wpływ na to kim jesteś , gdzie jesteś i dlaczego jesteś w tym miejscu.
Od mózgu to zależy jaki mamy umysł.
Ale chyba ,przecież emocje są związane z poczuciem własnej wartości.
trudno mnie sobie to wyobrazić ,żeby ktoś o niskim poczuciu wartości ,był przepełniony pozytywnymi emocjami.


white_eagle napisał(a):Mi się wydaję, że buddyzm to właśnie szukanie własnego JA, właśnie przez zapomnienie o świecie zewnętrznym, a nie po prostu uciekanie w teraźniejszość. Piszesz też, że w świecie rzeczywistym jest mnóstwo bodźców, moim zdaniem właśnie dlatego ucieka się w medytację, która nas od tych bodźców ma odłączyć.

Jest to szukanie własnego JA ,ale też uciekanie w terazniejszość.
Jedno drugiemu nie przeczy.
No jest tróżnica ,żyć na zachodzie ,a na wschodzie .
Jeśli chodzi o bodzce to miałem na myśli to ,że w żyjąc w cywilizacji zachodniej doświadczamy wiele stresów ,życie jest o wiele bardziej intensywniejsze.
Nie chodziło mi o medytację jako taką ,lecz o sposób radzenia sobie z problemami .
W buddyzmie jest to głównie praca z umysłem.
Jak dla mnie to za mało żeby poradzić sobie z problemami .Moim zdaniem trzeba szukać przyczyny.

heddystka napisał(a):Nie zgadzam się Z Toba w kwestii tego zespolenia, tym bardziej, że piszesz: "przykujesz do niego za wszelką cenę.Każde przykucie zamyka, nie mówiąc już o tym, że sugeruje coś na siłę.

Coś chyba mnie zle zrozumiałaś ,gdyż uważam właśnie żeby do niczego zbytnio się nie przywiązywać,do niczego za wszelką cenę się nie przykuwać.
Odpowiedz
#34
heddystka napisał(a):do Katola.
1. Zgoda, że myśli tworzą rzeczywistość, ale myśli to niekoniecznie się każdemu cieniowi z osobna.
".

Rzeczywistość jest rzeczywistością.
Oczywiście myśląc, możesz zmienić zastaną rzeczywistość, ale do tego musisz dołączyć czyn.Uśmiech

Zanurzenie się w swojej praktyce medytacyjnej rozwija spokój i klarowność, jednak spokój umysłu sam w sobie, nie jest celem buddyjskiej ścieżki. Buddyzm podkreśla także wgląd – przenikanie poprzez konstrukcje myślowe, w których nasz umysł zwykle tkwi – i to te właśnie formy zreifikowanej myśli Nagardżuna dekonstruuje.

Budddwie powiadali, że pustka jest porzuceniem wszelkich poglądów, ale powiedzieli też, ze tych którzy glną do poglądu pustki, nie da się uzdrowić.

https://sites.google.com/site/buddyzmips...rugi-budda

Budda powiedział, że debatowanie na takie tematy, jak to, czy świat ma początek, czy nie ma, co dzieje się z osobą oświeconą po śmierci, jest porównywalne do bycia ugodzonym strzałą i odmawianie leczenia dopóty, dopóki nie dowiemy się z jakiego drewna wykonana była strzała, kto ją wystrzelił, itd.

Dla Nagardżuny, shunyata jest heurystycznym konceptem, narzędziem umożliwiającym wyrażenie w skrótowy sposób nieistnienia samoistnej egzystencji. Jednak termin ten jest często mylnie rozumiany. Dla niektórych, shunyata oznaczy to, że nic nie istnieje w jakikolwiek sposób. Taki nihilizm jest niebezpieczny, ponieważ nie czyni on różnicy pomiędzy tym co robimy, a tym czego nie robimy, co w rezultacie przekłada się na to, że nie ma potrzeby podążania duchową ścieżką. Jest to błędne rozumienie podstawowego przedsięwzięcia Nagardżuny, którym nie było opisanie świata, lecz odrzucenie tych sposobów postrzegania świata, w wyniku których rozumiemy go w sposób nieprawidłowy.
Odpowiedz
#35
Katol napisał(a):Chodzi Ci pewnie o to ,że krzywdziciele by pojmowali głębszą istotę natury,jakby przeszli ścieżkę rozwoju duchowego,że są nieświadomi.
To co Ty nazywasz duszą ja nazywam głębszą istotą natury(z braku lepszego określenia), tylko dlatego że pojęcie duszy jest zbyt związane z ideologią religijną - chodzi o to samo.

Katol napisał(a):Ja patrzę na krzywdzicieli trochę inaczej ,że na to jacy oni są ,wpływa to co zdarzyło się w ich życiu.
Znamy takie powiedzenie : ,,Patologia rodzi patologię''
Zgadzam się z tym, też tak uważam. Nie zrozumieliśmy się chyba, bo to samo pisałam i wymieniłam parę przyczyn w nawiasie. Cała reszta dotycząca współczucia odnosiła się do radzenia sobie z tym problemem z punktu widzenia ofiary.

Katol napisał(a):Zespalanie się z naturą ,kosmosem jest taką odskocznią ,większość w tym brnie o wiele za daleko(mówiąc o tych ,którzy weszli w duchowość wschodnią)
Przede wszystkim jesteśmy cząstką społeczeństwa i to ludzie mają głównie na nas wpływ ,a nie jakiś kosmos.
Jesteśmy zespoleni z naturą, czy tego chcemy, czy nie, a że niektórzy brną za daleko - to tak jak we wszystkim. Ja nie przeszłam żadnej wschodniej duchowej ścieżki, tylko interesowałam się kiedyś buddyzmem i zen, i wiele rzeczy z ich filozofii uważam za bardzo dobre (pisałam, ze np. nie wierzę w reinkarnację). Jestem za to po"ścieżce" zachodniej psychologii, co nie wyklucza używania pewnych elementów ze wschodu. Medytacja nie jest już tylko charzkterystyczna dla wschodnich technik. Santorski, Eichelberger i wielu innych psychologów stosują ją na co dzień - więc nie przypisuj tego do jedynie wschodniej ścieżki.

Katol napisał(a):No nie bardzo rozumiem .Uważasz ,że jak ktoś w dzieciństwie obrywał od rodziców,otoczenia, rówieśników ,to coś takiego nie ma wpływu na poczucie własnej wartości?
I to że ktoś dostawał kopniaki od życia w przeszłości to dobrze ,gdyż staje się bardziej odporny silniejszy?
Przecież jest dokładnie odwrotnie.
Jak ktoś udaje się do psychologa to on szuka przyczyny i zaczyna jej szukać w dzieciństwie ,gdyż ono ma na nas wpływ szczególny.
Napisałam, że to temat rzeka więc trudno tu wszystko opisać. Ja głównie pisałam tylko o radzeniu sobie z takimi problemami i o tym, że NIE MUSI to być garbem na całe życie. Pewnie, że u psychoterapeuty sięga się głównie do dzieciństwa, bo to ma na nas największy wpływ, a złe dzieciństwo obniża nasze poczucie wartości, ale nie tylko to. Po prostu dałam też inne przykłady. A uważam, że kopniaki uodparniają, tylko zależy jakie kopniaki. Czy wiesz jak mało odporni mogą być ci, co mieli cudowne dzieciństwo??? W zasadzie trudno ten temat uogólniać. Mnie cały czas chodziło o to, że sięgnięcie do pewnych wschodnich praktyk, a w zasadzie tylko do jednego rodzaju medytacji pozwala nam uporać się z cieniami w pewien specyficzny, ale bardzo zdrowy sposób. Tylko tyle. Może źle to ujęłam i stąd nieporozumienie.

Katol napisał(a):A skąd wiesz ,że muszę mieć jakieś problemy?
Także też przeszedłem jakąś ścieżkę rozwoju ,z tym że jednak bardziej opartą na zachodniej duchowości.
Z tego co piałeś wywnioskowałam, że albo Ty, albo ktoś Ci bliski ma z tym problem. Przepraszam jeśli za daleko sie posunęłam. :lups:
A ten warsztat o wewnętrznym dziecku co zaproponowałam, to wkleiłam ze strony Festiwalu i jest to warsztat z " zachodniej psychologii" , a proponowałam go głównie dlatego, że jest darmowy w ramach festiwalu.
Odpowiedz
#36
heddystka napisał(a):To co Ty nazywasz duszą ja nazywam głębszą istotą natury(z braku lepszego określenia), tylko dlatego że pojęcie duszy jest zbyt związane z ideologią religijną - chodzi o to samo.

I to jest ten istotny powód ,żeby duszę zastąpić pojęciem :''głębsza istota natury''? No brzmi to co najmniej zabawnie.
Czyli wierzysz w duszę.
Jeszcze tylko trzeba by się zastanowić czym zastąpić określenie Bóg .
Że też takie rzeczy ludzi rażą.
Zapewne powinno to być bardziej skomplikowane wyrażenie.


heddystka napisał(a):Medytacja nie jest już tylko charzkterystyczna dla wschodnich technik. Santorski, Eichelberger i wielu innych psychologów stosują ją na co dzień - więc nie przypisuj tego do jedynie wschodniej ścieżki.

Ale ze wschodu to przyszło.

heddystka napisał(a):Czy wiesz jak mało odporni mogą być ci, co mieli cudowne dzieciństwo???

Jak ktoś był chowany pod kloszem,czy też wszystko mógł robić na co miał tylko ochotę to problemy musiały wystąpić.
Można mieć też szczęśliwe dzieciństwo i być odpornym .To kwestia wychowania,nakładanie obowiązków ,wprowadzanie do dorosłego życia.

heddystka napisał(a):W zasadzie trudno ten temat uogólniać. Mnie cały czas chodziło o to, że sięgnięcie do pewnych wschodnich praktyk, a w zasadzie tylko do jednego rodzaju medytacji pozwala nam uporać się z cieniami w pewien specyficzny, ale bardzo zdrowy sposób. Tylko tyle. Może źle to ujęłam i stąd nieporozumienie.

Nie wiem o jakiego rodzaju medytacji tu mówisz ,ale chyba nie dla każdego medytacja będzie dobra .Może okazać się wręcz szkodliwa.
Wydaje mi się ,że to co proponuje Osho jest niebezpieczne.
Przejście przez drogę ciemności.
Wygląda to dramatycznie w opisach osób ,które dostosowały się do wskazówek tego guru.No chyba ,że coś zle robiły.




heddystka napisał(a):Z tego co piałeś wywnioskowałam, że albo Ty, albo ktoś Ci bliski ma z tym problem. Przepraszam jeśli za daleko sie posunęłam. :lups:
A ten warsztat o wewnętrznym dziecku co zaproponowałam, to wkleiłam ze strony Festiwalu i jest to warsztat z " zachodniej psychologii" , a proponowałam go głównie dlatego, że jest darmowy w ramach festiwalu.
Doprawdy nie rozumiem jak można było wywnioskować po czymś takim co ja napisałem ,że mam takie problemy.

Przecież zawsze można zadać jakieś pytania rozpoznawcze,a tak zostałem zakwalifikowany na warsztaty, leczenie zupełnie nie wiedząc dlaczego.:8O:
Ale w porządku ,błędy się zdarzają.
No nie musisz przepraszać ,bez przesadyzmu.Lubię komiczne sytuacje
Odpowiedz
#37
NotInPortland napisał(a):Po odkryciu ludzkiego mózgu nie ma już potrzeby wymyślania bajek.
A kiedyż to dokonano tak spektakularnego odkrycia?

teresa124 napisał(a):Zanurzenie się w swojej praktyce medytacyjnej rozwija spokój i klarowność, jednak spokój umysłu sam w sobie, nie jest celem buddyjskiej ścieżki

No ale różnie z tym bywa:

Cyt:

''Ostatnie dwa lata ciągle medytowałem i trzykrotnie doświadczałem stanów satori, samadhi, przebudziłem się w pełnym tego słowa znaczeniu, zajrzałem za kotarę i w pewnym sensie pojąłem, że wiele myśli nie jest naszych, a jest nam jakoby "darowane"- może i jest to źle ujęte słowo- myśli są nam wpychane siłą. Wszystko było pięknie do tego momentu śmierci mojego ojca, musiałem zająć się sprawami mojego taty i bardzo przeżyłem jego śmierć, zarzuciłem w tym czasie medytację i praktykę czujności.

No i się zaczęło, myśli które mnie zaczęły nachodzić są przerażające i bardzo głęboko niszczące psychicznie. Wydaje mi się że powinienem to ująć trochę inaczej, to nie myśli, a jakieś bardzo silne moce/siły, bardzo złe, z każdego błahego powodu mnie atakują, wyszukują wszystkie moje słaby strony, jakby się mściły na mnie że ingerowałem w naturę przez te ostatnie dwa lata.

Chciałem dojść do oświecenia, a teraz chyba będe potrzebował psychologa, trochę to smutne, bo chciałem dojść do oświecenia, ale mam własny rozum, nie tego oczekiwałem od medytacji, teraz uważam że to wszystko jest sztuczne i przeciw naturze, wiem że w te dwa lata całkowicie zmieniłem mój system nerwowy i będzie ciężko wyjść z tego, nie wiem gdzie popełniłem błąd, chyba zbyt intensywnie praktykowałem.

Dla przestrogi, dla wszystkich którzy idą w medytacji, bo myślą, że uciekną od problemów- nic z tego, idź do psychologa. Może i medytacja jest dobra dla zrównoważonych ludzi i w małych ilościach.

Dam znać jeszcze, jak mi idzie w dochodzeniu do normalności i czy jest to jeszcze możliwe, muszę znaleźć w końcu jakąś pracę.

Albo jesteś niewolnikiem umysłu albo niewolnikiem Boga. Jestem ciekaw jak to będzie teraz bez medytacji w moim życiu, ale siły które teraz doświadczam naprawdę są brutalne''.


Albo;

Cyt:

'' po kundalini takie gorąco w okolicy kręgosłupa idzie parę sekund do góry i takie trzy kliknięcia w kręgosłupie najpierw są, potem od stóp dziwne uczucie jak gdyby się człowieka aura wydłużyła czuje się wyższy i zaczyna od lędzwi gorąco się wlewać w środku kręgosłupa (to bardzo intensywne jest nie da się tego pomylić z chi czy też pranąUśmiechtowarzyszą temu takie uczucia jakby się człowiek poddał i przestał ze sobą rozmawiać walczyć ,istnieć,potem jeszcze miałem po dwóch dniach taki efekt że się rozpłakałem z niczego i kolory zrobiły się bardziej intensywne też na parę sekund od tej pory moje narządy wewnętrzne zrobiły się na wszystko bardziej wrażliwe i wogóle pełno różnych efektów ,jeśli zaczynałem z tym walczyć tak jakby wrócić do poprzedniego stanu to czułem się jeszcze gorzej o wiele bałem się że umrę teraz już to zostawiłem i nie walczę jest jak jest troszkę głowa ugniata ale nie boli i przy dobrej diecie rzadko zgaga ,koncentracja na dłoniach pomaga spacery ale nie daje rady ćwiczyć siłowo tak jak kiedyś tak jakbym stracił kontrole nad energią w ciele sama sobie robi co chceUśmiech''
Odpowiedz
#38
Katol napisał(a):A kiedyż to dokonano tak spektakularnego odkrycia?



No ale różnie z tym bywa:

Cyt:

''Ostatnie dwa lata ciągle medytowałem i trzykrotnie doświadczałem stanów satori, samadhi, przebudziłem się w pełnym tego słowa znaczeniu, zajrzałem za kotarę i w pewnym sensie pojąłem, że wiele myśli nie jest naszych, a jest nam jakoby "darowane"- może i jest to źle ujęte słowo- myśli są nam wpychane siłą. Wszystko było pięknie do tego momentu śmierci mojego ojca, musiałem zająć się sprawami mojego taty i bardzo przeżyłem jego śmierć, zarzuciłem w tym czasie medytację i praktykę czujności.

No i się zaczęło, myśli które mnie zaczęły nachodzić są przerażające i bardzo głęboko niszczące psychicznie. Wydaje mi się że powinienem to ująć trochę inaczej, to nie myśli, a jakieś bardzo silne moce/siły, bardzo złe, z każdego błahego powodu mnie atakują, wyszukują wszystkie moje słaby strony, jakby się mściły na mnie że ingerowałem w naturę przez te ostatnie dwa lata.

Chciałem dojść do oświecenia, a teraz chyba będe potrzebował psychologa, trochę to smutne, bo chciałem dojść do oświecenia, ale mam własny rozum, nie tego oczekiwałem od medytacji, teraz uważam że to wszystko jest sztuczne i przeciw naturze, wiem że w te dwa lata całkowicie zmieniłem mój system nerwowy i będzie ciężko wyjść z tego, nie wiem gdzie popełniłem błąd, chyba zbyt intensywnie praktykowałem.

Dla przestrogi, dla wszystkich którzy idą w medytacji, bo myślą, że uciekną od problemów- nic z tego, idź do psychologa. Może i medytacja jest dobra dla zrównoważonych ludzi i w małych ilościach.

Dam znać jeszcze, jak mi idzie w dochodzeniu do normalności i czy jest to jeszcze możliwe, muszę znaleźć w końcu jakąś pracę.

Albo jesteś niewolnikiem umysłu albo niewolnikiem Boga. Jestem ciekaw jak to będzie teraz bez medytacji w moim życiu, ale siły które teraz doświadczam naprawdę są brutalne''.

Albo;

Cyt:

'' po kundalini takie gorąco w okolicy kręgosłupa idzie parę sekund do góry i takie trzy kliknięcia w kręgosłupie najpierw są, potem od stóp dziwne uczucie jak gdyby się człowieka aura wydłużyła czuje się wyższy i zaczyna od lędzwi gorąco się wlewać w środku kręgosłupa (to bardzo intensywne jest nie da się tego pomylić z chi czy też pranąUśmiechtowarzyszą temu takie uczucia jakby się człowiek poddał i przestał ze sobą rozmawiać walczyć ,istnieć,potem jeszcze miałem po dwóch dniach taki efekt że się rozpłakałem z niczego i kolory zrobiły się bardziej intensywne też na parę sekund od tej pory moje narządy wewnętrzne zrobiły się na wszystko bardziej wrażliwe i wogóle pełno różnych efektów ,jeśli zaczynałem z tym walczyć tak jakby wrócić do poprzedniego stanu to czułem się jeszcze gorzej o wiele bałem się że umrę teraz już to zostawiłem i nie walczę jest jak jest troszkę głowa ugniata ale nie boli i przy dobrej diecie rzadko zgaga ,koncentracja na dłoniach pomaga spacery ale nie daje rady ćwiczyć siłowo tak jak kiedyś tak jakbym stracił kontrole nad energią w ciele sama sobie robi co chceUśmiech''

Nie medytuje, więc się nie odniosę. Różne są relacje ludzi związane z buddyzmem- moja koleżanka praktykowała buddyzm zen- mieszkała w ich zgromadzeniu. stwierdziła ,że nie spotkała tam żadnej duchowości. był wojskowy dryl. Obecnie jest w kościele zielonoświątkowym.
Mi się wydaje, że ciekawa jest warstwa intelektualna buddyzmu.
Odpowiedz
#39
Katol napisał(a):I to jest ten istotny powód ,żeby duszę zastąpić pojęciem :''głębsza istota natury''? No brzmi to co najmniej zabawnie.
Czyli wierzysz w duszę.
A ty dalej swoje... z punktu widzenia katolika. Nie chciałam po prostu używać słowa jaźń, bo to termin psychologiczny, a chodziło mi o zrozumienie pozareligijne i pozapsychologiczne. Widzę, że jednak trzeba tu ważyć każde słowo i trzymać się ściśle definicji, bo zaraz jest przypinanie swoich poglądów. NIE, NIE DUSZA, chociaż myślę, że można znaleźć cechy wspólnie, gdyby można było spokojnie snuć rozważania bez "łapania" za słowo i przypisywania swojego poglądu.

Katol napisał(a):Jeszcze tylko trzeba by się zastanowić czym zastąpić określenie Bóg .
Że też takie rzeczy ludzi rażą.

Mnie rażą, w odróżnieniu od słowa Absolut (agnostycy), bo miałam tyle lat wkładane do głowy historyjki z tym związane, że wiążę to określenie ściśle z wiarą katolicką (tak zostałam wychowana).

Katol napisał(a):Ale ze wschodu to przyszło.
A co za różnica, skąd przychodzą dobre rzeczy??? A chrześcijaństwo skąd przyszło?????
Odpowiedz
#40
heddystka napisał(a):ciag dalszy do Katola.
Bardzo dobrze napisałes :"Chodzi oto ,żeby niekoniecznie coś odrzucać ,ale świadomie coś przyjąć "





















I tu się zgadzam. Należy szukać oparcia w sobie, a nie w czymś zewnętrznym.Uśmiech
Ale może warto szukać oparcie w innych ludziach?
To też zawodzi - ale jesteśmy skazani na siebieUśmiech

Z życzliwości- piszesz za długie posty. Masz melodięUśmiech


Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości