Moje wspomnienia są częścią mnie, niezależnie czy są dobre czy złe. Wierzcie, mam wiele złych lub bolesnych wspomnień, jednak za nic nie chciałbym się ich pozbyzwać. To tak jakbym się chciał bezbolesnie pozbyć całej przeszłości, pewnych doświadczeń dzieki którym jestem dziś tym kim jestem. Błędy które popełniłem i krzywdy których doznałem to także część mnie. Czym byłbym bez tego?
Czym takie kasowanie pamięci różniłoby się od narkotycznego wiecznego haju? Niczym. Wciąż bylibyśmy optymistami, niepomni krzywd i zła, byłoby "fajnie"- jak na dragach. Jednak coś byśmy stracili- rzeczywistość, czyli to samo co traci narkoman lub osoba poddana psychotropowej terapii [acz ten drugi przykład jest niestety czasami konieczny].
Ja osobiście nie poddałbym się takiej kasacji wspomnień. Wypowiadam się jednak tylko za siebie.
Czym takie kasowanie pamięci różniłoby się od narkotycznego wiecznego haju? Niczym. Wciąż bylibyśmy optymistami, niepomni krzywd i zła, byłoby "fajnie"- jak na dragach. Jednak coś byśmy stracili- rzeczywistość, czyli to samo co traci narkoman lub osoba poddana psychotropowej terapii [acz ten drugi przykład jest niestety czasami konieczny].
Ja osobiście nie poddałbym się takiej kasacji wspomnień. Wypowiadam się jednak tylko za siebie.
Stalk the weak, crush their skulls, eat their hearts, and use their entrails to predict the future.

