Wydaje mi się, że takie rozróżnienie ma sens
- ateista - neguje istnienie Boga - twierdzi, że Go nie ma
- niewierzący - nie neguje istnienia (tzn nie twierdzi, ze Go nie ma), a jego niewiara jest podyktowana intuicją.
To trochę tak jakby dwie osoby usłyszały niesamowitą historię (np że jej mąż przespał się z jej koleżanką). Jedna stwierdzi, że jest to niemożliwe, druga zaś powie, że w to nie wierzy, jednak nie uzna tego za zupełnie niemożliwe.
- ateista - neguje istnienie Boga - twierdzi, że Go nie ma
- niewierzący - nie neguje istnienia (tzn nie twierdzi, ze Go nie ma), a jego niewiara jest podyktowana intuicją.
To trochę tak jakby dwie osoby usłyszały niesamowitą historię (np że jej mąż przespał się z jej koleżanką). Jedna stwierdzi, że jest to niemożliwe, druga zaś powie, że w to nie wierzy, jednak nie uzna tego za zupełnie niemożliwe.
Rząd nie rozwiązuje problemów, on je finansuje

