gramin napisał(a):Niby o gustach się nie dyskutuje ale jednak jestem w ciężkim szoku, że jeden z lepszych filmów w dziejach kina został przez Scully określony mianem "eteryczno-debilnej nudy". W filmie rzeczywiście dzieje się niewiele, chodzi jednak o to jak to niewiele zostało sfilmowane. Klimat filmu jest tak niesamowity, że po prostu wgniata w fotel. Niemal fizycznie odczuwa się ten upalny walentynkowy dzień (rzecz dzieje się w Australii) no i od samego początku widz ma poczucie, że coś dziwnego i niebezpiecznego "wisi w powietrzu".Ja za to jestem w cięzkim szoku, jak taki gniot moze kogokolwiek wgnieść w fotel, nie wspominając o klimacie, którego po prostu dla mnie nie było, choćbym go pod kołdrą oglądała w nocy o północy.
Film był tragiczny i zdania nie zmienię nawet ku uciesze snobów, którzy pewnie posiedli jakąś cudowną własność odkrycia w nim czegokolwiek ciekawego. Ja podziękuję za taki charyzmat.
gramin napisał(a):Już kiedyś dałem się namówić na niemiecką komedię But Manitou, więc powinienem być ostrożny ale niestety moja czujność osłabła i zmarnowałem bezpowrotnie godzinę czasuNo nie mów, ze Ci się nie podobał Włóżmitu :lol2:
racja, kicha jakich mało - ale to w sumie już po pierwszych klatkach było widać
[SIZE="1"]There's a feeling I get when I look to the west
And my spirit is crying for leaving
In my thoughts I have seen rings of smoke through the trees
And the voices of those who stand looking
and it makes me wonder
really makes me wonder[/SIZE]
And my spirit is crying for leaving
In my thoughts I have seen rings of smoke through the trees
And the voices of those who stand looking
and it makes me wonder
really makes me wonder[/SIZE]

