Hancock.
Kino amerykańskie staje się coraz trudniejsze do zniesienia:
- film ma 1,5 h, więc zdążysz jedynie poznać imiona bohaterów
- historia przedstawiona tak chaotycznie, że nie połapiesz się o co chodzi
- dużo hałasu i paniki, zero gry aktorskiej
- ckliwe scenariusze o bandycie zmieniającym się w miłego pana
Nie polecam nawet wrogom. Okazuje się jednak, że te 1,5 h to zaleta.
Kino amerykańskie staje się coraz trudniejsze do zniesienia:
- film ma 1,5 h, więc zdążysz jedynie poznać imiona bohaterów
- historia przedstawiona tak chaotycznie, że nie połapiesz się o co chodzi
- dużo hałasu i paniki, zero gry aktorskiej
- ckliwe scenariusze o bandycie zmieniającym się w miłego pana
Nie polecam nawet wrogom. Okazuje się jednak, że te 1,5 h to zaleta.

