OneManRevolution napisał(a):O ile "Na zachodzie.." mi pasiło, to jakoś "Łuku triumfalnego" nie mogłem zmęczyć.Wszystkim miłośnikom pierwszowojennych klimatów polecam "Sturm" i "W stalowych burzach" Ernsta Jungera.
"Wojna stanowiła pramgławice możliwości psychicznych, w której kłębiły się zarodki rozwoju; kto w jej wpływie dostrzegał tylko surowość i barbarzyństwo, ten z ogromnego całokształtu zjawisk wyłuskiwał jedną jedyną właściwość z podobną ideologiczną samowolą, co ten, który widział w niej wyłącznie objaw patriotyzmu i heroizmu."
I jakże to nazwać – ten Absolut, tak niepodobny do ciszy lodowców Goethego, do piorunowej na cherubimach toczącej się chmury Mojżeszowego Boga?... Czerwony śmiech – Czarne Maski – Bezdno – jak nazywali autorowie rosyjscy? Karma, jak mówią teozofowie? Czy też „Cosik”, jak nazywała Wieszczka Mara?

