[lumberjack]

Trzeba by właśnie wymyślić jakieś kryteria oddzielające sztukę od niesztuki.

Może nie będą mniej subiektywne od twojej definicji sztuki ale twoje wcale nie będą mniej subiektywne od nich. Dlatego też spomiędy dwóch równie słabo uzasadnionych definicji wolę wybrać taką, która do dzieł sztuki nie będzie kwalifikowała byle gówna.

Co do twojej definicji - z tego, że ktoś odczuwa jakieś emocje nie znaczy, że doświadcza sztuki. Jak mnie wkurwia świadomość, że mogę być chory, to nie znaczy przecież, że moja świadomość jest sztuką czy dziełem artystycznym...

Jak ci ktoś wpierdzieli w serce strzykawę z adrenaliną, to nie znaczy, że dokonał "performanceu" artystycznego, tylko że ratuje ci życie, a euforia, której doznajesz nie jest wynikiem kontemplowania jakiegoś dzieła sztuki.

Poza tym jest jeszcze jedna sprawa - uzależniasz sztukę od emocji... od rezonansu społecznego. Ale co jeśli grupa ludzi x na widok kupy w puszcze robi w gacie z podniety, a grupa y potraktowała tę puszkę obojętnie? Jak teraz rozstrzygniesz czy ta puszka jest dziełem sztuki czy nie? :>