Będzie o "Solaris" Soderbergh'a.
Myślę, że zaliczenie tego filmu do kategorii "kina lekkiego i przyjemnego" byłoby krzywdzące.
Wczoraj oglądałem po raz trzeci, jak nie czwarty, i wreszcie mogę powiedzieć, iż mi się podobał, że doceniam i polecam. Zdecydowanie nie jest dobrym pomysłem sięganie po ten film zaraz po przeczytaniu lemowej powieści. To nie jest ekranizacja książki, a przeniesienie-z pewnymi modyfikacjami- jednego z jej wątków na taśmę filmową (dlatego można poczuć niedosyt czy nawet niesmak, jeśli podczas oglądania będziemy wracać pamięcią do niedawno skończonej lektury). W rezultacie powstał obrazek dosyć przejmujący. Całkiem ładnie wypada ten film także od strony wizualnej- wszystkie ujęcia, scenografia, efekty specjalne dają świetny efekt estetyczny. Wybaczam twórcy także i to, że tytułowa planeta raczej nie przypomina tego, o czym pisał Lem- w filmie, choć mowa jest o tym, że wszystko co się dzieje na stacji to sprawka zagadkowej Solaris, sama planeta jest raczej tłem dla wydarzeń, w których uczestniczą kosmonauci i twory F., ale tłem pięknym po prostu. No i muzyka, która doskonale pasuje do reszty; dzięki utworom Cliffa Martineza film jest niesłychanie klimatyczny.
Myślę, że zaliczenie tego filmu do kategorii "kina lekkiego i przyjemnego" byłoby krzywdzące.
Wczoraj oglądałem po raz trzeci, jak nie czwarty, i wreszcie mogę powiedzieć, iż mi się podobał, że doceniam i polecam. Zdecydowanie nie jest dobrym pomysłem sięganie po ten film zaraz po przeczytaniu lemowej powieści. To nie jest ekranizacja książki, a przeniesienie-z pewnymi modyfikacjami- jednego z jej wątków na taśmę filmową (dlatego można poczuć niedosyt czy nawet niesmak, jeśli podczas oglądania będziemy wracać pamięcią do niedawno skończonej lektury). W rezultacie powstał obrazek dosyć przejmujący. Całkiem ładnie wypada ten film także od strony wizualnej- wszystkie ujęcia, scenografia, efekty specjalne dają świetny efekt estetyczny. Wybaczam twórcy także i to, że tytułowa planeta raczej nie przypomina tego, o czym pisał Lem- w filmie, choć mowa jest o tym, że wszystko co się dzieje na stacji to sprawka zagadkowej Solaris, sama planeta jest raczej tłem dla wydarzeń, w których uczestniczą kosmonauci i twory F., ale tłem pięknym po prostu. No i muzyka, która doskonale pasuje do reszty; dzięki utworom Cliffa Martineza film jest niesłychanie klimatyczny.

