Rexerex. napisał(a):Dawid:
Wyobraź sobie jakąś funkcję f(x) - 'x' oznacza czas, a 'y' aktualne wydarzenie. Człowiek jest jak przemieszczający się punkt po tym wykresie, a Bóg jest obserwatorem tego wykresu. Bóg widzi cały wykres w jednym momencie w przeciwieństwie do człowieka, którego teraźniejszość sunie po wykresie. Jak widzisz mamy Boga niezależnego od wykresu, jest "ponad" wykresem i widzi wszystkie wydarzenie i czyny, które spotkają naszego człowieczka i te, które były. Lecz czy to sprawia, że nasz wykres nie jest już z góry ustalony? Przecież nasz Bóg już może odczytać końcową wartość i zdecydować o tym co się stanie z naszym punkcikiem po śmierci. Podróż po wykresie nie ma sensu, bo już jest z góry ustalona przez Boga, który wymyślił odpowiednie równanie dla naszej funkcji.
Przykład z wykresem jest bardzo pouczający. W Twoim modelu Bóg ogląda sobie wykres i "widzi wszystkie wydarzenie i czyny, które spotkają naszego człowieczka i te, które były". Ale skoro Bóg widzi cały wykres, to gdzie podział na to, co było i to, co będzie? Żeby wyodrębnić przeszłość i przyszłość, trzeba założyć, że Bóg widzi kropkę jadącą wzdłuż pewnej linii, co już poddaje Go czasowi. Warto sobie uświadomić, co właściwie widzi Bóg patrząc na wykres. Każda kropka oznacza człowieka w danym czasie. Bóg, widząc każdą kropkę, widzi każdą chwilę życia człowieka w teraźniejszości. Równocześnie widzi jego narodziny i śmierć. Bóg niejako nie wie z góry, co "będzie", wie tylko, co "jest" w tej chwili. Dla człowieka decyzja A i zdarzenie B mogą być kolejne, A implikuje B; u Boga A i B są równoczesne. Inaczej: skoro można sobie z grubsza wyobrazić, że Bóg może obserwować dwa odległe punkty w przestrzeni "w tym samym czasie", to rozszerzając Jego transcendencję na czas widzimy, że może obserwować dwa zdarzenia w czasoprzestrzeni "jednocześnie".
Oczywiście wszystko przy założeniach, że Bóg istnieje i jest wszechmogący
, a człowiek ma wolną wolę.Krzysztof1 napisał(a):Aj nie dyskutuj z Rexerexem bo i tak nic nowego nie wskórasz.A ja wierzę, że warto
.

