Z felietonu Andrzeja Pilipiuka "Od Orwella do Zajdla" umieszczonego w najnowszym numerze Sciencie Fiction (trochę się naklikałem...)
Andrzej Pilipiuk napisał(a):Na naszych oczach powstaje społeczeństwo orwellowskie. Pomijam tu tysiące kamer ulicznych, obserwujących mieszkańców Londynu. Niszczony jest język którym posługujemy się na co dzień. Na jego miejsce powstaje nowomowa konstruowana wedle sztywnych zasad politycznej poprawności. Ingerencje zachodzą na bardzo różnych poziomach, na bardzo różnych polach eksploatacji języka.
Znikają słowa. Inne zmieniają swoje znaczenie. Robiące zawrotną karierę słowo "tolerancja" oznacza dziś bezwarunkową akceptację czy wręcz afirmację zjawisk. Niemców w artykułach o drugiej wojnie światowej zastępują enigmatyczni faszyści. (Powinno być "naziści" - ale dziennikarze tego nie rozróżniają). Każdy stary Niemiec, którego zapytamy o przeszłość, w czasie II wojny światowej pracował na kolei (ale oczywiście żaden nie woził ludzi do obozów koncentracyjnych!). Jeżeli któryś przypadkiem został wcielony do wojska, to pilnował magazynów, grał w orkiestrze wojskowej, ewentualnie był kucharzem w kuchni polowej albo sanitariuszem... A już szczytem bezczelności ze strony twórców nowego języka jest ogłoszenie zwolenników NSDAP Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Pracy "skrajną prawicą".
Słowo "Cygan" półoficjalnie wyparto z publikacji jako budzące negatywne stereotypy lub wręcz rasistowskie. Na Cyganów należy dziś mówić Romowie. (Co na to członkowie grup Bergitka, Sinti i Kełderasze?). W książkach dla dzieci znajdujemy ocenzurowaną wersję wierszyka o Murzynku Bambo. Wypadła "rasistowska" linijka "Mama powiada: napij się mleka, a on na drzewo mamie ucieka". Widać białym jeszcze wolno po drzewach chodzić, a Murzyniątkom nie. W ogóle słowo Murzyn niebawem zostanie zakazane.
Surowo piętnowana jest ksenofobia - czyli lęk przed obcymi. Ksenofobem wymagającym leczenia jest staruszek pamiętający, jak Niemcy katowali go w obozie (niebawem każdy Europejczyk będzie wiedział ze to były "polskie obozy"), jak i jego wnuk obawiający się rządzącego na osiedlu cygańskiego gangu.
Aktem ohydnego rasizmu jest dziś wyrażenie poglądu, że ludzie z różnych stron świata w ogóle się od siebie różnią. Już dziś sztywny gorset nowych norm językowo-światopoglądowych ciśnie i uwiera antropologię i archeologię. Zawirowania polityczno-poprawnościowe pojawiły się ostatnio, gdy opublikowano wyniki badań czaszki Mikołaja Kopernika. Oto grupa młodych archeologów wprost zakwestionowała stosowane od lat metody badawcze sprowadzające się do "nazistowskich" pomiarów czaszki....
Po uszach oberwałem od członków własnej rodziny za użycie w powieści straszliwie antysemickiego słowa "Żydóweczka". Ale jak u diabła miałem określić młodą dziewczynę mieszkającą w Polsce i wyznająca judaizm!? Antysemitą jest dziś zresztą nie tylko człowiek krytykujący agresywną politykę państwa Izrael, ale i "ohydny" typ domagający się napiętnowania kłamstw Marka Eldemana i uhonorowania członków Żydowskiego Związku Wojskowego. Trafiają się nawet Żydzi antysemici.
Z naszym "odwiecznym polskim antysemityzmem" w ogóle są problemy. Czytałem dwa różne opracowania dotyczące historii moich rodzinnych Wojsławic. Oba napisane zostały przed kilku laty. Pierwsze sporządził lokalny historyk-amator, naoczny świadek tamtych czasów i wydarzeń historycznych, które zdemolowały miasteczko. Drugie powstało z inicjatywy młodego etnografa, który pospisywał relacje starych ludzi sięgających pamięcią siedemdziesiąt, osiemdziesiąt lat wstecz.
W obu książkach odmalowano obraz sąsiadów - dawnych żydowskich mieszkańców miasteczka. Obraz dość prawdziwy. Z relacji tych poznajemy wojsławickich Żydów. Sklepikarzy, nosiwodę, ubogich wyrobników, bezwzględnych lichwiarzy. Ludzi takich jak my. I złych, i dobrych. I bogatych, i borykających się ze straszliwą biedą. Czytałem to z narastającym smutkiem. Bowiem zdawałem sobie sprawę, że to ostatnia taka książka. Po pierwsze, odchodzi pokolenie które to pamięta. Po drugie, rosnący terror politycznej poprawności sprawi, że niebawem nikt nie odważy się pisać, że Żydzi, wykorzystując nędzę i zadłużenie gojów, kupowali cielę jeszcze w krowie, a zboże jeszcze stojące na polu.
A jeśli ktoś odważy się o tym wspomnieć, od razu oberwie wyrok za szerzenie "mowy nienawiści" i "utrwalanie fałszywych ksenofobicznych stereotypów".
Pamiętam z dzieciństwa czasy, gdy wolność słowa nie istniała. I pamiętam zachłyśnięcie się wolnością jesienią 1989 roku. Artykuły o zbrodniach stalinowskich, wspomnienia więźniów łagrów...Zakazane wcześniej książki. Minęło dwadzieścia lat i wraca stare. Cenzura, autocenzura, lęk przed procesami i lęk przed publicznym napiętnowaniem. Straszne jest to, że niszczenie naszego języka nie natrafia na żaden konkretny opór. Milczą językoznawcy - profesorowie Bralczyk i Miodek.
Co będzie dalej? Możliwe są dwa scenariusze. Dalsze brnięcie w ślepy zaułek cywilizacji, aż do zaniku wolnej myśli i mowy, lub zajdlowski cichy bunt, stworzenie alternatywnego języka dla wtajemniczonych, a z czasem obalenie dyktatury politycznej poprawności.
Mamy sporą wprawę w kiwaniu okupantów i omijaniu rozmaitych zarządzeń. Gdy władze carskie po powstaniu styczniowym zabroniły nosić czarne suknie jako znak żałoby narodowej, kolorem żałobnym stał się fioletowy.
Powstanie koalang? Cóż, nie jest to wykluczone. Chińscy dysydenci korzystający z mocno cenzurowanego internetu już dziś posługują się ideogramami o innym znaczeniu, ale podobnymi, tworzą w ten sposób zdania z pozoru bezsensowne, lecz po właściwym "dogłębnym" odczytaniu ujawniające nieprawomyślne treści.
Niestety z niepokojem obserwuję, że polityczna poprawność wyprała mózgi masie ludzi. Najpotworniejsze jest to, że są jednostki - coraz liczniejsze - gotowe zagryźć i rozszarpać każdego, kto myśli choć trochę inaczej. Każdego, kto chce pisać i mówić "po staremu". PO POLSKU. Stykam się z nimi niestety dość regularnie.
Wyrażenie poglądu, że każdy naród powinien mieszkać u siebie, zaowocowało na jednym forum przypięciem mi łatki nazisty. Krytyka działań Izraela sprawiła, że gdzie indziej uznano mnie za antysemitę. (Broniąc semitów, Palestyńczyków można jak widać zostać... antysemitą!) Ponadto parokrotnie zwyzywano mnie od polskich nacjonalistów, aż się moje 37% ukraińskiej krwi burzyło.
Cieszę się ostatnimi latami, może miesiącami wolności słowa. Jestem Polakiem (no prawie...). Piszę po polsku. Chcę pisać po polsku, używając polskich słów i określeń. Jeśli będzie trzeba, przejdę na koalang. ALE NIE CHCĘ. Nie chcę pisać ze nasz kraj okupują Marsjanie. Niezależnie od tego, kim ci Marsjanie będą naprawdę.
Stalk the weak, crush their skulls, eat their hearts, and use their entrails to predict the future.

