[Kaziola88]

Kaziola sugeruje odludzie i odosobnienie. Jeśli Jezus się tam modlił to chyba o pomyślne własne Wniebowstąpienie i żeby aparatura śluzy powietrznej Ziemia-Niebo nie zawiodła, żeby go nie wessało gdzie indziej. Mógł się też modlić na tym odludziu o rychły Koniec Świata bo ludzie dużo grzeszą i Boga-Ojca od tego boli głowa. Nikogo nie interesuje o co Jezus mógł si ę tam tak długo modlić?
Co to za odludzie, kawałek lasu w którym głaskał jelonki i sarenki, pił wodę ze strumyka i dziękował Bogu-Ojcu, że mu pomógł pomyślnie "zbawić" ludzi czy już modlił się o cudowne uzdrowienia i w intencji chorych bo na osobiste cuda w tym zakresie miał już szlaban?
W tym odludziu powinna zresztą stanąć kapliczka pod wezwaniem modlącego się Jezusa, a nikt nie poszukuje tego miejsca.

Ale mówiłem też, że mogło to być miejsce poza czasem. "Odludzie" w sensie dosłownym i całkowitym. Czyli jakieś abstrakcyjne miejsce. Ale nie Niebo.
Niektórych interesuje, o co nasz mały Joshua mógł się tam modlić, ale czy to ważne? Mógł po prostu kontemplować świat. Nie wiem. Być może przebywanie w owym "miejscu" nie miało żadnego logicznego sensu. To ludzie na siłę dopatrują się wszędzie sensu i przyczynowości. Stąd wzięła się religia:p. Ale też nauka.
Być może Jezus telepatycznie rozmawiał z Ojcem (przypominam, że Bóg jest trójosobowy, więc Ojciec i Syn to ta sama istota, więc gadał sam ze sobą...). Na Ziemii pozostał, więc po to, aby przekazać ostatnie mądrości i wskazówki swoim uczniom. Dlaczego nie zrobił tego od razu i nie poszedł szybciutko do Nieba? Nie wiem, nie pytaj mnie, bo tutaj logika się kończy i wchodzi czysto chrześcijański punkt widzenia.
Jeszcze jakieś pytania, czy rozwiałem resztki Twojej wątpliwości i dociekliwości? Obie cechy są jak najbardziej pozytywne, ale takie zagłębianie się w coś, co nie posiada sensu może się źle dla człowieka skończyć.