Pomijając wszystkie teologiczne (swoją drogą nazywanie teologii nauką to jakiś kant) i filozoficzne dysputy, kto z tu obecnych myśląc sobie o tym, że gdzieś tam miałaby być wszechobecna i wszechmocna istota, która stworzyła ludzi by ich oceniać i karać/nagradzać nie dochodzi do wniosku, że jest koncept tak abstrakcyjny i dziwny, że zwyczajnie prawdopodobieństwo, by istniała naprawdę, jest rzędu 0,00000... ?
"Dive deep into the eyes of a newborn child and thou shalt see a glance of heaven."

