Koklusz napisał(a):Żadnymi tam bogami, tylko wypełnieniem proroctwa przyjścia Mesjasza.
Jak tyle wiesz o buddyzmie, co o chrześcijaństwie, to nie wiem po cholerę z tobą tu rozmawiam...
Nie, Kokluszu. Jest dokładnie odwrotnie. Oczywiście, że wiem więcej, po prostu piszę o chrześcijaństwie w takim stylu, w jakim ostatnie kilka postów było o buddyzmie. I faktycznie, zgadzam się, w taki sposób nie ma sensu rozmawiać.
Jeśli chcemy porozmawiać o początkach buddyzmu na poważnie, to proponuję najpierw wywalić na zbity pysk tego buca Cejrowskiego, oraz jego sposób patrzenia na buddyzm. Przede wszystkim ustalmy jedno: religia ludu, nieważne jaka, zawsze była i będzie pełna przesądów, demonów i rytuałów. Tak samo w chrześcijaństwie, jak i w buddyzmie. Nie możemy patrzeć na grupę tajskich chłopów modlących się o dobre zbiory i porównywać to z "wypełnieniem proroctwa przyjścia Mesjasza". To nie fair. Równie dobrze ja mógłbym wziąć zdjęcie polskiej wiejskiej babuni, całującej rąbek n-tej reprodukcji blaszanego obrazka Matki Boskiej Skądśtam i porównać to do wykładu Buddy o współzależnym powstawaniu.
So many Christians, so few lions...
http://makingthematrix.wordpress.com/mkbc
http://makingthematrix.wordpress.com/mkbc

