Coś o kolektywie:
http://www.rp.pl/artykul/9157,841866-zaPOteryzm.html
Wielu wyborców postawiło krzyżyk przy liście Catburna i do dziś wskazuje go w sondażach, ponieważ ma nadzieję, iż nie ustając w kolejnych wybrykach, sprawi on, że „nie będzie Wersalu". Widzą w nim swego rodzaju politycznego buldoga, po którym oczekują – naiwnie, ale to inna sprawa – że będzie gryzł w zadki zarówno „Kaczora", jak i Donalda. Co postrzegany w taki sposób polityk akurat w danej chwili głosi, uwodzącego czy kompromitującego, ma dla jego wyborców, tak samo jak to było z Samoobroną, małe w gruncie rzeczy znaczenie.
Tymczasem wszystko wskazuje na to, że kiedy unijne potęgi zorientowały się, jakie śmierdzące jajo podłożyła im prezydująca Polska (nie tylko u nas internauci wykazali się czujnością) to po prostu nasz premier został opierdzielony przez tych, na zadowoleniu których naprawdę mu zależy. Przecież działa on wyłącznie w perspektywie roku 2014, kiedy to będzie miał szansę przeskoczyć na unijny urząd; wszystko w jego postępowaniu poświęcone jest dotrwaniu do tej daty (także rzekoma "reforma" emerytur, wbrew propagandzie, nie służy przyszłym emeryturom, bo tych i tak nie będzie, tylko doniesieniu do wspomnianej daty dobrych ratingów, żeby piramida długu publicznego nie zawaliła się przedwcześnie).
http://fakty.interia.pl/felietony/ziemki...cy,1775949
Tak nawiasem, w tegorocznym budżecie pan minister Rostowski zapisał wpływ 1,2 miliarda (słownie: tysiąc dwieście milionów) złotych z fotoradarów. Już się nie chce przypominać, jak to się pan premier pogardliwie wyrażał kiedyś o rywalu, co to zamiast budować drogi stawia fotoradary, ale warto przypomnieć, że pierwszym kwartale, jak podała prasa, wpływy z tego foto-haraczu wyniosły 7 milionów (słownie siedem milionów), co nie zwraca nawet kosztów, jakie rząd PO-PSL włożył w rozbudowę orwellowskiego systemu ich ściągania. Okazuje się, że wszystkie fotoradary na nic, bo cała Polska zamiast jechać i przekraczać prędkość stoi w korkach.
A może tak stanie w korkach obłożyć mandatami? Kto autostradą lub drogą szybkiego ruchu, spełniającą warunki „przejezdności” określone specustawą, posuwa się z prędkością niższą od dozwolonej, podlega karze… Ho ho, to by zapewniło dziurawej państwowej kasie spływ gotówki znacznie większy, niż 1,2 miliarda. Praktycznie nieograniczony. I to na długie lata, bo przecież każdy wie, że jak się tych autostrad rządowi i „gdace” nie udało oddać na Euro, to potem już ich nie dokończą tym bardziej.
A pan minister Rostowski, mówiąc nawiasem, zażądał od Balcerowicza, żeby zdjął ludziom z widoku licznik długu publicznego, bo „zagrożenie już minęło”. Nie chce mi się już nawet podejmować polemiki z tym przekonaniem, że niby dlaczego minęło − bo według Eurostatu, który olewa jego „kreatywną księgowość”, wynosi już ponad 56 proc. PKB (a więc tak naprawdę jesteśmy już poza drugim progiem oszczędnościowym) i stale rośnie. Ale zwróćcie Państwo uwagę − trzy lata nas zapewniał, bożył się, omalże jak Wałęsa przysięgał na Matkę Boską, że żadnego zagrożenia nie ma. A teraz radośnie oznajmia, że już minęło. Jak takim nie wierzyć? Jak ich nie szanować? http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2012/04/28...lote-weze/
http://www.rp.pl/artykul/9157,841866-zaPOteryzm.html
Wielu wyborców postawiło krzyżyk przy liście Catburna i do dziś wskazuje go w sondażach, ponieważ ma nadzieję, iż nie ustając w kolejnych wybrykach, sprawi on, że „nie będzie Wersalu". Widzą w nim swego rodzaju politycznego buldoga, po którym oczekują – naiwnie, ale to inna sprawa – że będzie gryzł w zadki zarówno „Kaczora", jak i Donalda. Co postrzegany w taki sposób polityk akurat w danej chwili głosi, uwodzącego czy kompromitującego, ma dla jego wyborców, tak samo jak to było z Samoobroną, małe w gruncie rzeczy znaczenie.
Tymczasem wszystko wskazuje na to, że kiedy unijne potęgi zorientowały się, jakie śmierdzące jajo podłożyła im prezydująca Polska (nie tylko u nas internauci wykazali się czujnością) to po prostu nasz premier został opierdzielony przez tych, na zadowoleniu których naprawdę mu zależy. Przecież działa on wyłącznie w perspektywie roku 2014, kiedy to będzie miał szansę przeskoczyć na unijny urząd; wszystko w jego postępowaniu poświęcone jest dotrwaniu do tej daty (także rzekoma "reforma" emerytur, wbrew propagandzie, nie służy przyszłym emeryturom, bo tych i tak nie będzie, tylko doniesieniu do wspomnianej daty dobrych ratingów, żeby piramida długu publicznego nie zawaliła się przedwcześnie).
http://fakty.interia.pl/felietony/ziemki...cy,1775949
Tak nawiasem, w tegorocznym budżecie pan minister Rostowski zapisał wpływ 1,2 miliarda (słownie: tysiąc dwieście milionów) złotych z fotoradarów. Już się nie chce przypominać, jak to się pan premier pogardliwie wyrażał kiedyś o rywalu, co to zamiast budować drogi stawia fotoradary, ale warto przypomnieć, że pierwszym kwartale, jak podała prasa, wpływy z tego foto-haraczu wyniosły 7 milionów (słownie siedem milionów), co nie zwraca nawet kosztów, jakie rząd PO-PSL włożył w rozbudowę orwellowskiego systemu ich ściągania. Okazuje się, że wszystkie fotoradary na nic, bo cała Polska zamiast jechać i przekraczać prędkość stoi w korkach.
A może tak stanie w korkach obłożyć mandatami? Kto autostradą lub drogą szybkiego ruchu, spełniającą warunki „przejezdności” określone specustawą, posuwa się z prędkością niższą od dozwolonej, podlega karze… Ho ho, to by zapewniło dziurawej państwowej kasie spływ gotówki znacznie większy, niż 1,2 miliarda. Praktycznie nieograniczony. I to na długie lata, bo przecież każdy wie, że jak się tych autostrad rządowi i „gdace” nie udało oddać na Euro, to potem już ich nie dokończą tym bardziej.
A pan minister Rostowski, mówiąc nawiasem, zażądał od Balcerowicza, żeby zdjął ludziom z widoku licznik długu publicznego, bo „zagrożenie już minęło”. Nie chce mi się już nawet podejmować polemiki z tym przekonaniem, że niby dlaczego minęło − bo według Eurostatu, który olewa jego „kreatywną księgowość”, wynosi już ponad 56 proc. PKB (a więc tak naprawdę jesteśmy już poza drugim progiem oszczędnościowym) i stale rośnie. Ale zwróćcie Państwo uwagę − trzy lata nas zapewniał, bożył się, omalże jak Wałęsa przysięgał na Matkę Boską, że żadnego zagrożenia nie ma. A teraz radośnie oznajmia, że już minęło. Jak takim nie wierzyć? Jak ich nie szanować? http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2012/04/28...lote-weze/
Naszym celem jest LINIA. Bojowa linia!

