A co powiecie na takie zjawisko językowe (będzie dłuższy wywód).
Chodzi o końcówki -owie/-dzy/-rzy wyrazów w liczbie mnogiej oznaczających rozmaite profesje.
Posiadam sporo starej prasy i często czytam, że: "lokatorowie byli niezadowoleni..., aktorowie dali piękny popis etc."
Czyli końcówka -owie jest starsza i stopniowo była wypierana przez -dzy i -rzy (słowniki dopuszczają użycie obu tych wersji).
Moja polszczyzna kształtowała się w latach 60-tych i zawsze wiedziałem, że są biolodzy, geolodzy, senatorzy, oficerzy.
Natomiast coś dziwnego stało się ostatnimi laty.
A, moim zdaniem, zaczęło się po 89 roku kiedy powołano senat i jednym z senatorów został Edmund Osmańczyk - pisarz i publicysta (Palmer pewnie zaraz zaliczy go do komuszych hien ale....).
I ów Osmańczyk zaczął wygłaszać patetyczne mowy, w których dobitnie podkreślał słowo "senatorowie".
Potem zaczęło się dziać coś dziwnego.
Biolodzy zniknęli i pojawili się biologowie, więcej - zaraz doszlusowali do nich geologowie, oficerowie, meteorologowie.
Prawdziwy spisek i kontrrewolucja.
Ciekawe kiedy usłyszę "kelnerowie"?
Dochodzi do absurdalnych sytuacji, kiedy lektor w telewizji mówi "geologowie", kilka zdań później "geolodzy" i tak w kółko.
Raz nawet Giertych wzburzył się (całkiem według mnie słusznie), kiedy jeden z jego oponentów powiedział "biologowie".
Czyli w języku nastał ciekawy moment wahania i "bifurkacji", kiedy obie formy walczą ze sobą.
Ponieważ większość z Was to mniej więcej 20-30 latkowie, ciekawi mnie, jakie formy bardziej pasują Waszemu poczuciu językowemu?
Chodzi o końcówki -owie/-dzy/-rzy wyrazów w liczbie mnogiej oznaczających rozmaite profesje.
Posiadam sporo starej prasy i często czytam, że: "lokatorowie byli niezadowoleni..., aktorowie dali piękny popis etc."
Czyli końcówka -owie jest starsza i stopniowo była wypierana przez -dzy i -rzy (słowniki dopuszczają użycie obu tych wersji).
Moja polszczyzna kształtowała się w latach 60-tych i zawsze wiedziałem, że są biolodzy, geolodzy, senatorzy, oficerzy.
Natomiast coś dziwnego stało się ostatnimi laty.
A, moim zdaniem, zaczęło się po 89 roku kiedy powołano senat i jednym z senatorów został Edmund Osmańczyk - pisarz i publicysta (Palmer pewnie zaraz zaliczy go do komuszych hien ale....).
I ów Osmańczyk zaczął wygłaszać patetyczne mowy, w których dobitnie podkreślał słowo "senatorowie".
Potem zaczęło się dziać coś dziwnego.
Biolodzy zniknęli i pojawili się biologowie, więcej - zaraz doszlusowali do nich geologowie, oficerowie, meteorologowie.
Prawdziwy spisek i kontrrewolucja.
Ciekawe kiedy usłyszę "kelnerowie"?
Dochodzi do absurdalnych sytuacji, kiedy lektor w telewizji mówi "geologowie", kilka zdań później "geolodzy" i tak w kółko.
Raz nawet Giertych wzburzył się (całkiem według mnie słusznie), kiedy jeden z jego oponentów powiedział "biologowie".
Czyli w języku nastał ciekawy moment wahania i "bifurkacji", kiedy obie formy walczą ze sobą.
Ponieważ większość z Was to mniej więcej 20-30 latkowie, ciekawi mnie, jakie formy bardziej pasują Waszemu poczuciu językowemu?
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.

