Jak się ateizowałem, to nie wiedziałem do czego to prowadzi. Po prostu coraz częściej doskwiera mi świadomość bezcelowości mojego życia, nieuchronność śmierci.
Jednak nie uważam, że krzewienie ateizmu jest skurwysyństwem. Jeśli ktoś ma jakąś tam ciekawość związaną z kwestiami eschatologicznyim, to sam pewnie się stanie ateistą, jeśli ma odpowiednią, mmm, mentalność. Jeśli tej ciekawości mu brak i jego światopogląd bezpośrednio może być kształtowany przez osoby trzecie, to pewnie mu wisi i powiewa czy umrze za 50 czy 20 lat.
Jednak nie uważam, że krzewienie ateizmu jest skurwysyństwem. Jeśli ktoś ma jakąś tam ciekawość związaną z kwestiami eschatologicznyim, to sam pewnie się stanie ateistą, jeśli ma odpowiednią, mmm, mentalność. Jeśli tej ciekawości mu brak i jego światopogląd bezpośrednio może być kształtowany przez osoby trzecie, to pewnie mu wisi i powiewa czy umrze za 50 czy 20 lat.

