OK - nadinterpretacja. Czyli tu się zgadzamy.
Ogólnie jak słucham o tym ogólnym zapracowaniu, to mnie pusty śmiech ogarnia.
Mój dziadek zapierdalał na trzy zmiany, 6 dni w tygodniu po 8 godzin (przed wojną więcej) na tkalni w niemożebnym hałasie (wiecie jaki jest rumor 100 pracujących krosien).
I nie narzekał, miał czas, żeby się ze mną bawić i zabierać na wycieczki.
A teraz wszyscy tacy delikutaśni.
Ogólnie jak słucham o tym ogólnym zapracowaniu, to mnie pusty śmiech ogarnia.
Mój dziadek zapierdalał na trzy zmiany, 6 dni w tygodniu po 8 godzin (przed wojną więcej) na tkalni w niemożebnym hałasie (wiecie jaki jest rumor 100 pracujących krosien).
I nie narzekał, miał czas, żeby się ze mną bawić i zabierać na wycieczki.
A teraz wszyscy tacy delikutaśni.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.

