piotr35 napisał(a):Gdy Giordano Bruno 17 lutego 1600 roku na Campo de Fiori w Rzymie płonął już na stosie, jeden z księży podsunął mu do twarzy krzyż z prośbą, że dla swego wiecznego zbawienia powinien się wyrzec wszystkiego, za co został stracony (jest uznawany za jednego z pierwszych, którzy dowodzili, ze przestrzeń jest nieskończona), oraz uznać katolickie "prawdy". Giordano splunął ostatkiem sił na ukrzyżowanego Chrystusa, bo nie chciał trafić do chrześcijańskiego nieba trafiając na boga, który miał takich oprawców i katów w swojej służbie.
Wzruszające. Przypomina opowieści o Leninie w Poroninie dzielącym się ostatnim kawałkiem chleba z głodującym proletariatem. Czyli typowa propagandówka dla niezbyt rozgarniętych mas.
Ciekawi mnie skąd też skąd wziąłeś tą rewelację, skoro z samego spalenia Giordano Bruno nie zachowały się żadne wiarygodne relacje a wśród historyków nie ma nawet zgodności, czy został on faktycznie spalony czy też dokonano jedynie spalenia symbolicznego.

