El Commediante napisał(a):Nie ma żadnych znaczących organizacji ateistów, które domagałyby się niechodzenia księży po ulicach. Nie ma też żadnych, które domagałyby się nieobecności religii na prywatnych billoboardach, więc tu nie ma żadnej równowagi.
Głupota indywidualna nie jest w niczym lepsza od głupoty zorganizowanej.
Zresztą piszemy nie o roszczeniach czy postulatach ale o syndromie oblężonej twierdzy.
Cytat:Toż to klasyczny problem gimnazjalistki, którą rodzice zmuszają do chodzenia do kościoła. Dla niektórych młodych ludzi to mogą być bardzo poważne kwestie. Nie każdy przyjmował za młodu wszystko co tylko usłyszał z ambony.Pisząc kinderateista nie miałem na myśli wieku ale raczej dojrzałość poglądów. Chodzi mi o osoby przykładowo "prześladowane" przez katolików procesjami organizowanymi przez tych pierwszych itp. (nie mylić z postulatami rozdziału od państwa). To ludzie, którzy każdy problem w końcu sprowadzą do kwestii istnienia katolików i kleru. Ot taki odpowiednik radiomaryjnego betonu. Tacy też są i niestety są liczniejsi niż bym chciał.

