Bart napisał(a):Gubię się. To jak: Bruna zabili czy nie zabili? Jeśli zabili, to przedstawiciele KrK, czy ktoś inny? I za co?Pozwól Barcie, że podsumuję dla Ciebie ostatnie półtora strony dyskusji:
Przedstawiciele KrK nigdy-przenigdy nikogo nie zabili. Sporadyczne i jednostkowe w skali Europy przypadki śmierci osób, które przez Inkwizycję były przesłuchiwane, są sprawką władzy świeckiej, której takiego delikwenta - rzecz jasna w ostateczności - przekazywano (widzimy tu wyraźne początki rozdziału Kościoła od państwa, i to z inicjatywy samego Kościoła!). Należy ubolewać nad okrucieństwem władzy świeckiej (widać tu zaczątki bezdusznych metod Humanitas), lecz ręce Kościoła są czyste. Proces inkwizycyjny odbywał się z poszanowaniem zasad prawa rzymskiego oraz praw człowieka, obywatela i kobiety. Na każdym etapie oskarżony mógł się wycofać ze swoich błędnych twierdzeń i wrócić na kochające łono Kościoła Powszechnego; zatroskani o życie podsądnych inkwizytorzy bezustannie perswadowali im takie rozwiązanie. Niestety, w wielu przypadkach pomocna dłoń była niewdzięcznie odtrącana - Bruna spotkał taki a nie inny los, ponieważ notorycznie odmawiał odwołania swoich głupich, nienaukowych, protostalinowskich herezji. And so on, and so forth.
Teraz poważnie: ni chuja nie rozumiem panującej tutaj manii karkołomnego wybielania wszelkich możliwych działań Inkwizycji i samego Kościoła. Gdybym był katolikiem czy chociaż sympatykiem katolicyzmu, z rozrzewieniem wspominałbym czasy, w których moja religia dysponowała instytucjami na tyle potężnymi, by wzbudzać realny strach i wyrywać ze swojego łona chwasty. Piszę to bez żadnego przekąsu. A jaki trend panuje tutaj, i nie tylko tutaj? Inkwizycja jako łagodne wymoczki, co by muchy nie skrzywdziły, papież przeprasza za inkwizycję i za krucjaty...
