antagonistyczny napisał(a):Coś jeszcze o libertarianach, Ayn Rand i całej tej masie fantastów:
"Istnieją dwie nowele, które mogą zmienić życie 14-letniego mola książkowego: Władca Pierścieni i Atlas Zbuntowany. Jedna jest dziecięcą fantazją, która często rodzi trwającą przez całe życie obsesję na tle jego niewiarygodnych bohaterów, prowadząc do emocjonalnego skarłowacenia, społecznie kalekiej dorosłości, niezdolności do radzenia sobie w prawdziwym świecie. Druga oczywiście zawiera orki."
Przypomniało mi się co sam niedawno wrzuciłem na fejsa.
Berzerker na facebooku napisał(a):Czas zaorać Ayn Rand i jej fantasmagorie.
"Pierwszym prawem na ziemi jest prawo ego. Pierwszym obowiązkiem człowieka jest obowiązek wobec samego siebie. Jego prawem moralnym jest, aby nigdy nie umieszczał swego nadrzędnego celu w innych ludziach."
Rand
Gdyby znalazł się głupiec, który w sytuacji krytycznej, sytuacji którą Rand zdaje się trywializować, a która w rzeczywistości - w naszej rzeczywistości a nie w wymyślanej przez Rand rzeczywistości jej książek - jest sytuacją stale człowiekowi towarzysząca, zechciałby wziąć sobie do serca te bzdury, to jego marny los stanowiłby wystarczającą naukę dla innych.
Trauma Rand z której wynika całe jej skrzywione postrzeganie rzeczywistości, narodziła się w chwili, kiedy jej rodzina została pozbawiona wszystkiego przez bandy bolszewików. Rand umyka do Stanów Zjednoczonych, by tam, korzystając z wolności i swobody, móc tworzyć swoje brednie... skierowane przeciwko temu wszystkiemu, co jej tą wolność i swobodę zapewniało. Bo wszak gdyby PEWNI odpowiedzialni amerykanie nie poczuwali się do obowiązku wobec własnego narodu, wówczas to, co spotkało Rand w Rosji, mogło ją spotkać w każdym zakątku świata. Komuniści działali sprawnie na całym świecie. Przeciwko ich działaniu wymierzono wynikające z obowiązku wobec innych adekwatne działania. Gdyby na przykład generał Franco w Hiszpanii był głupkowatym postmodernistycznym dekadentem i zgnilcem rodem z powieści Rand, to i Hiszpania stałaby się siedliskiem Czerwonych, bo kto by ich zatrzymał? Popierdoleńcy patologicznie zapatrzeni w własne ego, czy traumatyczni niegroźni emo przeżywający samolubnie swoje wewnętrzne rozterki jako najważniejszą rzecz na ziemi? To samo dotyczy innych, w tym i Stanów Zjednoczonych, gdzie przecież takie elementy wywrotowe zwalczano nie zawracając sobie głowy jakimiś sentymentami czy lamentami o "prawach egoizmu" czy innymi bzdurami. Gdyby nie to, wówczas stara zgrzybiała Żydówka mogłaby sobie w dupę wsadzić swoje "pierwsze prawa na ziemi". Tacy literaci jak ona mogą sobie tworzyć swoje dziecinne wizje świata tylko dzięki temu, że ktoś czuwa i działa z poczucia obowiązku wobec takich właśnie niewdzięcznych snobów jak ta, dziś już martwa, sklerotyczka.
Oczywiście, ktoś mógłby zaoponować i powiedzieć "ale gdyby ludzie byli tacy, jak pisze Rand, gdyby wzieli sobie do serca swoje pierwsze obowiązki, to...". No ale ludzie tacy nie są. Trza się obudzić. Książki są fajne, w grach komputerowych można się wcielać w różne postacie, a na facebooku każdy może sobie podrasować własną osobowość, ale niestety stary kamień rzeczywistości nadal jeszcze nad nami wisi. I trzeba się z tym liczyć.
Gdyby w pierwotnej hordzie zachciało się ludziom polować na mamuty w pojedynkę, dziś nikt by o tym nie pisał, bo ludzi by nie było. Gdyby dawnym jaskiniowcom chciało się bronić przed tygrysami i niedźwiedziami w pojedynkę z oszczepem w łapie, to... jak wyżej. I to "gdyby" można tak powtarzać aż do czasów współczesnych, i będzie można powtarzać aż do końca ludzkości. Bez żadnego powrotu "człowieka pierwotnego". I zawsze znajdą się jakieś "randy" które żerując na ludzkiej kooperacji, Porządku, i określonej hierarchii, wypisywać będą swoje peany na cześć "pierwszych praw na ziemi", wyszydzając jednocześnie to, co im na takie pisarskie ekstrawagancje pozwala. To jest tak jak z tymi śmiesznymi włochatymi pacyfistami, którym do łba nie dociera że swoje pacyfistyczne wystąpienia zawdzięczają temu, że ktoś dzięki działaniom wojennym dba o to, żeby się tępym kurwom nic nie stało. To smutne że prawdziwych bohaterów się opluwa, a w ich miejsce promuje papierowy blichtr i jakieś twory deluzyjno-imaginacyjne w rodzaju Howardów Roarków, Johnów Galtów, i innych spidermanów.
Czy naprawdę trzeba tłumaczyć ponoć inteligentnym ludziom że gogusie które chciałyby nagle wprowadzać w życie te randowskie "pierwsze prawa", mogą tak czynić, bo ktoś im na to pozwala, bo ktoś umieszcza jednak swój nadrzędny cel w innych ludziach?
O stopniu towarzyszącej nam współcześnie degrengolady zaświadcza najlepiej to, że tłumaczenie ludziom tak oczywistych rzeczy staje się zajęciem coraz bardzie nużącym ze względu na ów umysłowy opór bujających w obłokach schyłkowców. Cóż, dziecko nie dowie się ze ogień parzy dopóki nie wsadzi doń łapki. Warto tylko przypomnieć ze tutaj "ogień" może zrobić coś więcej niż tylko lekko łapkę poparzyć, dobrze więc aby nam kilku odpowiedzialnych nie-egoistów się ostało.
Ideologi Rand szczerze nie cierpię, jak i jej samej. Niech jej ziemia ciężką będzie.
Stalk the weak, crush their skulls, eat their hearts, and use their entrails to predict the future.

