A ja w sumie nie chciałbym pracować w niedzielę. Pracowałem kiedyś przez pół roku za 600 zł miesięcznie, 600 km od domu rodzinnego, opłacając z tej zawrotnej sumy wynajmowany pokój, w zasadzie bez dodatkowych środków do życia. Gdyby mi pracodawca dojebał wtedy pracę w weekendy, to bym pracował w weekendy. Jak mi kazał wyhujać klientów tak że po rozmowie ze mną stracili wiarę w ludzkość, też to zrobiłem. Ja bym nie przesadzał z argumentami, że Ci ludzie mogą zmienić pracę, bo to jest akurat oczywiste. Rzecz w tym, że jakoś trzeba przeżyć te zajebiste kilka miesięcy (lub u niektórych lat).
A co jeśli to jest całe życie? Kilka miesięcy temu byłem w hipermarkecie w Warszawie, gdzie wszyscy kasjerzy i wszystkie kasjerki byli zatrudnieni wg klucza posiadania grupy inwalidzkiej (jedna pani nie słyszała wcale, inny chłopak nie miał dłoni, a kolejny miał oceniać po wyglądzie twarzy trisomię). I ja jestem pewien, że jeśli stracą tą pracę, to następną będą mieli za 3 lata. Życie czasem się w taki sposób układa, że nie ma już wyjścia z takich sytuacji.
To w tym jest główna różnica między tym zawodem a np. pracą w szpitalu.
Ja bym dał im zatem ustawowy dzień wolny od pracy. Natomiast koncept że to musi być niedziela, obligatoryjnie, to jest już postreligijny argument, który jako religijny jest głupi. Nie należy zmniejszać obrotów. Wystarczy taka regulacja, by dany pracownik nie pracował w każdą niedzielę. Taki system pracy, że w jednym tygodniu mam wolną środę, a kolejnym niedzielę i potem znowu środka - niedziela i itd. jest moim zdaniem wystarczający. Być może już tak jest, tego nie wiem.
A co jeśli to jest całe życie? Kilka miesięcy temu byłem w hipermarkecie w Warszawie, gdzie wszyscy kasjerzy i wszystkie kasjerki byli zatrudnieni wg klucza posiadania grupy inwalidzkiej (jedna pani nie słyszała wcale, inny chłopak nie miał dłoni, a kolejny miał oceniać po wyglądzie twarzy trisomię). I ja jestem pewien, że jeśli stracą tą pracę, to następną będą mieli za 3 lata. Życie czasem się w taki sposób układa, że nie ma już wyjścia z takich sytuacji.
To w tym jest główna różnica między tym zawodem a np. pracą w szpitalu.
Ja bym dał im zatem ustawowy dzień wolny od pracy. Natomiast koncept że to musi być niedziela, obligatoryjnie, to jest już postreligijny argument, który jako religijny jest głupi. Nie należy zmniejszać obrotów. Wystarczy taka regulacja, by dany pracownik nie pracował w każdą niedzielę. Taki system pracy, że w jednym tygodniu mam wolną środę, a kolejnym niedzielę i potem znowu środka - niedziela i itd. jest moim zdaniem wystarczający. Być może już tak jest, tego nie wiem.
"Do jasnych dążąc głębin – nie mógł trafić w sedno śledź pewien obdarzony naturą wybredną. Dokądkolwiek wędrował, zawsze nadaremno. Tu jasno, ale płytko, tam głębia, ale ciemno."

