Palmer Eldritch napisał(a):Jestem za całkowitym zakazem.
W normalnych krajach w niedzielę "fabryki handlu" są zamknięte.
Niechże choć w jeden dzień w tygodniu matki nacieszą się dziećmi a dzieci matkami.
Tam gdzie w grę wchodzi rodzina, tam Wielkie Czcigodne Bóstwo PKB powinno dać se siana.
Ale Palmer, dzieci się nie nacieszą matkami ani matki dziećmi, kiedy nie będą mieli co jeść. A taka ustawa może jedynie spowodować wzrost bezrobocia, które jest już i tak horrendalnie za wysokie i tylko dzięki emigrantom nie ma w Polsce takiej katastrofy z zatrudnieniem jak w Hiszpanii.
Ale nawet pomijając najważniejsze czynniki (czyli ekonomiczne) nie da się nie zauważyć, że niedziela jest po prostu... najlepszym dniem na zakupy. Zdecydowana większość branż ma wolne, masa ludzi również, to idealny czas dla nich, żeby zrobić duże zakupy. Bo tak naprawdę kiedy ludzie mają robić zakupy, jak są w pracy?
Jako liberał gospodarczy nie popieram walki o prawa pracowników w ogóle, ale jeśli już miałbym się czegoś dla nich domagać, to po prostu poszanowania pensum godzin i prawa do dwóch dni wolnych w tygodniu, niekoniecznie soboty i niedzieli. Każda branża ma jakieś swoje plusy i minusy. No więc w handlu minusem jest to, że trzeba być elastycznym. Ale za to jest to dużo lżejsza praca niż np. na taśmie w fabryce. Po prostu, wybierając pracę w określonej branży należy liczyć się z tym jakie konsekwencje to niesie. Jeśli nie chcę więc pracować w niedzielę, to nie zatrudniam się w sklepie, który jest w niedzielę otwarty, a nie walczę o to, aby ten sklep zamknąć dla mojej wygody. To jest kurwa klasyczny egoizm: "ja jestem pokrzywdzony ciężko bo muszę robić". Po pierwsze, nie musisz, po drugie są inne branże, a po trzecie (najważniejsze) o wygodzie klientów to kurna nikt nie pomyśli. I tu nasuwa się bardzo ważne pytanie: Dla kogo jest handel? Odpowiedź jest oczywista i to uznałbym za punkt wyjścia.
Palmer Eldritch napisał(a):A jaki wybór ma czterdziestoletnia żona pijaka, matka dwójki/trójki dzieci, żyjąca w mieście, gdzie nie ma już żadnej fabryki, ani porządnego bazaru, a sektor usług ledwie zipie? Żebrać pod kościołem i w ośrodku pomocy społecznej?
Polska nie kończy się na Kabatach.
Pierdolone hipermarkety migają się od podatków, zarżnęły drobny handel skuteczniej niż zrobił to Bierut, wciskają towar gorszej jakości po europejskich cenach, a płacą pracownikom 50 zł dniówki.
Zaorać w chuj, nie tylko w niedzielę
A tu poruszyłeś ważny temat, który nawet wymagałby dyskusji w osobnym wątku, bo to co robią hipermarkety w Polsce to dużo szersze spektrum materiału do omówienia, niż tylko to co mieści się w ramach wątku o pracy w niedzielę. Od siebie powiadam zaś, że taki zakaz pracy w niedzielę, może tylko jeszcze bardziej dorżnąć mały handel.
Śmierć Szczurów napisał(a):Jak zwykle brednie nie mające nic wspólnego z rzeczywistością.
To akurat nie są żadne brednie, tylko fakty. Korporacje handlowe przejmują rynek w sposób agresywny przy aprobacie rządów, które często zwalniają je z podatków za tworzenie nowych miejsc pracy. Na zachodzie widać to dobrze. Tu gdzie mieszkam próżno by Ci było szukać osiedlowego sklepu z warzywami, chlebkiem, piwkiem etc
Jest market i chuj, a w markecie żywność aż się świeci i odpycha sztucznością. Nic wspaniałego. Ale jak mówię, to temat na inny wątek, może ktoś wydzieli?

