Hastur napisał(a):Trzeba było tak pisać już wtedy, kiedy chciałem się upewnić, czy chodzi o motywacje ston konfliktu czy jednak o coś innego.
Powiedz jeszcze czy uznajesz jakieś inne kryteria "ambitności" filmu niż wielowymiarowość postaci lub jej brak, bo póki co wychodzi na to, że pomimo swoich komiksowych korzeni (zupełnie nieodległych od korzeni "300"), trylogia Iron Man albo nowe Batmany to wg. Ciebie filmy ambitne. W końcu ani Tony Stark, ani Bruce Wayne według Nolana nie są wzorami życia rodzinnego i społecznego, problemów ze sobą też po kilka mają, nie są zatem postaciami czarno-białymi i jednowymiarowymi ideałami.
przede wszystkim komiksowe korzenie nie wykluczają bycia ambitnym filmem. jest jednak bardzo trudno tego dokonać ze względu na to, że pierwowzór to zwykle puste historyjki. jedyne wyjątki to "watchmen" (bo oryginał jest sztuką wysokich lotów i IMO autorzy filmu tego potencjału nie zmarnowali) oraz jeden Batman (ten z Jokerem) Nolana - te komiksowe-superbohaterskie filmy (chyba że coś mi wyleciało z głowy) najbardziej zbliżyły się do bycia ambitnym. i oczywiście wielowymiarowość postaci to nie jedyne kryterium (swoją drogą Tony w "Iron Man" faktycznie jest dobrze wykreowanym bohaterem, ale już złoczyńcy to typowe schematy i ogólnie film jako całość idzie w stronę papki - choć bardzo przyjemnej do oglądania (szczególnie pierwsza część). bo właśnie innymi kryteriami są kwestie (bardzo uogólniając) od tak podstawowych jak poziom realizacji od strony technicznej, poprzez jakość opowiadanej historii (m. in. ta wielowymiarowość bohaterów, ale też logiczna spójność, czy poziom naiwności), a skończywszy na przesłaniu lub wrażeniach (żeby być dobrą sztuką niekoniecznie trzeba przekazywać jakąkolwiek treść, ale to już wyższa szkoła jazdy i mało komu się udaje) jakie film ma wywołać.
....jak łatwo wywołać echo w pustych głowach.

