Neuromancer napisał(a):Słabo znam literaturę fantasy pisaną przez kobiety, w zasadzie to tylko J.K. Rowling, Ursula Le Guin i ... Margit SandemoWłaściwie trudno nazwać książki Cherezińskiej literaturą fantasy. W "Koronie: pojawia się trochę ozdobników, takich jak zwierzęta herbowe, które wyskakują z herbów i chodzą lub latają po świecie. Poza tym święta Kinga przedstawiona jest w bardzo baśniowy sposób - naradza się z Dziewicą Marią co do strategii wojennych, czyta w myślach, zapala świece palcami i pachnie liliami. Podobno akurat te motywy niektórzy czytelnicy uważają za przesadzone. Zamysł był taki, żeby przedstawić świat tak jak mogli postrzegać go ówcześni ludzie, wierzący w cuda, wilkołaki itp.Może mnie zachęcisz do sięgnięcia po kolejną autorkę.
Bardzo mi się podobało genialne splecenie faktów znanych ze źródeł z fantazją co do tego, o czym źródła nie mówią. Na początku trochę trudno przyzwyczaić się do stylu - ciągłego "skakania" po bohaterach i przeskoków czasowych, ale po pewnym czasie książka niesamowicie wciąga.
Nie wiem, jaki masz stosunek do stylizacji językowej, w "Koronie" praktycznie jej nie ma i zwolennicy strategii stosowanej na przykład przez Sienkiewicza krzywią się na współczesny język.
Postacie są dużo ciekawiej skonstruowane niż u Margit Sandemo :mrgreen: Nawiasem mówiąc, nazwa "sagi norweskie" jako określenie tego typu literatury jaką tworzy Margit Sandemo, to polski pomysł. W oryginale nazywają się "serier".
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.


Może mnie zachęcisz do sięgnięcia po kolejną autorkę.